Napisano
08.05.2006 - 18:30
Gdy minęły stulecia dobrobytu i spokoju, podczas których ludziom żyło się dostatnio, a wszystkie wielkie wojny były tylko odległym wspomnieniem bądź tematem książek historycznych... Gdy minęły stulecia tłuste, podczas których wszyscy mieszkańcy naszej planety budzili się z pełnymi brzuchami i z równie pełnymi brzuchami kładli się spać... Wtedy nastał Wiek Głodu.
Zabrakło pożywienia na planecie zwanej Ziemią. Zabrakło żarcia i nikt nic nie mógł na to poradzić...
Wprawdzie niektórzy szaleńcy próbowali uruchamiać fabryki syntetyków, starali się wytwarzać pokarm ze wszystkiego, co mieli pod ręką: sprzętu komputerowego, środków komunikacji (od deskorolek począwszy, a na Boeingach skończywszy), materiałów budowlanych, zasobów bibliotek, wyposażenia sex-shopów i innych sklepów... Jednakże jakichkolwiek produktów by nie użyli, efekt był zawsze ten sam - powstawała pozbawiona smaku papka.
Ludzie zeżarli już uprzednio całą faunę i florę planety, więc teraz - siłą rozpędu - pozbawieni innych możliwości konsumpcji - zaczęli jeść siebie. I choć pomysł był dobry i nie wzbudzał moralnego sprzeciwu - w końcu co mięso to mięso! - niektórzy wyczuli krótkowzroczność tego "projektu". Wyobrazili sobie moment, gdy przy życiu pozostanie jeden tylko człowiek - kogóż mógłby on pożreć jak nie samego siebie?!
Ci, którzy dostrzegli istotny szkopuł w new-age’owej Filozofii Kanibalistycznej, wrócili na drogę tradycjonalizmu. Słowem - wskrzesili dawno zapomnianą Religię, zaczęli czytać Święte Księgi, i nieustannie modlili się - co tam modlili: wyli wręcz! - żebrząc nadejścia Zbawiciela, który by na naszej planecie zaprowadził porządek, który by jebnął nam między oczy tablicą z napisem: "Nie będziesz pożądał udka żony bliźniego swego, ani żadnej chrząstki, która jego jest".
*
Oczekiwanie na Zbawcę było długie i męczące jak ekstremalny post, więc co poniektórzy zaczynali już wątpić w sensowność całego przedsięwzięcia, szczególnie gdy do masowej produkcji weszły ręczniki jako żywo przypominające całun turyński, oraz sprzedawane w promocjach zestawy dla samobójców "Ukrzyżuj się sam"...
Jednak w końcu nadszedł Dzień, gdy Niebo rozstąpiło się niczym Morze Czerwone, a Długo Oczekiwany zjechał na powierzchnię planety na promieniu słonecznym, przypominając dziecko ześlizgujące się po poręczy.
W pierwszym odruchu wierni padli na kolana, gotowi wstąpić na drogę reform, gotowi podążać za Zbawcą jak owce za pasterzem. Jednak już po chwili w ich umysłach rozbłysnął mętny przekaz Wielkiej Tajemnicy, o której niedawno czytali... że niby ciało jest chlebem czy coś tam, a krew winem czy coś w tym rodzaju. I przypomnieli sobie smak chleba oraz wina, który tkwił gdzieś w ich świadomości jak odległe wspomnienie z czasów gdy boski pokarm dostępny był wszystkim. A na końcu - na domiar złego! - przypomnieli sobie, że "kto Ciało Moje jeść będzie i kto Krew Moją pił będzie, ten dostąpi Zbawienia", czy coś w tym typie...
Zaburczało im wtedy w brzuchach, nieludzko im zaburczało...
Zjedli więc Zbawcę z czystego głodu i z czystej chęci dostąpienia Zbawienia.
Po posiłku zostały tylko kości, które pocięto na drobne kawałeczki i przerobiono na biżuterię, sprzedawaną później za niebiańskie sumy różnym wytwornym damom: aktorkom, modelkom, piosenkarkom i innym milionerkom, które nawet bez tego traktowane były jak osoby święte.