Napisano
24.01.2007 - 15:42
Witam! Chciałam wam opowiedzieć historię, którą sama przeżyłam, a mianowicie mieszkałam przez dwa tygodnie w nawiedzonym domu.
Byłam w 5 klasie technikum i wyjechaliśmy całą klasą na praktyki do Wisowej koło Skierniewic. Było nas tam około 27 osób. mieszkaliśmy w 1 piętrowym długim budyneczku. Pierwszwj nocy była wielka impreza no bo niema jak to swoboda. Drugiego dnia było około godziny 22.00 usłyszałyśmy męski głos na schodach prowadzących na nasze piętro ( zaznaczam, że w tym budynku były same dziewczyny, 27 dziwczyn ). Zaczełyśmy szybko chować papierosy i popelniczki stojące w pokojach myśląc, że to właściciel, głos było słychać bardzo wyraźnie lecz nie doczekaliśmy się właściciela tegoż głosu. Zeszłyśmy w parę osób na dół żeby sprawdzić kto przyszedł, (na dole było tylko jedno pomieszczenie - jadalnia i nic pozatym, nawet okien tam nie było), nikogo nie zauważyłyśmy, drzwi były zamknięte na klucz, który znajdował się w zamku od wewnątrz więc nikt nie mógł wejść. Wróciłyśmy na górę i siedziałyśmy wszystkie w jednym pokoju, męski głos słyszałyśmy tego dnia jeszcze kilkakrotnie i kilkakrotnie sprawdzałyśmy cały budynek ale niestety nikogo nie znalazłyśmy. Trzeciego wieczoru histroria zaczęła się od nowa, godzina 22 znów usłyszałyśmy męskie głosy było ich tym razem kilka i były bardziej wyraźne niż poprzedniego dnia, wystraszyłyśmy się nie na żarty, zebrałyśmy się wszystkie i poszłyśmy do właściciela, mieszkał on 500 m od naszego domu w domku jednorodzinnym wraz z żoną, od jego domu do następnych domów jest około 5 km odległości w jedną jak i drugą stronę, więc nie ma mowy o kręcących się ludziach po tej miejscowości. Właściciel jak mu powiedziałyśmy o tych zdarzeniach bardzo się zdenerwował, zczerwieniał i powiedział, że to niemożliwe żeby tu byli jacyś mężczyźni i napewno nam się wydaje, jego zachowanie było bardzo dziwne. Kazał nam się dokładnie zamykać i brać na noc do budynku jego dwa ogromne psy. Następnego dnia oczywiście historia się powtórzyła, tych męskich głosów było słychać coraz więcej, można było odróżnić około 9 różnych głosów. Zaczełyśmy panikować, zeszłyśmy w 27 osón na dół, chciałyśmy wziąść psy do budynku ale za żadne skarby nie chciały tam wejść, jak je ciągnełyśmy za smycze to przeraźliwie wyły ( zaznaczam , że te psy całe dnie wylegiwały się u nas w domu na schodach, a jak tylko zbliżała się godzina 22 ze skowytem uciekały). Sprawdziłyśmy cały budynek wzdłuż i wszerz nikogo nie było. Wróciłyśmy na górę i wszystkie zamknełyśmy się w jednym pokoju. Tuż za drzwiami pokoju było coraz głośniej słychać męskie głosy, ale trudno było wyłapać słowa. I tak w 27 osób przespałyśmy noc w malutkim pokoiku. Ale to był dopiero początek, w kolejnych dniach głosów było coraz więcej, w łazienkach jak się kompałyśmy za parawanami od pryszniców był istny gwar (kompałyśmy się po kilka osób naraz pod jednym prysznicem bo nikt nie odważył by się iść sam), a kiedy stawałyśmy przy lustrach za nami było widać cienie przesówające się po ścianach. W następnych dniach dołączyło do tego walenie w dzrzwi od pokojów, gaszenie i zapalanie świateł w pokojach, radio same się włączało i wyłączało wszystko zaczynało się o godzinie 22 a kończyło o 4 równo jak w zegareczku. To było straszne, działo się tak przez dwa tygodnie naszego pobytu. Właściciel oczywiście twierdził, że wszystko sobie wymyślamy, ale ludzie pracujący u niego mówili, że wszyscy którzy tu przyjerzdżają to samo słyszą co my. Mówili również, że firma ta została pobudowana na jakimś dzikim cmentarzysku z okresu II wojny światowej. Co o tym myślicie, a może ktoś z was był tam również. Pozdrawiam.