Zgodzę się w 100% z autorem.
Niedawno z przyjacielem urządziliśmy sobie seans spirytystyczny. Od wielu osób wiedzieliśmy, że i tak zawsze uda nam się wezwać złego ducha, więc się nie trudziliśmy i od razu postanowiliśmy spróbować wywołać Asmodeusa.
Potem zaczęła się "zabawa". Ręka przyjaciela przykleiła się do stołu i nie chciała się odkleić. Kiedy ją odkleiliśmy, była oparzona. Z kuchni dobiegły nas dziwne stukoty, a szyby w drzwiach zaczęły drżeć.
Później rodzice kazali nam pójść spać. (Przyjaciel był u mnie na noc).
Nie zasnęliśmy aż do 5.00 nad ranem, kiedy to zaczęło się przejaśniać. Po kilku dniach, kiedy po owych wydarzeniach ochłonąłem, dotarł do mnie fakt, że od kilku lat słyszę te same dźwięki każdej nocy. Stukoty, do lód odrywający się od dachu zamrażalnika i spadający na dół, a szyby drgają przez wiatr.
Sprawa przyklejenia dłoni i oparzenia była prosta... Otóż na stole ciekłym, gorącym woskiem wymalowaliśmy pentagram, a kolega podczas seansu dotknął ręką owego znaku. Po seansie byliśmy tak wszystkim zaaferowani, że zapomnieliśmy o fakcie wosku
baliśmy sie jak cholera, ale przejdźmy do sedna. Więc powiedziałem mu, że u mnie straszy itd... po jakimś czasie zaczęły migać żarówki na przedpokoju, a na dole wydawało nam się, że ktoś chodzi, mieliśmy dreszcze, wydawało nam się, że jest zimno, tak sie wkręciliśmy, że wszystko się nasilało, po jakimś czasie przyjechali moi rodzice, wszystko sie uspokoiło tzn. my sie uspokoiliśmy,żarówki dalej migały, ale przez to, że były już na zużyciu, a co do kroków na dole, to były to kaloryfery ![:]](https://www.paranormalne.pl/public/style_emoticons/default/pleased1.gif)
od tamtego momentu do większości sytuacji opisanych na tym forum i nie tylko podchodzę sceptycznie, bo wiem, że można się nieźle wkręcić...
