„Jedz z chrzanem nogi wołowe, częste mycie nie jest zdrowe”
Powszechnie uważano, że choroba jest karą za grzechy. Metodą na zwalczenie choroby lub przynajmniej zmniejszenie jej skutków, była modlitwa oraz opieka nad chorym. Ówcześni lekarze dysponowali różnymi środkami leczniczymi, takimi jak napary, maści, syropy, nalewki i wina, które podawali chorym. Do leczenia schorzeń skórnych oraz problemów natury emocjonalnej stosowano natomiast zwierzęcą skórę lub odchody.
Przedstawiam parę ciekawostek na temat tego jak wyglądał stan średniowiecznej medycyny.
– apteki początkowo zaopatrywały ludzi w słodycze, wina, mydła, korzenie
– dominikanin Mikołaj twierdził, że okropne rzeczy mają w sobie moc leczenia. Lekarstwo widział w gnoju, błocie i robactwie. Źródłem leczniczym były także żaby, węże, ropuchy. Recepta na pigułki z żab:
„Weź żabki zielone, które skrzeczą na drzewach tzw. przepowiadające, i włóż je na jedną noc do jakiego bądź garnka i zalepiwszy go tak, żeby wyjść nie mogły. Drugiego dnia nalewaj na nie wody letniej i zmywaj. Potem rozetnij każdą i wyjmij wnętrzności ostrożnie, i połóż osobno serce, a osobno ciało. Ale nim to zrobisz z tymi żabami, weź żaby polne lub wodne (nie ropuchy, lecz lepsze są polne), wyjmij ich wątroby i osusz je nieco w cieniu na wietrze, potem sproszkuj w moździerzu; proszek zmieszaj z miodem i z mąką tak, żeby można to było upiec. Rób kuleczki i uformuj je na kształt pigułek. Potem serca wyżej wspomniane uwijaj, każde osobno, w jedną kuleczkę i upiecz w czystym piecu, ale piec niech będzie tylko tak ciepły i tak często trzeba je obracać, żeby się nie spaliły. Znakiem, że są wypieczone, jest to, że kuleczki będą twarde jak chleb. Wspomnianych pigułek niech weźmie chory trzy lub pięć od razu i niech wypije do tego trochę wina, a potem nakryje się dobrze, ponieważ wywołują poty”
– kamienie nerkowe leczone były piciem proszku z węża. Lepsze działanie wykazywał jednak ten ze skorpiona. Proszek z ropuchy wcierany w dziąsła miał pomagać na ból zębów, a nawet miał być pomocny przy porodzie. Stosowany był także w przypadku ran.
– krew węża, oprócz zastosowania w medycynie, była także używana by barwić usta. „Krew z węża (…) pomazane nią wargi panienki czerwieni bardzo (…) dodaje twarzy piękności, czerwoności i wesołości, wypędza wszelki parch, znosi niemiły zapach zębów i dziąseł”
– w chorobach ludziom pomagali cyrulicy a nie lekarze. Najczęściej puszczano krew, a do tego lekarz nie był wcale potrzebny. Jednak wykonywano całkiem złożone operacje. Przykładowo w 1472 Jan Stanko usunął kamień Długoszowi. Podobno podobne sytuacje miały miejsce już sto lat wcześniej
– studenci medycyny mieli bardzo ciekawy sposób uczenia anatomii. Otóż zdarzało się, że szli na rynek by zobaczyć egzekucję jakiegoś złoczyńcy skazanego na ćwiartowanie. Studenci udawali się także do rzeźni by oglądać ćwiartowanie wieprzy.
– Reginem salernitanum to dzieło pokazujące jak stosować profilaktykę. Przykładowe porady to:
„Grudnia głowę zakrywaj,
A z jej żyły krwie nie puszczaj,
Jedz z chrzanem nogi wołowe,
Częste mycie nie jest zdrowe”
Chodziło tutaj, aby nie zaziębić się z powodu surowego klimatu.
O działalności anyżu:
„Anyż wzrok czyści, doda wnętrzu posilności,
To lepszy, który w sobie ma więcej słodkości”
Zalecane było także obmywanie się rano chłodną wodą, mycie zębów, unikanie ciężkostrawnych potraw.
– często możemy przeczytać o cudownym wyzdrowieniu związanym z oczywiście z religijnością. Tak więc mamy przypadki chłopca wypadającego z okna podczas modlitwy, osoby kopniętej śmiertelnie przez konia itd. Wystarczyło pomodlić się do odpowiedniego świętego i można było liczyć na powrót do zdrowia
– moc uleczania chorych mieli posiadać królowie jako, że są „z bożej łaski” na tronie. Zarzucano Filipowi Walezjuszowi, że nie jest prawowitym władcą sugerując „niech złoży dowód, że jest prawdziwym królem, niech wejdzie do dołu, w którym się znajdują głodne lwy, albo niech pokaże cudowną moc leczenia chorych; jeśli jest prawdziwym królem, lwy go nie tkną, chorzy będą uzdrowieni”
– władcy od czasu do czasu organizowali „uleczenie” chorych przez swój dotyk. Przykładowo Edward I końcem XIII wieku w osiemnastym roku swoich rządów dotykał 1736 chorych. Jeszcze w 1825 roku Karol X znalazł 120 chętnych, którzy wierzyli w moc uzdrawiającą króla.
– przepis na dobre zdrowie wg. szkoły salernitańskiej (Reginem sanitatis Salernitatum)
: „Jeśli chcesz uczynić siebie rześkim i zdrowym, unikaj ciężkich trosk i wierz, iż tylko profan się gniewa. Pij mało wina, jadaj niewiele; nie uważaj za rzecz zbyteczną wstać po jedzeniu, unikaj snu południowego. Nie wstrzymuj moczu i nie zaciskaj mocno odbytnicy. Jeśli tego będziesz dobrze przestrzegał, będziesz długo żył. W braku lekarzy niech będą twymi lekarzami trzy rzeczy: pogodny nastrój, spoczynek, umiarkowane pożywienie”
– zwierzęta były karmione np. środkami przeczyszczającymi bo wierzono, że później człowiek zjadając takie zwierzę dostanie w smacznej formie taki sam lek.
– duże znaczenie miało badanie moczu. Pod obserwacją była barwa, smak, zapach oraz wygląd osadu. Było to tak popularne, że naczynie do badania moczu stało się symbolem lekarzy.
– popularną metodą leczenia było spuszczanie krwi. Zajmowali się tym kowale i cyrulicy, czyli osoby odpowiedzialne za golenie oraz wyrywanie zębów. Puszczanie krwi było popularne aż do XIX wieku. Wierzono, że pozbawienie człowieka określonej ilości krwi leczyło z chorób, które miały „wypłynąć” wraz z krwią. Metoda ta działała korzystnie na osoby cierpiące na nadciśnienie. Krew spuszczano najczęściej z rąk i szyi, a nawet skroni, nakłuwając tętnicę. Zabieg kończono z chwilą omdlenia pacjenta, co uważane było za korzystny objaw. Bardzo popularne było też przykładanie pijawek, znane medycynie także dziś.
-obok puszczania krwi lewatywa była kolejnym sposobem na wszelkie dolegliwości. Jak się okazuje, metoda ta była dość chętnie stosowana. Jej popularność wpłynęła nawet na wygląd przyrządu, którym dokonywano lewatywy – korbka lub pompka przybierała fantazyjne, artystycznie niemal formy. Do wody dodawano różnego rodzaju zioła, które miały pomóc w leczeniu, a także alkohol.
– jako przedmiot wykrywający truciznę stosowano róg jednorożca, albo ząb żmii. Te cudowne przedmioty miały w obecności szkodliwej substancji pokrywać się płynem -„pocić się” Częste było przymocowanie tych przedmiotów np. do solniczek.
– dużą wagę przywiązywano do odpowiedniego powietrza. Najzdrowsze miało być powietrze suche i zimne, za najmniej zdrowe – powietrze południowe. Dlatego też klasztory były budowane w ten sposób, by nie było tam zbyt ciepło i słonecznie, ponieważ miało to być szkodliwe.
– poziom chirurgii stał z reguły na niskim poziomie. Na zilustrowanie tego niech posłuży następująca historia. Książę Leopold V spadł nieszczęśliwie z konia i złamał nogę. Wystąpiła zgorzel. Książę chciał by noga została amputowana, na co lekarze się nie chcieli zgodzić (leczyli ją plastrami i ziołami). Leopold V wziął topór, przyłożył go do nogi i zawołał służącego by ten bił w topór młotem. Po trzecim uderzeniu noga odpadła. Dopiero wtedy lekarze zajęli się raną. Książę na drugi dzień zmarł.
- wielu jest katolickich świętych, którzy mają interesujący życiorys i patronaty. Jednym z ciekawszych jest św. Fiakr. Ten irlandzki mnich żył w VII w. i został patronem ogrodników oraz… cierpiących z powodu hemoroidów. W średniowieczu hemoroidy znane były jako „klątwa św. Fiakra” i zapewne wiele osób nawet dziś zgodzi się, że ta przypadłość jest prawdziwym przekleństwem. Dlaczego klątwa? Według legendy św. Fiakrowi powiedziano, że będzie mógł uprawiać tyle ziemi, ile zdoła obrobić w jeden dzień. Ale biskup dał mu zbyt małą łopatę. Biedny Fiakr namachał się tyle, że efektem były straszne hemoroidy. Nie wiedząc, cóż począć, braciszek usiadł na kamieniu i zaczął się modlić. Aż doznał cudownego uzdrowienia. I teraz – ad re(ctu)m.
Dziś mamy tabletki i maści, ostatecznie czopki. Mamy też mnóstwo domowych i naturalnych sposobów, możemy także próbować zmian w diecie czy – w ostateczności – zabiegów u lekarza. Dawniej nikt się nie pieścił. Hemoroidy „leczono” albo metodą Hipokratesa, albo metodą św. Fiakra. Pierwsza to wyrywanie hemoroidów paznokciami. Druga to wypalanie rozgrzanymi żelaznymi prętami, które wpychano pacjentom do odbytu. Ewentualnie można było wykorzystać odpowiedniego kształtu kamień.
- Leczenie chorób układu moczowego było dawniej tyleż powszechne, co trudne. Nie było antybiotyków ani anestetyków, choroby weneryczne mnożyły się w tempie zastraszającym, a pacjenci albo cierpieli z powodu choroby, albo – jeszcze bardziej – w trakcie samych zabiegów. Pierwsze cewniki były wykonane z brązu, stosowano je już w czasach starożytnych. W średniowieczu pojawiły się również cewniki wykonane ze złota, srebra czy miedzi, używane zarówno w medycynie zachodniej, jak i na Bliskim Wschodzie. Gorzej, jeśli nie można się było dostać do przewodu moczowego i pęcherza, aby odblokować to, co się pacjentowi zablokowało. Medycy wymyślali wówczas różne zabiegi, niektóre tyleż bolesne i niebezpieczne, co i sama choroba.
Oto opis procedury leczenia kamieni nerkowych z Chirurgii Rogeriusa (III, 36):
Jeśli w pęcherzu jest kamień, należy zrobić, co następuje: niech silna osoba usiądzie na ławie, stopy oprze na stołku. Pacjent niech usiądzie na jej kolanach, nogi niech mu przywiążą do jej szyi za pomocą bandaży, albo asystenci niech je przytrzymają na jej ramionach. Medyk niech stanie przed pacjentem i włoży dwa palce prawej ręki do odbytu, przyciskając lewą dłoń zwiniętą w pięść do podbrzusza pacjenta. W ten sposób, naciskając pęcherz z góry, niech medyk sprawdzi pęcherz i potwierdzi, że znajduje się tam kamień. Jeśli kamień ma zostać usunięty, należy go poprzedzić lekką dietą i postem trwającym dwa dni. Trzeciego dnia kamień trzeba sprowadzić do ujścia pęcherza i naciskając na odbyt, wykonać nacięcie wzdłużne, a następnie go usunąć.
Jak wykonywano zabiegi ?
Pacjenta przywiązywano, pojono winem lub wódką, jeśli miał pieniądze na takowe luksusy, jeśli nie to uderzano silnie w skroń. Delikwent tracił przytomność, wyrywano np. ząb, rozcinano ropień, amputowano palec. Oczywiście ten sam nóż, kleszcze słyżyły jednocześnie do krojenia chleba, mięsa, a kleszcze do wyrywania zardzewiałych gwoździ. Po odzyskaniu przytomności różnie bywało z psychiką pacjenta, stąd określenie " stuknięty ". Upusty krwi stosowano w celu uzyskania bezwładu. Metoda prawie całkowicie nieskuteczna, ale w tamtych czasach stosowana nagminnie. Jak nie dopilnowano ilości upuszczonej krwi pacjent umierał z wykrwawienia. Taką metodę zastosowano m.in. u George’a Washingtona po tym jak miał on wypadek podczas jazdy konnej. Z jego organizmu wytoczono prawie 1,7 litra krwi, co przyczyniło się pośrednio do jego śmierci w wyniku infekcji gardła w 1799 r.
źródła:
https://www.medme.pl...ecze,35323.html
http://funerabilia.p...zych-koszmarow/
http://www.nieznanah...oby-na-zdrowie/
http://www.eioba.pl/...w-sredniowieczu
Użytkownik Yenisey edytował ten post 07.09.2017 - 09:47