Nic mnie tak nie śmieszy, jak rozpisywanie się na 83 strony o rzeczach, o których ma się małe pojecie. Aby co niektórym przybliżyć na czym latanie polega, rozpiszę się o MD-11, o której (lubię traktować ją jako "ją") pisałem w ostatnim wpisie. Albowiem dotarła do mnie - listonosz oskubał mnie na dziesięć złotych, oszust jeden - i już po skromnym, ale zawsze oblocie, mogę co nieco opowiedzieć. Milusia, co tu dużo gadać. Na zobrazowanie kilka screenów:

Nocne latanie retro FedEksem.


Na przelotowej.


Moment przed przyziemieniem.

W domciu - hub w Paryżu.
Czyściłem dziś trzy godziny komputer, tragedia. Dwa lata zaniedbań trzeba było nadrobić. Na końcu pomyliłem kabelki od sprzętu (trochę ich jest) i musiałem się wgramolić pod biurko ponownie. Ale koniec końcem robota zrobiona.