Archeolodzy odkryli kamienną twarz idola z Prisztiny, datowaną na piąte tysiąclecie przed naszą erą. Badacze są zdania, że znalezisko stanowi jeden z najważniejszych artefaktów sztuki okresu kamiennego. Należy ono do kultury Vinča, która rozwijała się w Europie południowo-wschodniej od ok. 5500 do ok. 4000 p.n.e.
Podczas badań archeologicznych na terenie Serbii w okolicy miasta Plocznik udało się odkryć wyroby miedziane sprzed 7500 lat. Rzuca to całkiem nowe światło na historię rozwoju ludzkości i każę przesunąć początek wieku brązu w o wiele głębszą przeszłość, niż sądzono. Do serbskich rewelacji warto będzie jeszcze wrócić, choćby ze względu na interesującą figurkę kobiety w mini spódnicy (!), ale teraz wróćmy do tajemniczej maski.
Jeśli porównamy figurkę sumeryjskiego bóstwa z prisztińskim znaleziskiem, to widać nie tylko ich zewnętrzne podobieństwo, ale też podobieństwo ich obu do Obcych.
Przejście ludzi od zbieractwa i łowiectwa do rolnictwa i cywilizacji, wraz z opanowaniem związanych z tym technologii, było jawnie przeniesione z zewnątrz. Nasuwają się przy tym dwa wnioski:
Warunki na Ziemi, chociaż różniły się od warunków na ojczystej planecie „bogów”, to jednak niezbyt radykalnie, jako że większość ich ras z powodzeniem obywała się bez skafandrów.
Biochemia „bogów” w pełni przyswajała ziemskie produkty. Według mitów, niektóre kultury rolne bogowie przekazali ludziom, a następnie „poprawiali” je odpowiednio do klimatu. Na przykład w Ameryce Południowej widać wyraźne ślady genetycznych eksperymentów z niektórymi gatunkami roślin.
Jaka wspólna cecha łączy starożytnych bogów i przybyszów z kosmosu? Kolor skóry.
Kriszna – szarobłękitny (jego kolor skóry jest opisywany, jako „kolor burzowej chmury”). Quetzalcoatl – szaroniebieski. Szaraki (Greys) – jak sama nazwa wskazuje – szary. Taki kolor, od szaroniebieskiego do zielonego i odcieni szarości, nadaje skórze błękitna krew.
Czy zdarza się to w przyrodzie? Owszem, jest na Ziemi wiele stworzeń, w których żyłach płynie błękitna, a nie purpurowa krew. Podstawową funkcją krwi jest transport: dostarczanie tlenu do tkanek i usuwanie z nich dwutlenku węgla. Służą do tego specjalne pigmenty, zawierające w swoich molekułach jony metalu, zdolnego wiązać cząsteczki gazu. W ludzkiej krwi jest to hemoglobina, w której skład wchodzi żelazo. Przenoszenie tlenu w żywym organizmie mogą realizować również pigmenty na bazie innych metali, zwłaszcza miedzi.
Żelazo jest na Ziemi drugim metalem (po aluminium) pod względem ilości występowania, nic więc dziwnego, że w naszych warunkach pigmenty krwi oparte są na tym właśnie metalu. Zapotrzebowanie człowieka na żelazo przewyższa ilość niezbędną dla organizmu pod względem fizjologicznym, ponieważ jest trudno przyswajalne.
W przypadku, kiedy ilość żelaza na planecie okazuje się być niewielka, a miedzi – znacznie większa, dla istot podobnych do człowieka ewolucja stwarza warunki do wykorzystania miedzi. To miedź będzie umożliwiać przenoszenie w organizmie gazów i składników odżywczych, a krew przybierze barwę błękitną.
Pojawienie się „boskich” istot na planecie z niedoborem miedzi i nadwyżką żelaza zmusiło je do przystosowania się do nowych warunków. Bogowie mieli do wyboru dwie opcje: albo ustawiczne robienie zastrzyków z preparatów miedziowych, albo stosowanie diety z produktów bogatych w miedź, z niską zawartością żelaza. Tylko skąd je wziąć? Wychodzi na to, że błękitna krew „bogów” wyjaśnia nagły „zbożowy zwrot” ludzi.
Dla wspomagania walki z niedoborem miedzi w organizmie można też było pobierać jej cząsteczki przez skórę, otaczając się miedzianymi przedmiotami i korzystając z miedzianych naczyń. Poza tym miedź posiada właściwości bakteriobójcze. W tej sytuacji zbieżność epoki brązu, a ściśle biorąc miedzi, z początkiem uprawy zboża, nie wydaje się wcale przypadkowa. Nawiasem mówiąc, żelazo pojawiło się u ludzi znacznie później, dopiero w drugim tysiącleciu przed naszą erą.
Na Ziemi żelaza jest pod dostatkiem, występuje praktycznie we wszystkich produktach spożywczych, a szczególnie w roślinach strączkowych, w warzywach, trawach i jagodach. Ale w najmniejszym stopniu w… zbożach. Za to w ziarnach zbóż i przetworach zbożowych dużo jest miedzi, której ludzki organizm potrzebuje bez porównania mniej niż żelaza, którego deficyt jest szkodliwy dla zdrowia. Mało tego, zboża zawierają substancje tworzące z żelazem trudno rozpuszczalne sole, które osadzają się w organizmie i zmniejszają jego przyswajalność.
Dosyć osobliwego wyboru dokonali nasi przodkowie dając pierwszeństwo kłopotliwym i skrajnie pracochłonnym uprawom zbóż. Na dodatek wybrali najtrudniejszą drogę przerabiania swoich zbiorów: trzeba oczyszczać ziarna, mielić, i dopiero z otrzymanej mąki przygotowywać produkty, chociaż znacznie prościej i korzystniej byłoby ugotować kaszę z nieoczyszczonego zboża. Dlaczego korzystniej? Ponieważ otarte ziarno zawiera dużo miedzi, ale znacznie mniej witamin i minerałów, niż nieoczyszczone. I jeszcze jedna sprawa: zęby. Większość czaszek egipskich szkieletów pochodzących z tamtego okresu nie posiadała zębów albo miała je starte do korzeni. Przyczyna – mikrocząsteczki kamieni mielących zboże. Również i nasi przodkowie używający żaren, z tej samej przyczyny nie mogli się pochwalić hollywoodzkim uśmiechem.
Prawdopodobnie na ojczystej planecie „bogów” miedź występowała w znacznych ilościach, natomiast ilość dwutlenku węgla była niższa niż na Ziemi. Ponieważ dwutlenek węgla negatywnie wpływa na kwasowość krwi oraz zwiększa jej gęstość, przybysze z kosmosu rozwiązali ten problem przy pomocy etanolu. Według mitów, bogowie byli wynalazcami wina i piwa. Ciągle domagali się ofiar z tych napojów. Lubili sobie popić dla poprawy zdrowia, usuwając nadmiar dwutlenku węgla z organizmu. No a robotnicy, wyczerpani pracą na polach i w winnicach, też mieli możliwość sięgnąć po „napój bogów”, chociaż właściwie nie był im aż tak życiowo niezbędny. Kto by podejrzewał, że alkoholizm ma nieziemskie pochodzenie?…