Mieszkałem wtedy w mieście które jest na mapie tylko dlatego że jest przejściem granicznym do Niemiec.Ogólnie strasznie nudne miasto,za wyjątkiem paru miesięcy w lecie roku 2000 albo 2001(sry już po prostu nie pamiętam daty).
Czas owy był trochę dziwny-jako że to miasto jest przejściem granicznym czasami (raz na 2 miechy)latają tu helikoptery wojskowe- chyba żeby patrolować nysę,czy coś.Tamtego lata co tydzień dało się słyszeć przelatujące w nocy helikoptery,ale nikogo to nie grzało,mnie też nie dopóki pewnej nocy nie polazłem z psem na spacer.Mieszkam na przedmieściach więc polazłem na pobliskie łąki.Jest tam też skupisko paru drzewek i trochę krzaków.
Mam wyżła niemieckiego więc spacer z tym psem wygląda tak że pies gdzieś sobie biegnie,ty sobie spokojnie idziesz a po 15 minutach pies wyłania się nagle z chaszczy.Tej nocy pies ,nie wydawał się jakoś przestraszony ,ale nie biegał jak debil po całej okolicy,tylko zostawał w promieniu jakichś 5-6 metrów ode mnie a ja szedłem tak sobie zamyślony aż zauważyłem coś nad owym skupiskiem drzewek.
Jeśli ktoś mieszka w pobliżu jakiegoś większego klubu to pewnie widział jak potężne jupitery rzucają światło na chmury.
Tu wyglądało to bardzo podobnie- pięć ledwo widocznych kul światła wirowało w ruchu przeciwnym do ruchu wskazówek zegara w idealnym okręgu.Jeśli pomiędzy nimi był jakiś pojazd to go nie widziałem.Od razu mówię że kule nie świeciły-były na tyle jasne że odróżniały się od ciemnego nieba,ale nie można było tego nazwać światłem..Średnica okręgu jaki tworzyły mogła być co najwyżej parometrowa.
Pies najwyraźniej tego nie zauważył bo dalej łaził sobie spokojnie i węszył. W tym momencie byłem już przekonany że to jakieś dziwne zawirowania powietrza które odbijają światło księżyca gdy nagle to całe "zjawisko atmosferyczne" ruszyło ospale w stronę niemieckiej granicy i ,stopniowo nabierając prędkości , odleciało do Bundesrepubliki.
Kolejny raz kiedy to widziałem było jak odwoziłem rodzinkę jakiejś rodzinnej popijawy( imieninki czyjeś czy coś).Byliśmy blisko domu kiedy nagle mój ojciec pochyla sie ,pokazuje palcem coś nad autem i , podpity stargał, "Co to -to twoje UFO?"( bo oczywiscie powiedziałem i o tym jak widziałem To pierwszy raz,jak się domyślacie wtedy starzy się nieźle uśmiali) na początku stargałem ,ale zwolniłem pochyliłem się do przedniej szyby i rzeczywiście trochę przed nami ,utrzymując najwyraźniej prędkość naszego auta leciały sobie spokojnie te same kule światła.W tym momencie najwyraźniej to coś zdało sobie sprawę że zwolniliśmy żeby się temu lepiej przyjrzeć,zrobiło zwrot o 90 stopni w prawo i odleciało.
Los chciał że po raz trzeci wdziałem to z moją rodziną kiedy znowu ich skądś przywiozłem(takie było moje zadanie jako 17 latka świeżo po prawku
) wysiedliśmy z auta pod domem,kiedy znowu to zauważyłem. Wisiało sobie spokojnie trochę za domem naszego najdalszego sąsiada - z 25 metrów od nas.Pokręciło się ,pokręciło i odleciało,ale moja w owym czasie 8 letnia siostra płakała całą noc.Do dzisiaj czasami potargam z rodzicami przy browarze z "wtedy kiedy widzieliśmy UFO",nikt z nas nie bierze tego na serio,gdyż równie dobrze mogłoby to być jakieś zjawisko meteorologiczne.
Na necie nie znalazłem podobnych obserwacji,więc podejrzewam że to nie było UFO,ale mimo wszystko niesamowity widok
