Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dekonstrukcja Schliemanna


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

schliemann-troja-622x415.jpg

Źródło grafiki: greececulture.net

 

Funkcjonuje atrapa myślowa identyfikująca mityczną Troję z miejscem, które odkrył wielki Henryk Schliemann. Wstrzymajmy się może na chwilę z używaniem przymiotnika „wielki”.

 

Schliemann urodził się w 1822 r. w niemieckiej Meklemburgii. Największe wrażenie w dzieciństwie zrobiła na nim książka zatytułowana „Ilustrowana historia świata”, w której znajdował się rozdział poświęcony pożarowi Troi. W wyobraźni chłopca zrodziło się marzenie. Miasto opisywane przez Homera w Iliadzie pozostawało cały czas w sferze mitów. Nowoczesna archeologia dopiero się rodziła i nikt nie podjął jeszcze szerszych poszukiwań domniemanych starożytnych metropolii. A co byłoby, gdyby Troja rzeczywiście istniała? Dla Schliemanna chęć sprawdzenia tego była tak silna jak pragnienie sięgnięcia gwiazd.

 

Na razie jednak brutalnie wkroczyło życie. Ojciec Schliemanna znalazł się w trudnej sytuacji finansowej, co zmusiło nastoletniego Henryka do podjęcia pracy. Szybko okazało się, że sprzyja mu szczęśliwa gwiazda. Gdy po raz pierwszy w życiu wsiadł na statek, ten uległ katastrofie, lecz młody człowiek był jednych z trzech ocalałych. Fale wyrzuciły go na wybrzeże Holandii.

 

Schliemann został urzędnikiem, a następnie przedstawicielem handlowym, która to posada pozwoliła mu ujawnić swój niebywały talent do nauki języków. Poznał ich kilka, po czym wyjechał do Stanów Zjednoczonych po to tylko, by trafić w sam środek gorączki złota. Na wydobyciu i handlu kruszcem zbił fortunę i to zaledwie w ciągu kilku lat. Tak się rodziły majątki, jeśli tylko odpowiedni człowiek znalazł się w odpowiednim miejscu! Później pomnażał majątek m.in.  w carskiej Rosji.

 

Gdy pod koniec lat 60-tych XIX stulecia Schliemann przybył do Grecji i zaczął się rozglądać nad możliwym położeniem Troi, był majętnym człowiekiem. „Z trudem mogłem opanować wzruszenie, gdy ujrzałem przed sobą równinę Troi, której obraz miałem przed oczami w snach dzieciństwa” – zanotował w swoim dzienniku. Był również archeologiem amatorem, którego działalność dostarczyła następcom wielu problemów. Schliemann bowiem kopał w taki sposób, że zniszczył wiele z ruin, na które natrafił. Prawdopodobnie zataił również odkrycie wielu artefaktów. Ale zacznijmy od początku.

 

Prace nad poszukiwaniem Troi Schliemann rozpoczął na terenie Turcji w październiku 1871 r. Dobrze podejrzewał, że w okolicy wzgórza Hisarlik pod ziemią coś może być. Część owego terenu należało do rządu Turcji, zaś pozostała połać – do angielskiego badacza i dyplomaty Franka Calverta. Kopał on już wcześniej, ale dopiero nadejście Schliemanna rozpoczęło przełom. Oznaczało to również nowy sposób komunikacji z otoczeniem. Schliemann wysyłał regularne depesze do brytyjskiego Timesa, informując o postępach prac. Gdy Schliemann wykopał coś na terytorium Calverta, zbywał naiwnego Anglika małą sumą gotówki, przejmując trofeum. Po dwóch sezonach wykopalisk, w końcu maja 1873 r. niemiecki zespół pracował w pobliżu murów, które uważali za pozostałości Troi. Schliemann w pewnym momencie osobiście dostrzegł błysk złota. Okazało się, że odnaleziono potężny zasób przedmiotów ze szlachetnego kruszcu. Umownie nazwano to skarbem Priama. Mimo że zgodnie z umową zawartą z rządem Turcji, Schliemann miał oddawać połowę znalezionych artefaktów, wywiózł wszystko do Aten. Stamtąd skarb przewędrował następnie do Niemiec.

 

Z Turcji Schliemann przeniósł się w kolejnych latach do Grecji. Kopał w pobliżu Myken, odnajdując jeden z najsłynniejszych artefaktów w dziejach – złotą maskę Agamemnona (na zdjęciu), która wylądowała w muzeum w Atenach. Niemiec powrócił do Turcji, udobruchał miejscowy rząd wypłaceniem odszkodowania, cóż z tego, że stanowiącego zaledwie promil rzeczywistej wartości wywiezionych przedmiotów. Odkrywał kolejne artefakty, jednocześnie nie prowadził szczegółowego wykazu prowadzonych prac, o co potomni mieli do niego największą pretensję. Był aktywny praktycznie do samej śmierci w Neapolu w 1890 r.

 

Dziedzictwo Schliemanna jest niejednoznaczne. Na jednej szali mamy entuzjazm i energię genialnego człowieka, który dokonał przełomowego odkrycia. Zaś na drugiej – barbarzyńskie metody pracy oraz regularny rabunek dzieł sztuki prowadzony bez poszanowania umów. W 1945 r. złoto z Troi zostało ukradzione z Berlina. Podejrzewano Sowietów, ale ci przez lata zaprzeczali, wielce oburzeni. Dopiero w 1993 r. rząd rosyjski wydał zadziwiające oświadczenie. Oznajmił, że skarb Priama jest przechowywany w muzeum Puszkina w Moskwie. Trzy lata później pokazano go publicznie. Rząd Niemiec rzecz jasna oficjalnie zaprotestował, na co Rosjanie odpowiedzieli uprzejmym pytaniem: „A nie wiecie może gdzie jest nasza bursztynowa komnata?”. Zwrotu zagrabionego mienia rzecz jasna nie planują ani Niemcom, ani tym bardziej Turkom, którzy nieśmiało podnieśli fakt, że przecież całe złoto zostało pierwotnie ukradzione z ich terenu.

 

Do dzisiaj wykopaliska na wzgórzu Hisarlik uznawane są za najbardziej prawdopodobną lokalizację fragmentu mitycznej Troi. Nie wszystko się co prawda zgadza z opisami Homera w Iliadzie. Wiele innych okolicznych ruin jest równie monumentalnych, aczkolwiek stanowią mniej prawdopodobnych kandydatów na bycie mitycznym miastem. Współczesny świat naukowy dzieli się na tych, którzy otwarcie potępiają Henryka Schliemanna oraz na tych, którzy doceniają jego odkrycia, jednocześnie uważając, że wiele jego błędów wynikło z pośpiechu, a nie świadomej chęci oszustwa. Pewne jest to, że nimb archeologa wszech czasów, jaki otaczał Schliemanna choćby w wydrukowanej w Polsce za PRL-u książce „Sen o Troi” prysł na dobre.

źródło


  • 3





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych