Skocz do zawartości


Zdjęcie

Masakra 11 września na Mountain Meadows


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

21f7e9ac096f923e.jpg

Masakra w Mountain Meadows, 11 września 1857 r. (Wikipedia Commons)

 

 

John Higbee krzyknął: "Czyńcie swoją powinność!". Na ten sygnał każdy z mormonów zastrzelił z najbliższej odległości idącego obok niego mężczyznę. Jednocześnie zza krzaków wypadli Indianie, pomagając swym białym wspólnikom w mordowaniu kobiet, dzieci i rannych. 160 lat temu doszło do masakry na Mountain Meadows.

 

Na początku września 1857 r. grupa ok. 130 emigrantów z Arkansas i Missouri zmierzających do Kalifornii wraz z rodzinami, całym dobytkiem i stadami bydła rozbiła obóz w miejscu zwanym Mountain Meadows („Górska Łąka”) w pobliżu Cedar City w południowym Utah. Było to naturalne górskie pastwisko obfitujące w świeżą wodę i trawę, idealne miejsce, by wypocząć i uzupełnić zapasy przed morderczą przeprawą przez pustynie Nevady i wschodniej Kalifornii.

Nad ranem 7 września zostali zaatakowani przez Indian z plemienia Paiutów. Złączywszy wozy i okopawszy się, emigranci przez cztery dni dawali odpór napastnikom, do których niebawem przyłączyli się miejscowi mormoni. Gdy 11 września po wyczerpaniu wody i amunicji złożyli broń, zostali z zimną krwią zamordowani: mężczyźni, kobiety, ranni – wszyscy, z wyjątkiem dzieci poniżej siódmego roku życia, które uznano za zbyt młode, by mogły pamiętać i świadczyć przeciw oprawcom.

 

Kto zabił?

 

Wydarzenie, które przeszło do historii jako masakra na Mountain Meadows, należy do najtragiczniejszych epizodów w dziejach amerykańskiego Zachodu. Od połowy XX w., a zwłaszcza od czasu opublikowania przełomowej pracy odważnej mormońskiej historyczki Juanity Brooks, okoliczności tragedii zostały dobrze zbadane, a Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (tj. mormonów) przestał wypierać się jakiegokolwiek w niej udziału, chociaż początkowo utrzymywał, że sprawcami byli wyłącznie Indianie.

 

33850f1cd08fb711.jpg

Brigham Young (1801-1877) - amerykański polityk, prorok (przewodniczący) Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych

w Dniach Ostatnich Domena publiczna

 

Jednak wciąż kontrowersyjna pozostaje kwestia odpowiedzialności władz Kościoła: czy fakt, że zabójstw dokonali członkowie miejscowej mormońskiej milicji na polecenie lokalnych przywódców zdejmuje wszelką odpowiedzialność z barków Brighama Younga, ówczesnego przewodniczącego-proroka Kościoła, i jego najbliższego otoczenia?
Masakra prowokuje też do zwykle pojawiającego się w takim kontekście pytania: jak to się mogło stać, że grupa normalnych, przeciętnych ludzi, ani lepszych, ani gorszych od swoich sąsiadów, z których większość ani przedtem, ani potem nie zrobiła niczego, co dałoby się choćby porównać z ową zbrodnią, pewnego dnia metodycznie wymordowała grupę ponad stu bezbronnych osób?

Amerykańska "inwazja" na państwo mormonów

 

Aby zbliżyć się do odpowiedzi na te pytania, trzeba wziąć pod uwagę splot bardziej lub mniej bezpośrednich przyczyn i okoliczności, które spowodowały, że ów tragiczny los spotkał tę właśnie grupę emigrantów w tym konkretnym czasie, nie zaś którąś z licznych wcześniejszych czy późniejszych wypraw, przemierzających zwykle w miarę bezpiecznie, jak na standardy amerykańskiego pogranicza, uciążliwą drogę na zachodnie wybrzeże.

Tereny obecnego Utah i kilku sąsiednich stanów zostały w 1848 r. formalnie przejęte od Meksyku i włączone do Stanów Zjednoczonych jako terytorium federalne. Już od 1847 r. Utah kolonizowali mormoni uciekający na zachód przed prześladowaniami, jakie spotykały ich we wschodniej części kontynentu.

 

f150140d3f5b82cd.jpg

Emigracja mormonów na zachód. Ilustracja z książki: N. W. Green, 'Mormonism; its rise, progress,

and present condition', 1870 r. The British Library

 

Z dala od ingerencji Wuja Sama utworzyli quasi-autonomiczne, teokratyczne państwo, na którego czele stał Brigham Young. Choć piastował on także funkcję gubernatora federalnego, w oczach wyznawców był przede wszystkim przewodniczącym Kościoła, uważanym jednocześnie za „proroka, widzącego i objawiciela”. Jego władza pochodziła bezpośrednio od Boga, prawa zaś, którymi rządzono się w owym królestwie bożym na ziemi, wywodziły się z Biblii, Księgi Mormona i objawień otrzymanych przez Josepha Smitha, założyciela Kościoła.

 

Konflikty z obowiązującym formalnie w Utah prawem federalnym były więc nieuniknione. Urzędnicy i sędziowie federalni, delegowani do Utah z Waszyngtonu, byli wyszydzani i zastraszani, tak że niemal wszyscy uciekli w popłochu krótko po objęciu urzędu. Ich alarmujące raporty skłoniły wreszcie prezydenta Jamesa Buchanana do uznania, że Utah znajduje się w stanie buntu i wysłania tam armii w celu przywrócenia panowania rządu federalnego. W oczach amerykańskiej opinii publicznej było to tym łatwiej uzasadnić, że mormoni praktykowali w owym czasie poligamię, zrównywaną w rządowej propagandzie z niewolnictwem jako „bliźniacze relikty barbarzyństwa”.

Armia federalna rozpoczęła marsz w kierunku Utah latem 1857 r. Brigham Young potraktował to „inwazję” – choć trudno nazwać w ten sposób stacjonowanie armii danego państwa na jego własnym terytorium – i rozpoczął przygotowania do wojny. Zmobilizowano oddziały Nauvoo Legion, mormońskiej organizacji paramilitarnej, gromadzono zapasy amunicji i żywności, a mormońscy harcownicy zaczęli nękać ociężałe wojska federalne.

Nade wszystko wszczęto jednak szeroko zakrojoną akcję propagandową. W sierpniu George Smith, jeden z członków Rady Dwunastu Apostołów, drugiego obok Prezydium najważniejszego kolegialnego organu Kościoła, udał się na tournée po mormońskich osadach południowego Utah. W każdej wiosce podgrzewał nastroje wojenne, przypominając rachunki krzywd, jakich mormoni doznali od „niewiernych” (Gentiles), zmuszeni do nieustannej ucieczki przed prześladowaniem – z Nowego Jorku do Ohio, stamtąd zaś do Missouri i Illinois, gdzie w 1844 r. ich uwielbiany założyciel i przywódca Joseph Smith został zlinczowany w więzieniu w Carthage. Mormoni zostali ponownie wygnani – analogie z biblijnym exodusem są tu oczywiste – i po heroicznej przeprawie przez góry osiedli w Utah, skąd, grzmiał Smith, nie dadzą się już wypędzić. Jak by tego było mało, do Utah dotarła właśnie wieść o zamordowaniu w Arkansas Parleya Pratta, niezmiernie popularnego apostoła Kościoła. I choć przejeżdżający tamtędy kilka tygodni później osadnicy z Arkansas nie mieli z jego zabójstwem nic wspólnego, w gorączkowej atmosferze tamtego lata fakty liczyły się najmniej.

Sojusz z Indianami - jednym z plemion Izraela

Los osadników przypieczętował niecodzienny sojusz mormonów z Indianami. Te dwie grupy mieszkańców Utah łączyły skomplikowane relacje. Jak wszyscy osadnicy na amerykańskim pograniczu mormoni rywalizowali z rdzennymi Amerykanami o ziemię. Zarazem jednak, w przeciwieństwie do innych, nie dążyli do ich całkowitego unicestwienia czy odizolowania. Zgodnie z Księgą Mormona Indianie są potomkami Lamanitów, jednego z plemion Izraela, które przybyło do Ameryki w czasach biblijnych i zwróciło się przeciwko przodkom mormonów, dobrym Nefitom  - za co Bóg ukarał ich ciemną skórą. Zadaniem odrodzonego Kościoła jest więc nawrócenie zbłąkanych Lamanitów. W praktyce przekładało się to na próby wciągnięcia Indian do sojuszu przeciwko niemormonom. Podczas spotkania w Salt Lake City na przełomie sierpnia i września 1857 r. Brigham Young obiecał wodzom miejscowych plemion indiańskich całe bydło, jakie zdołają zdobyć, jeśli przyłączą się do walki przeciwko wspólnemu wrogowi – „Amerykanom”. Paiutom i Utom nie trzeba już było innej zachęty.

I wreszcie ostatni, najmniej uchwytny czynnik, który za niezależnym - i w konsekwencji ekskomunikowanym - mormońskim historykiem Michaelem Quinnem można określić jako mormońską „kulturę przemocy”. Siłowe rozwiązywanie sporów nie było oczywiście na amerykańskim pograniczu niczym niezwykłym, jednak tradycja nieformalnego, pozaprawnego używania przemocy była we wczesnym mormonizmie szczególnie mocno zakorzeniona. Przywódcy mormońscy, zarówno Joseph Smith w latach 30. i 40., jak i Brigham Young w latach 50. mieli do dyspozycji grupę wiernych, gotowych na wszystko „silnorękich”, z których usług korzystano zarówno do obrony przed wrogami zewnętrznymi, jak i do zwalczania odstępców i „zdrajców”.

 

4887a2b0fd0456dd.jpg

Rodzina mormońska, 1880 r. Internet Archive Book Images

 

Trzeba się ich "pozbyć"

I tak oto grupa Bakera-Fanchera, jak określa się feralną ekspedycję od nazwisk jej przywódców, trafiła na splot okoliczności, z których żadna sama w sobie nie wyjaśnia tego, co się stało, ale które razem utworzyły zabójczą mieszankę. Podsycane od tygodni nastroje wojenne, rozdrapywanie ran z przeszłości, szczucie Indian na białych, wreszcie wszechobecna kultura przemocy – wywołały narastającą niechęć mormonów wobec innowierców traktowanych jako forpoczta stojącej u granic Utah armii federalnej.

Niechęć tę grupa Bakera-Fanchera odczuła od razu po opuszczeniu Salt Lake City, podczas wędrówki na południe przez łańcuch osad mormońskich. Ich mieszkańcy, normalnie czerpiący spore zyski z handlu z przejezdnymi, kategorycznie odmawiali sprzedaży jakichkolwiek prowiantów i udostępniania pastwisk. Wywoływało to z kolei frustrację i według niektórych przekazów prowokacyjne zachowanie ze strony co bardziej krewkich spośród emigrantów. Mieli oni np. chwalić się udziałem w pogromach mormonów w Missouri, a swoje woły nazywać „Joseph” czy „Brigham”, by następnie niemiłosiernie okładać je batem i wyzywać od najgorszych.

 

Nie wiadomo, ile w tym prawdy - byłoby to bowiem niezwykle nieracjonalne zachowanie ze strony ludzi podróżujących z rodzinami w niebezpiecznym otoczeniu - nie ulega wszak wątpliwości, że gdy emigranci stanęli w końcu obozem na Mountain Meadows 6 września 1857 r., początkowa niechęć przerodziła się w otwartą wrogość. Osadnicy byli jednak przekonani, że najgorsze mają już za sobą. Oddaleni o dzień drogi od ostatniej osady mormońskiej, myślami sięgając już do wymarzonej Kalifornii, ufnie spoglądali w przyszłość.

 

b9c4ae8395723308.jpg

Obozowisko mormonów po przybyciu do stanu Utah. Ilustracja z książki 'Life in Utah;

or, the Mysteries and crimes of Mormonism. Being an expose? of the secret rites and

ceremonies of the latter-day Saints, etc', 1870 r. The British Library

 

Tymczasem na wzgórzach otaczających górską halę gromadzili się Indianie. 7 września o świcie wypadli z zasadzki, zabijając i raniąc kilku emigrantów. Mimo zaskoczenia, napadnięci nadspodziewanie szybko zorganizowali skuteczną obronę: z połączonych wozów utworzyli tabor, z którego groźnie ostrzeliwali się napastnikom. Zarazem jednak zostali pozbawieni możliwości ucieczki i odcięci od płynących nieco dalej strumieni. 

W tej patowej sytuacji Indianie, rozdrażnieni poniesionymi stratami i żądni łupów, wezwali na pomoc mormonów. Ci pod komendą obecnego na miejscu Johna Lee unikali początkowo otwartego zaangażowania i starali się ukryć swoją tożsamość, przebierając się za Indian (dzieci, które przeżyły masakrę, wspominały, jak uczestniczący w niej biali zmywali potem w strumieniu czerwoną farbę z twarzy). Wkrótce jednak stało się jasne, że taki impas nie może trwać w nieskończoność. W drodze były kolejne grupy emigrantów, które niebawem miały dotrzeć do Meadows. Co gorsza, osadnicy mogli nabrać podejrzeń co do intencji członków Kościoła, gdy bowiem dwaj młodzi mężczyźni zdołali wyrwać się z okrążenia, by szukać pomocy w najbliższej osadzie mormońskiej, jeden z nich został zastrzelony przez napotkanych po drodze mormonów, drugi zaś zdołał być może wrócić do obozu. Ujawnienie takich informacji byłoby wodą na młyn dla wrogów Kościoła. Trzeba więc było coś zrobić.

Już dzień wcześniej, 6 września, w Cedar City zebrała się rada lokalnego oddziału Kościoła pod przewodnictwem Isaaca Haighta. Zważywszy na koncentrację władzy w teokracji mormońskiej i łączenie funkcji świeckich z kościelnymi – Haight był liderem miejscowych struktur Kościoła, burmistrzem Cedar City i dowódcą lokalnego oddziału milicji mormońskiej – był to faktyczny ośrodek decyzyjny. Gdy Haight zaproponował, by „pozbyć się emigrantów”, kilku członków rady – w geście odwagi, który drogo ich potem kosztował – poprosiło o wyjaśnienie, co dokładnie ma na myśli i zażądało, by wstrzymać się od wszelkich działań do czasu otrzymania rozkazów od samego Brighama Younga. Haight ustąpił i nazajutrz pchnął gońca do Salt Lake City. Mimo że ten nie żałował koni, zdołał wrócić dopiero po pięciu dniach – o dwa dni za późno, by zapobiec tragedii.

W międzyczasie, w środę 9 września, Haight udał się do sąsiedniego Parowan na naradę z Williamem Damem, głównym dowódcą Nauvoo Legion w południowym Utah. Uzyskawszy jego zgodę, zmobilizował nazajutrz lokalny oddział tej formacji. Spośród kilkudziesięciu powołanych tylko kilku zdobyło się na odmowę. Pozostali stawili się na wezwanie – może z pewnym ociąganiem i bez entuzjazmu, należy jednak pamiętać, że Haight był ich zwierzchnikiem nie tylko w hierarchii wojskowej, ale także kapłańskiej, do której należą wszyscy mormońscy mężczyźni od 12. roku życia.

Masakra na Mountain Meadows

10 września oddział z Cedar City pod komendą Johna Higbee dotarł do Mountain Meadows. Podczas narady z Johnem Lee i wodzami indiańskimi uzgodniono plan akcji. Wahającym się raz jeszcze przypomniano wszystkie, prawdziwe i wyimaginowane krzywdy doznane od „niewiernych”, a także uroczyste ślubowanie „pomszczenia krwi proroków”, które składali podczas rytuałów świątynnych.

W piątek 11 września rano John Lee pod białą flagą wkroczył do obozu emigrantów, przedstawiając się jako dowódca mormońskiego oddziału przychodzącego z odsieczą. Obiecał, że odeskortuje oblężonych do Cedar City pod warunkiem, że opuszczą obóz bez broni, by, jak powiedział, nie drażnić obserwujących ich z ukrycia Indian.

 

Emigranci nie mieli wyboru: z resztkami amunicji, bez wody i możliwości zapewnienia opieki rannym, po krótkich rokowaniach przyjęli te osobliwe warunki. Rannych i najmłodsze dzieci zapakowano na dwa wozy, pozostali opuścili zaś obóz w z góry określonym szyku: najpierw kobiety, a w pewnej odległości od nich mężczyźni, każdy pod eskortą członka oddziału mormońskiego. Po około pół godzinie marszu jeden z dowódców, prawdopodobnie John Higbee, zatrzymał się, wystrzelił w powietrze i krzyknął:

 

„Stać! Czyńcie swoją powinność!”.

 

Na ten sygnał każdy z mormonów zastrzelił z najbliższej odległości idącego obok niego mężczyznę. Jednocześnie zza załomów skalnych i krzaków wypadli Indianie, pomagając swym białym wspólnikom w mordowaniu kobiet, dzieci i rannych.

 

77350d6be88985f3.jpg

Masakra w Mountain Meadows, 11 września 1857 r. John Hanson Badle, 1870 r./The British Library

 

Według naocznych świadków oprawcy wykazali się nadzwyczajną sprawnością: całość nie trwała nawet dziesięciu minut. Łąka usiana była ponad setką trupów, z przestrzelonymi głowami, poderżniętymi gardłami i naszpikowanych strzałami. Niepogrzebane stały się wkrótce żerem ptaków, wilków i kojotów. Dzieci, które ocalały, zostały oddane na wychowanie okolicznym rodzinom mormońskim.

Tuż po rzezi jej mormońscy sprawcy zawiązali zmowę milczenia. Większość z nich wróciła do codziennego życia i uniknęła jakiejkolwiek odpowiedzialności. Jedynym, który został skazany na śmierć za udział w masakrze, był John Lee – wyrok wykonano w 20 lat później na Mountain Meadows. Brighamowi Youngowi nie można przypisać bezpośredniego sprawstwa, choćby dlatego, że w liście, którego posłaniec nie zdążył doręczyć, nakazywał, by „zostawić emigrantów w spokoju”. W ogólniejszym sensie jednak, to właśnie on wraz z innymi przywódcami mormońskimi z pomocą propagandy wojennej i teologii stworzył atmosferę strachu, wrogości i agresji, w której „pomszczenie krwi proroków” na grupie przypadkowych obcych zdawało się słusznym postępkiem.
Autor: Maciej Potz. Korzystałem m.in. z  W. Bagley, Blood of the Prophets. Brigham Young and the Mountain Meadows Massacre , J. Brooks, The Mountain Meadows Massacre, D. M. Quinn, The Mormon Hierarchy. Extensions of Power, R. Walker, R. Turley, G. Leonard, Massacre at Mountain Meadows, D. Bigler, Forgotten Kingdom.

źródło


  • 4





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych