Domena publiczna
W trakcie II wojny światowej pupil Hitlera, feldmarszałek Erhard Milch wpadł na chytry i zarazem śmiały pomysł. Chciał uderzyć w pozornie niedostępny dla Luftwaffe punkt.
Milch, którego na prezentowanym zdjęciu widzimy idącego na prawo od fuhrera, był zastępcą Hermanna Goringa, czyli szefa sił powietrznych Rzeszy. Po tym jak USA przystąpiły do wojny w grudniu 1941 roku, pragnął sprawić Hitlerowi jakąś niespodziankę, dostarczyć mu dobrą wiadomość. Zaczął więc ze sztabem naukowców przygotowywać plan ataku na oddalony o 6500 kilometrów od Niemiec Nowy Jork.
Pomysłowi niemieccy inżynierowie opracowali projekt, który miał doprowadzić ten szalony z pozoru plan do realizacji. Otóż pod kadłubem nowego samolotu dalekiego zasięgu miał być podczepiony lekki bombowiec. Obie maszyny leciałyby razem, zaś znajdując się niedaleko celu, bombowiec oderwałby się od niego i samodzielnie dotarł nad Nowy Jork. Zrzuciwszy bombę na jakiś newralgiczny punkt, powróciłby nad ocean i wodowałby w pobliżu czekającego już na niego U-boota. Łódź podwodna zabrałaby załogę bombowca i bezpiecznie odpłynęła. Skrupulatna logistyka Milcha przewidywała wszystko. W żadnym razie nie byłaby to samobójcza misja w stylu Japończyków!
Gdy od fazy planistycznej miano przystąpić do fazy realizacyjnej, pojawiły się – jak można było sądzić – schody. Göring patrzył na ten pomysł niezbyt przychylnym okiem, ze zrozumiałych powodów. Gdyby plan się powiódł, kto wie czy Hitler nie zapragnąłby awansować Milcha, a to mogłoby oznaczać zmianę szefa Luftwaffe. Problemy robiła również Kriegsmarine, nie chcąca przydzielać U-bootów do tej ryzykownej i nie mającej wymiernych korzyści misji.
W efekcie pompatyczny plan Milcha zatonął w biurokratycznym oceanie. Nie udało się zdobyć zgód i pozwoleń, przez co III Rzesza musiała się ograniczyć do podrzucania na brzegi USA jedynie dywersantów, którzy również nic wielkiego nie zdziałali.
Użytkownik Nick edytował ten post 08.10.2019 - 21:45