Skocz do zawartości


Zdjęcie

Karp na Wigilii? Na stół wprowadzili go dopiero... komuniści


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
13 odpowiedzi w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

bc1ab7366c550c9c.jpg

Ryszard Okoński / PAP

 

Bez karpia nie ma Wigilii? Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nikt tak nie uważał. Przez ostatnie 900 lat karp to pojawiał się w jadłospisie Polaków, to z niego znikał. W Wigilię na stołach Polaków pojawiały się różne ryby, ale „tradycyjnego” karpia na dobre wprowadziła na nie dopiero ... komuna.

 

Sposobów na dzielenie Polaków jest mnóstwo i w zależności od upodobań każdy może sobie jakiś wybrać. Przy okazji Wigilii na przykład Polaków łatwo podzielić na tych, którzy uwielbiają smak karpia, i na tych, którzy go nienawidzą. Ci, którzy nieszczęsnej ryby nie znoszą, dzielą się dodatkowo na dwie podgrupy: tych, którzy karpia nie tkną, choćby im ktoś dopłacił, i tych, którzy go, choć ze wstrętem, jednak spożywają, bo tak nakazuje „wiekowa, wigilijna tradycja”. Corocznych traum nieszczęsnych konsumentów z podgrupy „nie chcę, ale muszę” byłoby pewnie mniej, gdyby dotarło do nich, że tradycja spożywania wigilijnego karpia nie sięga dalej niż do pokolenia ich rodziców.

 

Karp po cystersku

 

Inaczej ma się sprawa z jedzeniem karpia w ogóle; ryba ta była spożywana w Polsce już w XII wieku.

Wówczas smak karpia znali jednak nieliczni – głównie czescy cystersi, którzy w 1136 roku osiedlili się na terenach kasztelanii milickiej, w dolinie Baryczy. Średniowieczny kalendarz liturgiczny przewidywał tak wiele dni postnych, że nie dało się tego opędzić brukwią czy kaszą. Wprowadzane tu i ówdzie do menu ogony bobrów, uznawane desperacko przez duchowieństwo za „rybią część” zwierzęcia, były potrawą niezasługującą na określenie jej słowem „jadalna”. Trzeba było szybko znaleźć sposób na wyżywienie gromady głodnych mnichów, żeby ich plugawe doczesne powłoki nie wyzionęły doskonałego ducha zbyt szybko.

 

Cystersi spod Milicza postawili na postne mięso karpia i założyli pierwsze w Polsce stawy hodowlane. Pod koniec XIII w., za zgodą księcia cieszyńskiego Mieszka, hodowlą karpia zajęto się też w położonym nad Skawą Zatorze, na pograniczu Księstwa Opolskiego i dzielnicy krakowskiej. Hodowla musiała być niezwykle obiecująca, bo wkrótce po jej rozpoczęciu Zator uzyskał prawa miejskie, dając podwaliny późniejszemu Księstwu Zatorskiemu. Nawiasem mówiąc, obie historyczne hodowle nie tylko przetrwały do czasów współczesnych, lecz także do dziś trwa swoista rywalizacja między hodowcami karpia z Milicza i Zatoru.

 

W złotym wieku Rzeczpospolita słynęła już z pokaźnej liczby stawów (więcej w ówczesnej Europie mieli tylko Czesi) i wysokiego poziomu gospodarki rybnej. Feudalni właściciele zakładali stawy na nieużytkach, dzięki czemu na wsiach Śląska i zachodniej Małopolski hodowla stawowa prowadzona czeską metodą przesadkową (przenoszenie ryb do kolejnych stawów w miarę ich rozwoju) była niemal tak popularna jak uprawy zbóż.

 

Gdy jednak XVII-wieczne konflikty zbrojne ogarnęły kraj, wieś zubożała, stawy zamierały. Barbarzyńsko spuszczano z nich wodę i wybierano ryby, by wyżywić żołnierzy. Trzeba było ponad stu lat, żeby opuszczone stawy znów się zarybiły. Karp jednak bezpowrotnie stracił na znaczeniu. W arcybogatym w królewskie receptury „Compendium Ferculorum albo zebranie potraw” Stanisław Czerniecki poświęca mu zaledwie osiem przepisów.

 

Wigilia bez karpia

 

Przełomem w postrzeganiu karpia jako ryby smacznej i dostępnej mogły być osiągnięcia Adolfa Gascha, dzierżawcy folwarcznego z należącej już wówczas do arcyksięcia Karola Ludwika Habsburga galicyjskiej wsi Kaniów. 20 kwietnia 1880 r. Gasch zadziwił uczestników wystawy rolniczej w Berlinie wyhodowanym przez siebie karpiem, który w przeciwieństwie do dotychczas znanych odmian miał grzbiet wygięty w łuk i bardzo małą głowę. Ta budowa ryby gwarantowała znacznie wyższą zawartość mięsa, zachwycając też nieznaną wcześniej delikatnością. Adolf Gasch wrócił z Berlina ze złotym medalem, zaś kaniowskie karpie stały się znane w całej Europie. Dziś mało kto wie, że hodowane masowo lustrzenie, zwane w celach handlowych karpiami królewskimi, to dzieło skromnego hodowcy z Galicji.

 

Przy całej swej ówczesnej popularności nie był jednak karp – ani wtedy, ani wcześniej, ani do połowy zeszłego wieku – kulinarnym symbolem Wigilii świąt Bożego Narodzenia, choć oczywiście nie brakowało domów, w których oprócz bardziej tradycyjnego wigilijnego szczupaka pojawiały się inne ryby, w tym i on. Jednak na początku XX w. w Polsce karp powszechnie spożywany był głównie przez Żydów.

 

Wigilia i karp w czerwonym sosie

 

Skąd zatem przekonanie o tym, że przed wiekami podczas Wigilii „nie mogło zabraknąć słynnego karpia w szarym sosie” – jak piszą np. Maria Lemnis i Henryk Vitry w wydanej w 1979 roku książce „W staropolskiej kuchni i przy polskim stole”?

Niewątpliwe zasługi w tym zakresie ma powojenny minister przemysłu Hilary Minc, prowadzący w 1947 r. morderczą w gospodarczych skutkach bitwę o handel. Dumając nad wprowadzaniem gospodarki planowej, przypomniał sobie o karpiu znanym mu z rodzinnego domu.

 

Masowy sposób hodowli sprzyjał zaprzęgnięciu ryby w komunistyczną machinę, a do osiągnięcia satysfakcjonujących wyników niepotrzebna była zniszczona wojną flota rybacka. Karp stał się ważnym orężem politycznym. Zapewnienie stałych dostaw do sklepów Centrali Rybnej okazało się jednak w praktyce nierealne, wymyślono więc hasło „Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce”, bo uszczęśliwić obywateli raz w roku było zdecydowanie łatwiej niż na co dzień. Obywatele zaś – z braku jakichkolwiek rybnych perspektyw – cieszyli się z możliwości kupienia ryby przed świętami, a tym bardziej z premii w naturze w zakładach pracy. Stąd zresztą wzięła się kolejna „tradycja” – przynoszenia do domu żywej ryby, innej po prostu nie było. Wystarczyło kilka dekad i dziś większość Polaków nie wyobraża sobie Wigilii bez karpia.

 

Po Centrali Rybnej zostało wspomnienie, a karpie dostępne są bez łaski władzy na wolnym rynku. Do znanych historycznych stawów doszły nowe, możemy wybierać w odmianach, pytać o sposoby hodowli. Na pewno nie musimy kupować żywej ryby, bo z punktu widzenia kulinarnego nie ma to żadnego sensu. Jeśli jednak chcemy na wigilijną kolację coś naprawdę staropolskiego, to lepiej nabyć szczupaka.

http://www.newsweek....y,277397,1.html


Użytkownik Nick edytował ten post 24.12.2017 - 20:43

  • 2



#2 Gość_Aplikator

Gość_Aplikator.
  • Tematów: 0

Napisano

Musi być ryba, Karp został przyjęty w pl ze względu na swoją popularność i jak się go umie odpowiednio przyrządzić to potrafi być na prawdę smaczny.
  • 0

#3

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Przyczyna dlaczego akurat ryba, jest dość prosta - Wigilia nie jest żadnym świętem kościelnym i jeszcze obejmuje ją post. W innych krajach świątecznym posiłkiem na który wszyscy czekają jest kolacja lub obiad bożonarodzeniowy.

W wielu regionach dawną rybą świąteczną był szczupak lub okoń, lub dowolna inna jaką dało się znaleźć, karp był niezbyt ceniony więc brała go głownie biedota mieszkająca w tych okolicach, gdzie go hodowano.

 

@ Aplikator

Karp stał się popularny wyłącznie z powodu decyzji aby w gospodarstwach rybnych hodować go z przeznaczeniem na danie świąteczne. Gdyby rozpropagować modę zamieniania karpia na srebrzyka czy miętusa, zaczętoby hodować inne ryby.


Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 25.12.2017 - 13:40

  • 0



#4

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Karp stał się popularnym jadłem, bo jest ekstremalnie odporny na wszelkie błedy hodowlane. Można go hodować w zamulonych(brudnych) stawach, bez dostępu do świeżej wody, jest tez dość odporny na choroby rybie. Szybko rośnie i nawet w stanie dzikim jest bardzo płodny (carpius= płodny). W sumie najdłużej hodowana ryba w historii ludzkości bo "udomowili" go 2500 lat  temu Chińczycy. Je byle co. Nie pożera się wzajemnie w przeciwieństwie np do suma.

Idealna ryba dla hodowli komunistycznej , byle jakiej i w ciągle narażonej na zaniedbania.

 

Ryby na wigilię były od dawna ale raczej zwyczajowo były to szlachetne sandacze i szczupaki.

Biedota zazwyczaj wybierał inne tanie ryby : trocie i płotki


  • 1



#5

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@ Noxili

Wychodzi na to, że karp to taka "panga europy".


  • 1



#6

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Gdyby rozpropagować modę zamieniania karpia na srebrzyka czy miętusa, zaczętoby hodować inne ryby.

 

 

Nie dałoby się rozpropagaować ani srebrzyka ani miętusa bo to ryby ekstremalnie trudne w hodowli.Praktycznie te w sklepach 100% sa poławiane metodami rybackimi.

Komuna podjeła próbe ropropagowania konkurenta karpia- azjatyckiego amura. Dzisiaj podobne sukcesy na polu " największego rybiego badziewnia azjatyckiego " z tych samych przyczyn święcą panga i tilapia. 


  • 0



#7

Taper.
  • Postów: 293
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

A pamięta ktoś jeszcze ostroboka? Mój kot go uwielbiał. A karpia nie ruszył. Ciekawe, czemu?
  • 0

#8

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A pamięta ktoś jeszcze ostroboka? Mój kot go uwielbiał. A karpia nie ruszył. Ciekawe, czemu?

Pamiętam .To nietypowa rybka bo żyje w morzu  ale praktycznie wystepuje prawie tylko przy brzegu. Więc łatwa do wedkowania albo do  łowienia z maleńkich przybrzeżnych łodzi rybackich.W Bałtyku od dawna jej niema. Więc można ja dostać od wedkarza czy na rynku rybnym gdzieś na wybrzeżu w Europie. 

 

Jadł ktoś szczękacza (inna nazwa borel) ??Łatwo dostępna ryba w latach 70 i 80 tych w smażalniach nad Bałtykiem i średniak cenowy. W sumie najsmaczniejsza ryba jaką jadłem.Udało mi się dorwać borela ponownie po długich poszukiwaniach po hurtowniach rybnych w okolicy 2008r. W XXIw.  cena już była po prostu zaporowa. Ok 100zł za kg tuszy. W okolicy 2015 roku borel został objety całkowita ochrona w związku z przełowieniem . Niektóre hurtownie wciskały za drakońskie stawki jako szczękaczainną blisko spokrewnioną rybę: kergulenę.Kergulena jest blisko spokrewniona z borelem: podobnie tez niema łusek a jej krew hemoglobiny i ma ultradelikatne mięso, ale ogółnie jest mniej smaczna.To trochę tak jakby jako pasztet z gęsich watróbek wciskać Prochowicki. Prochowicki tez da się zjeść....:) 

Ale tak czy inaczej o niebo smaczniejsza od karpia.


  • 1



#9

Taper.
  • Postów: 293
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Pewnie, że pamiętam szczękacza. Jeszcze z czasów, gdy nasza flota połowowa mogła pływać trochę dalej. :)
  • 1

#10 Gość_Aplikator

Gość_Aplikator.
  • Tematów: 0

Napisano

Gdyby okoń osiągał rozmiary Karpia, byłby najlepszą ryba w Polsce, zaraz po nim to sandacz, szczupak, sum oraz węgorz, pzdr

Użytkownik Aplikator edytował ten post 25.12.2017 - 21:49

  • 0

#11

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mój osobisty ranking ryb z wód polskich śródladowych  :  węgorz, pstrąg z prawdziwego potoku (a nie hodowlany) ,na jednym poziomie okoń , sandacz, karp z dobrej hodowli. Nie wiem, może jestem uprzedzony ale sum za bardzo zalatuje mi mułem. Może akurat jadłem takie egzemplarze. 

 

Bardzo dobra ryba, ale z aż z Bajkału to golec. Koniecznie w wersji krojonej w wąskie paseczki i zasolonej, a następnie suszonej. Znajoma z Rosji przywoziła nam jeszcze w latach 90 latach.Niesamowita zagryzka do dobrego , mocnego alkoholu.Podobnież ktoś próbował(próbuje?  ) po 2000 roku hodowli w Polsce.

 

Z morskich lubię: wspomnianego szczękacza, kergulenę, halibuta , mirunę , morszczuka, mintaja.nototenię Czasem lubię jako przegryzke szprotki.

Rekin wydaje mi się zbyt gumowaty i twardy , wszelkie flądrowate zbyt  tranowate i mułowate jednocześnie. :(  Śledź jest bardzo nie©ówną rybą, czasem całkiem smacznąa czasem strasznie capi tranem. Bardzo (za bardzo jestteż zróżnicowany sposób zasalania  sledzia . czasem jest całkiem fajny a czasem ekstremalnie słony. Podejżewam że uzywaja róznych soli (o róznej zawartości KCl) i różnych przepisów. 

 

Ciekawostka : jednym z najwiekszych przysmaków mojego dzieciństwa to wedzona rybia polędwica bosmańska. w latach 70 była dostępna w całym kraju w sklepach rybnych , potem był kryzys. Ponownie polędwica pojawiła się w sklepach w XXI w . Niestety jakaś inna, zdecydowanie twardsza niz ta z lat 70tych.


  • 0



#12

kszysiaczek.
  • Postów: 23
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

LUDZIE!! Bojkotujcie sklepy i stoiska które sprzedają żywe ryby i wkładają je do worków foliowych bez wody!!!


  • 1

#13

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Up@

 

 Zgodnie z Polskim prawem, pakowanie żywego karpia do reklamówki, jest przestępstwem. Więc widząc takie stoisko należy powiadomić policję.


  • 0



#14

fussy.
  • Postów: 232
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ryby na wigilię były od dawna ale raczej zwyczajowo były to szlachetne sandacze i szczupaki.

Biedota zazwyczaj wybierał inne tanie ryby : trocie i płotki

 

Postawić Troć (zakładam, że chodzi o Troć Wędrowną ) obok Płotki, w kategorii "ryba dla biedoty" to dość karkołomne ;)


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych