Skocz do zawartości


Zdjęcie

Morza płaczą czarnymi łzami


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

MzAweDIyNQ,11912032_11912027.jpg

http://naukawpolsce....d-sinicami.html

 

               Bałtyk - statnie takie zdjęcia?

 

 

Na dnie oceanów leżą tysiące wraków z okresu II wojny światowej, a w ich zbiornikach wciąż zalegają miliony ton ropy. Korozja powoli zżera kadłuby statków. Usunięcie paliwa jest jednak tak drogie, że nikt nie ma odwagi zmierzyć się z problemem. Czy czeka nas - również na Bałtyku - seria katastrof ekologicznych na niespotykaną skalę?
 

Klikają aparaty fotograficzne i smartfony. Ciemna kropla znowu wypływa ma powierzchnię, gdzie zmienia się w tęczową smugę. Część odwiedzających platformę na środku portu w Pearl Harbor w milczeniu rzuca do wody kwiaty. Do tego miejsca pamięci na Hawajach pielgrzymuje co roku ponad milion turystów. Dwanaście metrów pod powierzchnią wody spoczywa USS Arizona, jeden z okrętów zatopionych w wyniku japońskiego ataku na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku. Od dziesięcioleci codziennie sączą się z niego krople ropy i wypływają na powierzchnię. Dla wielu są to "czarne łzy" 1177 marynarzy, którzy poszli na dno wraz z okrętem.

 

Obrońcy środowiska traktują plamy ropy z mniejszym sentymentem, ponieważ widzą w nich zapowiedź nadciągającej katastrofy ekologicznej. W zbiornikach USS Arizona znajduje się wciąż ponad dwa miliony litrów paliwa, z czego codziennie wycieka około litra. Jak dotąd ma to minimalny wpływ na tamtejszą florę i faunę, jednak wrak koroduje i może wkrótce pęknąć, tymczasem rozwiązania problemu nie widać. Okręt jest grobem wojennym, jednym z najważniejszych amerykańskich pomników i jako taki dla wielu pozostaje nietykalny. Powstała trudna sytuacja patowa: z jednej strony historyczny szacunek dla ofiar, z drugiej – troska o przyszłość środowiska naturalnego.

 

USS Arizona to tylko jeden z przerażająco dużej liczby wraków z II wojny światowej, roniących do oceanów czarne łzy. W roku 2004 na potrzeby International Oil Spill Conference zlecono grupie ekspertów ustalenie, ile wraków znajduje się na dnie mórz oraz ile paliwa może jeszcze się w nich znajdować. Wyniki są w najwyższym stopniu niepokojące: w oceanicznych głębiach spoczywa 8569 wraków stanowiących potencjalne zagrożenie ekologiczne. Wedle ostrożnych szacunków, w ich rdzewiejących zbiornikach znajdować się może 2,5 mln ton ropy naftowej i paliw. W najgorszym przypadku może to być nawet 20,4 mln ton.

 

Trzy czwarte wraków pochodzi z okresu II wojny światowej – dokładnie 6338 okrętów na wszystkich morzach świata, wzdłuż ważnych szlaków handlowych, u wejść do portów czy w miejscach wielkich bitew morskich. Znajdująca się w nich ropa odpowiada 400-krotności tego, co w 1989 roku wyciekło z tankowca Exxon Valdez, powodując jedną z najgorszych katastrof ekologicznych naszych czasów.

Jak przypomina sobie biolog Dagmar Schmidt Etkin – jedna z autorek raportu – kiedy ponad 12 lat temu upubliczniono wspomniane wyniki, reakcja urzędów i naukowców była mieszaniną niedowierzania i fatalizmu. – Zapanowało przekonanie, że problem nas przerasta. Dlatego też i w USA, i w innych krajach zbyto go milczeniem – mówi badaczka. To niebezpieczna gra na czas, biorąc pod uwagę ilość ropy znajdującej się jeszcze w skorodowanych kadłubach – z naciskiem na "jeszcze".

 

Korozja uwarunkowana jest wieloma czynnikami: głębokością, temperaturą, zasoleniem, prądami wodnymi. W przypadku każdego wraku proces przebiega indywidualnie, jednak nie sposób go powstrzymać. Grubość stalowych płyt zmniejsza się z prędkością od 0,5 do 1 mm na dekadę. – Brzmi to niewinnie, ale kumuluje się w czasie. Jeśli płyta straci od 3 do 10 mm grubości, staje się niestabilna i może pęknąć nawet pod lekkim naciskiem – wyjaśnia australijski naukowiec Chris Selman. Oznacza to, że wiele wraków z II wojny światowej wchodzi właśnie w krytyczną fazę korozji lub też znajdzie się w niej wkrótce.

 

W lipcu 2014 roku samolot amerykańskiej straży przybrzeżnej zauważył plamę ropy nad zatopionym w 1942 roku tankowcem W.E. Hutton. W sierpniu 2015 przeciek miał wrak niszczyciela USS Murphy u wybrzeża New Jersey. W październiku 2016 roku na zdjęciach satelitarnych zauważono plamę ropy o powierzchni półtora kilometra kwadratowego nad wrakiem tankowca Coimbra obok Nowego Jorku. Listę tę można by długo kontynuować. Szwecja, Norwegia, Polska, Wielka Brytania, Mikronezja czy Kanada – wraki II wojny przeciekają na wszystkich morzach świata.

 

Biorąc pod uwagę ten wyraźny wzrost incydentów i starzenie się okrętów, należałoby się aktywnie zająć problemem. Tymczasem dzieje się coś dokładnie odwrotnego. – Działania są podejmowane dopiero wtedy, kiedy coś się stanie, czyli kiedy wrak już pęknie i wystąpi wyciek, to wtedy coś się robi w tym kierunku – mówi Dagmar Schmidt Etkin. Akcje wydobycia ropy są drogie. Wprawdzie dzięki dzisiejszej technice każdy wrak można podnieść i wypompować z niego zalegające paliwo, jednak zależnie od stopnia trudności operacji może to kosztować astronomiczne sumy. Odpompowanie i odholowanie uszkodzonego wycieczkowca Costa Concordia było jak dotąd najdroższym wydobyciem wraku i kosztowało 1,5 mld euro.

 

Nikt nie ma odwagi prewencyjnie wydać milionów na walkę z zagrożeniem ekologicznym, skoro naprawdę paląca sytuacja może stać się dopiero za kilka lat, a może nawet dekad. A przecież, kiedy już ropa wycieknie z wraku, koszty wywołanych przez nią zniszczeń będą znacznie wyższe. – Znam przypadki, kiedy koszty oczyszczenia wybrzeża po takim wycieku dziesięciokrotnie przekraczały potencjalne koszty zaniechanego wypompowania paliwa z wraku – ostrzega Dagmar Schmidt Etkin.

Nie jest przy tym do końca jasne, kto miałby te koszty ponosić. W przypadku prywatnych statków odpowiedzialność spoczywa na właścicielu, którego jednak 70 lat po zakończeniu wojny na ogół trudno ustalić. W przypadku okrętów wojennych status własności jest jednoznaczny: wrak należy wciąż do kraju, pod którego banderą okręt pływał. Jednakże na podstawie obowiązujących przepisów kraje te mogłyby powołać się na siłę wyższą – w końcu okręty zatonęły podczas wojny. Jest to moralnie wątpliwe, ale oznacza, że koszty poniosą państwa, na których wodach wraki spoczywają.

 

Jak katastrofalne skutki może mieć wyciekająca ropa, pokazuje przykład niemieckiego wraku na polskich wodach. W porcie w Gdyni przygotowuje się do wypłynięcia Imor, statek badawczy Instytutu Morskiego. Cel zespołu badaczy pod kierownictwem hydrologa Benedykta Haca znajduje się dwa kilometry od piaszczystych plaż polskiej riwiery, gdzie co roku ponad dwa miliony ludzi spędza wakacje. Spoczywa tam na dnie morza wrak długiego na niemal 170 metrów niemieckiego okrętu-szpitala Stuttgart, zatopionego 9 października 1943 roku. Pozycja wraku popadła w zapomnienie, dopóki w 1999 roku Benedykt Hac nie natknął się przypadkiem na szczątki Stuttgartu podczas rutynowych badań dna.

 

Na pierwszy rzut oka niebezpieczeństwo nie jest widoczne. Pomiary sonarem nie wykazują niczego szczególnego. Jednak kiedy Benedykt Hac wyciąga na powierzchnię próbkę dna pobraną obok wraku, załoga wykrzywia twarze ze wstrętem. Z chwytaka wycieka śmierdząca, czarna masa, zawierająca więcej smołowatych olejów ciężkich, niż piasku. Analizy chemiczne potwierdzają wysoką zawartość wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych. Normy ministerstwa środowiska są w niektórych punktach przekroczone tysiąckrotnie.

 

Badania Benedykta Haca wykazały, że przez lata z kadłuba Stuttgartu wyciec musiało do dna morskiego nawet tysiąc ton ciężkiego oleju. W ciągu ostatnich 17 lat Hac pobrał niezliczoną ilość próbek, by udokumentować skażenie. Objęta jest nim powierzchnia ponad 50 boisk piłkarskich. Należałoby oczyścić 450 tys. metrów sześciennych zanieczyszczonego dna – co kosztować może od 20 do 100 mln euro. Jednak w obliczu wyczekującego stanowiska zajmowanego przez polskie władze Benedykt Hac nie sądzi, by miano wkrótce podjąć jakieś działania. – Jestem im solą w oku. Mówię im, że tu a tu jest skażenie, a oni odpowiadają, że to nic, że tylko ja o tym wiem i nikt inny nic nie widzi, więc niech sobie tam leży – żali się Hac.

 

Tylko jeden kraj na świecie nie czeka z założonymi rękami na katastrofę – Norwegia. Podczas II wojny światowej wzdłuż strategicznie położonej liczącej 20 tys. km norweskiej linii brzegowej toczyły się ciężkie walki. W latach 1939 – 1945 zatonęło tam 900 okrętów, z czego norweski urząd do spraw wybrzeża Kystverket jako niezwykle niebezpieczne dla środowiska zakwalifikował 29.

Już w 1994 roku wypompowano w zatoce Oslofjorden paliwo z niemieckiego krążownika Blücher. Od jego zatopienia w 1940 roku regularnie nad miejscem spoczynku wraku pojawiały się plamy ropy. Mieszkańcy wielokrotnie donosili o okropnym smrodzie okrętowego paliwa. Aby zapobiec katastrofie, z kadłuba wypompowano ponad tysiąc ton ropy. Był to tylko początek ambitnego programu, na który przeznaczono ponad 100 mln euro.

Od tego czasu prewencyjnie odpompowano siedem wraków, jednak czas nagli, jak podkreśla Hans Petter Mortensholm z Kystverket. – Za 10 lub 20 lat operacje tego rodzaju mogą być już niemożliwe do przeprowadzenia – wyjaśnia. Dziś w przypadku większości wraków stalowe pokrywy są wciąż wystarczająco stabilne, by wywiercić dojście do zbiorników ropy i zainstalować zawory niezbędne do kontrolowanego jej wypompowania. W niedalekiej przyszłości na skutek korozji wraki przy podobnych działaniach będą pękać, a ropa wydostanie się do morza w sposób niekontrolowany.

 

Żaden nadmorski kraj nie ucieknie od problemu rdzewiejących wraków z II wojny światowej. Powoli okno czasowe, pozwalające na aktywne stawienie czoła sprawie, zamyka się. Państwa mają wciąż szansę zareagować. Wyczekiwanie i fatalizm byłyby najgorszym możliwym rozwiązaniem. W końcu pytanie nie brzmi, czy dojdzie do wycieku, ale kiedy i ile ropy z wraków wypłynie. Już dzieje się to codziennie na naszych oczach, a w niedalekiej przyszłości morza coraz częściej będą płakać "czarnymi łzami"

źródło: http://wiadomosci.on...i-lzami/lqzgwr6


  • 3





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych