Twoja koncepcja posiada kilka istotnych "błędów założycielskich", postaram się wyjaśnić co mam na myśli.
I. Niemożność powstania systemu.Twój system jest utopijny, pierwszym błędem jaki popełniasz jest przekonanie o tym, że jest możliwe aby on w ogóle powstał.
Błędnie zakładasz, że da się do wprowadzenie Twojego sytemu przekonać nie tylko wszystkich ludzi na świecie, ale i co najmniej kilka następnych pokoleń, które jeszcze się nie urodziły i prędko się nie urodzą. Piszesz, że nie da się manipulować ludzką naturą, ale przecież właśnie do tego sprowadza się twierdzenie, że ludzkość musiałaby uczynić "krok naprzód" w sferze "dojrzałości społecznej" (cokolwiek miałoby to znaczyć).
Głównym błędem jest zakładanie, że cała ludzkość w ogóle może uczynić taki "postęp" i że przez pokolenia będzie się tego trzymać nie zmieniając po drodze zdania. A to najzwyczajniej w świecie nie jest możliwe, nie da się przekonać wszystkich ludzi do jakiegoś rozwiązania, a nawet jeśli to już następne pokolenia będą chciały budować świat po swojemu, jest to zjawisko naturalne i nie da się go przeskoczyć, bo nie da się zmienić natury człowieka.
Zresztą w moim przekonaniu taki "krok naprzód" w stronę "postępu" nawet gdyby był możliwy byłby krokiem stojącego na skraju przepaści (co postaram się wykazać w punkcie II).
Kolejną kwestią na jaką chcę szczególnie zwrócić Twoją uwagę jest to, że
Twoja koncepcja w tym punkcie godzi w ludzką wolność wyboru. W tym momencie, zapewne nieświadomie, chcesz odebrać ludziom wolność. Zakładasz mianowicie, że akurat Twoja recepta na "dojrzałość społeczną" jest słuszna i że cała ludzkość niezależnie od stopnia rozwoju poszczególnych cywilizacji zamieszkujących nasza planetę musi ten punkt widzenia przyjąć za swój. Takie postawienie sprawy implikuje niemożność decydowania o sobie poszczególnych społeczności. W Twojej koncepcji ludzie z całego świata muszą realizować określoną wizję, mimo, że ona może im się wcale nie podobać, oni mogą chcieć organizować się na swój własny sposób korzystając ze swojej suwerenności.
Żeby Twoja wizja mogła być zrealizowana ludziom trzeba odebrać wolność wyboru, a społecznościom suwerenność. I teraz a propos suwerenności...
Z resztą to ma bezwzględny związek z pojęciem całości tej Organizacji Społecznej. Dla byłaby ona suwerenna jako kolektyw społeczeństw, ale każda jedna społeczność byłaby zależna od reszty.
Pojęcie suwerenności najprościej mówiąc odpowiada na pytanie
kto rozkazuje a kto słucha. Nie przedstawiasz żadnych konkretów na temat mechanizmu sprawowania władzy w owym kolektywie. A skoro istnieje suwerenność, to musi być jakakolwiek forma władzy. Jeżeli suwerenność przysługuje kolektywowi jako całości, to jednocześnie nie jest możliwe aby przysługiwała ona również poszczególnym samorządom. Nie może być tak, że wszyscy rozkazują, i zarazem wszyscy słuchają.
Jeżeli jakaś społeczność jest suwerenna, to znaczy, że może w miarę swobodnie podejmować decyzje dotyczące siebie, w tym np. utworzyć sobie państwo z określonym ustrojem. Twoja koncepcja to wyklucza, zatem w istocie odbiera suwerenność.
II. Niemożność trwania systemu.Podstawowym w moim przekonaniu błędem jaki popełniasz jest założenie, że da się jakiś system ustanowić, stworzyć i on będzie trwał. Sądzisz, że system jaki opisujesz mógłby raz zadekretowany istnieć i funkcjonować w oparciu o zasady jakie zarysowałeś. Przy czym błąd nie polega jedynie na tym, że Twoje zasady są błędne a Twój system wadliwy, nie,
błąd polega na założeniu, że da się zadekretować jakikolwiek system, który zastąpi naturalny porządek rzeczy. Nie bierzesz pod uwagę tendencji ewolucyjnych towarzyszących ludzkiej działalności. Bo
historia to ewolucyjny proces, żaden system nie trwa niezmiennie. Ludzkie dążenia, interesy, zmieniające się okoliczności, idee itd. wszystko to
ściera się ze sobą nieustannie w wielkim "tyglu" historii i w efekcie żaden system nie trwa wiecznie, a nawet nie trwa cały czas w niezmienionej postaci, tylko przeobraża się chcąc dostosować się do zmieniającej się sytuacji. Jako że mamy do czynienia ze swoistą ewolucja w tyglu tym występują różne byty, monarchie, republiki, tyranie itd. kierujące się różnymi ideologiami i mającymi różne ustroje i interesy. I teraz tak jak w każdym procesie ewolucji wygrywa najlepiej dostosowany do sytuacji,
słabe i nieskuteczne państwo albo zostaje zdominowane przez inne, albo nastąpi w nim prędzej czy później przewrót dokonany przez własnych obywateli. Jeżeli jakaś cywilizacja zestarzeje się i osiągnie stadium degeneracji, zostanie wyeliminowana tak jak niegdyś Rzymianie a dzisiaj cywilizacja białego człowieka. To naturalny proces.
Są to naturalne mechanizmy zabezpieczające ludzkość przed degeneracyjnymi skrajnościami, które mogłyby spowodować jej wyginięcie. I właśnie faszyzm czy komunizm o jakich piszesz powstały, trwały i ze względu na swoją naturę zostały wyeliminowane, nie przetrwały, pomimo pozornej siły nie wytrzymały wyścigu ewolucji.
Dlatego w konsekwencji należy zwrócić uwagę na dwie kwestie, po pierwsze -
system jaki proponujesz nie byłby skuteczny, nie zapewniałby ludzkości koniecznych bodźców ewolucyjnych, wywołałby stangancję, zastój, byłby degenerujący dla ludzkości. I zakładając hipotetycznie brak owych mechanizmów przywracających stan równowagi mógłby doprowadzić do katastrofy.
A po drugie taki stan rzeczy
nie mógłby istnieć długo (na skutek istnienia owych mechanizmów zabezpieczających) i po prostu taki system szybko by się rozpadł.
Katalog możliwych sytuacji jest szeroki, wyobraźmy sobie np. społeczność ludzi żądnych podbojów i łupów, którzy zbrojnie zawojowali samorządne społeczności swoich sąsiadów i na tak zdobytym terytorium za nic mając sobie ustalenia jakiejkolwiek konstytucji i sąsiednie samorządy ustanowiły sobie państwo, dajmy na to o ustroju despotycznym. Takie państwo stanowi oczywiście zagrożenia dla innych ludzi, w związku z czym jest bodźcem do tego aby samorządy wiązały się ze sobą w celu stworzenia państwa zapewniającego im trwałą ochronę. I już cała konstrukcja wali się w posadach. Ale nie jest konieczna żadna agresja, wystarczy aby samorząd był nieudolny i obywatele pójdą za pierwszym lepszym krzykaczem obiecującym im poprawę losu, który zorganizuje przewrót ogłosi niezależność od innych samorządów i stworzy, z poparciem ludzi nowe państwo.
III. WładzaTrzeci istotny błąd jaki popełniasz to przywiązanie do idei likwidacji władzy zwierzchniej. Zakładasz, że sensem istnienia władzy zwierzchniej jest jakaś uzurpacja i koncentracja potęgi w rękach wąskiej grupy. Nawet jeżeli tak się dzieje dzisiaj w dobie przeobrażania fałszywie pojmowanej demokracji w swoisty totalitaryzm, i nawet jeżeli tak się działo już nie raz w historii, to nadal jest to tylko appendix do istoty władzy. Nomen omen takie postępowanie decydentów jest jednym z objawów degeneracji, a to, wracając na chwile do historycznej ewolucji ustrojów, jest przesłanką do twierdzenia, że takie państwo wkrótce zacznie słabnąc, i jako nieskuteczne stanie się łupem "drapieżników". Chyba, że decydenci dzierżący władzę będą działać w interesie swojego państwa, a nie w swoim prywatnym albo ludność znajdzie jakiś inny mechanizm naprawczy. I tu dochodzimy do sedna sprawy.
Sensem istnienia władzy jest skuteczne decydowanie o losach państwa i zamieszkującej je społeczności. Władza zostaje powołana dlatego, że drobne zbiorowości składające się na społeczność państwa nie są w stanie działać odrębnie tak skutecznie w swoim interesie jak mogłyby działać pod jakąś wspólną władzą. Albo też działały na tyle nieskutecznie, że zostały przez jakąś inną społeczność zawojowane. W każdym razie władza nie istnieje po to, żeby dogadzać sama sobie, demokracja i to co obserwujemy obecnie jest jedynie objawem degeneracji zwiastującej upadek naszej cywilizacji a nie uniwersalną prawidłowością. Władza ma skutecznie realizować interesy państwa i zamieszkującej je zbiorowości ponieważ owa
zbiorowość, jako tłum jest z samej swojej natury niezdolna do skutecznego, zorganizowanego i konsekwentnego działania, dlatego ktoś musi nią kierować. Ten ktoś musi mieć kompetencje władcze, tzn. że inni go słuchają, a on może egzekwować posłuszeństwo w ramach oczywiście takiego czy innego systemu prawnego (tzn. władza jest i despota, którego słowa są prawem i działające w granicach i na podstawie prawa organy decyzyjne w ustroju republikańskim).
Piszesz:
Problemy te związane były ze słabą komunikacją proporcjonalnie do odległości, oraz transportem. Tych problemów dzisiaj nie ma.
Jak to nie ma? W Polsce od ilu lat borykamy się z problemem autostrad, sieć kolejowa będzie modernizowana latami. A kto wie jakie metody transportu powstaną w przyszłości. Z Twoich słów można by wywnioskować, że już żadnego postępu technicznego w dziedzinie komunikacji nie będzie
Myśląc w ten sposób Rzymianie mogliby po wybudowaniu sieci dróg w Imperium dojść do podobnego wniosku, że skoro w ten sposób raz na zawsze wyeliminowali problemy komunikacyjne to pora na likwidację państwa
Piszesz:
ponadto światowe zjednoczenie wyklucza agresora. (chyba że pozostaje UFO ?)
Nic bardziej mylnego! Błędem jest utożsamianie konfliktów zbrojnych jedynie z wojnami pomiędzy państwami. Zwróć uwagę na świat dzisiejszy, choćby na ostatnie lata - wojna w Jugosławii praktycznie nie była wojną pomiędzy państwami a wojna domową, konflikt zbrojny w Gruzji pomiędzy Gruzinami, a Abchazami i Osetyjczykami trwa z różnym natężeniem od upadku ZSRR. Wreszcie Afryka od której się ta dyskusja zaczęła - kontynent od lat jednoczony z katastrofalnym skutkiem (dlatego bawią mnie zachwyty nad jednoczeniem Afryki dla dobra jej mieszkańców). Afryka zamieszkała przez setki plemion została sztucznie podzielona na wielkie państwa wyraźnie rozdzielone granicami. Tam dzieją się dziesiątki a czasem setki krwawych i okrutnych wojen o których media nawet się nie zająkną, a dzieją się one w granicach państw pomiędzy poszczególnymi plemionami. Wreszcie wojna z terroryzmem również nie jest wojną pomiędzy państwami. A do tego dochodzą piraci, działające jak małe armie kartele narkotykowe z którymi państwa nie mogą sobie poradzić, buntownicy itd. Nawet bez państw przed wojną nie uciekniesz, a ktoś przecież musi ja toczyć.
I przed tym nie da się uciec. Jedynie obecność takiego podmiotu jest w stanie zapewnić realizację niezbędnych przedsięwzięć, jak powyższe przysłowiowe drogi, kolej, autostrady. Jak skuteczne zapewnianie na państwu ochrony wojskowej i policyjnej. I w końcu co dzisiaj jest szczególnie istotne jako podmiot wyposażony w kompetencje sprawowania wymiaru sprawiedliwości, co jest niezbędne do funkcjonowania gospodarki. Przed tymi funkcjami uciec się nie da, więc ktoś sprawować je musi w sposób skuteczny. Może to robić jedynie władza wyposażona w kompetencje władcze. Żadna społeczna kontrola nie załatwi sprawy, zwłaszcza w coraz bardziej złożonym świecie jak świat nam współczesny, gdzie pilnować trzeba spraw niejednokrotnie niezwykle skomplikowanych.
Na koniec tego wątku chcę zwrócić uwagę na niezwykle istotną kwestię, mianowicie to, że w dzisiejszym świecie państwo ma monopol na stosowanie przemocy. Co to oznacza - mianowicie jeżeli sąsiad ukradnie mi kurę nie mogę pójść go zastrzelić, ani włamać się z uzbrojoną bandą aby odebrać mu moją własność. Nie mogę, bo jednym z elementów rządów prawa jest zakaz samopomocy (poza nielicznymi s
krajnymi wyjątkami), takie sprawy ma załatwiać państwo korzystając z monopolu na korzystanie z przemocy. Jeżeli nie ma państwa i nie ma władzy, to w istocie powracamy do stanu natury, do chaosu, bo któż w takiej sytuacji będzie miał prawo do stosowania przemocy? Każdy? Gdyby powierzyć monopol jakimś wyodrębnionym organom to w istocie nadalibyśmy im kompetencje władcze. Przed władzą nie da się uciec.
Aby mogły istnieć rządy prawo władza jest niezbędna, co oczywiście nie oznacza, że władza implikuje rządy prawa, bo np. dziś w europie władza jest zjawiskiem absolutnym i coraz bardziej agresywnym a mimo to (a wręcz właśnie dlatego) rządów prawa nie mamy.
Władza skonstruowana sensownie i możliwie ograniczona jest niezbędna, a likwidacja władzy oznacza rządy bezprawia.
Wreszcie otaczający nas świat nie stoi w miejscu, a wiemy, że nie stoi i stać w miejscu nie będzie to zawsze będzie istniała potrzeba reagowania na zmiany w świecie zachodzące. Taka reakcją zajmuje się władza poprzez działania faktyczne i poprzez wydawanie stosownych aktów prawnych. Jeżeli nie będzie żadnej władzy zwierzchniej to nie będzie mechanizmów pozwalających modyfikować np. stan prawny i dostosowywać go do zmieniających się warunków.
Władzy nie należy likwidować a próbować ja skonstruować w możliwie sensowny i skuteczny sposób i wprowadzić w system władzy szereg mechanizmów zabezpieczających, ograniczających itd. Jedną z metod byłby skutecznie i konsekwentnie przeprowadzony trójpodział władzy, ale jak już pisałem to co mamy dziś to bajeczka, pic na wodę, fotomontaż a nie żaden trójpodział władzy.
Nikt nie mógłby wystąpić przed szereg aby rozkazywać pozostałym. Wszystkie społeczności byłyby podległe wspólnie wypracowanym ideom ale nie byłyby podległe żadnej wspólnej władzy czy biurokracji. Czemu miałoby w takim razie dojść do secesji, skoro nie byłoby powodu aby do niej doszło i w którym kierunku chcieliby secesjoniści podążyć, w stronę tyranii, mornarchii, demokracji, teokracji, monarchii konstytucyjnej, republiki...?
Dlaczego nikt nie mógłby wystąpić przed szereg? Kto miałby kompetencje do zakazania mu tego i kto mógłby ów zakaz wyegzekwować i w jaki sposób? W takim systemie wystarczy żeby ten, kto chce wystąpić przed szereg okaże się silniejszy od swoich sąsiadów i już nic nie stoi na przeszkodzie aby przed ów szereg wystąpił.
IV. Problem władzy zwierzchniej a Twoja koncepcjaGdy piszesz o samorządzie i o sądach w istocie piszesz o jakiejś władzy. Sądy są w istocie również specyficzna formą władzy.
W każdym razie nie określasz czym konkretnie ma być ów samorząd i jak funkcjonować.
Ale zastanów się, czy Ty po prostu zamiast likwidować władzę zwierzchnią nie sprowadzasz jej kilka pieter niżej - na poziom samorządu właśnie. Gdy owa ustanowiona wspólnie konstytucja obowiązuje, ale nikt jej przestrzegania nie kontroluje [wybacz, ale nie ma czegoś takiego jak społeczna kontrola, jak wyobrażasz sobie ową społeczną kontrolę? Jak to ma wyglądać? Bo jak na razie to pachnie mi to ochlokracją i tłumem podejmującym decyzje kogo spalić, pod wpływam impulsu
] to w tej sytuacji samorządy jej przestrzegają jeśli chcą, a jeśli nie zechcą to nie przestrzegają.
To one stają się podmiotami dysponującymi władza zwierzchnią na określonym terytorium. A przynajmniej mają nieograniczone możliwości aby się takim podmiotem stać, w związku z czym prędzej czy później ktoś to zrobi na pewno.
Zaczęłyby realizować swoje interesy, rządzić się po swojemu. Gdyż w naturze każdego gatunku leży przymus dbania o swój los i poprawę swojego bytu, nikt nie będzie altruistą kosztem swoich żywotnych interesów, bo byłoby to samobójstwem. W takiej sytuacji bardzo szybko osiągnęlibyśmy stan nie świata bez państw, ale świata złożonego z wielu bardzo małych państw, świata o wiele bardziej niestabilnego i nieprzewidywalnego niż dzisiejszy.
Kwestia ustroju - przed tym także nie da się uciec. Nawet samorząd musi być w jakiś sposób zorganizowany. Musi istnieć organ wyposażony w kompetencje, owe kompetencje muszą zostać określone, musi istnieć procedura podejmowania decyzji, kontroli legalności, celowości.
To wszystko składa się na ustrój. Nawet gdybyś chciał skonstruować samorząd w ten sposób, że zbierają się wszyscy mieszkańcy i wspólnie podejmują decyzję, to też musisz określić w jaki sposób - czy większością głosów, czy decydują najstarsi, najbardziej poważani, najbogatsi itd.
Sytuacja, w której nie ma podmiotu wyposażonego w kompetencje do podejmowania decyzji albo nie ma podmiotu zdolnego do skutecznego administrowania korporacją terytorialną lub gdy ten podmiot nie jest w stanie egzekwować swojej woli powstanie pewien stan pustki, gdyż pewne istotne interesy społeczności nie zostaną zaspokojone (jak potrzeba ochrony, bezpieczeństwa, wiążącego rozsądzania sporów itd).
Bardzo szybko ta pustka się w jakiś sposób zapełni. Najprawdopodobniej poprzez hegemonię najsilniejszego, który będzie w stanie skutecznie zapewnić bezpieczeństwo społeczności w okresie anarchii i zaspokajać te potrzeby jakich społeczność oczekuje od władzy.
Na siłę chcesz organizować życie społeczne bez jakiejkolwiek władzy zwierzchniej. To nie jest możliwe,
musi istnieć jakiś system podejmowania decyzji, którym społeczność musi się podporządkować, inaczej mamy powrót do stanu natury, wojnę wszystkich ze wszystkimi i chaos totalny. Bez władzy zwierzchniej nie istniałyby żadne mechanizmy zdolne powstrzymać kogoś, kto dajmy na to zapragnął wraz z grupą uzbrojonych entuzjastów zwyczajów nordyckich złupić wszystkie sklepy w okolicy.
V. PrawoPrędzej czy później w związku z postępem naukowym, przede wszystkim w związku z twierdzeniami fizyki kwantowej należało będzie zrekapitulować nasze wnioski na temat obowiązującego prawa. Trzeba będzie wrócić do podstaw, teorii praw, uzasadnień moralnych, od kogo pochodzi od Boga, czy od człowieka i komu ma służyć, człowiekowi, czy szlachetniejszym ideom.
Szczerze przyznam, że nie mam zielonego pojęcia co ma fizyka kwantowa do odkrywania norm prawa naturalnego. Dlatego proszę o poszerzenie tego wątku.
Strachem napawa mnie również stwierdzenie, że służba prawa wobec człowieka i wobec szlachetnych idei to dwie różne rzeczy.
Czy idee realizowane kosztem ludzi są na pewno szlachetne? Historia XX wieku dała nam w tej materii chyba wystarczającą nauczkę.
Nie da się uciec w ułudę prymatu praw naturalnych nad prawem stanowionym. Gwoli wyjaśnienia - nie neguję istnienia norm prawa naturalnego, ich doniosłości i moralnego nakazu aby konstruować prawo pozytywne w zgodzie z prawem naturalnym, ale koncepcja prawa naturalnego w swojej czystej postaci jest w moim przekonaniu śmieszna.
Normy prawa naturalnego nie odpowiedzą nam na pytanie jaki powinien być termin przedawnienia roszczeń, nie znajdziemy w nich uniwersalnego wzoru na kodeks karny wykonawczy ani nawet przesłanek skuteczności ustanowienia pełnomocnika. Setki zagadnień, których regulacja jest niezbędna do funkcjonowania jest konieczna dla funkcjonowania społeczeństwa wymyka się ocenie z punktu widzenia prawa naturalnego i są emanacją nie żadnych uniwersalnych prawd a kultury danej społeczności (pomijam już to, że tysiące obecnych regulacji wino ulec likwidacji dla skutecznego funkcjonowania społeczeństwa).
I tu powracamy do kwestii władzy, te regulacje ktoś musi ustanawiać, ktoś musi skutecznie pilnować ich przestrzegania itd. Od władzy się nie ucieknie.