Syndrom zmory
Nazywany w USA “Old Hag Syndrome”, czyli syndrom zmory (Old Hag z ang. to stara wiedźma, baba, jędza) od dawna intrygował ludzi, a szczególnie tych, którzy mieli tę „przyjemność” spotkać się ze zmorą.
Opisy spotkań są mniej więcej takie same: śniący zostaje wybudzony ze snu z uczuciem, jakby coś lub ktoś siedziało na jego klatce piersiowej, strasznie uciskając. Nacisk jest tak duży, że „ofiara” zmory niemal się dusi. Do tego dochodzi paraliż – całkowity, a czasem częściowy, ale równie straszny: człowiek nie może się ruszyć, podczas gdy wyczuwa obecność czegoś złego wokół siebie. Cały czas obezwładniony przez nieznaną siłę czuje, jak ktoś go obejmuje i ściska.
Fenomen polega na tym, że ofiara krzyczy z całych sił, próbuje się szamotać i wyrwać z uścisku jak tylko może, a wszystko idzie na nic – mimo wrzasków nikt jej nie słyszy, mimo szarpania się ciągle leży nieruchomo. Im bardziej z tym walczy, tym bardziej traumatycznym przeżyciem staje się spotkanie ze zmorą, która dyszy, sapie, chodzi wokół ofiary i czasem ukazuje swoją twarz – straszą, brzydką, demoniczną facjatę, której nie sposób się nie wystraszyć.
Pojawia się panika; nie mogąc się ruszyć, ofiara panicznie i w chaosie robi wszystko, aby się uwolnić, a dźwięki z zewnątrz się nasilają – kroki wiedźmy stają się coraz głośniejsze, a jej obecność jest coraz mocniej wyczuwalna. Nagle jednak zmora ustępuje i odchodzi, a ofiara budzi się wystraszona…
Co to jest?
Ludzie z całego świata, niezależnie od języka, narodowości i wyznania opisują spotkania ze zmorą, jako coś strasznego. Ponad 15% ludzi na całym świecie przeżyło podobne spotkanie i tylko dla niecałych 5% z nich, spotkanie to nie było straszne!
Zmora pojawia się, jak opisują różni ludzie, niespodziewanie. Czasem raz w życiu, czasem co miesiąc, a nawet kilka razy w nocy, po czym znika i nie daje o sobie znać długie lata. Nie ma znaczenia wiek, czy płeć – zmora odwiedza wszystkich.
Wykreował się stereotyp – skoro coś budzi cię w nocy, jesteś sparaliżowany i jest ciemno – to musi być coś złego! Wierzący udają się do świątyń i spowiadają się z grzechów, podczas gdy inni opowiadają wszystko psychologowi, a kiedy zostają sam na sam ze sobą i ogarnia ich zmęczenie, boją się zasnąć; męczą się i walczą ze swoim strachem przed zmorą, aż w końcu usypiają z wycieńczenia.
Taki to stereotyp funkcjonuje do dziś, a jego początki nie są znane. Wzmianki o nim sięgają aż do starożytności, a badania nad tym fenomenem trwają nadal. Powstało wiele koncepcji, które między innymi, mówiły o opętaniach, grzesznikach odwiedzanych przez diabła, a nawet interwencji kosmitów. W sztuce zmorę przedstawia się jako czarownicę o szpetnej twarzy lub demona wychodzącego z brzucha ofiary. Taki obraz zmory przedstawił między innymi Henry Fuseli w obrazie „Koszmar” z 1802 roku.
Dzieła obrazujące Zmorę:
Co na to n
Naukowcy znają już zmorę, którą nazwali SP. Pod tym tajemniczym skrótem kryje się „Sleep Paralysis”, co po polsku znaczy tyle, co paraliż przysenny. Teraz już chyba wszyscy z was skojarzyli dokładnie, czym były głosy słyszane przez „ofiary” i ucisk na klatce piersiowej.
Dr. J. A Cheyne w swoim dziele Waking Nightmares - Sleep Paralysis and Nocturnal Hallucinations, jako jeden z wielu naukowców postarał się zbadać wyjaśnić fenomen paraliżu przysennego. Badania pokazały, że świadomego paraliżu doznają osoby podatne na stres lub osoby, działające długo pod jego presją. Znaczenie ma też pozycja w jakiej śpimy – ponad 60% przypadków paraliżu występowało u osób śpiących na wznak (na plecach)!
Mózg nakłada swoistą klatkę na nasze ciało tak, aby podczas snu nie pomylić ciała fizycznego z tym sennym, a co za tym idzie na przykład nie biec uczestnicząc we śnie o bieganiu. Lunatycy mają zaburzoną funkcjonalność tej „klatki”, a co za tym idzie, często chodzą we śnie. I właśnie aby temu zapobiec, umysł odcina się od ciała.
Natomiast obrazy i głosy słyszane przez „ofiary zmory” to nic innego jak hipnagogia – złudne doświadczenia zmysłowe, takie jak dźwięki, obrazy czy uczucie dotyku. Hipnagogia mają za zadanie wprowadzić nas w sen, a tymczasem osoby, które mają sen burzliwy, nie regularny – częściej ich doświadczają i podczas paraliżu mogą je zobaczyć. Dlaczego? Paraliż to stan charakterystyczny dla fazy REM snu, czyli tej, w której śnimy i w tej, w której ciało musi być odcięte od umysłu. Mózg sądzi, że skoro nadal jest paraliż, to osoba musi spać i próbuje ją wprowadzić w sen właśnie za pomocą hipnagog.
Czy jest to szkodliwe?
Nie odkryto żadnych szkodliwych dla ciała efektów przebywania w paraliżu. Przecież to naturalny stan, którego doświadczamy, co prawda nieświadomie, każdej nocy! Aczkolwiek osoby, które tego zjawiska nie znają, mogą czuć się zdezorientowane i przestraszone, a co za tym idzie bać się na przykład snu, co raczej nie jest zdrowe ani dla ciała, ani dla umysłu. Pokuszę się o stwierdzenie, że tego typu „przygody” śniącego, jeżeli nie zostaną mu wyjaśnione mogą prowadzić do shizofremii i stanów nerwicowych, związanych ze strachem przed snem… Faktem jest to, że nie ma się czego bać, stare zabobony zostały obalone przez naukowców i określone mianem naturalnego, niegroźnego zjawiska…
____
Autor: Ashwalker