Napisano
05.11.2007 - 15:28
W zeszłą sobotę po święcie zmarlych jezdzilem z kumplem ok 2 w nocy po miescie. Przejeżdżaliśmy obok cmentarza, kumpel rzucil propozycją aby przejsc sie po cmentarzu, bo swiecilo sie jeszcze wiele zniczy po święcie. Zaparkowalem przy cmentarzu i poszlismy. Jakies 20m od bramy kumpel zapalal papierosa a ja sie spojrzalem w lewo i zobaczylem jakąś kobiete w odleglosci ok 15m, miala czarny plaszcz i dlugie krecone czarne wlosy. Stała nad jakims grobem, pokazalem to kumplowi, on wrzasnął głośno "halo", kobieta sie nie obejrzala, stala dalej, tylko bylo widac jak powiewaja wlosy na wietrze. Cofnelismy sie troszke aby spojrzec z innego konta czy to napewno jest postac, ale sie w tym upewniliśmy. Szybko sie zawrocilismy i poszliśmy do samochodu, kolega jeszcze raz wrzasnol "halo, jest tam ktos?!" ale nikt sie nie odzywal, wskoczyl do samochodu i szybko odjechaliśmy nie oglądając sie za siebie... Zastanawialiśmy sie czy to poprostu nie byla kobieta, ale w takim przypadku zareagowała by jakoś na jego wołanie. Właściwie dobrze że sie nie obejrzała bo nie mam pojecia co by potem bylo. Już nigdy nie pojade nocą na cmentarz, bo i tak jestem po tym wszystkim wyczulony na wszelkiego rodzaju dzwieki w nocy.