Otchłań pełna monstrów
Z dna oceanu słychać dziwne dźwięki. Kto je wydaje - nieznane nauce potwory czy mieszkańcy podwodnej cywilizacji?
Głębiny oceanów są na tyle niezbadane, że mogą się chować tam nawet kosmici. Tak uważa profesor Christopher Fox, kierownik międzynarodowego projektu akustycznego monitoringu.
Tajemniczych podwodnych mieszkańców nie widać, ale słychać. Od wielu lat uczony zapisuje i analizuje - w laboratorium badania morskiego środowiska Oceanu Spokojnego w Newport, w stanie Oregon - zagadkowe dźwięki występujące w otchłani.
Czasami fale wyrzucają na brzeg zagadkowe szczątki gigantycznych rozmiarów.
Kałamarnica olbrzymia – wielkości łodzi podwodnejCiało kałamarnicy olbrzymiej o wadze ćwierć tony i z 15 metrowymi mackami, pokrytymi przyssawkami z haczykami, znaleziono w zeszłym roku blisko wyspy Macquarie, w pół drogi między Tasmanią i Antarktydą. Dr Steve O'Shea z nowozelandzkiego Auckland University of Technology, światowej sławy specjalista badający kałamarnice, określił, że ten potwór był zaledwie "malutkim" dzieckiem, które mogłoby osiągnąć kilkadziesiąt metrów długości. Przecież w żołądkach martwych kaszalotów znajdowano ogromne "dzioby", które prawdopodobnie należały do innych, jeszcze większych kałamarnic. Na kaszalotach znajdowały się blizny, pozostawione przez straszne przyssawki. Oceanolodzy narzekają, że więcej wiemy o dinozaurach niż o gigantycznych mieszkańcach oceanów.
U rekina - 12 centymetrowy ząbW oceanie już od 50 milionów lat mogą żyć rekiny długości powyżej 30 metrów. I one wcale nie wymarły, jak zakładano wcześniej. Do takiego wniosku doszli specjaliści od białych rekinów Amerykanie Richard Ellis i John McCosker po zbadaniu setek 12-centymetrowych zębów, które nurkowie wyciągają z dna oceanu na całym świecie. Taki rekin mógłby połknąć samochód. Ellis jest przekonany, że znalezione wielkie zęby nie są skamieliną - gigantyczne rekiny tracą je obecnie ze starości.
Ostatni raz zębate monstrum tego rodzaju widziano w 1963 roku u brzegów Australii, w okolicach wyspy Bruton. Według opowiadań rybaków, na ich szkuner napadła 40-metrowa istota, podobna do rekina. W ogromnej paszczy wielkości garażowych wrót natychmiast zniknęło kilka kontenerów z langustami, wiszących za burtą.
Jeśli wierzyć podobnym opowieściom, to najbezpieczniej łowić z lotniskowca. Swoją drogą, historia zoologii pokazuje, że bardzo duże zwierzęta, w rodzaju tych gigantycznych kałamarnic, tak naprawdę ukrywać się mogą na niezbadanych głębokościach.
Niezidentyfikowane dźwiękowe obiektyDźwięki morskiego odmętu wychwytuje system powstały w celu śledzenia radzieckich łodzi podwodnych. W latach 1960. specjaliści marynarki wojennej USA zainstalowali pod wodą globalną sieć podwodnych hydrofonów. W 1991 roku do badań przystąpili również cywilni naukowcy.
Urządzenia rozmieszczone na głębokości kilkuset metrów, pozwalają rozpoznawać większość dźwięków. Spektrogramy - swojego rodzaju głosowe odciski, pozwalają rozpoznać "pieśni" wielorybów, huk śrub podwodnych łodzi, tarcie gór lodowych o dno, albo grzmoty podwodnego trzęsienia ziemi. Ale profesor Fox słyszy coś jeszcze.
Nieznane źródła nadają na falach długich, rozchodzących się na ogromne odległości po całym oceanie. Dźwięki niskiej częstotliwości, podobne do odgłosów pracy jakiejś techniki, albo do adresowanych do kogoś sygnałów, namierzają nadajniki, rozmieszczone w różnych stronach kuli ziemskiej. Zapisane na magnetofon i odtworzone z większą prędkością, stają się rozróżnialnymi i dla ludzkich uszu. Co więcej, nabywają charakterystyczne właściwości. Uczeni nadali im swoje nazwy: "Pociąg", "Gwizd", "Hamowanie", "Wycie".
- Weźmy chociaż "Hamowanie" - mówi Fox - ten dźwięk, podobny jest do tego, jaki wydaje lądujący samolot, po raz pierwszy pojawił się w 1997 roku w Oceanie Spokojnym. Teraz przemieścił się w Atlantycki. Jego źródło znajduje się daleko od hydrofonów i zlokalizować jego nie możemy.
Sygnał pod nazwą "Wschodzący" o modulowanej częstotliwości i jakby świadomy stale dźwięczał w okresie od 1991 do 1994 roku. Potem nagle zaginął. Ale w obecnym roku pojawił się znów - wyraźnie wzmógł się i stał różnorodny. Analitycy z US Navy, prowadzący badania równolegle z cywilnymi naukowcami, póki co rozkładają ręce. Czyje sygnały - niezrozumiałe dla nikogo, skąd - nie wiadomo, namierzyć źródła tajemniczych dźwięków nie można. One jakby celowo "umiejscawiają się" daleko od hydrofonów i przemieszczają się. Te anomalie nazwano analogicznie do UFO - niezidentyfikowanymi dźwiękowymi obiektami NZO (НЗО - неопознанные звуковые объекты).
Kto szumi? Nieznane nauce potwory czy przybysze?
A może, to "pływające talerze"?Od czasu do czasu Siły Powietrzne USA odnotowują tajemnicze podwodne obiekty, które poruszają się na głębokości powyżej 6000 metrów z nieprawdopodobną prędkością - 370 km / h. A obecnie prędkość najpotężniejszych atomowych podwodnych submaryn nie przekracza 60 - 80 km / h. Głębokość zanurzenia standardowej łodzi podwodnej - maksimum 1,5 kilometra.
Oto jeden z przypadków, opowiedziany przez badacza anomalnych zjawisk Maksyma Bulli.
W marcu 1966 roku specjaliści USA przeprowadzali próby podwodnej łączności dalekiego zasięgu. Kilometrową antenę ułożono wzdłuż kontynentalnego szelfu. Do morza wysłano statek z opuszczonymi do dna lokalizatorami. Ale od początku eksperymentu zaczęło dziać się coś niezrozumiałego. Najpierw przyjmowano sam sygnał, coś w rodzaju powtórzenia sygnału, jakby "echo" i jakieś dziwne, jakby zakodowane wiadomości. Eksperyment był powtarzany kilkakrotnie - z tym sam rezultatem.
Miało się wrażenie, mówił jeden z uczestników eksperymentu pułkownik Alex Sanders, że "ktoś tam, na głębokości, przyjmował nasz sygnał, imitował go w celu przyciągnięcia naszej uwagi, a potem zaczynał przekazywać swoją wiadomość na tejże fali". Kiedy namierzono źródło tych sygnałów, to okazało, że znajduje się w jednym z mało znanych rejonów Oceanu Atlantyckiego na głębokości 8000 metrów. Zorientować się w tej anomalii nie byli w stanie i eksperyment zakończono jako nieudany. Jednakże po 30 latach, w 1996 roku, zapisane sygnały poddano obróbce przez komputery Pentagonu. Co dało ich odszyfrowanie dotychczas nie ujawniono, ale wojskowi oceanolodzy wyraźnie zaktywizowali badania samego dna w tym rejonie Atlantyku, jak i przeróżne warianty podwodnej łączności dalekiego zasięgu.
- Nikt nie wie, czy w ogóle potwory można usłyszeć - przypomina Christopher Fox, napomykając o zagadkowych dźwiękach.
Czy żywe istoty, albo jakiekolwiek inne obiekty mogą pędzić przez warstwy wód z prędkością meteoru? Okazuje się, że są i takie obserwacje.
Już od ponad stu lat marynarze handlowych i wojskowych statków informowali o dziwnych zjawiskach - jaskrawych ogniach i niezidentyfikowanych obiektach pod wodą. Większość wiadomości odnosi się do akwenów zatoki Perskiej i Syjamskiej, morza Południowochińskiego i cieśniny Malajskiej. A do zbadania jednego z najgłębszych rowów oceanicznych - Mindanao, o głębokości 9 tysięcy metrów, skąd ostatnio często słychać dziwne dźwięki - uczeni z amerykańskiej Narodowej Agencji Oceanów i Atmosfery przygotowują ekspedycję. Może ta podróż wreszcie odkryje sekrety podwodnego świata?
Im głębiej, tym straszniejOceaniczne głębiny rozpościerają się w dół do 4,5 kilometra. Jednakże w niektórych miejscach dno nagle zapada się do 11 kilometrów.
Oto jak opisuje swoją podróż w batyskafie u Wysp Bahamskich zoolog William Beebe
"637 m. Zwarta ciemność. Tajemnicze zjawy poruszające się tu i tam.
670 m. Najmroczniejsze miejsce na świecie. Coś zapala się i iskrzy. Ogromne ryby ze świecącymi zębami.
725 m. ryba-diabeł z otwartą paszczą, obraz jak z piekła. Ryby, które składają się tylko z paszcz.
760 m. Woda jest czarniejsza, niż kolor czarny. W świetle reflektora widać przepływający długi stwór...”
Na podstawie:
Светлана Кузина: Бездна полна монстрами
http://www.kp.ru/daily/23242/27585/ 24.03.2004