Skocz do zawartości


Zdjęcie

Czy latające spodki to napewno przybysze z kosmosu?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
57 odpowiedzi w tym temacie

#31

michalp.
  • Postów: 1792
  • Tematów: 98
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Jakiś czas temu, któryś z Wrocławskich ufologów bodajże powiedział kiedyś dla telewizji, że 99 koma 9%(nie wiem jak się pisze"koma") przypadków ufo to w rzeczywistości zupełnie coś innego.
Podzielam jego zdanie i w 100 procentach zgadzam się z nim.
Jak widać nawet osoby interesujace się tym zjawiskiem mają zachwany dystans do tych spraw, i ślepo nie zawierzają w każde doniesienie, czy udokumentowane czy nie.
Czy postawiłbym pieniądze na tą teze? TAK, postawiłbym chociażby z tego względu że ta teza ma oparcie w ludziach, ufologach. :)
  • 0

#32

Pirus.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

" że 99 koma 9%(nie wiem jak się pisze"koma") "

99,9% =D
  • 0

#33

QLIG.
  • Postów: 531
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Coś w temacie.
http://www.greendevi...wa_szwabia.html
  • 0

#34

Ringëril.
  • Postów: 589
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Skro to nie przybysze z kosmosu, to może z przyszłość :) Szaraki to ludzie z przyszłości :D
  • 0

#35

Pylbas.
  • Postów: 281
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ufo ze swastyką

Niektórzy twierdzą, że to brednie. Inni - w tym uznani autorzy, dziennikarze - utrzymują, że w czasie II wojny światowej niemieckim naukowcom udało się skonstruować latające talerze, których zamierzali użyć na polu walki. Podobno latające spodki ze swastykami wzbijały się w powietrze jeszcze przed końcem wojny, a po jej zakończeniu niezwykłe statki przejęli alianci. Czy można w to wierzyć?


Ponad wszelką wątpliwość pierwszy latający spodek pojawił się w Niemczech w 1938 roku i był dziełem... modelarza. Artur Sack z Lipska zaprezentował go podczas zorganizowanych tam Pierwszych Państwowych Zawodów Modeli Latających z Silnikiem Spalinowym. Model był inspirowany konstrukcją pierwszych pionowzlotów, tzw. autożyro (połączenie samolotu i śmigłowca), miał dyskokształtne skrzydło i przypominał wentylator. Na zawodach wzbudził sensację i ciekawość nie tylko gapiów, ale też obserwatorów z Luftwaffe i inżynierów lotniczych. Wkrótce zaczęło pojawiać się więcej latających talerzy, które zainteresowały wojskowych. Niestety mimo początkowego entuzjazmu osobliwe aparaty latające z silnikami spalinowymi nie spełniły pokładanych w nich nadziei i nie wyszły nawet poza fazę prób. O latających talerzach na parę lat zapanowała głucha cisza.

Skradające się srebrzyste kule

Bomba wybuchła 14 grudnia 1944 r. za oceanem, za sprawą dziennika ''New York Times'', który w jednym z artykułów informował, że pilot Amerykańskich Sił Powietrznych doniósł, iż podczas lotu zwiadowczego zauważył srebrne, okrągłe obiekty na niemieckim niebie. Kule znajdowały się w gromadzie lub poruszały się same. Bywały momenty, kiedy stawały się półprzezroczyste. Bliskie spotkanie, przywidzenie czy zwykła fantazja? Tę ostatnią możliwość można by przyjąć, gdyby nie fakt, że podobne zdarzenie zgłosił kilka dni później inny pilot (z 415. Nocnej Eskadry USAF), który w misji zwiadowczej przelatywał nad niemieckim miastem Hagenau.

Był 22 grudnia, szósta rano. Maszyna znajdowała się na stosunkowo niewielkiej wysokości, ok. 1000 stóp. Za ogonem samolotu pilot i operator radaru zauważyli dwa tajemnicze obiekty świecące pomarańczowym światłem i zbliżające się co chwilę do maszyny. Przez dwie minuty obiekty ''skradały się'' za samolotem, zmuszając pilota do serii gwałtownych uników. Potem zniknęły równie niespodziewanie, jak się pojawiły.

Wojskowi analitycy podeszli do obu relacji jak najbardziej poważnie, jednak do dziś nie udało się znaleźć sensownego wytłumaczenia spotkań. Udało się jedynie ustalić, że nie były to ani przypadki dostrzeżenia tzw. piorunów kulistych, jakie zdarzają się niekiedy pilotom, ani żadne z urządzeń latających znanych aliantom. Tajemnicze obiekty nazwano ''Foo Fighters'' i przez następne lata, mieszając fikcję z rzeczywistością, lansowano tezę, że ich pochodzenie jest... pozaziemskie. Dzisiaj większość zajmujących się nimi badaczy twierdzi, że w rzeczywistości były to wytwory niemieckiej tajnej technologii opartej na napędzie antygrawitacyjnym.

Zbuduję wam latający talerz

Temat niemieckiego UFO powrócił w 1950 roku za sprawą Rudolpha Schrievera, który opublikował w tygodniku "Der Spiegel" sensacyjny artykuł o doświadczalnych latających spodkach, konstruowanych w tajnych pracowniach niemieckich naukowców podczas wojny. Przedstawiona w nim relacja o osobliwych doświadczeniach miała pochodzić z pierwszej ręki. Schriever stwierdził m.in., że inżynierowie z całego świata od początku lat 40. prowadzili badania nad latającymi spodkami. Prace miały być prowadzone w tajnym ośrodku pod Pragą. 40-letni naukowiec zadeklarował na łamach tygodnika, że jest gotowy zbudować taką maszynę dla Stanów Zjednoczonych, bowiem udało mu się potajemnie sporządzić kopię jej dokumentacji jeszcze przed upadkiem Niemiec. Schriever utrzymywał, że jego latający spodek może rozpędzić się do prędkości około 2600 mil na godzinę.

Niektóre dokumenty Schrievera trafiły do mediów, budząc powszechną sensację i zrozumiałe zainteresowanie. Były wśród nich rysunki dużych latających spodków i niekompletne niestety opisy techniczne. Jednemu z badaczy Billowi Rose'owi udało się ustalić, że naukowiec rzeczywiście pracował w tajnym ośrodku pod Pragą z innymi inżynierami, m.in. Włochem Giuseppe Belluzzo i Niemcami Klausem Habermohlem i dr. Walterem Miethe, który był dyrektorem programu pojazdów grawitacyjnych w dwóch podpraskich ośrodkach badawczych. Wśród osób związanych z badaniami pojawia się też nazwisko Viktora Schaubergera, który oprócz prac nad latającym dyskiem miał prowadzić tajemnicze badania nad lewitacją obiektów materialnych.

Fabryka żywej wody

Jedna z najbardziej osobliwych głoszonych przez niego teorii mówiła, że obecną produkcję energii można zastąpić odwrotnym procesem. Krytykował np. hydroelektrownie, twierdząc, że gdy woda pod ciśnieniem przelatuje przez turbiny, rezultatem jest martwa woda, tymczasem można przeprowadzić proces jej ożywienia - naładowania energią. Schauberger opatentował nawet służące do tego urządzenie i nazwał je maszyną żywej wody. Fantastyczne teorie Schaubergera już w 1934 r. zainteresowały samego Hitlera, który miał zaprosić uczonego na spotkanie w Berlinie i zlecić mu budowę pojazdu poruszającego się na zasadzie lewitacji, bez używania efektu spalania stosowanego powszechnie w tradycyjnych silnikach lotniczych. Schauberger utrzymywał, że już wtedy odkrył możliwość lewitacji małych obiektów w odpowiednich warunkach. Podobne wyniki 70 lat później osiągnęli amerykańscy naukowcy. W laboratorium udało im się za pomocą impulsu laserowego wystrzelić niewielki dysk na wysokość kilkunastu metrów, a doświadczenia okazały się na tyle obiecujące, że grupa uczonych otzrymała państwowe dotacje na swoje eksperymenty.

Jakkolwiek fantastycznie by to nie brzmiało, poważni autorzy zajmujący się tajną historią II wojny światowej, tacy jak Carl Munich, twierdzą, że Schauberger był wynalazcą i konstruktorem nowego rodzaju napędu opartego na implozji, która używając jedynie powietrza i wody generuje światło, ciepło i energię ruchu. Wykorzystując tę technologię, uczony miał wraz ze swoimi współpracownikami stworzyć pokaźnych rozmiarów dysk zdolny do rozwinięcia prędkości 2000 km/h. Według Municha w 1945 roku naukowcy przekroczyli barierę prędkości około 2,5 tysiąca km/h, a ich latający dysk miał wznieść się 12 tysięcy metrów nad ziemię. Podobno srebrzysty obiekt świecił przy tym niebieskozielonym światłem. 19 lutego 1945 wielu mieszkańców Pragi rzeczywiście zaobserwowało na niebie tajemniczy obiekt o średnicy około 50 metrów, poruszający się w niespotykany dotąd sposób. Czy był to latający spodek ''made in Germany'', czy po prostu piorun kulisty? Do dzisiaj nie wiadomo.

Ziarno prawdy w korcu mitów

Rewelacje o latających spodkach zdaje się potwierdzać związany ze sprawą były agent CIA Virgil Armstrong, który w swoich opublikowanych po II wojnie światowej wspomnieniach wyznał, że we wczesnych latach wojny alianci nie wierzyli w tę zaawansowaną broń, dopóki informacji nie dostarczył amerykański wywiad, który po natknięciu się na szczegóły tych projektów zaczął intensywne prace w tym kierunku. Projekty zostały uznane za realne, a kilka lat później bronią grawitacyjną dysponowały już nie tylko Niemcy. Czy można mu wierzyć? Przez lata powstały setki publikacji i filmów na temat ''niemieckiego UFO'' i tajnych eksperymentów z napędem grawitacyjnym. Ich autorzy są święcie przekonani, że tajemnicze obiekty istniały.

Skoro tak, to co się z nimi stało? Według entuzjastów teorii istnienia ziemskich latających spodków w tajemnicy przejęli je alianci i dalej prowadzili doświadczenia. Rzeczywiście, tak stało się z inną ''cudowną bronią'' - rakietami V2, których kilkadziesiąt sztuk Amerykanie potajemnie załadowali na statek i wywieźli za ocean wraz z częścią ekipy inżynierów z Peenemunde. Przez wiele lat utrzymywali ten fakt w tajemnicy. W końcu jednak pokazali światu egzemplarze różnych rodzajów Wunderwaffe (m.in. rakiet i samolotów odrzutowych), a V2 można dzisiaj oglądać w londyńskim War Museum i wielu innych muzeach na świecie. Kilka lat po wojnie alianci ujawnili i inne swoje odkrycia, których dokonali w tajnych niemieckich laboratoriach i opuszczonych fabrykach. Były wśród nich takie osobliwości jak latające skrzydła czy działa dźwiękowe (!). Dlaczego zatem Amerykanie mieliby trzymać w tajemnicy do dzisiaj, ponad 60 lat po wojnie, fakt istnienia broni grawitacyjnej?

Kolejny słaby, a nawet wywołujący uśmiech punkt teorii o nazistowskich latających talerzach to ich rzekome osiągi. Miały rozpędzać się od zera do kilku tysięcy kilometrów w ułamku sekundy. Rzeczywiście możliwe jest uzyskanie takiego przyspieszenia, jednak w żadnym wypadku nie wytrzyma go człowiek, a niektóre prototypy miały być przecież pilotowane.

Następna wątpliwość: jeżeli technologia grawitacyjna była tak obiecująca, jak chcą autorzy licznych publikacji, to dlaczego przez ponad pół wieku nie rozwinięto jej i nie wprowadzono do masowego użytku, chociażby w wojsku. Przykład skonstruowanego dużo później lasera (za datę jego narodzin uważa się 1960 rok) mówi, że tak powinno się stać. Dzisiaj laser jest używany nie tylko na polu walki, ale także powszechnie w przemyśle i w medycynie.

Jest jeszcze jedna luka w historii o latających spodkach ze swastyką. Jeżeli prawdą było funkcjonowanie dwóch ośrodków badawczych i skonstruowanie kilku prototypów, to podobnie jak np. w Peenemunde musiały w nich pracować setki, jeśli nie tysiące naukowców i techników. Dlaczego zatem tylko garstka osób wspomina po latach o ich istnieniu? Dlaczego wreszcie na podstawie dokumentacji Rudolfa Schrievera, przy dzisiejszych ogromnych możliwościach technicznych, nie udało się stworzyć choćby kopii ''ognistych kul'' czy latających talerzy?

Wątpliwości wokół istnienia grawitacyjnej Wunderwaffe można mnożyć i nie podważają ich nawet publikowane dziesiątkami zdjęcia tajemniczych obiektów. Dzisiaj nawet laik może za pomocą zwykłego komputera sfabrykować ''autentyczne'' zdjęcie UFO. Dlaczego więc legenda wciąż żyje? Może dlatego, że ludzie zawsze lubili historie owiane mgłą tajemnicy, a może dlatego, że w każdej, najbardziej wątpliwej i niesamowitej historii jest ziarno prawdy...

Tomasz Zając
Źródło:
http://wiadomosci.o2...l/?s=512&t=7894
  • 0

#36

mojo.
  • Postów: 355
  • Tematów: 22
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

UFO Hitlera......a moze UFO maialo jakies uklady z A. Hitlerem (hitlerufo). Oj te szwaby byly bardzo ale to bardzo do przosu w 2 wojnie swiatowej.
  • 0

#37

b0mber0.
  • Postów: 242
  • Tematów: 7
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Oj te szwaby byly bardzo ale to bardzo do przosu w 2 wojnie swiatowej

To oni wymyślili metamfetamine za czasów Hitlera.. a to już wszystko wyjaśnia czemu byli tacy do przodu.. no i ta cała ich kampania - Blitzkrieg jak i dłuuugie przemówienia Hitlera ;)
  • 0

#38

pieczywo.
  • Postów: 65
  • Tematów: 4
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

moum zdaniem słowo UFO jest juz bardzo niekonkretne...

Jakiś czas temu, któryś z Wrocławskich ufologów bodajże powiedział kiedyś dla telewizji, że 99 koma 9%(nie wiem jak się pisze"koma") przypadków ufo to w rzeczywistości zupełnie coś innego.
Podzielam jego zdanie i w 100 procentach zgadzam się z nim.

UFO to UFO - niezidentyfikowany obiekt latający, czyli cos czego nie mozna wytlumaczyc ani potwierdzic, nie mozna udowodnic, ze jest to wytwor czlowieka lub natury.

"wiekszosc przypadkow UFO to rzeczywiście cos innego"

tlumaczenia sa dwa:
wiekszosc przypadkow niezidentyfikowanych obiektow latajacych to rzeczywiscie cos innego

wiemy, ze chodzi o to:
wiekszosc przypadkow niezidentyfikowanych obiektow latajacych, ktore sa obserwowane sa pochodzenia Ziemskiego.

z wiedzy, ktora mam wnioskuje, ze czesc "spodkow" jest pochodzenia Ziemskiego... ale nie koniecznie z aktualnego czasu. Częśc z nich to obiekty z przyszlosci, to wytwor czlowieka...
jak myslicie, dlaczego w ciagu ostatnich lat jest bardzo duzo obserwacji?
  • 0

#39

b0mber0.
  • Postów: 242
  • Tematów: 7
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

jak myslicie, dlaczego w ciagu ostatnich lat jest bardzo duzo obserwacji?

może nas oświecisz.. czy mam wysłać sms-a na jakiś numer;)
  • 0

#40

pieczywo.
  • Postów: 65
  • Tematów: 4
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

uzyj mozgu nie komórki...
czekam na jakies konkretne sugestie.
  • 0

#41

michalp.
  • Postów: 1792
  • Tematów: 98
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

z wiedzy, ktora mam wnioskuje, ze czesc "spodkow" jest pochodzenia Ziemskiego... ale nie koniecznie z aktualnego czasu. Częśc z nich to obiekty z przyszlosci, to wytwor czlowieka...jak myslicie, dlaczego w ciagu ostatnich lat jest bardzo duzo obserwacji?

Spisek przyprawiony szczyptą humoru ;> Pozatym zadużo fantastyki pieczywo.

btw: Nie musisz mi tłumaczyć co oznacza skrót ufo, plz.
  • 0

#42

pieczywo.
  • Postów: 65
  • Tematów: 4
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

lepsza logiczna "fantastyka" niz Twoje niezbite dowody:

Jakiś czas temu, któryś z Wrocławskich ufologów bodajże powiedział kiedyś dla telewizji



Szykuja sie wielkie zmiany na swiecie, dlatego ludzie z przyszlosci probuja odwrocic bieg zdarzeń.
  • 0

#43

michalp.
  • Postów: 1792
  • Tematów: 98
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Dobrze więc Panie Pieczywo, odszukałem nagranie ze spotkanie grona ufologicznego gdzie tak jak napisałem "Jakiś czas temu, któryś z Wrocławskich ufologów bodajże powiedział kiedyś dla telewizji"

Link: http://ww6.tvp.pl/Vi...t=780&id=354356

btw: proszę się nie zniechęcać bo owy ufolog pojawia się dopiero pod koniec nagrania (1:50). hf

lepsza logiczna "fantastyka"
Pewnie że tak ;) szczególnie gdy się ma wybujałą fantazję
  • 0

#44

comandos 109.
  • Postów: 22
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

KIlka fotek
żródło:
http://nacismus.myst...twaffe/ufo3.php
  • 0

#45

comandos 109.
  • Postów: 22
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

żródło http://haunebu.hotnews.pl/

( nie chciało mi przeniesc grafiki)

HAUNEBU - tajemnice III Rzeszy


Fakt, iż Niemcy podczas II Wojny Światowej pracowali nad zaawansowanymi technologiami wojskowymi nie jest już tajemnicą. Ważniejsze projekty, których realizacja w praktyce miała się rozpocząć po 1944 roku, są jednak do tej pory tajne i nieznane większej liczbie mieszkańców naszej planety.

Sprawa zaawansowanej technologii ujrzała światło dzienne od kiedy to Sir Roy Feddon, szef tajnego niemieckiego instytutu techniki, pracującego dla szczebla ministerstwa zajmującego się produkcją pojazdów latających, w 1945 roku oświadczył:

"(...) Widziałem część z projektów i całe linie produkcyjne... Gdyby Niemcy upadły kilka miesięcy później, sprzęt ten spowodowałby odwrócenie szali zwycięstwa..."
Kapitan Ruppelt, szef Amerykańskich Sił Powietrznych dodał w 1956 roku:

"Kiedy skończyła się II Wojna Światowa, Niemcy posiadali szereg różnego rodzaju pojazdów w kształcie koła i elipsy, oraz zupełnie nowe pojazdy w trakcie dopracowywania. Mimo faktu, iż dowództwo zajmowało się wtedy dopiero fazą wstępną, były to jedyne osoby, które wiedziały i mogły odróżnić te obiekty od prawdziwych, o których mówili świadkowie, którzy zobaczyli UFO..."

Część z nowoczesnych wówczas osiągnięć techniki jest dobrze znana do dzisiejszego dnia. Pierwszy samolot odrzutowy Heinkel 178 wystartował w 1939 roku. W 1943 roku Niemcy wprowadzili go jako element wyposażenia wojska - oczywiście już wtedy znacznie udoskonalony i niezawodny - jego nazwa brzmiała Messerschmitt 262. Pojazd ten bez problemu mógł dogonić najszybszy wtedy samolot Aliantów.

Napędem maszyny był silnik odrzutowy.

Heinrich Focke, jeden z czołowych twórców niemieckiej technologii wojskowej, zaprojektował i wdrożył do produkcji modele samolotów śmigłowych: FW6, Fa223, Fa226, Fa283 (zdjęcie po lewej) oraz model 284.
Zastosował wtedy system napędu, który jest używany do dzisiejszego dnia w większości helikopterów.
Focke zaprojektował także nowoczesny, startujący pionowo statek-rakieta, który trafił na deski kreślarskie zaraz po zakończeniu wojny. Na końcu każdego z trzech długich ramion był zamocowany specjalny system odrzutowy (patrz projekt >>). Kręcące się ramiona pozwalały obiektowi na uniesienie się w powietrze podobnie jak helikopter, lecz z zupełnie większą prędkością i siłą.
Inne obiekty o zaawansowanej myśli technicznej to chociażby bomby V-1, używane przez III Rzeszę przeciwko Wielkiej Brytanii.
Drugą, udoskonaloną wersją była rakieta V-2. Miała być ona zupełnie nowym obiektem wojskowym. Jej transkontynentalna działalność mogła pogrzebać losy nie spodziewających się niczego rosyjskich obywateli, czy żyjących wówczas w dostatku Amerykanów. Rakieta mogła podróżować z prędkością przekraczającą 5-krotnie prędkość dźwięku, jedna była zdolna wysadzić dzielnicę średniego miasta

Niemcy nie skończyli jednak na V-2. Ciekawym obiektem była śmiesznie wyglądająca maszyna ME 163, pierwszy samolot odrzutowy, który poruszał się z prędkością blisko 1000km/h.
Cóż - to mniej więcej część ze znanych powszechnie dokonań faszystowskiej Rzeszy podczas II Wojny Światowej. Nie wszystkie fakty ujrzały jednak światło dzienne. Prowadzone na szeroką skalę badania nie mogły się przecież wydostawać nawet w ręce najbliższych współpracowników - prawdopodobieństwo zdrady było zbyt wysokie.

14 grudzień 1944 roku - gazeta New York Times pisze w jednym z artykułów: "Tajemnicza latająca kula nową bronią Niemiec."

"Centrala Główna Alianckich Sił Ekspedycyjnych, 13 Grudzień 1944 roku - Nowa niemiecka broń zrobi przerażające wrażenie na wschodnim froncie - doniesienie z dzisiejszego dnia. Pilot Amerykańskich Sił Lotniczych doniósł, iż podczas lotu zwiadowczego zauważył srebrne, okrągłe obiekty na niemieckim niebie. Kule znajdowały się w gromadzie lub poruszały się same. Bywały momenty, kiedy to stawały się półprzeźroczyste...".

Podobne zdarzenie (a było ich dość sporo) zostało zgłoszone przez pilota weterana z 415 Nocnej Eskadry Lotniczej.

Znajdował się wówczas na misji zwiadowczej nad Hagenau. Był 22 grudzień 1944 roku, godzina 6 rano. Podczas gdy leciał na wysokości 1000 stóp, pilot i operator radaru zauważyli dwa obiekty za ogonem samolotu. Tajemnicze obiekty świeciły pomarańczowym światłem i co pewien czas zbliżały się bliżej samolotu. Pilot wszedł w ostrą beczkę, obiekty mimo to poleciały tuż za nim. Przez dwie minuty tajemnicze pojazdy podkradały się za pilotem, w wyniku czego musiał on wykonywać klasyczne manewry obronne, gdy nagle po chwili zniknęły...
Wyjaśnianie sytuacji, która zaszła było nie lada problemem dla wojskowych. W żadnym z przypadków piloci nie atakowali tych obiektów, nie byli także przez nie zaatakowani. Nazwano je "Foo Fighters". Do tej pory (oficjalnie) nie zostały te zdarzenia w jakikolwiek wyjaśnione. Było jednak pewne, iż nie była to technologia Aliantów - i to był jeden z najpoważniejszych problemów dla dowódców.

W ciągu następnych 10 lat, kiedy to fikcja częściej wygrywała z rzeczywistością, osiągnięcia niemieckiej technologii wyparowały. Dziś możemy wnioskować, iż tajemnicze obiekty na niebie, to udoskonalenie celowo zapomnianej po II Wojnie Światowej zaawansowanej technologii antygrawitacyjnych pojazdów.
Doszukiwanie się prawdy z roku na rok było rzeczą wymagającą coraz więcej poświęcenia. Oddziaływanie faszystowskich (wówczas jeszcze) pisarzy science-fiction było na tyle silne, aby prawda bez problemów mogła zatrzeć się z kłamstwem, zaś rzeczywistość była coraz trudniejsza do zweryfikowania. Oddzielenie prawdy z ostatnich 50 lat od wymysłów pisarzy, to rzecz, która wymagała wielu wyrzeczeń.
Jedną z osób, która pracowała w czasie wojny nad projektami latających spodków był kapitan Luftwaffe, konstruktor pojazdów latających Rudolph Schriever. W 1950 roku oświadczył, iż pracował pod Pragą w składzie małej ekipy, której celem było opracowanie nowego typu spodka latającego.
Informacja ta pojawiła się pierwszy raz w mediach w gazecie "Der Spiegel" z 30 marca 1950 roku w artykule "Untertassen-Flieger Kombination".

"... Rudolph Schriever, który twierdzi, że inżynierowie z całego świata od początku lat 40-tych prowadzili badania nad spodkami latającymi, planuje zbudować taką maszynę dla Stanów Zjednoczonych w czasie od 6 do 9 miesięcy. 40-letni absolwent Uniwersytetu w Pradze dodaje, iż zrobił kopię dokumentacji maszyny, którą nazywa latającym dyskiem. Udało mu się to przed upadkiem Niemiec, albowiem później dokumenty mogłyby ulec skonfiskowaniu. Twierdzi, iż maszyna może rozpędzić się do prędkości bliskiej 2600 mil na godzinę..."

Część z materiałów Rudolpha trafiła do mediów. Na dokumentach znajdowały się rysunki potężnych spodków latających, a także całe serie dokumentacji technicznej, które niestety były niekompletne. Schriever zmarł pod koniec lat 50-tych.

Badacz Bill Rose zajmujący się tą sprawą odkrył, iż Schriever pracował z innymi naukowcami, jak Klaus Habermohl oraz Giuseppe Belluzo (włoski inżynier), a także z dr Walter Miethe. Badania Rose wykazały, iż Miethe był dyrektorem programu pojazdów grawitacyjnych w dwóch ośrodkach poza Pragą. Znamy trochę więcej szczegółów nt. pracy dr Waltera, jednakże nie znamy dokładnych informacji nt. Wernhera von Brauna, który był od 1933 roku jego fotografem.


Obecnie jesteśmy pewni, iż przynajmniej jeden z naukowców, którym był m.in. Viktor Schauberger był zaangażowany w produkcję latających dysków. Przyleciał do Pragi w roku 1945 - jak przyznawał Schriever. Jego początkowe eksperymenty związane były z lewitacją. Urodzony w 1885 roku, Schauberger interesował się w szczególności naturą. Początkowo jako wybitny nauczyciel, później jako badacz poznawał we własnym zakresie naturalny mechanizm wymiany energii na Ziemi.

Twierdził, że "obecna technologia używa złych zjawisk. Bazuje na entropii - ruchowi, który jest używany przez naturę do rozdzielenia zbitej materii. A jednak... natura używa zupełnie innego typu zjawiska przy wzroście. Panująca technologia bazująca na eksplozji - spalaniu paliwa i rozdzielania atomów - wypełnia świat w rozprzestrzeniającą się, generującą ciepło energię środka, która jest szkodliwa."

Schauberger wierzył, iż obecną produkcję energii można zastąpić odwrotnym procesem do tego, który ma miejsce obecnie, czyli takim, który stosuje natura. Był on przeciwnikiem hydroelektrowni: "Gdy woda pod ciśnieniem przelatuje przez turbiny, rezultatem jest 'martwa woda'". W związku z tym zaprojektował on specjalną wersję turbin ssących, które "ożywiają" wodę.

Obecnie technologia bazująca na odkryciach Schaubergera jest szeroko stosowana na świecie (m.in. kasyna w Las Vegas). Przy użyciu odpowiednich urządzeń można pominąć czysto fizyczny proces uzdatniania wody zastępując go specjalnym procesem "ożywiania wody".

Jeden z takich wynalazków, zwany maszyną żywej wody został wprowadzony do produkcji. Posiada kilkanaście patentów: 4,612,090; 5,203,970; 6,409,888 (< amerykańskie), w tym wiele zagranicznych.


