Skocz do zawartości


Zdjęcie

Kosmos-2542 "zaparkował" obok satelity szpiegowskiego USA


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

kosmos.jpg

Fot. MO Rosji

 

 

Amerykanie próbowali uciekać, ale nie dali rady lub zrezygnowali. Rosjanie po ponad miesiącu ich dogonili i teraz mają jak na talerzu. Rosyjski satelita "inspekcyjny" utrzymuje się w pobliżu amerykańskiego satelity szpiegowskiego i prawdopodobnie go obserwuje. Tak wyglądają prawdziwe "walki" mocarstw kosmosie.

 

Jeszcze długo nie będzie mowy o astronautach z karabinami laserowymi na wzór scen z filmu o agencie 007 - "Moonraker". Będą natomiast doniesienia takie jak te, czyli o trwających tygodniami powolnych manewrach satelitów na orbicie. Owszem jest to znacznie mniej ekscytujące, ale realne.

 

Pogoń na orbicie

 

Najnowszy epizod kosmicznych zmagań mocarstw to bliskie spotkanie rosyjskiego satelity wojskowego Kosmos-2542 oraz amerykańskiego satelity szpiegowskiego typu KH11 oznaczonego USA-245. Grupa amatorów-obserwatorów wojskowych satelitów od miesiąca spekulowała, iż może do niego dojść. Teraz przekonująco udowodnił to Michael Thompson, który opisuje siebie jako entuzjastę-amatora satelitów, orbity i dziwnych rzeczy z tym związanych.

     

Opublikował serię danych z obserwacji obu rzeczonych satelitów. Wynika z nich, że Kosmos 2542 wykonał w ostatnich dwóch tygodniach serię manewrów, które bardzo zbliżyły go do USA-245. Na tyle, że oba lecą teraz prawie równolegle w odległości wahającej się od 150-300 kilometrów podczas jednego okrążenia Ziemi. Dodatkowo orbita Kosmos 2542 ma być tak "sprytnie" dobrana, że pozwala obejrzeć USA-245 z obu stron.

     

Z naszej ziemskiej perspektywy 150-300 kilometrów to bardzo daleko. Jednak tam wysoko jest to mały dystans. Kosmos 2542 ma na pokładzie jakiegoś rodzaju sprzęt obserwacyjny, ponieważ jak deklarowali oględnie sami Rosjanie po jego starcie, miał służyć do "inspekcji" innych rosyjskich satelitów.

 

Co Rosjanie będą mogli ciekawego dostrzec z takich odległości nie wiadomo. Być może w ogóle nie chodzi o to, co zobaczą. Satelity szpiegowskie typu KH-11 nie są nowe i choć trzymane w tajemnicy, to wiadomo sporo o ich możliwościach. Między innymi dzięki Donaldowi Trumpowi. Pisałem o tym w ubiegłym roku. Ten konkretny KH-11, czyli USA-245, został wystrzelony na orbitę w 2013 roku.
Rosjanie pracują nad nowym rodzajem broni

 

Jest bardzo prawdopodobne, że Rosjanie właśnie ćwiczą i pokazują swoje możliwości. Od wielu lat rozwijają serię manewrujących satelitów wojskowych. Formalnie mają służyć do wykonywania inspekcji innych rosyjskich satelitów. Taki komunikat wydało też rosyjskie wojsko w listopadzie 2019 roku, kiedy Kosmos-2542 został wystrzelony na orbitę. Powszechnie są jednak uznawane za eksperymenty z bronią kosmiczną - mogą bowiem teoretycznie szpiegować satelity przeciwnika albo je uszkadzać.

 

Pierwszego wystrzelono w 2013 (Kosmos-2491) roku, drugiego w 2014 (Kosmos-2499) a trzeciego w 2015 roku (Kosmos-2504). Ich lotów nie zapowiedziano i nie zgłoszono. Leciały jako dodatki do kilku innych satelitów komunikacyjnych i dopiero na orbicie zachodni obserwatorzy orientowali się, że nie są to śmieci, ale wykonujące manewry niewielkie satelity.

 

Po tych trzech prawdopodobnie wstępnych testach, nastąpiła przerwa do 2019 roku. W lipcu i listopadzie tego roku wystrzelono po raz kolejny łącznie cztery tajne satelity na dwóch rakietach z kosmodromu Plesieck. Według cywilnych obserwatorów najpewniej też są to "inspektorzy". Najnowsze dane wskazują to jednoznacznie w przypadku ostatniego z wystrzelonych, wspomnianego Kosmos-2542.

Co dodatkowo ciekawe, po kilku dniach po umieszczeniu na orbicie odłączył się od niego mniejszy obiekt. Rosyjskie wojsko poinformowało, że to mikrosatelita przy pomocy którego przeprowadzono bliżej niesprecyzowany eksperyment i przesyłano na Ziemię obraz wideo pozwalający na "ocenę stanu technicznego obserwowanego obiektu".

 

Kilka dni później Kosmos-2542 zaczął manewrować. Kolejnymi stopniowymi zmianami swojej orbity na przestrzeni półtorej miesiąca zsynchronizował ją z amerykańskim satelitą szpiegowskim. Według danych udostępnionych przez holenderskiego cywilnego obserwatora Nico Janssena, Amerykanie prawdopodobnie próbowali zwiększyć odstęp od rosyjskiego intruza. USA-245 miał opuścić swoją dotychczasową orbitę i zaczął to robić tego samego dnia, kiedy zaczęły się manewry Kosmos-2542. Najwyraźniej Amerykanie zrezygnowali z próby ucieczki, albo po prostu nie byli w stanie. Satelity typu KH-11 najpewniej nie są w stanie tak manewrować jak specjalnie skonstruowane do tego celu rosyjskie urządzenie.

 

Wojna w kosmosie

 

Wszystko to może wydawać się nudne i strasznie powolne. Manewry na przestrzeni dwóch miesięcy i zbliżenie się na zaledwie minimum 150 km. Niby nic. Dalej niż z Warszawy do Łodzi. Jednak robienie takich rzeczy na orbicie wbrew pozorom nie jest proste. To nie rzeczywistość filmowa, gdzie statki kosmiczne fruwają jak samoloty, w każdą stronę w jaką człowiek zapragnie.

 

Dobrze obrazują to pierwsze próby NASA na polu orbitalnych spotkań i dokowań podczas programu Gemini. Podczas misji Gemini 4 w 1965 roku astronauci mieli się zbliżyć do zużytego stopnia rakiety, który dostarczył ich na orbitę. Skierowali w jego kierunku dziób statku i uruchomili na chwilę silniki. Wbrew oczekiwaniu wszystkich, nie tylko się do rakiety nie zbliżyli, ale oddalili. Ten paradoksalny i zupełnie nieintuicyjny wynik był efektem kilku prawideł mechaniki orbitalnej, których jeszcze nie rozumiano. Ich tłumaczenie tutaj w sposób ludzki wymagałoby wydłużenia tekstu dwukrotnie, więc dość powiedzieć, iż na orbicie nigdy nie leci się do celu prosto i zazwyczaj wymaga to dużej cierpliwości oraz sporo energii (przynajmniej na to czym dysponują standardowe satelity).

 

Manewry jakie wykonują wspomniani rosyjscy "inspektorzy" są czymś bardzo rzadkim. Z tego powodu kosmiczne tańce Rosjan są pilnie obserwowane. Skoro opisują je obserwatorzy-amatorzy, to na pewno jeszcze dokładniej śledzą je amerykańscy wojskowi. Nikt nie ma specjalnych wątpliwości, że nie chodzi o jakieś "inspekcje" innych rosyjskich satelitów. Nawet w Rosji w prasie specjalistycznej nowe satelity "inspekcyjne" są nazywane "bronią antysatelitarną". Dobitnie potwierdzają to najnowsze manewry Kosmos-2542. W jego pobliżu nie ma żadnego innego rosyjskiego satelity, który mógłby wymagać "inspekcji". "Przypadkiem" w pobliżu jest natomiast duży i bardzo cenny amerykański satelita szpiegowski.

 

Ta sytuacja pokazuje, jak w praktyce będą w najbliższych dekadach wyglądać walki w kosmosie. Obok wykonujących swoje powolne "tańce" satelitów bojowych, z Ziemi będą startować rakiety antysatelitarne. Wszystko w celu zniszczenia lub obezwładnienia wrogich satelitów telekomunikacyjnych, nawigacyjnych i zwiadowczych. Nowoczesne wojska bardzo na nich polegają. Nie bez powodu Amerykanie zdecydowali się utworzyć nowy rodzaj wojska - Siły Kosmiczne. Ich priorytetowym zadaniem, przynajmniej oficjalnie, będzie zapewnienia bezpieczeństwa amerykańskim satelitom wojskowym i zdolności do szybkiego wysyłania na orbitę kolejnych do zastąpienia tych zniszczonych.

 

źródło


Użytkownik Nick edytował ten post 07.02.2020 - 01:43

  • 2





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych