Zawisza Czarny z Garbowa uchodził za wcielenie rycerskich cnót. Świadczy o tym choćby powiedzenie: „polegaj jak na Zawiszy”, które przetrwało w polszczyźnie do dziś. Już za życia osiągnął rycerską sławę w skali, która dana była nielicznym i najczęściej dopiero po śmierci. Dlaczego to właśnie on stał się polskim wzorem doskonałego rycerza, narodowym herosem?
Każda grupa społeczna świadoma swej odrębności, mająca rozwinięte poczucie wspólnoty tradycji, obyczajów, posiada własnych bohaterów – wzory do naśladowania. Dla europejskiego rycerstwa takimi bohaterami byli m.in. Achilles, Leonidas, Zygfryd, Roland i Godfryd de Bouillon. Nieprzypadkowo stoją tu obok siebie bohaterowie literaccy i historyczni. Wspólnota wojowników wyrastała bowiem z tradycji będącej mieszanką fikcji, rzeczywistych wydarzeń i historycznego sztafażu, pozwalającego umieścić w przeszłości wyjątkowe i godne pamięci wyczyny. Choć bohaterowie opowieści w większości pochodzili z odległej przeszłości – wyidealizowanego świata pierwszych rycerzy, ich czyny i ideały, jakie wyznawali, były drogowskazem dla kolejnych pokoleń rycerskich synów i aspirantów do rycerskiego stanu. W XV wieku do elitarnego grona herosów dołączył Polak Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima.
Kronikarze, filozofowie i poeci chętnie podejmowali temat rycerza doskonałego, tworząc obszerną listę zalet, jakimi winien się on odznaczać. Każdy rycerz bohater musiał być człowiekiem wybitnym i nieprzeciętnym, pierwszym w boju i modlitwie. Co ciekawe, oprócz licznych zalet, często posiadał też wady. Umożliwiały one zobrazowanie duchowych przeobrażeń i niekiedy nadawały jego losom tragiczny wymiar. Podstawę etosu rycerskiego tworzyło kilka cnót wspólnych dla obyczajowości konnych wojowników w krajach łacińskiej Europy. Wybrana przez mnie siódemka składa się na pełny i spójny obraz rycerza doskonałego. Dalej spróbuję udowodnić, że Zawisza Czarny potrafił ucieleśnić każdą z nich.
Cnoty rycerskie musiały być zharmonizowane, aby zapobiec niekorzystnej dominacji jednej z nich. W zbiorze cech rycerskiego bohatera wyróżnić można pary równoważących się przymiotów, z których każdy z osobna mógł być wynaturzeniem i zaprzeczeniem ideału. Przeciwwagą wierności była sprawiedliwość, pobożności – miłosierdzie, odwagi – roztropność, zapobiegliwości – hojność, itp. Wierność, nie moderowana przez sprawiedliwość, łatwo mogła się przerodzić w bezwzględność i okrucieństwo, a pobożność, nie wsparta miłością bliźniego, nie czyniła wiernego dobrym chrześcijaninem. I na odwrót – nie można było realizować sprawiedliwości bez dochowywania wierności władcy, prawom i obyczajom, a żadna jałmużna nie zastępowała żarliwej modlitwy.
Fidelitas
Cnotą, na której opierał się system feudalny, była wierność (łac. fidelitas), determinująca stosunki wewnątrz stanu rycerskiego i jego relacje z władcami. Na hołdach i przysięgach wierności składanych przez szlachetnie urodzonych zasadzała się militarna i polityczna potęga królów. Dochowanie wierności przez poddanych decydowało o sukcesie monarchy i wodza, a jego brak – o porażce bez walki. Nieprzypadkowo w królewskich dokumentach rycerze są określani terminem fideles (wierni). Dla ludzi średniowiecza był to fundament moralności. Łatwiej było wyprosić u króla amnestię obejmującą pospolite przestępstwa, niż uzyskać przebaczenie złamania przysięgi wierności. Zaś nazwanie szlachetnie urodzonego zdrajcą było najgorszą obelgą.
Dla Zawiszy wierność była niczym drogowskaz ku sławie i rycerskiej karierze. Od ostatniej dekady XIV wieku służył jako rycerz i dworzanin Władysławowi Jagielle, a następnie Zygmuntowi Luksemburskiemu. Króla Węgier mógł poznać osobiście w 1397 roku, kiedy ten szukał w Krakowie pomocy przeciwko Turkom. Młody rycerz szybko zyskał sympatię obu rywalizujących monarchów, co mogło zaowocować konfliktem lojalności. Niemożność równoczesnego popierania sprzecznych interesów władców Polski i Węgier nieraz zmuszała go do bolesnych wyborów i groziła utratą łask jednej lub obydwu stron.
Jeśli Zawisza już musiał wybierać, konsekwentnie przedkładał niebezpieczeństwa i trudy, na które narażał się ku chwale Jagiełły, nad zaszczyty Luksemburga. Doniosłe znaczenie miała postawa Sulimczyka w przededniu wielkiej wojny z zakonem krzyżackim. Jak wielu innych polskich rycerzy, szukał wówczas sławy, zbawienia i bogactw, walcząc pod rozkazami króla Zygmunta w Bośni. Na wieść o wybuchu walk polsko-krzyżackich natychmiast zrezygnował ze służby i wraz z towarzyszami wrócił do zagrożonej ojczyzny. I to mimo pochlebstw i brzęku złota, którym kusił ich król Węgier. Historia powtórzyła się dziesięć lat później: po zakończeniu soboru w Konstancji w maju 1418 roku Zawisza nie wrócił do kraju z resztą delegacji, lecz przyłączył się do orszaku króla Zygmunta. Opuścił go na początku następnego roku, by wziąć udział w kolejnej wyprawie na Krzyżaków.
Uczestnicy zjazdu w Konstancji poprosili Sulimczyka o towarzyszenie Zygmuntowi Luksemburskiemu w podróży do Langwedocji i Aragonii, gdzie monarcha starał się nakłonić do abdykacji antypapieża Benedykta XIII. Polak, jako poseł soboru i dworzanin Luksemburga, uczestniczył także w próbach mediacji między toczącymi wojnę Francją i Anglią. Zawisza pamiętał też o zadaniach, jakie zlecił mu Władysław Jagiełło. Przypominał Luksemburgowi, który był arbitrem w sporze polsko-krzyżackim, o polskiej krzywdzie. Kiedy w lecie 1415 roku zakon siłą przyłączył do swego państwa Orłów, Nową Wieś i Murzynów, Zygmunt, prawdopodobnie dzięki staraniom Zawiszy, zażądał zwrotu wsi Polsce. Tak się też stało – stosowne porozumienie podpisano w Saint-Denis 15 kwietnia 1416 roku. Prócz Zawiszy w negocjacjach uczestniczyli arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba i Janusz z Tuliszkowa.
Polskim wysłannikom do Konstancji szczególnie zależało na tym, by sobór potępił jako utwór heretycki Satyrę dominikanina Jana Falkenberga – paszkwil na Polaków i ich króla, napisany na zamówienie Krzyżaków. Falkenberg gwałtownie zaatakował unię polsko-litewską, widząc w niej akt apostazji (odstępstwa od wiary), piętnował Władysława Jagiełłę jako tyrana i wroga wiary oraz nawoływał prawych chrześcijan do pozbawienia go życia. Ostatecznie soborowa komisja do spraw wiary uznała paszkwil za zdrożny i tchnący duchem herezji. Tezy Falkenberga stały się przedmiotem dyskusji każdej z pięciu soborowych nacji (delegaci na sobór byli podzieleni na nacje – polscy wysłannicy wchodzili w skład nacji niemieckiej). Na skutek stanowczego stanowiska polskiej delegacji z Zawiszą na czele także nacje niemiecka i francuska uznały utwór dominikanina za sprzeczny z dogmatami wiary. Delegaci z Polski chcieli jednak, by była to decyzja całego soboru. Dlatego kiedy papież Marcin V odmówił im audiencji, oburzeni wyważyli drzwi pałacu, w którym mieszkał, i wymusili na nim podpisanie stosownego dokumentu. Jak widać, dla ratowania honoru króla Zawisza gotów był zaryzykować swoje dobre imię.
Pietas
Życie ludzi średniowiecza bardziej niż w jakiejkolwiek innej epoce było związane z wiarą i postrzeganiem Boga jako stworzyciela i sędziego rodzaju ludzkiego. Wiara towarzyszyła każdej sferze ludzkiej aktywności. Pietas (pobożność) stanowiła także warunek niezbędny, by stać się doskonałym rycerzem. Zawisza również hołdował tej cnocie. Wprawdzie nie uwiecznił swego imienia jako fundator świątyń czy dobroczyńca klasztorów, brak również dowodów jego peregrynacji do Ziemi Świętej, Rzymu czy Composteli, ale zapewne podczas licznych wypraw wojennych i podróży dyplomatycznych odwiedził niejedno sanktuarium.
Efektem tych wizyt było wsparcie, jakiego udzielał bractwom prowadzącym działalność religijną i społeczną. Podobnie jak Janusz z Tuliszkowa, Andrzej Balicki czy Gniewosz z Dalewic, przystąpił do opiekującego się wędrującymi przez Alpy tyrolskiego Bractwa św. Krzysztofa na Arlbergu. Zobowiązał się do corocznych wpłat na utrzymanie konfraterni i hospicjum. Świadectwem pobożności Zawiszy był także wspomniany udział w soborze w Konstancji. Razem z Januszem z Tuliszkowa i Stanisławem Merskim znalazł się wśród 24 rycerzy wyznaczonych do czuwania nad przebiegiem rozpoczętego 9 listopada 1417 roku konklawe.
Poprzednicy wybranego wówczas papieża Marcina V uczynili wiele, by związać rycerstwo z religią i wykorzystać jego wojskowe umiejętności w służbie bożej. Wyrazem tego były kościelne obietnice wiecznego zbawienia i świętości dla tych, którzy służą Bogu z bronią w ręku. Terminy miles Christi (rycerz Chrystusa) czy miles sancti Petri (rycerz św. Piotra) były rezultatem modyfikacji etyki rycerstwa, uświęcenia wojny i zabijania niewiernych. Równocześnie postępowała chrystianizacja kultury rycerskiej i swego rodzaju militaryzacja religii chrześcijańskiej – bogobojni wojownicy mieli być obrońcami słabych, zbrojnymi „misjonarzami” i męczennikami za wiarę. Właśnie dlatego zapał krucjatowy nie wygasł po ostatecznym wygnaniu krzyżowców z Ziemi Świętej – m.in. przyświecał uczestnikom hiszpańskiej rekonkwisty, litewskich rejz czy wielkich krucjat antytureckich.
Zawisza szczęśliwie nie wziął udziału w krucjatach Zygmunta Luksemburskiego i wielkiego księcia litewskiego Witolda zakończonych klęskami pod Nikopolis i nad Worsklą, lecz w późniejszych latach chętnie przyłączał się do wypraw organizowanych w imię obrony chrześcijaństwa (katolicyzmu). Np. w listopadzie 1421 roku przybył do Zygmunta Luksemburskiego z misją dotyczącą przyszłego małżeństwa Władysława Jagiełły. Nie uzyskał wiążącej odpowiedzi, bo król niemiecki był zajęty organizowaniem kolejnej wyprawy na ogarnięte husycką „herezją” Czechy. Zawisza przyłączył się do niej, uznawszy za rzecz haniebną opuszczać króla, który prowadzi wojny.
Niestety, zimowa kampania nie dała mu okazji do bohaterskich czynów. Wojska Zygmunta zdobyły Kutną Horę i 2 stycznia starły się z oddziałami Jana Zˇizˇki. Jak w poprzednich latach krzyżowcy znów ponieśli klęskę pod Pragą i Domażlicami. Ponieważ husyci nie okazywali litości pojmanym rycerzom, nawet najznakomitsi Zygmuntowi dworzanie (wśród nich Zawisza) woleli nie ryzykować okrutnej śmierci i wycofali się do wiernego Luksemburgowi Niemieckiego Brodu. W nocy król potajemnie opuścił miasto. Jednak Zawisza uznał, że nie godzi się uciekać, i odparł razem z towarzyszami kilka zaciekłych szturmów. Jego męstwo nie odwróciło losów starcia. 8 stycznia otoczone i ostrzeliwane z dział miasto poddało się. Zawiszę oraz innych jeńców husyci triumfalnie odwieźli do Pragi. Sulimczyk pozostał w niewoli do maja, kiedy uwolniono go dzięki wstawiennictwu pretendenta do tronu czeskiego, litewskiego księcia Zygmunta Korybutowicza.
Zdaniem większości władców i książąt Kościoła zbrojny wysiłek rycerstwa powinien być skierowany przeciwko Turkom, którzy stanowili najpoważniejsze zagrożenie dla chrześcijańskiej Europy. Niestety, Zygmunt Luksemburski, szermujący hasłem antytureckiej krucjaty, wykorzystywał krzyżowców do realizacji własnych celów politycznych. Tak było w przypadku Bośni, dążącej do uniezależnienia się od Węgier. Zygmunt nakłonił papieża Grzegorza XII do wydania bulli wzywającej rycerstwo na wyprawę na Turków i heretyków. Jej prawdziwym celem byli jednak nie wojownicy Półksiężyca, ale serbscy buntownicy, wśród których było wielu wyznawców prawosławia. Zawisza, jego brat Jan oraz inni znakomici polscy rycerze, zachęceni wizją zdobycia sławy i uzyskania wiecznego zbawienia, w latach 1408–1409 wzięli udział w okrutnej wojnie przeciwko Bośni.
Udział w kolejnej „krucjacie” bałkańskiej Zygmunta Luksemburskiego Zawisza przypłacił życiem. Stało się to w 1428 roku. Sulimczyk miał już wówczas ponad 50 lat, cieszył się sławą i prestiżem, posiadał rozległe dobra, mógł więc myśleć o odłożeniu miecza i spokojnym życiu. Wybrał jednak rycerski obowiązek. Został dowódcą wojsk najemnych, w których służyli m.in. ochotnicy z Polski. Celem wyprawy był Golubac, potężna twierdza na prawym brzegu Dunaju. Władali nią wówczas Serbowie, od 1389 roku uznający zwierzchność turecką. Kiedy w 1427 roku umarł serbski książę Stefan Lazarević, Luksemburg postanowił wykorzystać okazję i zająć twierdzę. Jan Długosz podaje, że dowódca warowni gotów był ją oddać za 12 tys. florenów, które był mu winny zmarły władca Serbii. Zygmunt odmówił, ale ofertę przyjęli Turcy. Opis wyprawy, zakończonej odwrotem przed głównymi siłami tureckimi w końcu maja 1428 roku, i okoliczności śmierci polskiego rycerza znamy z królewskiego listu do wielkiego księcia litewskiego Witolda z 29 czerwca. Niedawno odstąpiliśmy od oblężenia twierdzy Gołubiec, z powodu zawarcia rozejmów między nami i władcą Turków ustalonych na okres trzech lat, i w porcie przekroczyliśmy Dunaj. Turcy tego typu zapisów i zobowiązań rozejmów nie dochowujący, gdy już całe nasze wojsko w nadziei takiego rozejmu przeprawiło się na drugi brzeg, oszukańczo napadli na pozostałych naszych ludzi, zabili ich i niektórych pojmanych uprowadzili, między którymi był mężny Zawisza z Garbowa, nasz rycerz i najwierniejszy zaufany, który, jak donieśli pewni, został pojmany, według innych zaś zabity...
Według Długosza, kiedy sytuacja wojsk pozostawionych na prawym brzegu stała się krytyczna, król wysłał łódź, by umożliwić swemu ulubionemu rycerzowi ucieczkę. Ale Zawisza jako nader gorliwy strażnik honoru rycerskiego, uważając za rzecz niegodną puszczanie swych towarzyszy, których już zobaczył w szponach śmierci, wybrał niebezpieczne pozostanie z nimi. Nie zważając zatem na własne bezpieczeństwo, odesławszy przysłaną przez króla Zygmunta dla jego przewiezienia łódź, wkłada lśniącą zbroję i dosiadłszy małego konia, w eskorcie dwu tylko pieszych, wywijając kopią, ruszył przeciw wojsku tureckiemu. Otoczony, natychmiast przez Turków został ujęty, ponieważ z powodu lśniącej zbroi i połowy czarnego orła, który nosił jako herb na rycerskim stroju okrywającym zbroję, uważano go za króla lub księcia. Zawisza nie lękał się niewoli, wierząc, że Zygmunt go wykupi. Niestety, tym razem przeliczył się. Wedle Długosza został zabity podczas sporu spahisów o znakomitego brańca. Jeden z Turków, obawiając się utraty należnej części okupu, ściął głowę Zawiszy, by nikt nie wzbogacił się na jeńcu. Jak było naprawdę, nie wiemy. Poeta Adam Świnka, kanonik i sekretarz Władysława Jagiełły, opiewał śmierć Zawiszy w walce. Męczeństwo za wiarę znakomicie uzupełniło jego bohaterską biografię. Pozwoliło też przedstawiać polskich rycerzy jako gorliwych uczestników ruchu krucjatowego.
Virtus
Męstwo (virtus) uchodziło za najważniejszą z rycerskich cnót. Śmiały i odważny Zawisza był dobrym materiałem na bohatera. Ów Zawisza z pewnością jawi się całemu światu jako rycerz najdzielniejszy i najbardziej biegły w rycerskim rzemiośle... – pisał we wspomnianym liście do wielkiego księcia Witolda Zygmunt Luksemburski.
Podobnie charakteryzował go Jan Długosz: Wyróżniał się najtrudniejszym rodzajem męstwa, tym przede wszystkim, że był wytrwały w walce, a poza tym dzięki rozwadze i umiarkowaniu był najlepszym rycerzem. [...] Do jego znakomitych, wrodzonych zdolności dołączyła się nadto znajomość sztuki wojennej, której dzięki zdolnościom, talentowi lub przez ćwiczenie nabył w różnych królestwach, gdy się do nich udawał dla wojaczki.
Chociaż Zawisza był przede wszystkim dyplomatą i dworzaninem, nigdy nie wyrzekł się rycerskiego rzemiosła. Wiele lat spędził w siodle, odziany w zbroję, krzyżując kopię na polach bitew i w turniejowych szrankach. Po powrocie ze zwycięskich walk w Bośni przyczynił się do grunwaldzkiej wiktorii. Mimo że pochodził z ziemi sandomierskiej, pod Grunwaldem walczył w pierwszym szeregu w chorągwi krakowskiej, grupującej najlepszych rycerzy.
Niemałą sławę zyskał także dzięki triumfom w turniejach rycerskich. Co prawda, źródła potwierdzają jego udział w zaledwie dwóch turniejach, lecz bez wątpienia Sulimczyk był częstym uczestnikiem gonitw. W 1412 roku wziął udział w wielkim turnieju w Budzie, który, jeśli wierzyć Długoszowi, zakończył się zwycięstwem poddanych Jagiełły. Mistrzostwa we władania bronią Sulimczyk dowiódł także jesienią 1415 roku w Perpignan, podczas spotkania króla Zygmunta z władcą Aragonii Ferdynandem I. Prawdopodobnie troska o prestiż skłoniła rywalizujących monarchów do zorganizowania zastępczej konfrontacji ich najlepszych rycerzy. Przeciwnikiem Zawiszy był aragoński rycerz Jan, który bezapelacyjnie uznał jego wyższość.
Prudentia
W katalogu cnót rycerskich męstwo powinno iść w parze z roztropnością (prudentia). Odważny, lecz pozbawiony rozsądku rycerz zasługiwał na miano szaleńca, zaś mądry, któremu brakowało męstwa, stawał się podły i obłudny. Roztropność Sulimczyka przejawiała się w jego działalności militarnej, dyplomatycznej i ekonomicznej. Zawisza unikał niepotrzebnego ryzyka, ceniąc życie własne i podkomendnych. Poddanie się i pójście do niewoli po honorowej walce nie było plamą na rycerskim honorze, w przeciwieństwie np. do ucieczki w obliczu wroga.
Jako dyplomata zdecydowanie trwał przy polskiej racji stanu. Mimo to żaden z wielkich tego świata nigdy nawet nie wyraził się o nim źle. Wprost przeciwnie, wszyscy władcy zabiegali o jego przyjaźń i chętnie widzieli w gronie swoich dworzan. Wierne i skuteczne wypełnianie misji nie pozostawało oczywiście bez nagrody. W 1411 roku Jagiełło zapisał Sulimczykowi pokaźną kwotę 800 grzywien na królewskiej wsi Boronice w ziemi krakowskiej. Zawisza mógł czerpać z niej dochody, dopóki król nie wypłaci mu obiecanej sumy. O jego zamożności świadczy łatwość, z jaką zdobył pieniądze na podróż i pobyt w Konstancji. Zapewne dysponował gotówką, bo w źródłach brak wzmianek o pożyczkach, zastawach czy sprzedaży rodzinnych dóbr. Natomiast jego towarzysz arcybiskup Mikołaj Trąba musiał na tę podróż zaciągnąć pożyczkę.
Zawisza kierował się rozsądkiem także w życiu osobistym. Swej sławie zawdzięczał korzystny ożenek z Barbarą z Radolina, bratanicą Piotra Wysza, biskupa krakowskiego i poznańskiego, delegata na sobór w Pizie w 1409 roku. Na rynku dóbr ziemskich był równie aktywny co w turniejowych szrankach. Dzięki korzystnym transakcjom stał się właścicielem dwóch potężnych kluczy wsi: wokół zamku w Rożnowie nad Dunajcem i rezydencji w Starym Siole na Rusi. W rodzinnej ziemi sandomierskiej powiększył stan posiadania o kupione od Klemensa z Zasowa wsie Wiewiórka i Borowa. Szczególnie spektakularny był zakup Rożnowa i okolicznych wsi. Awans materialny Sulimczyka doskonale obrazują zmiany miejscowości, które podawał za swe rodzinne gniazdo. Jako młody rycerz pisał się z Grodziny (wsi wniesionej w posagu przez matkę), następnie, tak jak ojciec, z Garbowa, by w ostatnich latach życia mienić się panem na Rożnowie. Poległ więc jako możnowładca, właściciel dwóch zamków i ponad 20 wsi.
Curiositas
Dworność, ciekawość, zbytkowność, żart – wszystkie te pojęcia zawarte są w terminie curiositas, charakteryzującym elitarną dworską kulturę późnego średniowiecza. Dworność obejmowała wyszukane obyczaje odróżniające szlachetnie urodzonych od plebejuszy, eleganckie maniery, szacunek dla niewiast, grzeczne zachowanie się przy stole, podczas rozmowy, w turniejowych szrankach i na polu bitwy. Ciekawość wiązała się z podejmowaniem dalekich podróży, poszukiwaniem egzotyki i otwartością na obce wzory. Przejawem zbytkowności było kolekcjonowanie cennych ksiąg, hodowanie używanych do polowań sokołów i ptaków śpiewających, zaś żarty z ludzi nie umiejących się dwornie zachować dowodziły bystrości umysłu.
Była w nim słodycz języka, gładkość i wdzięk, tak że swą uprzejmością przyciągał do siebie nie tylko ludzi odważnych i dobrze urodzonych, ale także barbarzyńców – tak charakteryzował Zawiszę Jan Długosz. Umiejętność oczarowania rozmówców czyniła z Sulimczyka doskonałego dworzanina i dyplomatę. Swe zadania częstokroć wypełniał subtelnymi środkami – zamiast dyskutować z podejmującym go władcą o polityce i do znudzenia powtarzać skargi na Krzyżaków, zdobywał jego przyjaźń i zaufanie upominkami, miłą rozmową o rycerskich pasjach. Świadectwem takich działań jest list Władysława Jagiełły do księcia Tyrolu Fryderyka Habsburga z 1415 roku z prośbą o opiekę nad polskimi delegatami na sobór oraz popieranie w trakcie obrad stanowiska Zygmunta Luksemburskiego. By zjednać sobie Habsburga, polski władca pisał o udającym się na sobór sławnym rycerzu Zawiszy, wspominając o jego łowieckich pasjach, i przesyłał przydatne podczas polowań podarunki.
Wielu okazji do popisania się dwornością przysporzył Zawiszy długi pobyt w Konstancji. Polska delegacja dotarła na sobór 29 stycznia 1415 roku, a z grona duchownych i świeckich panów uwagę miejscowego kronikarza Ulryka von Richental zwrócił na siebie Sulimczyk, który jako jedyny został wymieniony z imienia. Źródła pokazują nieznane oblicze Zawiszy: modnisia i galanta. Zadziwiał uczestników soboru wymyślnym odzieniem, który zdobiły pęki farbowanych piór!
Zapewne równie strojnie stawił się w 1421 roku na dworze Zygmunta Luksemburskiego, by zabiegać dla Władysława Jagiełly o rękę Ofki, wdowy po jego przyrodnim bracie Wacławie IV, królu Czech. Polski monarcha liczył, że dzięki temu mariażowi dostanie duży posag oraz odzyska przynajmniej część Śląska. Niestety, Zygmunt organizował właśnie wspomnianą już wyprawę na husytów, do której Zawisza się przyłączył. Gdy przebywał w husyckiej niewoli, sprawa królewskiego małżeństwa stała się nieaktualna, bowiem wielki książę Witold podsunął Jagielle inną kandydatkę na żonę, młodziutką Zofię Holszańską. Później Zawisza przekazał królowi Zygmuntowi zaproszenie na koronację nowej królowej.
Grzeczność i towarzyska ogłada były bardzo przydatne w mediacji w konfliktach i sporach między władcami. Doprowadzenie do ugody pamiętano długo na europejskich dworach. Według Jana Długosza w 1411 roku Sulimczyk walnie przyczynił się do zakończenia wojny ze sprzymierzonymi z Krzyżakami Węgrami. Zawisza Czarny z Garbowa podjął się pośrednictwa pomiędzy powaśnionymi królami, ponieważ był dworzaninem, człowiekiem zaufanym jednego i drugiego, a krążąc w ustawicznych podróżach w tę i tamtą stronę ze szczególną przezornością godził poróżnionych królów. [...] Po wielu rozmowach doprowadził do zawieszenia broni między królami, które miało trwać do uroczystości św. Marcina. Król polski Władysław powiadomiony o nim, ponieważ zawsze podejrzewał króla węgierskiego Zygmunta o wrogość [...], dopiero wtedy bezpieczniejszy i spokojniejszy udał się na Litwę.
Largitas
Hojność (largitas) nie była najważniejszą, lecz najczęściej wspominaną przez kronikarzy cnotą rycerskiego herosa. Była dowodem bogactwa, a więc także potęgi i władzy. Szczodrość uważano za przejaw i dowód szlachetnego urodzenia. Szlachcic za mniejsze zło uważał doprowadzenie swego majątku do ruiny niż opinię skąpca. W biografii Zawiszy Czarnego znajdziemy jeden spektakularny dowód hojności. W niedzielę, 5 marca 1424 roku, odbyła się koronacja Zofii Holszańskiej. Z tej okazji Władysław Jagiełło wydał ucztę na zamku wawelskim, na której byli obecni m.in. Zygmunt Luksemburski, Eryk VII Pomorski, książęta mazowieccy, śląscy i legat papieski kardynał Branda. Przez kilka dni goście bawili się na turniejach i tańcach. Ostatniego wieczoru Zawisza zaprosił gości na wystawną ucztę. Odbyła się ona w domu pewnego Czecha na ulicy św. Jana i zadowoliła podjętych królów.
Hojność Zawiszy przejawiała się nie tylko w wystawnym stylu życia. Niejednokrotnie wspierał finansowo władców, duchownych i rycerzy. W razie potrzeby nie wahał się wyłożyć znacznych sum i czekać latami na ich zwrot. Dowodem niech będzie jego postępowanie po nagłej śmierci w Konstancji kanonika Jana Białego. Oprócz opłacenia mszy za jego duszę (700 florenów!) Sulimczyk pokrył jego długi u Żydów z Budy (100 florenów plus procenty). Bracia zmarłego spłacili Zawiszę dopiero w 1427 roku! Zwłoka była zrozumiała, gdyż należeli oni do drobnego rycerstwa i zgromadzenie 1178 i pół szerokich groszy praskich stanowiło dla nich nie lada obciążenie.
Zawisza kilkakrotnie był gwarantem, a w praktyce żyrantem, zastawów lub pożyczek udzielanych innym rycerzom. Obie strony były pewne jego rzetelności. Stratę kilkuset kop groszy Sulimczyk ścierpiałby łatwiej niż ujmę na honorze.
Honor
Honor był walorem decydującym o wyjątkowości etosu rycerskiego. Oficjalnie stanowił motyw wszelkiej działalności szlachetnie urodzonych. Pierwotnie termin honor oznaczał „część”, udział w łupach i zyskach przypadający na danego wojownika. Im był on znaczniejszy, tym większą cześć okazywali mu pozostali. Dlatego w obyczajowości rycerskiej ważne było nie samo posiadanie określonych cnót, lecz troska, by były znane i przewyższały dokonania innych rycerzy.
Powszechna opinia o honorowości pomagała Zawiszy w pozyskiwaniu europejskich dworów i rycerstwa dla interesów Królestwa Polskiego. Gdy w lipcu 1414 roku armia polsko-litewska wkroczyła do Prus, rozpoczynając tzw. wojnę głodową, Jagiełło i Witold starali się wygrać tę konfrontację z Krzyżakami także na płaszczyźnie propagandowej – przedstawić swój atak jako słuszny i uzasadniony. W tym celu m.in. kolportowano list przesłany na ręce wielkiego mistrza Michała Küchmeistra przez Zawiszę Czarnego, w którym sławny polski rycerz wypowiadał wojnę wiarołomnemu zakonowi i jego przywódcy.
Honor – to także godność, funkcja publiczna czy urząd. Zawisza niezbyt interesował się tego rodzaju karierą. Nigdy nie został urzędnikiem ziemskim, choć cieszył się łaską monarchy. Wprawdzie Władysław Jagiełło dwukrotnie mianował Sulimczyka starostą, ale nie były to żadne synekury. Najpierw objął funkcję w Kruszwicy, na niespokojnym pograniczu krzyżackim, a następnie w Lubowli, na zastawionym przez Zygmunta Luksemburskiego Spiszu. Obie nominacje były podyktowane względami bezpieczeństwa kraju – miały odebrać ewentualnym napastnikom chęć do walki z tak znakomitym rycerzem.
Legenda Zawiszy
Po mieczu ród najsławniejszego polskiego rycerza wygasł jeszcze w średniowieczu. O trwałości i popularności legendy Zawiszy nie przesądziła więc rodzinna tradycja, choć chętnie odwoływali się do niej jego potomkowie po kądzieli. Dowodzi tego zrabowana przez Szwedów podczas potopu tapiseria herbowa biskupa włocławskiego Mikołaja Gniewosza z 1645 roku. Przedstawia ona genealogię i herby przodków duchownego aż do piątego pokolenia. Pod herbami ojca (Rawicz) i matki (Topór) wyhaftowano godła matek kolejnych pokoleń Gniewoszów i Ossolińskich. Wśród tych drugich jako ostatni widnieje herb Sulima podpisany: Czarna Zawiszanka. Chodziło o Barbarę, jedyną wnuczkę Zawiszy.
Utrwaleniu się legendy Sulimczyka w następnych stuleciach sprzyjała przede wszystkim śmierć w walce z Turkami, często wspominana w kraju, który stał się przedmurzem chrześcijaństwa i odpierał liczne najazdy wojsk sułtana oraz jego muzułmańskich lenników Tatarów. Szlachetność charakteru, prawość czynów i patriotyzm uczyniły z Zawiszy duchowego patrona najpierw szlachetnie urodzonych, a następnie wszystkich, którzy gotowi są bronić ojczyzny, a osobistych interesów nigdy nie przedkładają nad wspólne dobro. Już w XVI wieku Stanisław Orzechowski zanotował popularne powiedzenie określające człowieka spolegliwego, tzn. takiego, na którym można polegać: Na nim ci jako na Zawiszy! Oczywisty jest wybór Zawiszy na wzór i patrona dla harcerzy. Losy Sulimczyka były również natchnieniem dla pisarzy i poetów (szczególnie w XIX wieku), którym przypominał dni chwały i potęgi państwa polskiego. Był bohaterem utworów Juliusza Słowackiego i Kazimierza Przerwy-Tetmajera, pojawił też się w Weselu Stanisława Wyspiańskiego. Nie zapomnieli o nim również malarze: Jan Matejko i Wojciech Kossak przedstawiający grunwaldzką wiktorię. Także i dziś żaden z Jagiełłowych rycerzy nie cieszy się większą od Sulimczyka sławą i popularnością.
Dariusz Piwowarczyk
Źródło: Mówią Wieki 07.2004