Witam wszystkich. Chciałbym podzielić się z Wami dwiema historiami, przytrafiły mi się one osobiście. Od razu mówię że obydwa przypadki można racjonalnie wyjaśnić, ciekawy jestem jednak Waszych, mam nadzieję na poziomie komentarzy. Mimo że rzeczy te miały miejsce dobre kilka lat temu, dołożę wszelkich starań aby opisać je jak najbardziej obiektywnie, tak więc jedziemy.
Jeden z moich wujków zmarł na raka płuc. W całym tym nieszczęściu, można by było powiedzieć że miał szczęście bo tylko dwa tygodnie się męczył, tzn licząc od momentu zasłabnięcia w pracy, gdzie szef posłał go do domu, do chwili samej śmierci. Tak go złapało że z godziny na godzinę robiło się coraz gorzej, lekarze odmówili leczenia go, miał już przerzuty po całym ciele. Wujek zmarł w hospicjum, środku nocy. Tak więc wieczorem, na parę godzin przed jego śmiercią, moja mama zadzwoniła do swojej siostry a wujka żony, zapytać się o jego stan. Ciotka powiedziała że zrobił się już żółty, Aby być obiektywny, dodam tylko że świetnie zdawałem sobie sprawę ze tego że gdy człowiek w takim stanie żółcieje, to ma przed sobą już tylko parę godzin życia. Tak więc poszedłem spać i zacząłem śnić. Początek snu, bardzo spokojny. Błąkałem się z niezidentyfikowanym kolegą po jakimś mieście, oboje mieliśmy ze sobą torby bo do Anglii jechaliśmy. Wychodząc na chwilę z tego snu, nadmienię iż w tamtym okresie non stop myślałem o wyjeździe do UK. To były czasy kiedy w moim miasteczku potrafili płacić jeszcze po 4 zł za godzinę. Wracając do snu, razem z kolegą weszliśmy ne chwilę do jakiegoś domu, może był to sklep. Kolega rozpłynął się, a mnie zaczęło coś straszyć w tym budynku. Z chwili na chwilę byłem coraz bardziej przestraszony. Nagle pojawiłem się w swoim domu. Co ciekawe o ile mój dom ma parter i piętro, tak we śnie dom miał dwa piętra. Byłem przerażony tym co wyśniłem wcześniej, dodatkowo strach potęgował fakt, że kazano mi jako jedynemu spać na tym drugim piętrze, a z kąść wiedziałem że grozi mi tam niebezpieczeństwo. Ostatecznie pełen obaw położyłem się spać na tym drugim piętrze. Nagle obudziłem się, a był to cały czas sen. Leżałem na łóżku no i czarna postać złapała mnie za gardło, dusząc mnie, nie mogłem wezwać pomocy. W tym momencie obudziłem się już naprawdę, byłem cały przerażony. Nie wiem która to była godzina, był to środek nocy. Gdy uspokoiłem się zasnąłem znowu, tym razem bez snów. Rano mama mnie poinformowała, że wujek zmarł o 2 w nocy. Długo zastanawiałem się, dlaczego tylko ja miałem takie pożegnanie, jeśli to nie był przypadek? Wujek ten przez całe życie był względem mnie bardzo neutralny. W jednej kwestii tylko mnie kiedyś zdziwił. Robiąc z długiej historii krótką, określił nas, czyli mnie, rodziców jako nie rodzina. Może podświadomie zadowolony byłem z przebiegu zdarzeń? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytanie.
Druga historia dotyczy śmierci mojej babci, była to moja kochana babcia. Przez miesiąc byłem po za domem, zgubiłem telefon, tak więc nie było ze mną żadnego kontaktu. Wróciłem do domu w piątek i mama mnie poinformowała że babcia miała kolejny wylew. Tym razem nastąpił paraliż połowy ciała. Wiedziałem że już jest po niej, wiedziałem że się męczy i że będzie tylko gorzej. Dlatego w tym momencie życzyłem jej już tylko końca tych cierpień. Poszedłem spać, obudziłem się w środku nocy i strasznie chciało mi się pić. Idąc do kuchni, poczułem coś czego nigdy nie czułem wcześniej ani później. Tutaj przyznam się, mam wybujałą wyobraźnie, zawsze czułem dyskomfort w ciemności i tak jest do dzisiaj. Wtedy jednak absolutnie nie bałem się, zero strachu. Czułem obecność śmierci, jakby tańczyła wokół mnie, ale jednocześnie wiedziałem że tej nocy mnie nie zabierze, bo to nie moja kolej. Tak więc powtarzam jeszcze raz, zero strachu. Do tego wszystkiego, jeszcze jedno uczucie się nakładało. Miałem uczucie że człowiek a dokładniej jego życia jest delikatne jak listek. Myślami mówiłem sobie: "pewnie babcia zmarła". Wróciłem do łóżka, odczucia te odeszły, po 5 minutach mama po cichutku przyszła do mojego pokoju, powiedzieć mi że dostała telefon, że babcia właśnie co zmarła.