Skocz do zawartości


Niesamowite zaginięcia


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
20 odpowiedzi w tym temacie

#16

jachu.
  • Postów: 32
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Większość wypadków, o których napisałeś, jak i kilka innych, równie ciekawych została opisana swego czasu w "Księdze tajemnic" (nie pamiętam autora, wydawnictwo bodajże Amber, na okładce był egipski sfinks z ludzkimi ślepiami). Czytałem te historie już ładnych kilka lat temu, jednak do dziś nie dają mi spokoju. To jedne z najbardziej niewytłumaczalnych zdarzeń, z jakimi ludzkość miała do czynienia. Podobno tajemnica Trójkąta Bermudzkiego została już wyjaśniona (jakieś gazy wydobywające się z dna i inne cuda na kiju), jednak na pozostałe przypadki dematerializacji ludzi i rzeczy cieżko znaleźć jakiekolwiek racjonalne wytłumaczenie.

Wracając do sprawy parowca "Iron Mountain", we wspomnianej przeze mnie książce napisano jeszcze, że świadkowie widzieli przez pewien czas liny, które łączyły barki z parowcem , napięte i ciągnące się w powietrzu, zupełnie jakby statek nadal je ciągnął, tyle, że już go nie było.

Istnieje też historia pewnych kobiet, które spacerując zaczęły nagle napotykać na swej drodze osoby w strojach z minionej epoki. Początkowo myśląc, że to jakieś święto/inscenizacja szły dalej, jednak w pewnym momencie zorientowawszy się, że coś jest nie tak zawróciły i znalazły się z powrotem w "naszym świecie". Być może w takich opowieściach należy doszukiwać się przyczyny tajemniczych zaginięć (nie wszystkich, sprawa zniknięcia samej załogi, bez statku, też jest arcyciekawa). Jakieś załamanie czasoprzestrzeni? Portal pomiędzy równoległymi wymiarami? Otwierający się znienacka w przypadkowych miejscach tunel łączący dwa różne światy?

To brzmi trochę jak science fiction i seriale dla młodzieży typu "Dwa światy", ale nie jest wykluczone, że coś takiego może istnieć. W końcu takimi sprawami, które mogą mieć miejsce, lecz nie muszą, zajmuje się to forum. Dziwi mnie jednak trochę brak pojawiania się ludzi z innej czasoprzestrzeni w naszej rzeczywistości. Powinno odbywać się to w obie strony. Chyba, że "oni" opanowali już sztukę kontroli bram międzywymiarowych. Któż to wie?
  • 0

#17

Kazzone.
  • Postów: 74
  • Tematów: 14
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Trójkąt "Benningtoński"

W latach 1920-1950 w stanie Vermont, miasto Bennington, przypadki ze znikającymi ludźmi zdarzały się dosyć często, tu wymieniam klilka z nich:

1 grudnia 1949 r.
Tetford, były żołnierz wracając ze spaceru wsiadł do zatłoczonego autobusu, z myślą, że szybciej wróci do domu. W autobusie było 14 innych pasarzerów. Gdy autobus stanął na przystanku docelowym Tetford'a, ku zdziwieniu osób będących w autobusie, po mężczyźnie nie było ani śladu. Po nieszczęśniku zostały jedynie jego bagarze w bagarzniku i rozkład autobusu Tetforda(który zawsze przy sobie miał jeżdżąc autobusami) na jego miejscu.

1 grudnia 1949 r.
Osiemnastoletnia studentka, Paula Welden, zniknęła podczas spaceru, idąc po szlaku prowadzącego do góry Glastenbury. Ostatnimi osobami, które widziały ją, była para średniego wieku, która również wybrała się na spacer po szlaku, krocząc niecałe 100 metrów za nią. Gdy dziewczyna zniknęła im z oczu, za jedną ze skał znajdujących się na drodze, zaczęli oglądać się za siebie, jakoby mogli się minąć, niestety, po kobiecie nie było śladu. Poszukiwania policji zdały się na nic, do dzisiaj zaginięcie to zostaje tajemnicą.

W połowie października, 1950 r. na jednej ze wsi w stanie Vermont mieszkająca tam matka "straciła" 8-letniego syna, po tym jak poszedł on na farmę, nie wracając do domu. Zgłoszenie na policję nic nie dało, ponieważ poszukiwania dziecka okazało się bezowocne.

Znikający inwalida

Stephon Mallet, Czerwiec, 1763 r.
60-letni Owen Parfitt, sparaliżowany od pasa w dół po upadku ze sporej wysokości, ciepłymi wieczorami zasiadał przed domem ze swoją siostrą i rozmawiali tak do późnej nocy. Pewnego wieczora gdy zbierało się na burzę i ulewny deszcz, Zuzanna wyszła na ganek z przyjacielem po brata, by pomóc mu wrócić szybko do domu. Zastali tam jednak tylko jego płaszcz, po samym Owenie nie było ani śladu. Dochodzenie w sprawie tajemniczego zniknięcia przeprowadzono dopiero w 1933 roku, niestety żadnych śladów, ani wskazówek na rozwiązanie sprawy, nie odnaleziono.

Znikający dyplomata

Perelberg, 1809 r.
Brytyjski dyplomata Benjamin Bathurst wracał do Hamburga z osobą towarzyszącą ze służbowego wyjazdu. Po drodzę zatrzymali się przy karczmie w mieście Perelberg na obiad. Po zakończeniu posiłku, wrócili do swojej karety. Przed odzjazdem Benjamin poszedł na przód pojazdu, sprawdzić stan koni - gdzie zniknął bez śladu.

Tunel Lincolna

New Jersey, 1975 r.
Mężczyzna Jackson Wright z żoną jechali z New Jersey do Nowego Jorku. Wymagało to przejechanie przez tunel Lincolna. Według Jacksona który kierował auto, w tunelu zjechali na pobocze w celu przeczyszczenia szyb w samochodzie. Jego żona poszła zająć się tylnią szybą, on zaś przednią. Po krótkim przetarciu okna, okazało się że jego żony nigdzie nie ma. Śledztwo nie wykazało, nic co mogło by pomóc ze zniknięciem, policja nie znalazła żadnych dowodów na oskarżenie Jacksona lub rozwiązanie tajemnicy.

Tajemnicza chmura

Sulva, 1915 r.
Trzech żołnierzy twierdzi, że widziało zniknięcie całego batalionu w 1915 roku. Widzięli jak V batalion pułku Norfolk ruszył w górę stoku Sulva. Przed nimi na małej wysokości zawisła chmura, żołnierze bez wahania weszli w jej środek, niestety z drugiej strony już nikt nie wyszedł. Obłok, wolnym tempem wyleciał do góry i dołączył do innych chmur na niebie. Kiedy wojna się skończyła, wyszło na jaw, że batalion został schwytany i więziony w tureckim więzieniu, rząd brytyjski zażądał do Turcji uwolnienie żołnierzy i pozwolenie na powrót do kraju. Turcy jednak, starali się uparcie wyjaśnić że batalion ten, nigdy nie dotarł do ich wojsk.

Rozwiązane:

12 sierpnia 5. Norfolk został zmasakrowany w lasach pod Suvla według relacji jednego ze świadków wszyscy zostali zadźgani bagnetami i wystrzelani przez Turków w tym również brały udział kobiety. Jedyny ocalały twierdzi że przed totalną masakrą powstrzymał Turków niemiecki oficer a świadek dostał kulę w twarz od snajpera i wszystko słyszał, tylko Turcy nie brali jeńców, być może później ich rozstrzelali na farmie bo wiele ciał miało podobno dziury po kulach w tylnich częściach czaszki.
Dziwne świadek ten Roland Pelly z 5. Norfolk zeznawał wcześniej ,że wysunął się zbytnio do przodu dostał kulę i padł i obudził się we krwi na noszach. W swoim dziennkiu pisze, że wysunął się zbytnio do przodu zgubił drogę chciał ją odnaleźć czyli zgubił swój batalio i nie był razem ze swoim zmasakrowanym batalionem pisze również że trafiła go zabłąkana kula i znaleźli go później sanitariusze a żołnierze Purdy, Seymour i Oliphant powiedzieli mu że batalion został zmieciony czyli nie był ze swoim batalionem tego dnia co podważa jego zeznania. Pelly nie wspomina również udokumentowanego manewru o ile pamiętam był to atak z prawej strony na Turków, który wykonano po rozpoczęciu natarcia, manewr ten oddalił batalion 5. od innych, Pelly się zgubił a jego zeznania nie są wiarygodne gdyż jak sam twierdzi zgubił się i nie mógł odnaleźć batalionu.

(źródło www.ioh.pl)

Magia Stonehenge

Anglia, sierpień 1971 r.
Stonehenge w Angli stało się miejscem niezwykłego zniknięcia. W tamtych latach, krąg nie był jeszcze zabezpieczony przed ludźmi. Grupa hipisów postanowiła rozbić namioty w centrum okręgu. Rozpalili ognisko, spalili nie wielką ilość "suszu" (jak to na hipisów przystało :D) i śpiewali nad ogniem do późna. Koło drugiej w nocy musieli przerwać zabawę z powodu burzy. Co było najdziwniejsze, błyskawice kilkakrotnie trafiły w kamienie. Dwóch świadków zdarzenia, rolnik i policjant mówili o kamieniach, które po uderzeniu błyskawic, zaczęły tak intensywnie świecić (na kolor niebieski) że musieli odwracać się by nie oślepnąć. Gdy światło ustało, usłyszęli krzyki z kempingu, wtedy ruszyli na ratunek imprezowiczom. Po drodze krzyki ucichły wtedy policjant już wiedział że zastają ich rannych, lub martwych. Jak się okazało między głazami nikogo nie było, po hipisach zostało tylko ognisko i kilka kołków mocujących po namiotach.

Tłumaczył: Kazzone
Źródło: http://paranormal.about.com/library/weekly/aa061101a.htmi

~~edit~~
Dzięki pomocy koleżanki z innego forum, jedno z doniesień mamy rozwiązane.

Dzięki cleric :)

Użytkownik Kazzone edytował ten post 19.04.2010 - 21:44

  • 5

#18

antietam.
  • Postów: 320
  • Tematów: 114
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 34
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Temat bardzo ciekawy, potraktowany jednakże bardzo skrótowo.
Aż chciało by się przeczytać jego pełną wersję wyjaśniającą możliwe przyczyny opisanych zniknięć.
Niemniej jednak + za opracowanie.
  • 0



#19

Wujaszek.
  • Postów: 5
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Temat interesujący.
Przeczytałem wszystkie przypadki zawarte w tym temacie.
Przytoczę coś jeszcze.


W 1587 roku grupa 114 mężczyzn, kobiet i dzieci podjęła jedną z pierwszych prób kolonizacji nowego świata – Ameryki. Podróżowali z Wielkiej Brytanii na Roanoke Island u wybrzeży Północnej Karoliny. Pierwsi osadnicy stali się także jedną z pierwszych tajemnic.

Wybudowali domy na nowej ziemi. Liderem grupy stał się John White. Jego wnuczka, Virginia Dare, stała się pierwszym dzieckiem urodzonym w Nowym Świecie. Jednak czasy były ciężkie. Portugalski żeglarz Simon Fernandes został zmuszony przez resztę do wyprawy do Anglii po nowe zapasy. John White miał popłynąć razem z nim. Gdy dotarli do Starego Świata, okazało się, że trwa wyniszczająca wojno angielsko – hiszpańska. White został siłą wcielony do armii. Na Roanoke mógł powrócić dopiero po trzech latach.

Gdy ponownie postawił swą stopę na amerykańskiej ziemi w sierpniu 1590 roku, osadników już nie było. Zniknęli. Nie mógł znaleźć nikogo żywego ani umarłego. Domy i rzeczy osobiste pozostały na swoich miejscach, tak jakby ich właściciele po prostu rozpłynęli się w powietrzu. Jedyną wskazówką był napis wycięty w pniu drzewa. CRO to jedyne litery, które White zdołał odczytać. Uznał, że chodzi o pobliską wyspę Croatoan. Pożeglował tam w poszukiwaniu rodziny i znajomych. Żadnych śladów angielskich kolonistów.

Do dzisiaj nie wiadomo, co wydarzyło się na nieszczęsnej wyspie.

We wrześniu 1974 roku cała rodzina zniknęła z Rogue River National Forest Campground w Oregonie. Richard Cowden z żoną Belindą i dwójką małych dzieci wybrali się na biwak. W niedzielny poranek Richard widziany był niedaleko Copper, kupował mleko. To był ostatni raz, kiedy ktokolwiek z rodziny Cowdenów był widziany. Gdy nie pojawili się na umówionym obiedzie, właściciele campingu zaczęli poszukiwania. Wszystko wyglądało na nienaruszone. Mleko wciąż stało na stole. Obok leżały naczynia i sztućce, o drzewo stały oparte wędki. Samochód stał zaparkowany na swoim miejscu. Znaleziono portfel Richarda i torebkę Belindy. Nic nie zostało skradzione. Nie było żadnych śladów walki. Rodzina zniknęła.

James Burne Worson był szewcem z Warwickshire w Anglii. Wszem i wobec chwalił się swoją formą i zdolnością do pokonywania długich dystansów. We wrześniu 1873 roku dwaj przyjaciele postanowili postawić przed nim wyzwanie. Barham Wise i Hamerson Burns założyli się z Worsonem, że nie zdoła on przebiec 40 mil dzielących Leamington od Coventry. Worson przyjął zakład. Biegł drogą, a jego przyjaciele jechali tuż za nim powozem. Worson pokonywał bez problemu kolejne mile, rozmawiając swobodnie z towarzyszami. Nagle, gdy był zaledwie kilka metrów od powozu, krzyknął jakby w wielkim przestrachu, po czym rozpłynął się w powietrzu na oczach dwóch mężczyzn. Burns i Wise bezskutecznie przeszukiwali okolicę. Nie mogli uwierzyć, że oto Worson zniknął, gdy wpatrywali się w jego plecy. Kolejne poszukiwania także nie przyniosły rezultatu. Worson nie był widziany nigdy więcej.
  • 0

#20

Ripsonar.
  • Postów: 215
  • Tematów: 53
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Kazzone - dobra robota. Chciałbym, jednak nadmienić dwa słowa odnośnie tzw "Zaginionego Batalionu" z 1915 roku. czyli V Ochotniczego Batalionu Rezerwy z Królewskiego Regimentu Norfolk.

Ponieważ przyjęliście wyjaśnienie, bazując się na jednej osobie, która sprawę wyjaśniła. Ja natomiast opieram się przynajmniej na 3 osobach które twierdzą że tamtego dnia działo się coś bardzo dziwnego. czemu?. Otóż w 1965 roku (50-tej rocznicy lądowania na półwyspie Gallipoli) ) były saper z Nowej Zelandii Frederich Reichardt twierdzi, że był świadkiem owego zdarzenia. Otóż kiedy szarża szła w stronę lasu (batalion Norfolk wysunął się na czoło natarcia) wbiegli w chmurę o niespotykanym kształcie i zabarwieniu (dokładniej kształcie kwiatu o ośmiu płatkach) która utrzymywała się nad polem około godziny, a następnie uniosła się w niebo i odleciała. Potwierdzają to inni weterani (muszę poszukać nazwisk, bo paru gdzieś jeszcze miałem..)
Przypomnę również że oczywiście po tym wydarzeniu wszczęto śledztwo, aby dowiedzieć się, czy np żołnierze Ci nie dostali się do niewoli. Okazało się że tak się jednak nie stało (faktem oczywiście jest iż Turcy nie brali jeńców), ale nadmienię że ze śledztwa wynikało że Turcy tego dnia nie odnieśli rażącego pogromu w tym rejonie działań (co by było odnotowane.. jako np pretekst do nagłaśniania dla zwiększenia morali w owej kampanii- tym, bardziej że w tym sektorze się bronili).

Oczywiście jest tu ciągle wiele nieścisłości, a komplikuje fakt, iż świadkowie głoszą przeciwstawne zeznania owych wydarzeń. Chciałem po prostu trochę rozszerzyć za i przeciw w owym temacie.

Użytkownik Ripsonar edytował ten post 20.07.2010 - 22:10

  • 0



#21

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano


Podczas I wojny światowej cały batalion brytyjski z Norfolk, liczący około dwustu żołnierzy, podczas forsowania linii tureckich wszedł jakoby w chmurę o osobliwym kształcie lub w obłok mgły i nigdy zeń nie wyszedł. Przypadek "znikających Norfolkezyków" stał się jedną z najbardziej intrygujących zagadek i szybko zyskał rozgłos. Po około pięćdziesięciu latach od tego zdarzenia jego naoczny świadek, nowozelandzki żołnierz, powiedział, że gdy tylko batalion wszedł w chmurę, uniosła się ona z wolna w górę i popłynęła pod silny wiatr. Relacja Nowozelandczyka wzbudziła zainteresowanie ufologów, jednak dziesięć lat później Paul Begg dowiódł, że ciała ponad połowy zaginionych znaleziono po wojnie w Gallipoli. Reszta - jak twierdzi - zaginęła w akcji przeciwko Turkom, podobnie jak dziesiątki tysięcy innych żołnierzy w tej wojnie.

