fot. galeria Kayabukiya Tavern na portalu Facebook
Restauracja Kayabukiya Tavern pod Tokio to jedyne miejsce na świecie, w którym od prawie trzydziestu lat kelnerami są małpy. Za napiwki dostają banany, ziarna soi i orzechy ziemne.
Niepozorna rodzinna tawerna od lat jest jedną z największych atrakcji turystycznych japońskiego miasta Utsunomiya (półtorej godziny jazdy od Tokio). W Kayabukiya Tavern dostaniemy piwo, sake, kurczaka w cieście, zupę ramen czy japońskie pierożki, czyli typowe dania dla słynących z nieformalnej atmosfery tamtejszych gastropubów.
Jednak to nie z powodu jedzenia o lokalu, prowadzonym od trzydziestu lat przez Kaoru Otsukę, piszą media na całym świecie. Największym wabikiem dla gości są oryginalni kelnerzy: Fuku-chan, Yat-chan, Yume, Matsu, Hana oraz Momotaro. Makaki japońskie – wąskonose małe małpy z gatunku koczkodanowatych, ubrane w uniformy z logiem restauracji, znane ze swojej inteligencji.
Nic dziwnego, że bezbłędnie wykonują polecenia klientów: przynoszą zamówione dania i napoje. Dają też coś w gratisie: przytulą się, podrapią gości po głowie, pozwolą zrobić ze sobą zdjęcie, pokażą jakąś sztuczkę. W zamian nie chcą pieniędzy, mile widziane są za to ziarna soi, orzechy ziemne i banany.
– Małpy są mi bliższe niż rodzina – przyznał Otsuka w wywiadzie dla brytyjskiego „Dail Mail”. I dodał: – Spędzamy razem dzień, śpimy nawet w jednym łóżku. Są po prostu urocze!
Wszystko zaczęło się trzydzieści lat temu, kiedy właściciel Kayabukiya Tavern wziął do domu makaka japońskiego z Parku Narodowego Nikkō, gdzie małp tego gatunku jest sporo. Okazało się, że zwierzę zupełnie nieproszone przyniosło serwetkę jednemu z gości. Wtedy mężczyzna zdecydował się „zatrudnić” pierwszą małpę w restauracji. Właściwie to cudzysłów jest tutaj zbędny, bo japońskie prawo przewiduje pracę małp i reguluje godziny jej trwania. Dlatego makaki pomagają w tawernie nie dłużej niż dwie godziny dziennie.
fot. fanpage Kayabukiya Tavern na portalu Facebook
Dziś bystrzy pracownicy nie tylko przynoszą zamówienia, ale i je odbierają. A dzięki specjalnym szkoleniom, nie zabierają gościom jedzenia i nie przeszkadzają innym „ludzkim” kelnerom.
Mimo że małpy wydają się być pod dobrą opieką, nie brakuje głosów obrońców praw zwierząt, którym nie podoba się to, że nie żyją w środowisku naturalnym i są traktowane jak atrakcja turystyczna. Otsuka tak odpowiada na te zarzuty:
– Przyjedźcie i zobaczcie sami, że moi podopieczni są szczęśliwi, a dzięki nim i ja mam lepsze życie.
Z tym ostatnim trudno polemizować!