Tytus84, smutne to co piszesz, ale niestety prawdziwe. Ludzie nie chcą prawdy, chcą tylko bajki o sobie kończącej się słowami "i żyli długo i szczęśliwie". Skoro jest popyt na przepowiednie to jest też i podaż, biznes się kręci. Niestety szkoła zamiast uczyć trzeźwego, samodzielnego myślenia i przygotowywać do życia, uczy jedynie rozwiązywania testów i "wstrzeliwania się w klucz odpowiedzi", później ludzie źle wyedukowani tracą dużo pieniędzy na usługi takich właśnie wróżek i innych szarlatanów.
Myślę że winić należy nie szkołę, ale dom. W szkole mają nam przekazać informacje, umiejętności przydatne później do życia. Natomiast JAK żyć, jak myśleć - tego powinniśmy uczyć się w domu, od naszych rodziców, a także tego właśnie powinniśmy uczyć nasze dzieci. Nie możemy przyjąć że szkoła nauczy nasze dziecko samodzielnego myślenia - sami musimy stymulować je do wykształcenia umiejętności zadawania pytań, kwestionowania pewnych rzeczy i szukania odpowiedzi i rozwiązań.
Poza tym powtarzam - czynnik wiary był w przypadku moich klientów zbyt wyraźną zmienną aby ją zlekceważyć. Zaobserwowałem wyraźną zależność pomiędzy wiarą w dogmaty którejś z popularnych religii (oprócz katolików trafiło mi się kilkoro prawosławnych czy islamistów) a wiarą w nadnaturalne zdolności wróżek. Dość powiedzieć że pamiętam bodajże ledwo jednego klienta - ateistę.
Wydaje mi się że mylisz skutek z przyczyną, ludzie głęboko religijni wiedzą że zajmowanie się takimi wróżbami to aktywność grzeszna i wręcz diabelska. Ci co dzwonili to byli po prostu ludzie prymitywni, którzy bez specjalnych refleksji przejęli z grubsza poglądy religijne swoich rodziców, po linii wytyczonej przez ich ograniczoną umysłowość i tyle.