Dzień dobry.
Wiem, że tytuł tematu niczym z Faktu, ale cóż mogę powiedzieć - tak było.
Odczuwam lekki dyskomfort, pisząc o tym, bo jestem dość niewrażliwa na wszelkie zjawiska niewyjaśnione - po prostu przyjmuję do wiadomości fakt ich istnienia, nie roztrząsam, ignoruję. Ale sprawa z wczoraj (i pośrednio z dzisiaj) nie daje mi spokoju, bo pierwszy raz poczułam coś na kształt strachu i wcale mi się to nie podoba.
Wczoraj późnym wieczorem siedzę i naparzam w grę. Pusty kubek po herbacie stał przed monitorem, na linii mojego wzroku. Jestem w trakcie ważnej misji, pełne skupienie, a tu jak metalowa łyżka nagle o kubek nie [wulg] Brzmi to śmiesznie, jak się opowiada, ale tak było. Dosłownie zakręciła się w tym kubku, podzwoniła i na powrót przestała dawać oznaki życia. Sceptycyzm kazał mi od razu sądzić, że może jakoś koślawo ją ustawiłam wcześniej i zwyczajnie się zsunęła, ale robiłam testy i w żaden sposób nie potrafiłam ustawić jej tak, żeby zsuwając się po ściance, jeszcze się zakręciła i zrobiła to z taką siłą. No ale nic to, świat się sam nie uratuje, gram dalej, ignoruję.
Dzisiaj włączam światło w łazience, a tu jak nie walnie, aż iskry poleciały, żarówka niemal czarna. Pierwszy raz coś takiego widziałam. Korki wywaliło nie tyle u mnie w mieszkaniu, co w zewnętrznej skrzynce na klatce. To druga żarówka w ciągu kilku dni, w dwóch różnych miejscach w domu. I tutaj muszę przyznać, że kiedy zapadły ciemności, to pierwszy raz się wystraszyłam. Dlaczego?
Za parę dni jest rocznica śmierci mojej babci. Dodam, że rok temu, w dniu jej śmierci, na moim telefonie pojawiła się nie tyle rysa, co głębokie pęknięcie. Telefon nigdzie nie spadł, leżał spokojnie w jednym miejscu.
Na wszystko mogę znaleźć jakieś wytłumaczenie. Żarówki - wadliwa instalacja, jest to wielce prawdopodobne. Telefon - ok, tamtego dnia nie spadł, ale spadał milion razy wcześniej i może po prostu wystarczył delikatny nacisk, nie wiem, kot [wulg] usiadł i stało się, ale ta łyżka... No nie potrafię znaleźć wytłumaczenia. Pierwszy raz coś na moich oczach się poruszyło i to od razu z przytupem. Piszę tego posta, żebyście pomogli mi znaleźć logiczne wyjaśnienie na to zjawisko. Wszystko, żebym porzuciła myśl, że własna babcia mnie nawiedza - wystarczy mi, że ponad pół roku od jej śmierci śniła mi się co dwa dni. Nie chcę kolejnej takiej serii.
Z góry dziękuję i pozdrawiam.
Z racji tego, iż jesteś nowicjusz
TheToxic