Było około godziny 23 w nocy, hotel był całkowicie pusty, nie było żadnego gościa a moja matka siedziała sama w recepcji. Przy wejściu na 1 piętro na schodach znajdował sie czujnik wykrywający ruch, jak ktoś przechodzi koło niego to w recepcji włącza sie taki cichy alarm. Drzwi były zamknięte na klucz ponieważ w tym hotelu nie ma żadnej ochrony a często kręcą sie tam jakieś żule i ćpuny. Matka akurat przeglądała jakieś strony w internecie jak nagle ten czujnik sie włączył. Na początku myślała ze po prostu sam sie włączył tak z niczego bo czasami tak sie zdarzało. Jednak za jakąś minute czujnik znowu zaczął wyć, a nigdy wcześniej sie tak nie zdarzyło żeby on sam się włączył w ciągu tak krótkiego odstępu czasu. Moja mama już sie trochę wystraszyła ze ktoś mógł sie tam włamać jednak postanowiła jeszcze poczekać bo może ten czujnik sie popsuł i dlatego sie zaczyna włączać. Po upływie paru sekund czujnik znowu zawył i wtedy nie wytrzymała i postanowiła zadzwonić po policje. Patrol podjechał po upływie 10 minut a w tym czasie zanim policja przyjechała czujnik włączył sie jeszcze kilka razy. Matka otworzyła drzwi policjantom powiedziała jaka sprawa a oni wzieli się za przeszukiwanie całego hotelu. Zajęło im to prawie cała godzinę a matka w tym czasie siedziała w recepcji i czujnik włączał sie tylko wtedy jak policja przechodziła koło niego. Powiedzieli ze nikogo tam nie ma bo przeszukali dokładnie, wsiedli w radiowóz zdążyli odpalić go a tu znowu czujka sie odezwała. Matka zamknęła im szlaban przed maska wyszła z hotelu i powiedziała ze ta czujka znowu sie włączyła. Policjanci postanowili poczekać jeszcze w hotelu parę minut żeby sprawdzić czy naprawdę tam ktoś jest czy po prostu ten czujnik coś nawala. Posiedzieli tam jeszcze z pół godziny wypili sobie kawkę i pojechali, czujnik ani razu sie nie włączył pod ich obecność. Po upływie paru minut od odjazdu policji czujka znowu zaczeła wyć ale tym razem bez przerwy tak jakby ktoś stanął kolo niej. Matka nie miała na tyle odwagi żeby wyjść z recepcji i zobaczyć co tam naprawdę sie dzieje na tych schodach. Spanikowana zadzwoniła po mojego ojca żeby przyjechał do niej bo już sobie sama rady nie daje. Ojciec zanim przyjechał mineło około pół godziny w tym czasie alarm wył bez przerwy przez jakieś 5 minut a potem włączał sie średnio co parę minut. Ojciec przyjechał gdzieś tak pomiędzy 1 a 2 w nocy jak jeszcze parkował samochód to czujka zdążyła sie włączyć jednak odkąd wszedł do hotelu aż do rana alarm już ani razu nie zawył.
Jako ciekawostkę dodam ze parę tygodni przed tym wydarzeniem zmarł właściciel tego hotelu.
Znajomi mówili ze to pewnie jakiś kot latał po hotelu i uruchamiał ten czujnik, jednak będąc w tym hotelu postanowiłem sprawdzić jak wygląda ta czujka i zobaczyć czy kot był by w stanie ja uruchomić. Po wnikliwej analizie

Jak myślicie czy to duch zmarłego właściciela hotelu chciał sie pożegnać albo nastraszyć moja starą?
Osobiście nie wiem co o tym myśleć, może faktycznie coś z tym czujnikiem było nie tak, ale z drugiej strony czy naprawdę mógł by być taki zbieg okoliczności ze on sie włączał tylko wtedy jak moja matka była sama?
Stara pracuje w tym hotelu do dzisiaj, bardzo często na nocne zmiany, jednak już ani razu nie zdarzyła sie jej podobna sytuacja jak tamtej nocy.