A co do podpisania Traktatu Europejskiego, nad którym była taka "wojna". To przepisy Unijne, które będą sprzeczne z konstytucjami krajów członkowskich, nie muszą być respektowane! Tym samym Niemcy mogą sobie dużo mówić, ale jesteśmy nie do ruszenia dla nich! W Polsce jest polskie prawo i polska konstytucja!
W prawie międzynarodowym obowiązuje zasada, wedle której kraj nie może przy odmowie wykonania umowy międzynarodowej powoływać się na swoje prawo wewnętrzne (Konwencja wiedeńskiej o prawie traktatów z 1969 r.). Traktat właśnie podpisano, a ratyfikacja już na horyzoncie. Ratyfikowana umowa międzynarodowa ma w naszym systemie prawnym pozycję nadrzędną wobec ustaw i aktów wykonawczych!
Ewentualnie Trybunał Konstytucyjny mógłby uznać Traktat za niezgodny z Polską konstytucją, ale już oni tak by zinterpretowali postanowienia traktatu, że "byłoby git".
Prawo unijne pierwotne i pochodne już teraz ogólnie ma pozycję nadrzędną wobec prawa poszczególnych krajów (zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego), a Traktat reformujący UE to "transfer suwerenności" na większą skalę. Zrzeczenie się suwerenności po prostu (Traktat ustanawia osobowość prawną UE, czyli powstanie UE, której de iure jeszcze w ogóle NIE MA!).
Margaret Thatcher powiedziała, że UE to instrument służący zdobyciu przez Niemcy kontroli nad Europą, skoro już dwie wojny im się nie udało, to trzeba sięgnąć po inne, skuteczniejsze środki. I jak na razie wszystko działa cacy.
Niemcy wpłacają do budżetu UE bodajże największe środki, naiwnością byłoby sądzić, że robią to z czystego, tak charakterystycznego dla Teutonów altruizmu i miłości do sąsiadów. Już teraz duet Niemcy - Francja dzierży stery w UE.
Kiedyś, kanclerz Schroeder w przemowie skierowanej do Niemców chcących odzyskać utraconą własność po tej stronie Odry krytykował ich politykę mówiąc: "Zaufajcie mojej metodzie".
Niektórzy twierdzą, że żyjemy obecnie w tzw. "ciekawych czasach". O nie, proszę państwa! Ciekawe czasy dopiero przed nami!