 

Wiem, wiem - odkop, że aż miło :D

 

Ale nie mogłem się powstrzymać, bo sprawa jest bardzo ciekawa (raz, ze względu "porwanie" tak dużej ilości ludzi jednocześnie, a dwa na fakt, że działo się to na początku ubiegłego wieku, czyli jednocześnie stosunkowo niedawno ale z drugiej strony w czasach wystarczająco odległych, żeby podejrzenia o ukartowanie tej historii i nadanie jej charakteru paranormalnego nieco osłabić (choć, jak się okazuje - nie jest to tylko domeną czasów nam współczesnych).

Skoro więc już na początku XX wieku dopuszczano się tego rodzaju "fałszerstw", to jaką mamy gwarancję, że nie działo się tak również wcześniej - tym bardziej, że w stosunku do wydarzeń dziejących się przed wiekiem XX, możliwości ich weryfikacji są dużo mniejsze niż obecnie.

Nie istnieją  zdjęcia, świadkowie, a dokumenty (zapiski) są bardzo nieliczne i nieprecyzyjne, o ile w ogóle jakieś można odnaleźć) - można się opierać właściwie tylko na przekazach ustnych, które wraz z upływem lat, są coraz bardziej ubarwiane - a przez to, coraz mniej wiarygodne.

 

enyłejs...

 

Kiedy pierwszy raz odkopałem ten artykuł, postanowiłem poszperać na ten temat w sieci i natrafiłem na stronie INFRA, na tłumaczenie artykułu Davida Clarke'a, zatytułowane "Batalion, który znikł".

Chciałem go nawet wrzucić na forum ale zrezygnowałem z powodów, powiedzmy, proceduralnych.

Artykuł jest dość obszerny ale wart przeczytania, bo w sposób bardzo drobiazgowy pokazuje pewnego rodzaju metodologię przekształcania zdarzeń tragicznych ale w sumie bardzo banalnych, w zjawiska paranormalne - tylko w imię ukrycia, prawdziwych ich przyczyn, które z różnych względów mogłyby być niewygodne dla tego, czy owego.

Prawo cytatu, pozwala mi na zamieszczenie fragmentu tego obszernego tekstu, co niniejszym czynię, chcąc zachęcić do przeczytania całości.

 

Fragment artykułu:

(...)

Sprawa zaginionego batalionu jest sama w sobie mitem obejmującym także opowieści o cudownych obłokach otaczających walczących.

Powodem, dla którego historia z Gallipoli przetrwała tak długo jest wplątanie jej do literatury ufologicznej, ale również fakt, że wielu z zaginionych żołnierzy było królewskimi sługami pochodzącymi z posiadłości Sandringham należącej do króla Jerzego V. Wśród nich znajdował się agent nieruchomości, kpt. Frank Beck.

Po wojnie od jednego z Turków nabyto złoty zegarek, który do niego należał i podarowano jego córce w dniu ślubu. W 1990 roku McCrery zbadał związki zaginionych z rodziną królewską.

 

W swej książce pt. „Zaginiony batalion" (z 1991 roku) McCrery wskazuje na nowe dowody, które wyjaśniają dlaczego nie ujawniono wszystkich faktów, które wyszły na światło dzienne po odwiedzeniu przez kapelana masowych grobów żołnierzy w 1919 roku.

Odkrył on dowody na polityczny spisek, który jednak nie wynikał z faktu uprowadzenia przez kosmitów.

Chodziło o zatajenie wojskowych gaf oraz zbrodni wojennych. Jak się bowiem okazało, większość z ludzi, którzy dostali się do niewoli otrzymała kulę w głowę.

Dowody na to wspierają relacje uciekinierów, z których jeden wyznał przed śmiercią w 1969, że widział tureckich żołnierzy dobijających rannych bagnetami i strzelających do innych.

Wszystko to działo się w lesie, w którym zaginął batalion.

(...)

 

źródło


  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych