Michał Tombak to człowiek, który w swoich książkach pisze m.in. coś takiego:
u dorosłej osoby w jelicie grubym znajduje się od 8 do 15 kg kamieni kałowych, które człowiek nosi przez całe życie. Jelito grube jest na tyle zapełnione kamieniami, że wypiera ze swoich miejsc inne organy, utrudniając pracę wątrobie, nerkom i płucom[7]
"Ścianki jelita grubego są pokryte korzonkami, które podobnie jak korzenie rośliny, wysysają do krwi pożyteczne substancje. Każda grupa korzonków odżywia odpowiedni organ”[7]. W istocie wchłanianie substancji odżywczych odbywa się w jelicie cienkim, a są one transportowane poprzez układ krwionośny bez pośrednictwa przeznaczonych poszczególnym narządom „korzonków”"[8]
woda gotowana to woda „martwa”, poprzez gotowanie jest pozbawiona informacji „z głębin ziemi”
podział posiłków to: białka, węglowodany, tłuszcze i roślinne. Do węglowodanów autor zalicza np. ziemniaki nieujęte w zbiorze pokarmów roślinnych
w sokach własnoręcznie wyciśniętych „znajduje się bardzo wiele pierwiastków chemicznych, które są nieznane jeszcze nauce”
nie trzeba jeść, by przeżyć – potrzebny do życia azot człowiek może czerpać z powietrza
Człowieku, ja z tego dokładnie zdawałem zdrowie publiczne i jestem jedyną osobą, która ma 5 w indeksie, powołując się na większość z tych zdan.
Sam jak narazie potrafie wypić do 10 cytryn bez żadnych skutków ubocznych, o ile wczesniej umyję zęby (co jest u mnie stałym rytuałem).
Fakt, porady Tombaka są iście spartańskie, ale tego szukałem w życiu - nie jakieś pitu-pitu o kaloriach i zżeranie chemii gotowanej w piekarniku łykając prochy przy bólu palca, tylko ktoś, kto powie: mamy przej***, w porównaniu do pareset lat wczesniej powinniśmy nie żyć, a odtruć można prosto.