Jerozolimskie święte szaleństwo
Normalni, dobrze ułożeni młodzi ludzie. Żydzi albo chrześcijanie. Przyjeżdżają do Jerozolimy z całego świata, bo chcą zobaczyć miejsce, gdzie rozgrywały się wydarzenia ich religii. Odwiedzają Ścianę Płaczu, biorą udział w procesji na Via Dolorosa.
Pielgrzymka chrześcijan do grobu Pańskiego.
To tam najczęściej ujawnia się "Syndrom Jerozolimski" /AFP/
A potem zamykają się w hotelu na kilka dni, szyjąc z prześcieradeł pseudo-biblijne stroje. Kiedy ponownie wychodzą na ulicę, są już głosicielami Słowa Bożego, wcieleniami Mesjasza albo króla Dawida.
Żydzi i chrześcijanie chorują
To ofiary "Syndromu Jerozolimskiego", schorzenia psychicznego, które dotyka zwiedzających święte miasto. Zdiagnozowano je w latach 30. XX w., chociaż ze źródeł historycznych można wywnioskować, że pielgrzymi chorowali już w średniowieczu. Nazwę nadał w latach 80. ubiegłego wieku izraelski psychiatra dr Jair Bar-El.
Co roku syndrom dotyka ok. 200 osób, przede wszystkim mężczyzn w wieku 20-30 lat. Zapadają na niego żydzi i chrześcijanie. Co ciekawe, nic nie wiadomo o muzułmańskich ofiarach - czy to dlatego, że wizyta w Kopule Skały na Wzgórzu Świątynnym, skąd Mahomet na koniu uleciał do nieba (według Żydów tam też znajdowało się Święte Miejsce świątyni Salomona), nie wywołuje u nich obłędu, czy dlatego, że po prostu nie są notowani w kartotekach prowadzonych przez Żydów psychiatryków.
Herbata dla Jezusa
"Pierwszą oznaką obłędu jest pragnienie czystości; chorzy obsesyjnie się myją i obcinają paznokcie, jakby chcieli w ten sposób usunąć ze swoich ciał także duchowy brud" - pisze w książce "Izrael już nie frunie" reporter Paweł Smoleński.
Chrześcijanie zapadają na chorobę najczęściej przy Grobie Pańskim, na Via Dolorosa albo na Górze Oliwnej. Utożsamiają się przeważnie z Janem Chrzcicielem. Niektórzy głoszą na ulicach Słowo Boże. Jeszcze inni biorą na swoje ramiona krzyż - dosłownie, bo w Jerozolimie działa wypożyczalnia krzyży dla pragnących powtórzyć Drogę Krzyżową Chrystusa. W latach 30. XX wieku przybyła do Jerozolimy Angielka wchodziła na górę Skopus, aby poczęstować przybywającego powtórnie Jezusa filiżanką herbaty.
Przesunąć Ścianę Płaczu
Żydzi z kolei uważają się wcielenia Mojżesza, Samsona czy króla Dawida. Jeden z żydowskich pielgrzymów, będący "Samsonem" poczuł tak nadludzką siłę, że chciał przesunąć Ścianę Płaczu. Innemu wystarczyły próby zburzenia gołymi rękami ścian hotelowych. Znany jest też przypadek kłótni pensjonariuszy szpitala psychiatrycznego w Jerozolimie - lekarze nieopatrznie zamknęli w jednym pokoju dwóch "Mesjaszy".
Jednym, z najgroźniejszych przejawów syndromu była próba spalenia meczetu Al-Aksa, aby "wygnać z Jerozolimy muzułmanów". Dokonał jej w 1969 r. Australijczyk Dennis Rohman. Efektem były wielodniowe krwawe zamieszki.
Kto widzi Świętą Rodzinę?
Psychiatrzy przyczyn choroby szukają w zderzeniu własnych wyobrażeń i oczekiwań dotyczących wizyty w Ziemi Świętej - z rzeczywistością. Napięcie psychiczne potęgują ciągłe patrole policyjne i strach przed atakami terrorystycznymi. Ale działa przede wszystkim sama atmosfera świętego miasta.
- Tutaj masz wrażenie, że w każdej chwili zza rogu ulicy może wyjechać Święta Rodzina na osiołku - pisze jeden z internautów.
Syndrom Jerozolimski na szczęście ustępuje samoistnie po powrocie do domu. Dawni "Mesjasze" ponownie stają się zdrowymi na umyśle obywatelami, którzy ze wstydem wspominają swoje izraelskie szaleństwo.
Źródło: Interia.pl
Małgorzata Olszewska