@GryninG
np. Dziesięć przykazań, a konkretniej te przykazania mające odniesie do jakości społeczeństwa w którym się żyje:
-Czcij ojca swego i matkę swoją.
-Nie zabijaj.
-Nie cudzołóż.
-Nie kradnij.
-Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
-Nie pożądaj domu bliźniego swego, nie pożądaj żony bliźniego swego ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego
Spłyciłam to wszystko do niechodzenia do kościoła, bo przykazania, które wymieniłeś istniały, istnieją i będą istnieć bez istnienia religii. Stworzyli je ludzie jeszcze przed chrześcijaństwem, judaizmem i wszystkimi innymi systemami religijnymi. Ludzie mają moralność i zdrowy rozsądek w sobie. Niektórzy ich nie mają i próbowano ich ogarnąć wprowadzając te reguły do relgii, posługując się dodatkowo systemem nagrody i kary. Myślisz, że to do końca podziałało? Nie, ci co mają tendencję do naruszania czyjejś przestrzeni osobistej, będą to robić nawet będąc chrześcijanami. Ci, co nie mają do tego tendencji nawet nie myślą o tym, że potrzebują tych reguł na piśmie i wygłoszonych z ambony, bo dla nich są one oczywiste. I to nie dlatego, że pójdą do piekła jeśli którąś z tych zasad złamią, tylko dlatego, że zwyczajnie nie chcą tego robić.
Jeżeli ktoś chce zdardzić żonę w chwili słabości to zrobi to, nawet znając treść tych wszystkich przykazań i to, że pójdzie do piekła. Skoro ma taką myśl, to znaczy, że widocznie nie czuje wystarczającego przywiązania do żony. Jeśli to zrobi, to znaczy, że nie ma zwyczajnie do niej szacunku. Do uzmysłowienia sobie tego nie potrzeba spisanych przykazań, wystarczy odrobina wyobraźni i empatii. Oczywiście przykład działą w dwie strony: zdradzająca kobieta nie ma też szacunku do mężą.
Także przykazania te nie są czymś zarezerwowanym dla religii. To, co religię odróżnia od świeckiego kodeksu moralnego, to wszystkie te ozdobniki połączone wiarą w kogoś/coś kto ma na nas "oko".
Niektórzy ludzie tych ozdobników potrzebują i ja nie mam nic przeciwko, dopóki nie popadają w fanatyzm, bo wtedy szkodzą nie tylko sobie ale i wszystkim wokół. Elementem fanatyzmu jest to, że ktoś mając gotowca, posługuje się nim bez umiejętności dostosowania go do prawdziwego życia. Jest to niestety bardzo częste, bo takich gotowców najczęściej potrzebują właśnie ludzie, którzy samodzielnie nie czują co jest dobre a co jest złe, nie ptorafią myśleć abstrakcyjnie i sami wyciągać wniosków. No i, to tacy ludzie mają właśnie tendencję do popadania w fanatyzm. Dlatego czasami wydaje mi się, że lepiej byłoby nauczyć takich ludzi schematów myślenia, a nie straszyć ich piekłem, bo to powoduje tylko wiele groteskowych sytuacji w życiu rodzinnym i społecznym.
Tak nawiasem to ST jakoś wybitnie nie uczy, że nie powinno się zabijać. Właściwie to uczy czegoś odwrotnego. Dopiero w NT pojawiają się wzmianki, że może jednak nie wypada i Bóg nagle z wiecznie wściekłęgo, nagle stał się miłosierny.