Napisano
08.06.2008 - 12:30
Czym jest Huna, skąd się wzięła, jakie ma cele i sposoby działania - o tym wszystkim napiszę w cyklu artykułów. Dziś o jej pochodzeniu i trudnej drodze do umysłów współczesnych ludzi.
Były wczesne lata trzydzieste XX wieku. Królowa Wielkiej Brytanii dokonywała objazdu po koloniach i kondominiach. Miała też trafić do Nowej Zelandii. W trakcie przygotowań do wizyty królowej zgłosił się młody człowiek, który zadeklarował, że dla szanownego gościa wykona skok na lianach z trzydziestometrowej palmy. Mądrzy ludzie - kahuni (dawni kapłani) - odradzali mu ten czyn, twierdząc, że jest on dozwolony tylko w jednym miesiącu w roku. Jednak młody człowiek odparł im: Kocham królową i nie będę słuchał waszych głupich bożków. Mój Bóg - Jezus Chrystus - sprawi, że się skompromitujecie!
W dniu wizyty królowej człowiek ten przywiązał sobie liany do nóg, skoczył i... po kilkunastu metrach lotu potworna siła rozerwała go na pół.
Okazało się, że jednak kahuni znali tajemnicę, w której nie było nic z magii. Wiedzieli, że liany są elastyczne tylko przez jeden miesiąc w roku.
Podstawa psychologii i psychoterapii
Kahuni byli zarazem kapłanami, jak i strażnikami tajemnej wiedzy. Wiedza ta przetrwała w niezmienionej formie tysiące lat w różnych częściach Ziemi, co należy zawdzięczać niezwykłemu sposobowi jej przekazywania. Nie uległa zapomnieniu, mimo że ludy, które szanowały kahunów, przemierzały nawet tysiące kilometrów w poszukiwaniu nowych ojczyzn. Nie udało się jej zniszczyć prześladowaniem kapłanów czy zaliczaniem jej do zabobonów. Dziś owa tajemnicza wiedza - znana jako HUNA - stała się podstawą większości najnowocześniejszych praktyk psychologicznych i psychoterapeutycznych, a także solidną bazą dla ludzi zajmujących się parapsychologią i rozwojem duchowym.
Kahuni doskonale znali nie tylko prawa przyrody, ale także tajniki ludzkiego umysłu. Swoje umiejętności wykorzystywali najczęściej dla dobra swego ludu. Współczesna nauka nie jest w stanie ani potwierdzić, ani obalić ich twierdzeń, ale praktyka wskazuje, że mają rację. A mają, gdyż ta wiedza sprawdza się w każdych warunkach.
Jest jedno źródło wiedzy
Huna dotarła na wysp Polinezji wraz z zasiedlającą ją ludnością. Najprawdopodobniej przybyłą z północnej Libii. Wskazuje na to tradycja, podobieństwo rytuałów znanych Berberom i... język. Otóż językoznawcy ze zdziwieniem stwierdzili, że języki polinezyjskie są bliskie starolibijskiemu! Odległość tysięcy kilometrów nie ma tu nic do rzeczy. Zresztą, czy i plemiona Izraela nie wypuściły się do Etiopii, Afganistanu, Kaszmiru, czy nawet Indii? A Hunowie, którzy osiedlili się w Europie po wędrówce z Dalekiego Wschodu? Przemieszczając się na wschód, strażnicy starożytnej wiedzy pozostawiali za sobą tych, którzy nie chcieli wędrować dalej. Stąd do dziś można spotkać ich zasymilowanych potomków w różnych rejonach świata. Najczęściej stopili się z rdzenną ludnością. Mój znajomy, Mokhles, zapewniał mnie, że jego babcia, kahuna, czytała stare księgi zapisane dziwnymi znakami i podczas przygotowań do zabiegów czy produkcji leków posługiwała się językem, jakiego nikt w jego rodzinie nie znał.
Przeznaczenia się nie uniknie
Okres największego prześladowania kahunów nastał po podboju Hawajów przez Amerykanów. Ci, kierując się fanatyzmem religijnym, wprowadzili prawo zakazujące bałwochwalczych praktyk i karę śmierci dla tych, którzy mu się nie podporządkują. Odtąd kahunów mordowano jak ongiś czarownice w czasach inkwizycji.
Ślady prześladowań kahunów można znaleźć do dziś dnia w prawodawstwie państw basenu Oceanu Spokojnego. To kara śmierci za praktykowanie czarnej magii. O jej mocy przekonali się bowiem nie tylko tubylcy, ale i biali kolonizatorzy.
Zdarzyło się jednak, że wiedza znów została doceniona. Tym razem dzięki staraniom Amerykanina M. F. Longa. Kiedy pewna kobieta spotkała go na Hawajach, podeszła do niego i powiedziała, że to właśnie on ma udostępnić światu niezwykłą wiedzę, którą chrześcijanie tępili od lat. Wieść tę przyjął ze zdziwieniem, ale... po jakimś czasie zajął się tematem i zgodnie z przepowiednią, napisał 6 książek na ten temat.
Na szczęście, na większości wysp Pacyfiku Huna nie była prześladowana. Kahuni mogli do woli zajmować się tym, co czynili od wieków. Przekazywali swą wiedzę pod postacią bajek, ale szczególnie zwracali się do tych, którzy "mają uszy do słuchania, a oczy do patrzenia".
Coś nam to przypomina, nieprawdaż?
Czy Jezus był kahunem?
Otóż wszystko wskazuje na to, że Jezus też był wtajemniczony w Hunę. Jego opiekun - Józef - był cieślą, czyli Qualhunem. W języku polinezyjskim kahuna znaczy to samo, co cieśla. Ale podobieństwa na tym się nie kończą. Badacze Huny zauważyli nawet, że popularna modlitwa "Ojcze nasz..." jest tylko instrukcją kahunów, w jaki sposób się modlić, by modlitwa przynosiła wymierne skutki - np. uzdrowienia, kreację, zmiany społeczne czy pogodowe. Stosując się do tej instrukcji, kapłani Huny osiągają niezwykłe rezultaty swych modlitw.
Pozytywne jest to, że na praktykowanie "białej" Huny jest już zgoda wszędzie. Specjalistów od ludowej medycyny zatrudnia się często w państwowych klinikach, gdyż mają lepszy wpływ na pacjentów niż lekarze po studiach medycznych. Odradzają się też różne praktyki oparte o tradycyjną medycynę bądź psychoterapię. Huna ze swymi skutecznymi praktykami trafiła też do Polski.
Kahuni wiedzą, że nie ma uzdrowienia ciała bez uzdrowienia umysłu. I nie może być uzdrowienia ludzkości bez otwarcia na miłość, bez rezygnacji z zawiści, złości, agresji i zacietrzewienia.
Codziennie obserwujemy, że kahuni mają rację. I... co dla nas z tego wynika?