Historie o duchach
W tych "Historiach o duchach" możecie przeczytać o kilku zdarzeniach, które są tzw. nagraniami zdarzeń, które wydarzyły się w przeszłości i miały charakter wybitnie emocjonalny (najczęściej chodzi o zabójstwa). Oto pierwsza z nich, dzięki której zrozumiecie te swoiste odtworzenia wydarzeń.
Otóż 19 sierpnia 1942 roku w czasie II wojny światowej nastąpił zmasowany atak na Dieppe. Dziewięć lat później, na początku sierpnia 1951 r. Dorothy Naughton przebywała w Puys, niedaleko Dieppe. Około czwartej nad ranem pani Naughton obudziła się, słysząc odgłosy dochodzące z wybrzeża: jej szwagierka obudziła się jakieś dwadzieścia minut później. Gdy obydwie kobiety wyszły na balkon, usłyszały krzyki mężczyzn, wystrzały, nurkujące bombowce, łodzie desantowe. Hałasy trwały mniej więcej trzy godziny. Dorothy Naughton oświadczyła, że słyszała podobne, choć o wiele cichsze dźwięki w poprzedni poniedziałek, uznała jednak, iż nie warto będzie zbadać ich przyczyny. Śledztwo wykazało, że te odgłosy były bardzo podobne do tych, które rozlegały się tu naprawdę przed dziewięcioma laty.
A oto kolejna historia.
W 1578 roku królowa Elżbieta I odwiedziła Rushbrooke Hall w Suffolk. Podczas wizyty nieznana dama została zamordowana i zrzucona z okna do fosy. Ludzie mówią, że w każdą rocznicę odwiedzin królowej cała scena ponownie się rozgrywa. Postanowił sprawdzić to łowca duchów Peter Underwood, który wraz z trzema przyjaciółmi, zatrzymał się na noc w tym właśnie pokoju, z okna którego została zrzucona kobieta. Działo się to w 1942, a więc dokładnie w 364 rocznicę zdarzenia. Tuż przed drugą w nocy okno samo się otworzyło, uderzając bardzo gwałtownie o ścianę. (Underwood przyjmował, że mogło być po prostu niedokładnie zabezpieczone, ale zarazem podkreśla, że przez co najmniej trzy poprzednie godziny wydawało się szczelnie zamknięte). Wszyscy wyjrzeli przez okno w stronę fosy i poczuli jak lodowaty podmuch przeleciał im nad głowami. Z dołu dobiegł głuchy plusk, jakby coś uderzyło o powierzchnię wody i spadło w głąb fosy.
Ciekawe, nieprawdaż?
Oto trzecie zdarzenie.
Noel Streatfeild jako dziecko mieszkała w Sussex (w Wielkiej Brytanii), gdzie jej ojciec pełnił obowiązki wikariusza. Wraz z siostrami i bratem często widywała na probostwie zjawę dziewczynki w krynolinie. Także goście przebywający w ich domu często zwierzali się, że widywali duchy i wielu nie miało ochoty złożyć ponownej wizyty Streatfeildom. Kiedy Noel i jej rodzina wyjechali, a do domu wprowadził się nowy proboszcz, jego żona ujrzała z okna w jadalni dokładnie tę samą zjawę, stojącą na trawniku. Później proboszcz i jego żona wielokrotnie widywali ową dziewczynkę. Po pewnym czasie postanowili zmodernizować budynek. W czasie naprawy schodów odkryli szkielety dziecka i kobiety. Urządzono im należny pochówek i duchy więcej się nie pojawiły.
Przed wami czwarta historia.
Kiedy Jeremy Thorpe, późniejszy lider liberałów (zapewne w Wielkiej Brytanii), był jeszcze studentem uniwersytetu, przebywał na wakacjach w Trethevy w północnej Kornwalii. W czasie proszonego obiadu w Old Priory pan Thorpe udał się do łazienki i zauważył tam dziwną, pękniętą, kamienną płytę, choć poza tym pomieszczenie niczym szczególnym się nie odznaczało. Kiedy wyszedł z łazienki i wracał korytarzem, chcąc zejść na dół, dostrzegł mnicha w brunatnym habicie, kierującego się (oczywiście:D) w stronę łazienki. Zakonnik nie odpowiedział na "dobry wieczór" Thorpe'a. Gdy Jeremy zapytał gospodarzy domu, kim był ów mnich, wyjaśnili mu, że to przeor, "mieszkający" w Old Priory od kilkuset lat. Został tutaj prawdopodobnie zamordowany i jego ciało spoczywało na kamiennej płycie, która teraz stanowi część łazienki. Chociaż duch ukazuje się często, nigdy jeszcze nie sprawił gościom żadnego kłopotu.
A oto ostatnia już, piąta opowiastka, bo jak na opowieść to jest to chyba za małe
.
Przed otwarciem swojego antykwariatu, Joyce Underwood, żona wspomnianego już Petera - członka Klubu Duchów - miała własne stoisko w Centrum Antykwarycznym w Petworth (Petworth Antique Centre). Pewnego razu Joyce, będąc sama w sklepie, ujrzała w otwartych drzwiach starszą panią w czerni. Dama weszła do wnętrza, minęła jakiś schodek i skierowała się do innej części sklepu. Chcąc oferować pomoc klientce, Joyce ruszyła za nią, ale nie mogła nigdzie jej znaleźć. Co więcej, była pewna, że z budynku nie ma innego wyjścia, przez które starsza pani mogła go opuścić. Gdy właściciel centrum powrócił z obiadu, Joyce opisała mu ową damę i dowiedziała się, że widziała zjawę, która często się tu pojawia. Po relacji Joyce możecie już z całą pewnością stwierdzić, że był to "duch - nagranie": kobieta najwidoczniej spacerowała po dawnym dziedzińcu i weszła przez próg do wnętrza budynku, być może nawet jej własnego domu wychodzącego kiedyś na ten dziedziniec.
Myślę, że po tym arcie już każdy z was będzie umiał odróżnić "zwykłego" ducha od "ducha - nagrania". Kolejna część serii już niedługo
.
PS. Bibliografia:))) : "Księga Duchów" John'a i Anne Spencer'ów.