W skrócie zasada działania:
Jego syn pamięta spotkanie swojego ojca z Hitlerem.
"W czerwcu 1934 roku mój ojciec został zaproszony przez na spotkanie w Reichstagu przy udziale Hitlera. Hitler chciał wiedzieć wszystko nt. najnowszych osiągnięć, różnych możliwościach zastosowania najnowszych projektów w praktyce. W końcu powiedział 'tak, szukam nowej technologii, która musi być w pełni naturalna, zgodna z moimi myślami, taki jest mój prawdziwy program'. Wkrótce po spotkaniu, Hitler jako kanclerz wręczył dwóm deputowanym swoje rozkazy. Oboje zaczęli dyskutować nt. planu Hermana Geoeringa. Chwilę później powiedział: 'Viktor Schauberger, będziesz rozmawiał jutro z dwoma deputowanymi, lub ewentualnie dziś wieczorem. Tak, my Niemcy przyniesiemy światu nową naukę!".

Hitler planował zlecić Schaubergerowi zbudowanie nowego statku latającego, który będzie mógł lewitować bez używania do tego efektu spalania i jakiegokolwiek paliwa. Idea nowego pojazdu zrodziła się 5 lat wcześniej, kiedy to Schauberger rozwinął badania nad lewitacją przy zmienionych warunkach temperaturowych. Naukowiec twierdził, iż odkrył w swoim laboratorium możliwość lewitacji małych obiektów w odpowiedniej temperaturze (obecnie prezentowane doświadczenie na Discovery Science). Schauberger nazwał rezultaty doświadczenia "diamagnetyczną energią lewitacji" i zanotował, iż natura używa tego zjawiska każdego dnia.

Schauberger dostał do pracy grupę naukowców, który mieli mu pomóc w dalszej fazie badań. Podczas pracy ośrodek badań został jednak zbombardowany i musieli się przenieść do w inne miejsce, do miejscowości Leostein. Tam dopracowali do perfekcji latający dysk. Był on napędzany turbiną Schaubergera, która wprowadzając powietrze w charakterystyczny ruch oscylacyjny powodowała uniesienie się obiektu w lewitacji. Później prototyp rozwinięto i technologię z niego zastosowano w wehikule nazwanym Belluzzo-Schriever-Miethe Diskus, obiekcie mającym ponad 22 stopy wysokości. Mógł on przemieszczać się z prędkością ponad 2000km/h, planowano zwiększenie tej prędkości do 4000km/h. W 1945 roku osiągnięto przekroczono barierę 1300 mil na godzinę i wysokość 40 tysięcy stóp nad ziemią w mniej niż trzy minuty. Zanotowano, iż srebrzysty obiekt świecił chwilami niebiesko-zielonym światłem.

W publikacji Municha z 1956 roku w gazecie "Da Neue Zeitalter" czytamy:

"Viktor Schauberger był wynalazcą i konstruktorem nowego rodzaju napędu, implozji, która używając jedynie powietrza i wody generuje światło, ciepło i energię ruchu".

W 1945 roku (m.in. 19 lutego) nad Pragą wiele ludzi zgłaszało informacje o niezidentyfikowanym obiekcie na niebie. Jak później stwierdzono, mógł on mieć ponad 50 metrów średnicy.


Inne ślady pochodzą z wywiadu z dnia 18 listopada 1954 roku dla gazety "Tages Anzeiger". George Klein stwierdził, iż 14 lutego 1945 roku był świadkiem zdarzenia, kiedy potężny dysk osiągnął niebywałą prędkość i niesamowitą wysokość w kilka chwil...

W tym wywiadzie Klein dostarczył także wiele nieznanych faktów dotyczących rakiety V-2, a także informacje gdzie ukrywał się Wernher von Braun. Klein dodał, iż stabilność spodka była oparta o wskazania żyroskopu...

Pewnego rodzaju potwierdzeniem była wypowiedź agenta CIA Virgila Armstronga:

"Wiemy, iż we wczesnych latach wojny Alianci nie wierzyli w zaawansowaną broń, dopóki informacji nie dostarczył im nasz wywiad, który po natknięciu się na szczegóły tych projektów zaczął intensywne prace w tym kierunku. Wtedy to projekty zostały uznane za prawdę, kilka lat później bronią grawitacyjną dysponowały już nie tylko Niemcy..."



Najlepsza jest druga częsc. Ale to juz w artykule polecam>

http://haunebu.hotnews.pl/
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych