Miałem dziś mały przełom, ale ciągle się nie udało.
Otóż siadłem sobie na łóżku i próbowałem medytować, a właściwie oczyścić umysł ze wszelkich myśli (trudna sztuka). Po kilku minutach zacząłem słyszeć takie 'buczenie' jakie z reguły słyszę przed snem, więc myślę sobie "a może by tak spróbować wyjść?" i zacząłem sobie wizualizować wspinanie po linie. Efekt był dokładnie taki sam jak w szóstej klasie - zaczęły mi po prostu drżeć nogi, co było nie do opanowania. Tak jak dwa lata temu się przestraszyłem, tak teraz próbowałem pójść dalej. Tak po około 30 sekundach zorientowałem się, że przestałem się skupiać na wizualizacji tylko na drżeniu nóg. Gdy zacząłem sobie dalej wizualizować, nie miałem żadnych innych efektów to poddałem się, a zanim skończyłem to powiedziałem w myślach coś w stylu 'STOP' i nogi dokładnie w tym momencie przestały drżeć

. Nie udało się, ale przynajmniej doszedłem do tego samego punktu co 2 lata temu, tym razem bez lęku.
Z drugiej strony gdy piszę te słowa nogi ciągle lekko mi drżą, i muszę się skupić na nogach i zatrzymywać to drżenie w podobny stylu do tego powyżej. Teraz już wiem, że to tego najbardziej się bałem 2 lata temu, kiedy to po skończeniu nieudanej 'sesji' nogi po prostu nie przestawały mi drżeć. Możecie mi powiedzieć dlaczego muszę uspokajać własne nogi

?