Skocz do zawartości


Zdjęcie

TRAGICZNY FINAŁ JAZDY AUTOSTOPEM – Zabójstwo Alicji Baran (1997)


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

Agnieszka81.
  • Postów: 321
  • Tematów: 29
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Moi Drodzy, dziś chcę Wam przedstawić niewyjaśnioną do dziś zbrodnię młodej dziewczyny - mieszkanki miasteczka Trzebnica – nieopodal Wrocławia. Do zabójstwa doszło w roku 1997, a sprawa ta interesuje mnie szczególnie również z tego względu, że: po pierwsze - miała miejsce niedaleko Lęborka (miejscowość, w której mieszkam), a po drugie - jeden z członków mojej rodziny pracował wówczas w Policji i był bezpośrednio na miejscu zbrodni (przynajmniej na miejscu odnalezienia zwłok, gdyż do dziś nie jest pewne, czy dziewczyna została zamordowana w tym miejscu czy na przykład w samochodzie), tak więc miałam - że tak powiem - na bieżąco informacje na ten temat.


Zabójstwo Alicji Baran

 

Alicja Baran urodziła się 22.05.1978 roku w Miliczu. Była jedną z dwóch córek Teresy i Adama Baranów. Mieszkała wraz z rodzicami w niewielkim miasteczku Trzebnica – nieopodal Wrocławia.
Była atrakcyjną, radosną i pełną życia 19-nastolatką, która z łatwością nawiązywała kontakty z obcymi ludźmi. Kochała przyrodę i uwielbiała jeździć autostopem. To właśnie nim przemierzała często trasę z Trzebnicy do Wrocławia, gdzie uczęszczała do Liceum Ekonomicznego. Ostatnie tygodnie wakacji 1997 roku postanowiła spędzić na podróżowaniu. Końcówka lipca i początek sierpnia upłynęły jej poza granicami naszego kraju. Alicja wybrała się na dwutygodniowy wypad do Wielkiej Brytanii, gdzie czekała na nią starsza siostra Katarzyna. Przez cały okres pobytu w Anglii dziewczyny świetnie się bawiły. Odwiedziły wiele ciekawych miejsc, robiły wspólnie zakupy etc. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy - Alicja nawet się nie obejrzała, a już musiała wracać do Polski. Nie był to jednak koniec jej wakacji! Tuż po powrocie do Polski czekał ją kolejny wyjazd...

 

42399775_695504167478605_2482621148697722880_naa.jpg

Zamordowana Alicja Baran

 

Po przyjeździe do Trzebnicy, Alicja i jej przyjaciółka Beata, postanowiły spędzić drugą połowę sierpnia nad morzem. Sierpień 1997 roku był wyjątkowo upalny. Dziewczyny marzyły o niecodziennych urokach polskiego wybrzeża, powiewie morskiej bryzy na twarzy i świeżym, bogatym w jod powietrzu. Czym prędzej rozłożyły mapę i zaczęły powoli przesuwać palcem po nadmorskich miejscowościach. Ich wybór padł na Łebę. Nie zastanawiając się długo spakowały swoje walizki i wyjechały. 11.08.1997 roku Alicja i Beata były już w Łebie. Wynajęły prywatną kwaterę przy ul. Sosnowej 5. Podczas pobytu nad morzem dziewczyny korzystały z pięknej pogody, oglądały kolorowe stragany, robiły zdjęcia. Jak się później okazało, stały się one ostatnimi pamiątkami dla zrozpaczonej rodziny nastolatki…
Niecałe dwa dni później, tj. 13.08.1997 roku, Alicja wyjechała do domu w Trzebnicy – było to spowodowane zbliżającą się uroczystością weselną w okolicach Przemyśla, w której Alicja chciała wziąć udział. Przed wyjazdem zapewniła jednak Beatę, że po krótkim pobycie w rodzinnych stronach wróci do niej i będą mogły wspólnie cieszyć się resztą wakacji. Dnia 14.08.1997 roku, Alicja Baran wraz z rodzicami pojawiła się w niewielkiej miejscowości Nienadowa koło Przemyśla. Na miejscu trwały już intensywne przygotowania do zaślubin pary młodej. Po hucznej zabawie weselnej i kilku kolejnych, miłych dniach spędzonych w gronie rodzinnym, Alicja postanowiła wrócić do Łeby, gdzie wciąż czekała na nią Beata. Niestety, były to już ostatnie godziny życia Alicji…

 

Wczesnym rankiem 19.08.1997 roku, rodzice nastolatki odprowadzają ją na przystanek PKS w Nienadowej. Chwilę przed godziną 05.10 Alicja żegna się z rodzicami i wsiada do autobusu do Przemyśla (w środku znajduje się m.in. wujek dziewczyny). Rodzina nastolatki nie może przypuszczać, że widzi ją żywą po raz ostatni... Kilkadziesiąt minut później dziewczyna dociera do Przemyśla. Czekając na dworcu Alicja snuje plany związane z ponownym pobytem nad morzem. Gdy na zegarze wybija godzina 07.06, na peronie pojawia się pociąg „Małopolska” relacji Przemyśl-Gdynia (przez Kraków i Warszawę). Podróż mija Alicji spokojnie. Może tylko stukot kół pędzącego po torach pociągu nie pozwala na ucięcie krótkiej drzemki. Nastolatka podziwia z zainteresowaniem zamieniające się za szybą widoki. Po ciuchu odlicza kolejno mijane stacje, zdaje sobie sprawę, że jest już blisko celu. Jeszcze tego samego dnia dziewczyna pojawia się na dworcu w Gdyni. Około godziny 17.35 wsiada do pośpiesznego „Gryfa” - relacji Tczew-Szczecin, i po ok. półtorej godzinie dociera do Lęborka. Kilka minut po 19.00, powinna była wsiąść do autobusu lub pociągu jadącego bezpośrednio do Łeby. Tak się jednak nie stało...

Tymczasem w Łebie Beata wciąż czeka na przyjaciółkę. Pomimo późnych godzin wieczornych, pojawia się na dworcu PKP w Łebie, w nadziei, że za chwilę przywita się z Alą. Zaskoczona nieobecnością dziewczyny postanawia wrócić do wynajmowanej kwatery. Kładąc się spać dochodzi do wniosku, że Alicja musiała zostać dłużej u swojej rodziny lub spóźniła się na pociąg i dołączy do niej na drugi dzień. Niestety, i to nie nastąpiło.

 

Ostatnie dni wakacji Beata spędza samotnie. Znudzona brakiem towarzystwa dochodzi do wniosku, że czas przerwać pobyt nad morzem. Rankiem 21.08.1997 roku, reguluje rachunek za wynajem kwatery, pakuje walizki i wraca do Trzebnicy. Tuż po powrocie do rodzinnego miasteczka, Beata kontaktuje się telefonicznie z rodzicami przyjaciółki. Po drugiej stronie słuchawki odzywa się męski głos - to Pan Adam, ojciec Ali. Skupiony, wsłuchuje się w słowa wypowiadane przez Beatę. Nagle dociera do niego, że musiało stać się coś bardzo złego! Błyskawicznie przekazuje tragiczne wieści swojej żonie. Zszokowani rodzice postanawiają natychmiast zgłosić na policji zaginięcie swojej córki…
Jeszcze tego samego dnia Państwo Baran zgłaszają na policji zaginięcie córki. Początkowo Pan Adam udaje się z tą informacją do KPP w Trzebnicy. Nazajutrz, wczesnym rankiem opuszcza miasteczko i wyjeżdża do Przemyśla, gdzie na własną rękę podejmuje próbę odnalezienia córki. Na dworcu w Przemyślu pokazuje zdjęcia Alicji przypadkowo napotkanym osobom. Mężczyzna ma wciąż nadzieję na to, że ktoś rozpozna jego córkę i będzie wstanie mu pomóc. Niestety, wysiłki Pana Adama nie przynoszą skutku. Zrozpaczony ojciec zgłasza zaginięcie również na policji przemyskiej.
Na wieść o tajemniczym zniknięciu nastolatki jej siostra Katarzyna przerywa urlop w Wielkiej Brytanii i przylatuje do kraju. Bierze ona czynny udział w poszukiwaniach siostry, wspierając przy tym załamanych rodziców.

 

W kolejnych dniach rodzina dziewczyny pojawia się m.in. w Słupsku, Lęborku, Łebie i Gdyni, gdzie odwiedza poszczególne jednostki policji. Zabierają również ze sobą afisze informujące o zaginięciu córki (kopia plakatu – na zdjęciu poniżej). Jaskrawożółte plakaty oblepiają dworce i okoliczne słupy. Są na nich zawarte dane dotyczące rysopisu, trasy, którą poruszała się feralnego dnia, oraz opis jej ubioru. W dniu zaginięcia tj. 19.08.1997 roku Alicja była ubrana w czarną lub seledynową bluzeczkę z krótkim rękawem – typu crop top, beżowy sweterek zapinany z przodu na zamek, czarne spodnie z bistoru tzw. „NARCIARY”, buty sportowe marki ADIDAS „TORSHION” koloru białego z niebieskimi paskami, białe skarpety frotte w czerwono-niebieskie geometryczne wzory. Miała również przy sobie mały, niebieski ortalionowy plecaczek. W poszukiwania dziewczyny angażują się również konduktorzy, którzy rozwieszają afisze na trasie, którą podróżowała Alicja. W trakcie śledztwa jeden z konduktorów zezna, że kontrolował bilet młodej dziewczynie w okularach. Po okazaniu mu zdjęcia Alicji – rozpoznaje pasażerkę.

 

42500852_696495230712832_4875897580250202112_n.jpg

Takie plakaty można było dostrzec na każdym słupie ogłoszeniowym i tablicach informacyjnych na terenie Lęborka i okolic w roku 1997

 

W trakcie intensywnych poszukiwań Alicji Baran, rodzina miała wciąż więcej pytań niż odpowiedzi. Każdy następny trop, który dawał nadzieję na odkrycie prawdy okazywał się złudny.
Kiedy Państwu Baran wydawało się, że wykorzystali już wszystkie możliwości, postanowili zwrócić się o pomoc do jasnowidza. Początkowo Pani Teresa odnosiła się do tego pomysłu dość sceptycznie. Zanim jednak podjęła ostateczną decyzję, postanowiła ją skonsultować z miejscowym proboszczem. Po wysłuchaniu zrozpaczonej matki, ksiądz stwierdził, że nie ma nic przeciwko tego typu działaniom i jeżeli jasnowidz jest w stanie pomóc w odnalezieniu jej córki, to powinna skorzystać z jego usług.
Natchniona nadzieją kobieta, postanawia jak najszybciej skontaktować się z jasnowidzem - jej wybór pada na Pana Krzysztofa Jackowskiego, najpopularniejszego jasnowidza w Polsce. Po kilku dniach zrozpaczona matka dociera do Człuchowa. Ma ze sobą zdjęcie ukochanej córki oraz spodnie od jej piżamy. Przekazuje rzeczy Panu Krzysztofowi i czeka z niecierpliwością na efekty jego pracy. Po około godzinie otrzymuje spisaną na kartce wizję, której słowa brzmiały następująco (pisownia oryginalna):

 

„Osoba ta nie żyje. Została zamordowana przez mężczyznę ok. 40 letniego. To tak wygląda jakby ona znała tego mężczyznę. Ten mężczyzna - kojarzy mi się z człowiekiem bardzo rozmownym. Dużo rozmawiał z Alicją. Zachowywali się tak jakby się dobrze znali. Ten mężczyzna kojarzy mi się z kimś jak wychowawca – ewentualnie opiekun. Był ubrany w koszulę w czerwonoczarne kraty. Koszula flanelowa. Spodnie wycierusy – z brązowym paskiem – czarne krótkie włosy – wąsik czarny – okulary w złotych oprawkach. Wygląda na inteligentnego. Wiek 35-38 lat. Stało się to w okolicy miasta Reda – niedaleko jeziora. To jest poza miastem Reda. Kilka kilometrów od Redy. W lesie jest jezioro – w okolicy tego leśnego jeziora”.

 

Czytając te słowa, serce Pani Teresy pęka na pół… Jednak kobieta czuje podświadomie, że znajdą one swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Intuicja ją nie zawodzi…

 

Niespełna miesiąc po zaginięciu, 18.09.1997 roku, ok. godz. 13.00, w lesie nieopodal miejscowości Steknica na trasie Lębork–Łeba, przypadkowy grzybiarz natrafia na rozkładające się ludzkie zwłoki. Przerażony mężczyzna natychmiast informuje o swoim znalezisku resztę kolegów-grzybiarzy. Wybiegają z lasu zatrzymują jadącą szosą sanitarkę, która chwilę później przekazuje tragiczne wieści dyżurnemu lęborskiej policji.

 

Po odnalezieniu zwłok w lesie k. Steknicy, na miejscu pojawia się policja i prokurator. Zabezpieczają taśmami teren i przystępują do wstępnych oględzin zwłok oraz miejsca ich znalezienia. Szczątki ofiary leżą na ściółce leśnej pomiędzy drzewami, zaledwie kilka metrów od torów kolejowych na odcinku Steknica-Łeba (link do zdjęcia satelitarnego w poprzedniej części), i szosy, którą kilkanaście minut wcześniej przejeżdżała sanitarka. Ułożone są prawą boczną stroną do podłoża ziemi; ich stan wskazuje na to, że przebywają tu od dłuższego czasu. Zwłoki znajdują się w stanie daleko posuniętego rozkładu – uległy częściowemu zeszkieleceniu. Są prawie całkowicie nagie, z wyjątkiem dwóch białych skarpet typu frotte w czerwono-niebieskie geometryczne wzory, które widnieją na stopach ofiary, oraz lewego buta sportowego marki ADIDAS „TORSHION”. Podczas oględzin terenu przy zwłokach zostaje odnaleziony kawałek podkładu kolejowego oraz złoty łańcuszek z dwoma zawieszkami w kształcie delfina i litery „A” z cyrkonią.

 

Zabezpieczone na miejscu szczątki zostają przewiezione do zakładu medycyny sądowej w celu ich identyfikacji. Podczas badań antropologicznych i sekcji zwłok zostaje ustalona płeć oraz prawdopodobny wiek ofiary. Okazuje się, że jest to kobieta w wieku pomiędzy 15 a 30 rokiem życia, prawdopodobnie jednak bliżej dolnej granicy tego zakresu. Patolog przeprowadzający sekcje zwłok ujawnia na czaszce kobiety obrażenia, które były najprawdopodobniej zdane narzędziem tępym i mogły przyczynić się do jej śmierci. Nie wyklucza również gwałtu, choć nie może tego jednoznacznie potwierdzić, ze względu na stan zwłok. Okazuje się również, że w żuchwie denatki brakuje jednego zęba. Śledczy pracujący na miejscu odnalezienia zwłok, starają się za wszelką cenę odnaleźć ubytek. Niestety, po wielu żmudnych próbach okazuje się to niemożliwe.

 

Po szczegółowej analizie szczątków ofiary przyszedł czas na zbadanie rzeczy zabezpieczonych na miejscu odnalezienia zwłok. W trakcie ekspertyzy ujawniono na kawałku podkładu kolejowego włosy należące do kobiety. Ów podkład kolejowy posłużył najprawdopodobniej sprawcy jako narzędzie, którym spowodował obrażenia kości czaszki ofiary. Mógł nim wybić również zęba, którego brakowało w żuchwie.

 

Śledczy pracujący nad sprawą w dalszym ciągu zastanawiają się nad tym, kim może być kobieta, której zwłoki zostały ujawnione w lesie pod Steknicą. Postanawiają przejrzeć bazę osób zaginionych i dochodzą do wniosku, że jest nią najprawdopodobniej zaginiona przed miesiącem Alicja Baran. Informacja zostaje natychmiast przekazana rodzinie zaginionej nastolatki. Państwo Baran udają na Pomorze w celu identyfikacji tożsamości ofiary. Rodzinie zostają okazane przedmioty, które zostały odnalezione przy zwłokach – są nimi złoty łańcuszek z dwoma zawieszkami oraz skarpetki i but sportowy. Państwo Baran potwierdzają, że zabezpieczone przedmioty należą do ich córki. Rodzice udostępniają ponadto karty dentystyczne Alicji. Miała ona bowiem bardzo charakterystyczne uzębienie, które mogłoby być dodatkowym dowodem potwierdzającym jej tożsamość. Od rodziców zostaje pobrany również materiał DNA, a następnie porównany z próbkami wyodrębnionymi ze zwłok kobiety. Badania są przeprowadzane w dwóch różnych Instytutach Medycyny Sądowej – w Gdańsku i Poznaniu.

Po około trzech miesiącach przychodzi odpowiedź, która potwierdza w stu procentach tożsamość denatki – jest nią Alicja Baran.

 

42625782_697504310611924_6137690136374149120_naaa.jpg

Szczątki Alicji Baran znalezione w steknickim lesie

 

Kiedy było już wiadomo do kogo należą zwłoki ujawnione 18.09.1997 roku, policja przechodzi do intensywnych czynności mających na celu wykrycie sprawcy śmierci dziewczyny. W trakcie śledztwa ustalają przebieg podróży dziewczyny i wysuwają następującą hipotezę:

 

W dniu 19.08.1997 roku, Alicja Baran wczesnym rankiem opuściła PKS-em niewielką wieś Nienadowa i udała się na pociąg do Przemyśla. Stamtąd wsiadła o godzinie 07.06 do ekspresu „MAŁOPOLSKA”, relacji Przemyśl – Gdynia. Do Gdyni dotarła ok. godz. 17.35; następnie przesiadła się do pośpiesznego „GRYFA”, relacji Tczew – Szczecin Główny. Półtorej godziny później, tj. ok. 19.00 dojechała do Lęborka, gdzie – ku swej zgubie - najprawdopodobniej spóźniła się na pociąg, który miał ją dowieźć bezpośrednio do Łeby. W związku z tym, dziewczyna postanowiła udać się na trasę wylotową do Łeby (tj. ul. Kossaka), i złapać tam tzw. okazję. Po kilku chwilach przy nastolatce zatrzymał się poszukiwany do dziś mężczyzna – Alicja wsiadła do jego samochodu; oboje odjechali w stronę Łeby. Jadąc w kierunku Łeby, już bardzo blisko tej miejscowości, kierowca w pewnym momencie zboczył z trasy i wjechał w głąb lasu pod pretekstem „załatwienia potrzeby”. Niczego nie spodziewająca się Alicja, została po chwili brutalnie zaatakowana. Napastnik zerwał z niej ubrania, dotkliwie pobił, a następnie zgwałcił. Roztrzęsiona, ostatkami sił dziewczyna wyrwała się z mocnego uścisku mężczyzny, wybiegła z auta i rzuciła się do ucieczki w głąb lasu. Napastnik natychmiast ją dogonił i pobił do nieprzytomności. Sprawca chcąc dobić jeszcze żyjącą dziewczynę, wyrwał kawałek podkładu kolejowego znajdującego się kilka metrów od późniejszego miejsca odkrycia zwłok i zadał nim serię ciosów w głowę Alicji. W taki sposób najprawdopodobniej zginęła 19-latka.

 

42694083_697509407278081_7796475345825169408_n.jpg

Taki plecak miała ze sobą w dni zabójstwa Alicja Baran. Był w kolorze niebieskim. Zaginął.

 

Śledczy stwierdzili później, że motywem zabójstwa dziewczyny mogło być tło seksualne. Funkcjonariusze prowadzący dochodzenie w sprawie śmierci Alicji Baran, ustalili również, że pod koniec sierpnia 1997 roku, mężczyźni prowadzący prace porządkowe na trasie Lębork – Łeba natrafili przypadkiem na elementy damskiej odzieży, kosmetyczkę oraz klucze. Znalezione przez z nich rzeczy zostały zebrane i zakopane na terenie kompleksu leśnego. Niestety, mężczyźni nie byli później w stanie wskazać śledczym miejsca ich ukrycia (być może znajdują się one tam do dziś).
Poniżej opis rzeczy, które miała przy sobie w dniu zaginięcia Alicja Baran. Prezentujemy ich opis oraz poszczególne fotografie (w komentarzach) ze względu na to, że nie zostały one odnalezione przy ujawnieniu zwłok ofiary. Wierzymy, że pomimo upływu lat ktoś z Państwa będzie w stanie je rozpoznać.

 

Na miejscu odnalezienia zwłok nie odnaleziono:
* niebieskiego ortalionowego plecaka z klapą zamykaną na karabińczyk. Cechą charakterystyczną plecaka był napis na górze jego klapy – „SUR:5:AL” (plecak został sprowadzony przez rodziców nastolatki z Wielkiej Brytanii),
* portfela w kolorze czarnym z błyszczącej skóry firmy „UNNICO”, zapinanego na dwa zamki z tyłu z szybką na zdjęcie (portfel został zakupiony prze Alicję Baran w Wielkiej Brytanii),
* zegarka na pasku z czarną tarczą,
* okularów leczniczych z oprawkami metalowymi koloru złotego,
* legitymacji szkolnej,
* prawego buta sportowego ADIDAS „TORSHION” koloru białego z niebieskimi paskami,
* czarnych krótkich spodenek z wysokim stanem z trzema ozdobnymi guzikami w kolorze srebrnym (spodenki zostały zakupione przez Alicję Baran w Wielkiej Brytanii),
* krótkiej seledynowej bluzeczki typu crop top na krótki rękaw,

* krótkiej białej bluzeczki w granatowe paski typu crop top na krótki rękaw,
* beżowego sweterka zapinanego z przodu na zamek,
* czarnych spodni z bistoru tzw. „NARCIARY”,
* sukienki w kolorze różowo-granatowym z wzorami w liście kasztana z tyłu wiązaną na kokardę,
* kosmetyków – kremu do twarzy i do rąk firmy „ORIFLAME”,
* dezodorantów firmy „AA”,
* czarnego grzebienia z czerwoną rączką

 

Poniżej zostaną przedstawione dwa wątki, związane najprawdopodobniej ze śmiercią Ali. Pierwszy z nich dotyczy dwóch mężczyzn, którzy pojawili się w miejscowości Nowy Dwór koło Trzebnicy, w niedługim czasie po odnalezieniu zwłok dziewczyny. Natomiast drugi ma związek z niezidentyfikowanym mężczyzną, który wypowiada się bardzo szczegółowo, co do okoliczności śmierci nastolatki. Trójkę mężczyzn łączy jedno – pochodzą najprawdopodobniej z Lęborka lub jego okolic.

 

Poniższy wątek został opisany na podstawie informacji uzyskanych od rodziny Państwa Baran.
Niestety, ze względu na spory upływ czasu (21 lat) – nie byli oni wstanie przekazać mi wszystkich szczegółów dotyczących tej sprawy. Nie dysponują również żadnym dokumentem, który pomógłby nam przedstawić więcej szczegółów.

 

W 1997 roku, po około 1-2 miesiącach od odnalezienia zwłok Alicji Baran, dochodzi do bardzo zagadkowego incydentu w niewielkiej miejscowości Nowy Dwór koło Trzebnicy (a więc niedaleko miejsca zamieszkania Ali). W jednym z hotelowych pokoi, zostaje odnaleziona gazeta z artykułem na temat zabójstwa 19-latki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że był to „Dziennik Bałtycki”, który jest wydawany wyłącznie w województwie pomorskim.
Historia zaczyna się w momencie, kiedy do hotelu „Nowy Dwór” przyjeżdża dwójka mężczyzn. Ich wiek sugeruje, że mogą nimi być ojciec i syn. Rezerwują pokój hotelowy tylko na jedną noc – na drugi dzień wyjeżdżają. Tuż po wyjeździe mężczyzn, jedna z pokojowych pracujących w hotelu, postanawia przygotować pokój dla przyszłych gości. W środku, na jednym ze stolików zauważa gazetę. Jest ona otwarta na stronie, która opisuje zabójstwo Alicji Baran. Zdenerwowana kobieta postanawia poinformować o tym fakcie swoją szefową. Kierowniczka hotelu decyduje się zawiadomić o swoim znalezisku trzebnicką policję. Podczas prowadzenia czynności mających na celu wyjaśnienie zagadkowej sprawy, z recepcji zostają pobrane dane osobowe nocujących tam mężczyzn. Na jaw wychodzą szokujące fakty! Okazuje się bowiem, że dwójka mężczyzn, która zostawiła gazetę z artykułem na temat śmierci Alicji, pochodzi z Lęborka lub jego okolic. Niestety, przesłuchanie mężczyzn w związku z tą sprawą nie było nigdy możliwe ze względu na to, że tuż po opuszczeniu hotelu „Nowy Dwór” zginęli oni w wypadku samochodowym w okolicach Jeleniej Góry. Czy mieli oni jakiś związek z sierpniową zbrodnią?

 

Wątek drugi - na początku grudnia 1999 roku, na Komendę Powiatową Policji w Lęborku zgłosiła się pewna osoba, która poprosiła funkcjonariuszy policji o zapewnienie pełnej anonimowości. Zeznała bowiem, że była ona świadkiem rozmowy grupki młodych osób, podczas której jedna z nich wypowiadała się bardzo szczegółowo na temat dokonanego przez nią morderstwa, do którego doszło 19.08.1997 roku. Ofiarą miała być 19-letnia Alicja Baran, której szczątki znaleziono miesiąc później na obrzeżach wsi Steknica przy trasie Lębork–Łeba. Informacja ta natychmiast postawiła na nogi lęborską komendę, nadając jednocześnie sprawie nowy bieg. Podekscytowani policjanci postanawiają jak najszybciej sporządzić portret pamięciowy domniemanego zabójcy nastolatki. Podczas rozmowy z anonimowym świadkiem, dowiadują się, że jest to mężczyzna w wieku 25-30 lat, średniej budowy ciała o charakterystycznie wykrzywionym w prawo nosie.
Na przedstawionych poniżej portretach pamięciowych widzimy również, że ma on krótkie, ciemne włosy, wąsy i prawdopodobnie kilkudniowy zarost. W tym momencie warto wrócić do wcześniejszego opisu -  wizji sporządzonej przez Pana Krzysztofa Jackowskiego – jasnowidza z Człuchowa. Opisał on w niej szczegółowo wygląd mężczyzny, który jego zdaniem był sprawcą morderstwa Alicji Baran.
Zatem przejdźmy do fragmentu tej wizji...

 

„Osoba ta nie żyje. Została zamordowana przez mężczyznę ok. 40 letniego. To tak wygląda jakby ona znała tego mężczyznę. Ten mężczyzna - kojarzy mi się z człowiekiem bardzo rozmownym. Dużo rozmawiał z Alicją. Zachowywali się tak jakby się dobrze znali. Ten mężczyzna kojarzy mi się z kimś jak wychowawca – ewentualnie opiekun. Był ubrany w koszulę w czerwonoczarne kraty. Koszula flanelowa. Spodnie wycierusy – z brązowym paskiem – czarne krótkie włosy – wąsik czarny – okulary w złotych oprawkach. Wygląda na inteligentnego. Wiek 35-38 lat...”.

 

Interpretując powyższy cytat możemy śmiało stwierdzić, że wygląd sprawcy z portretu pamięciowego porównany z wizją Pana Jackowskiego ma pewne wspólne cechy. Są nimi przede wszystkim włosy oraz wąsy. Są też różnice – mężczyzna opisany przez świadka nie nosił okularów. Niestety, nie wiemy, czy świadek, który opisał wygląd twarzy mężczyzny, podał policji jakiekolwiek informacje dotyczące stylu ubioru tejże osoby.
Pomimo licznych publikacji portretu pamięciowego domniemanego zabójcy Alicji Baran, do chwili obecnej nie udało się zidentyfikować tego mężczyzny.
Portret pamięciowy sprawcy ukazał się w między innymi w Magazynie Kryminalnym 997 oraz w gazecie „Głos Pomorza”.

 

42723484_698523280510027_2729602676118519808_naaa.jpg

Po lewej portret pamięciowy domniemanego sprawcy zabójstwa Alicji Baran, sporządzony w oparciu o zeznania świadka z Lęborka. Po prawej – z uwagi na fakt, iż p. Krzysztof Jackowski, opisując „widzianego” sprawcę wspomniał o okularach, symulacja graficzna zgodna z tym opisem.

 

Uroczystości pogrzebowe Alicji Baran odbyły się w dniu 10.01.1998 roku, w których brały udział setki osób. Msza Święta w intencji zmarłej została odprawiona w Bazylice Św. Jadwigi w Trzebnicy. Trumna ze szczątkami dziewczyny spoczęła na Cmentarzu Parafialnym w Trzebnicy.

 

Autorka: Paula Stock (źródło)


Użytkownik Agnieszka81 edytował ten post 02.10.2018 - 07:08

  • 2

#2

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

No coz zapewne jak setki takowych spraw. Dziewczyna lubiala sie bawic i podrozowac bez glowy, az w koncu trafila na psychola lub psycholi, ktorych zapewne juz nikt nigdy nie odnajdzie. Mnostwo bywalo i bywa takich sytuacji, a mnie zawsze dziwila ta zgubna ufnosc i nieodpowiedzialnosc ludzi... a zwlaszcza samotnych, atrakcyjnych dziewczyn. Raczej nie bedzie mi dane zrozumiec co nimi kieruje kiedy wsiadaja z obcym (lub obcymi) facetami do samochodu i udaja sie w nieznanym kierunku. Teraz byc moze mordercy i rozni psychole maja nieco utrudnione zadanie - sa roznego rodzaju lokalizatory, telefony itd. wystarczy jeden nieprzemyslany ruch, a pomoc przyjedzie i w najlepszym razie go aresztuje, ale wtedy? Wtedy tym bardziej zapakowanie takiej gowniary do auta, przewiezienie wieczorem do lasu, zgwalcenie i - przepraszam za wyrazenie - wyrzucenie ciala na smietnik bylo duzo latwiejsze. Na wszystko bylo tez duzo wiecej czasu, jak zreszta widac w przytoczonej historii - rodzice reaguja dopiero 2 czy 3 dni od momentu smierci podrozniczki. Teraz wiekszosc ludzi zachowuje kontakt z kims zaufanym praktycznie 24/7 i momentalnie wiadomo, ze cos sie dzieje.

 

Sprawa przykra, ale z cala pewnoscia juz sie nie dowiemy co tak naprawde sie wydarzylo choc mozemy sie domyslac i byc na 99% przekonani co zaszlo. Wg. mnie dziewczyna byla bardzo nieodpowiedzialna, jak i zreszta wiele innych takich.


  • 2

#3

Paula90.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Agnieszka81, proszę o wiadomość prywatną.
  • 0

#4

RobSpooky.
  • Postów: 23
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie zgodze sie z uzytkownikiem master otoz to dziala w dwie strony, lokalizatory itp trzeba miec po pierwsze na to hajs a po drugie osoba ktora ma cel w tym zeby robic rozne zle rzeczy wykorzysta srodki do tego aby jak najlepiej zabezpieczyc sie przed wykryciem narzedziami do "poprawy bezpieczenstwa" to ze dziewczyna nie zdawala sobie sprawy ze ma doczynienia z psycholem to nie jest do konca jej wina i tak samo jesli takie jednorazowe sprawy sprawia ze inne osoby beda sie baly wyjsc z domu sprawi ze zamiast bezpieczenstwa bedziemy sami wiezic sie w klatkach ze strachu. Powinno sie lepiej wykrywac takich ludzi ktorzy robia te zle rzeczy. Szkoda dziewczyny i tyle...
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych