Pokrywa lodowa Arktyki jest o jedną czwartą mniejsza niż w 2005 roku
Najkrótszy szlak morski z Atlantyku na Pacyfik stoi otworem. To skutek szybkiego topnienia lodów Arktyki. Pokazały to zdjęcia wykonane z orbity.
Przejście Północno-Zachodnie to droga morska prowadząca pomiędzy wyspami Oceanu Arktycznego. Przez ostatnie dziesięciolecia było zamarznięte. Jego stan obserwowany jest przez satelity od roku 1978. Teraz Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) ogłosiła, że przejście stoi otworem dla dużych statków pierwszy raz od czasu rozpoczęcia obserwacji z kosmosu.
Wzrost temperatury na Ziemi otwiera nowe szlaki handlowe. Przejście Północno-Wschodnie jest żeglowne na prawie całej długości, Przejście Północno-Zachodnie - na całej.
Dobrze dla handlu, źle dla Ziemi
Za oczyszczenie przejścia odpowiedzialne jest najprawdopodobniej globalne ocieplanie się klimatu. Jak twierdzi Leif Toudal Pedersen z Duńskiego Narodowego Centrum Kosmicznego, pokrywa lodowa Arktyki liczy dziś 3 mln kilometrów kwadratowych, czyli o 1 mln km kwadratowych mniej niż we wrześniu 2005 roku.
Wygląda na to, że teraz przejście będzie wolne każdego lata, a później, jak przewidują specjaliści z Europejskiej Agencji Kosmicznej, również w zimie.
Naukowcy uważają, że jeżeli ludzkość nie podejmie zasadniczych kroków w celu powstrzymania globalnego ocieplenia, za 70 lat lodu w Arktyce nie będzie wcale.
Kanada walczy o wyłączność
W pierwszej połowie XX wieku przejście również bywało żeglowne, ale tylko czasami i pozostawało zbyt niebezpieczną trasą, by mogły z niej regularnie korzystać statki pasażerskie lub handlowe. Możliwe, że ta sytuacja teraz się zmieni. Przejście skraca drogę morską z Europy na Daleki Wschód o ok. 4 tys. kilometrów (w porównaniu z trasą przez Kanał Panamski).
Nie ma jeszcze zgody, co do tego, kto ma prawo korzystać z trasy. Kanada twierdzi, że przejście należy do jej wód terytorialnych. Ale Unia Europejska i Stany Zjednoczone nie zgadzają się z tym. W roku 1986 przez skute lodem przejście przedarł się amerykański lodołamacz "Polar Sea" - zademonstrował, że Stany Zjednoczone nie przejmują się deklaracjami Kanady. Oficjalnie lodołamacz płynący z Grenlandii na Alaskę wybrał trasę ze względu na oszczędność. W następnym roku Kanada i USA podpisały porozumienie, według którego żaden statek amerykański nie będzie korzystał z przejścia bez pozwolenia Kanady. Mimo to potajemnie pływały tamtędy amerykańskie nuklearne łodzie podwodne. Sprawa "wypłynęła" w 2005 roku i wywołała w Kanadzie wzburzenie. Rząd kanadyjski ogłosił, że wojsko będzie traktować przejście jako wewnętrzne wody państwowe.
Wczoraj dla śmiałków, jutro dla kupców
Przejście Północno-Zachodnie to dla ludzi morza prawdziwa legenda. Żeglarze poszukiwali go przez stulecia. Pierwszą wyprawę w tym celu zorganizował w XV wieku włoski odkrywca Giovanni Caboto. Caboto (znany też jako John Cabot) szukał przejścia na zlecenie króla Anglii Henryka VII. Nie znalazł. Nie lepsze efekty przyniosły wyprawy Martina Frobishera i Johna Davisa w wieku XVI. Na początku wieku XVII angielskie firmy handlowe zatrudniły do wyznaczenia szlaku słynnego Henry'ego Hudsona. W wieku XVIII angielska admiralicja ustanowiła nagrodę wysokości 20 tys. funtów dla tego, kto znajdzie legendarną trasę. Wysłała też na poszukiwania Jamesa Cooka.
W wieku XIX na wyprawę wyruszył sir John Franklin. Zarówno dowódca ekspedycji, jak i jego towarzysze zginęli wśród lodów Arktyki.
Wreszcie w roku 1903 Roald Amundsen znalazł przejście. Wyprawa zajęła mu trzy lata. W ciągu jednego sezonu trasę przepłynął Henry Larsen w roku 1944.
Po nich przyszli następni, ale Przejście Północno-Zachodnie wciąż pozostawało jedynie wyzwaniem dla poszukiwaczy przygód. Nie było mowy o tym, by przedrzeć się mógł tamtędy zwykły statek handlowy lub pasażerski. Teraz, jak twierdzi ESA, Przejście Północno-Zachodnie jest już w pełni żeglowne. Rząd Kanady już zapowiedział, że wybuduje w rejonie szlaku port dla wielkich statków klasy Panamax.
Źródło