Śniło mi się, że jedziemy z mężem naszym maluszkiem przez las. Nagle zrywa się potworna wichura. Łamie się gałąź i uderza w nasz samochód tak nieszczęśliwie, że stłuczone szkło i wgnieciona karoseria ranią mojego męża.
Widzę, że on krwawi. Budzę się.
Odniesienie do rzeczywistości
Dziś, ok 13:20 jadę maluszkiem z moim mężem do innej miejscowości, do której droga wiedzie przez las. Jadę do chirurga, na zabieg (krew). Za oknem spokojnie, wiatru ani śladu.
Próba interpretacji
Sen, w stosunku do rzeczywistości znanej mi wczoraj ma aż pięć punktów zaczepienia (wytłuszczony druk), które tworzą dość zasadniczą jego treść.
Wichury nie mogę z niczym powiązać, a huk/grzmot, który we śnie ją zapowiedział nie pozwala tego znaku całkowicie zignorować, ponieważ przyciągnął moją uwagę.
Do całości nie pasuje nagły i nieoczekiwany charakter sytuacji ze snu. Jego wytłumaczeniem może być jednak mój strach przed zabiegiem, a konkretnie obawa przed nieprzewidzianym konsekwencjami (np. znieczulenia).
Krew we śnie dotyczyła męża, istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że chodzi o Niego.
Pożyjemy i zobaczymy co dzień przyniesie.
ps / jeszcze jedno, pierwsza myśl po przebudzeniu - przesunąć godzinę wyjazdu.
Użytkownik Kumartyna edytował ten post 17.12.2007 - 12:42