Tak mnie coś naszło na podumanie coś na temat wiary/niewiary w Boga. Nic ciekawego nie wymyśliłem, ale zamieszczam
+Bóg istnieje (brak ludzkich dowodów na to)
- religia ma podstawy (wiara w Boga)
* Wynagrodzenie wierzących
- ateizm ma podstawy (negowanie istnienia Boga)
* Ukaranie niewierzących
-Bóg nie istnieje (brak ludzkich dowodów na to)
- religia nadal ma podstawy (brak dowodów na nieistnienie Boga)
* Bezsensowna wiara w nieistniejącego Boga
- ateizm również ma podstawy (brak dowodów na istnienie Boga)
* Korzyści płynące z wolności, życia poza jarzmem religii
+Bóg istnieje (dowody na istnienie)
- religia traci podstawy (wiara zastąpiona faktem naukowym)
- ateizm traci podstawy (niemożliwość niewiary w coś, co faktycznie istnieje)
-Bog nie istnieje (dowody na nieistnienie)
- religia traci podstawy (nie ma Boga, nie ma potrzeby czczenia Boga)
- ateizm traci podstawy (niemożność niewiary w coś, co faktycznie nie istnieje)
Podsumowując:
- religie mają sens, gdy istnienie Boga nie jest udowodnione
- ateizm ma sens, gdy istnienie/nieistnienie Boga nie jest udowodnione
- religie umierają wraz z zbadaniem Boga
- ateizm umiera wraz z zbadaniem Boga
- Bóg 'domniemany' konieczny dla religii
- Bóg 'domniemany' konieczny dla ateizmu
- odkrycie istnienia/nieistnienia Boga równa się z upadkiem religii/ateizmu
- Koncepcja ateizmu jest równie prawdopodobna jak koncepcja wiary w Boga
- Żadna ze stron nie może mówić, że ma rację (Bóg 'pewny' neguje Boga 'domniemanego', niezbędnego do obu filozofii)
- Żadna ze stron nie może 'nawracać' drugiej strony (nie można udawać, że zna się prawdę; prawda=upadek obu filozofii)