Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zemsta w obozie koncentracyjnym


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
4 odpowiedzi w tym temacie

#1

Simba.

    Simbarosa

  • Postów: 441
  • Tematów: 290
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 51
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Okolice Dachau, 29 kwietnia 1945 roku, godzina 10:00. (Uwaga na drastyczność materiałów – przyp. red.)

 

 

 

Widok był cokolwiek osobliwy – ciąg trzydziestu wagonów stojących w pustym polu. Zwiadowcy z 45 Dywizji Piechoty armii amerykańskiej zbliżali się bardzo powoli, z palcami na spustach karabinów M1. Z każdym krokiem smród stawał się coraz silniejszy.

 

 

Co to jest, do cholery? Pociąg z odpadami rzeźniczymi, czy co? Ostatnie kilkanaście kroków dzielących ich od wagonów żołnierze przeszli z chusteczkami przyciśniętymi do ust i nosów. Fetor był niewyobrażalny. Jeden z żołnierzy sięgnął po uchwyt i z niemałym trudem odsunął ciężkie drzwi jednego z wagonów.

 

Spojrzał do środka i natychmiast odskoczył. Karabin wypadł mu z rąk, a twarz zbielała jak papier. Inni zareagowali podobnie. To, co zobaczyli wewnątrz nie śniło im się w najgorszych koszmarach.

 

Kilkunastu żołnierzy w niemym przerażeniu patrzyło jak zahipnotyzowanych w zwał kilkuset wychudzonych trupów. Kilka z nich spadło z wagonu i leżało u stóp Amerykanów. Trzech nie wytrzymało, upadło na kolana i zaczęło wymiotować. Inni stali jak zamurowani patrząc się to na wagon, to na siebie nawzajem. Żaden nie mógł wydusić z siebie ani słowa.

 

2wr2520.jpg

Wersja z Dachau

 

Obóz koncentracyjny Dachau nie dorównywał wielkością fabryce śmierci jaką był Auschwitz, był jednak obozem wyjątkowym. Zbudowany na początku lat 30-tych był prototypem i wzorem dla kolejnych obozów. W Dachau szkolono załogi wszystkich kolejnych obozów koncentracyjnych i opracowywano nowe metody eksterminacji więźniów. Na bramie obozu, podobnie jak w Auschwitz widniał napis „Arbeit macht frei”.

 

27 kwietnia 1945 roku oddziały 45. Dywizji Piechoty 7. Armii USA przekroczyły Dunaj i w ciągu niecałych dwóch dni pokonały 40 kilometrów dzielących rzekę od obozu w Dachau. Niemcy nie spodziewali się, że Amerykanie zjawią się tak szybko. Aby zatrzeć ślady swojej działalności ewakuowali więźniów we wszystkich kierunkach. Pod koniec kwietnia w obozie znajdowało się jeszcze ponad 30 tysięcy więźniów, stu kilkudziesięciu strażników oraz około czterystu żołnierzy SS, którzy w obozowym szpitalu leczyli się z ran odniesionych na froncie wschodnim.

 

Kiedy około godziny 11:00 rano 29 kwietnia przed bramą pojawiły się jeepy z amerykańskimi żołnierzami w obozie panowała kompletna cisza. Po chwili któryś z więźniów krzyknął „Amerykanie!” i zaczął biec w kierunku bramy. Za nim podążyli następni. Strażnik z wieżyczki przy bramie zastrzelił biegnącego na przedzie. Na ten widok Amerykanie otworzyli ogień do wieżyczki.

 

Wymiana strzałów trwała około minuty, po czym Niemiec zszedł ze swojego posterunku z podniesionymi rękoma. Jeden z Amerykanów strzałem rozwalił kłódkę u bramy i otworzył wrota. Kilkudziesięciu żołnierzy weszło na teren obozu uważnie rozglądając się dookoła. Z budynku komendantury wyszło trzech Niemców. Jeden z nich – przystojny, uperfumowany blondyn w świetnie skrojonym mundurze podszedł do amerykańskiego majora, wyciągnął prawą dłoń w nazistowskim pozdrowieniu, trzasnął obcasami i wyrecytował „Jestem SS-Obersturmfuhrer Heinrich Skodzensky. Niniejszym przekazuje wam obóz. 30 tysięcy więźniów, z czego 2340 chorych…”.

 

Nie skończył, bowiem Amerykanin splunął mu w twarz, chwycił za kołnierz i wepchnął do jednego z jeepów kierowanego przez podporucznika Williama Walsha. Ten natychmiast wywiózł Skodzensky’ego poza obóz, zatrzymał samochód, sięgnął po pistolet i strzelił naziście w głowę. Wypchnął ciało z jeepa i wrócił do obozu.

 

Z baraków ku wyzwolicielom zaczęły wypełzać ludzkie widma. Na widok żywych szkieletów w brudnych pasiakach ledwo powłóczących nogami zaprawieni w boju żołnierze płaczą jak dzieci. Szok wkrótce ustępuje miejsca wściekłości.

 

Na krótko przed wyzwoleniem obozu Amerykanie natknęli się na stojący w polu pociąg ewakuacyjny z Buchenwaldu. Było w nim około pięciu tysięcy ciał.

 

Amerykanie zbierają wszystkich pojmanych strażników – łącznie około 180 osób i prowadzą ich na drugi koniec obozu, na dziedziniec, który służył do przechowywania węgla. Po drodze odkrywają komorę gazową i przyległe do niej pomieszczenia wypełnione po sufit ciałami zamordowanych więźniów. Wściekłość sięga zenitu. Kilku Amerykanów strzela do grupy jeńców na oślep, aż do wyczerpania magazynków. Ranni i zabici Niemcy padają na ziemię.

 

Na ten widok kilkunastu więźniów odzyskuje siły. Podchodzą do żołnierzy i proszą o broń. Oni też chcą zapłacić nazistom za to co zrobili. Kilku Amerykanów cichcem wręcza więźniom pistolety. Ci wyciągają z grupy jeńców najbardziej znienawidzonych strażników i natychmiast zabijają. Kilku prowadzą w ustronne miejsce. Czeka ich znacznie gorsza śmierć – zostaną utopieni w dołach kloacznych. Dwóch polskich więźniów szuka strażnika o nazwisku Weiss. W końcu go znajdują – leży na ziemi z przestrzelonymi nogami. Odciągają go na bok. Jeden z Polaków bierze do ręki łopatę i rozwala mu głowę. Inni więźniowie zabijają swoich niedawnych oprawców za pomocą siekier i motyk.

 

28i57ok.jpg

Egzekucja w Dachau

 

Dziedziniec wypełniają ciała zabitych Niemców. Ale oto nadchodzi druga, znacznie większa grupa. Amerykanie zajmując obóz weszli do lazaretu, w którym przebywało około 380 żołnierzy Waffen SS leczących się z ran odniesionych na froncie wschodnim. Bezceremonialnie pościągali ich z łóżek i zaprowadzili na wspomniany dziedziniec.

 

Tuż koło dziedzińca znajduje się niewielka szopa, w której strażnicy trzymali rowery. Porucznik Jack Bushyhead, czystej krwi Czirokez z Oklahomy ustawia na jej dachu karabin maszynowy i rozkazuje dwóm swoim ludziom nie spuszczać esesmanów z oka. Ledwie odchodzi kilka kroków od szopy, kiedy z jej dachu dochodzi grzechot długiej serii wystrzałów. Jeden z żołnierzy mylnie zinterpretował zachowanie grupy esesmanów i zabił 12 z nich myśląc, że próbują uciec.

 

Masakrę przerywa przybycie generała Henninga Lindena, dowódcy 42. Dywizji Piechoty. Obchodzi obóz, rozmawia z więźniami, odbiera raport od żołnierzy, po czym wsiada do jeepa i odjeżdża. Wizyta generała na chwilę uspokoiła Amerykanów. Więźniowie wrócili do swoich baraków. Grupa ponad trzystu esesmanów nadal stała na dziedzińcu węglowym niepewna swojego dalszego losu.

 

Około godziny 14:45 więźniowie wychodzą z baraków i idą w stronę grupy jeńców. Amerykanie również nie mają zamiaru poprzestać. Rozpoczyna się bezładna kanonada. Ubrani w pasiaki więźniowie strzelają z pistoletów do grupy esesmanów, Amerykanie wtórują strzałami z karabinów M1. Porucznik Jack Bushyhead po opróżnieniu swojego magazynka wdrapuje się na dach szopy i chwyta kolbę maszynowego Browninga. Potężna seria ścina esesmanów z nóg. Kiedy taśma nabojowa wyczerpuje się Bushyhead zakłada następną. Potem następną. I jeszcze jedną. Lufa Browninga jest już rozgrzana do czerwoności. Nie ma już jednak potrzeby dalej strzelać. Pod murem okalającym dziedziniec leży ponad 350 ciał esesmanów. Niektórzy z nich jeszcze żyją. Z kłębowiska trupów dochodzą pojedyncze jęki. Więźniowie w pasiakach podchodzą bliżej i dobijają rannych strzałami w głowę z pistoletów. Nikt się nie waha i nie ma skrupułów. Nazistów i tak spotkała o niebo lepsza śmierć niż ta, którą zadawali swoim ofiarom.

 

Na teren obozu przybywają nowe oddziały amerykańskie. Wyzwoliciele opuszczają to koszmarne miejsce. Dopełnili zemsty.

 

Ogółem w Dachau zabito 560 Niemców, z czego około 350 rozstrzelał z karabinu maszynowego porucznik Bushyhead.

 

Wydarzenia w Dachau stały się przedmiotem śledztwa przeprowadzonego dwa miesiące później przez prokuraturę 7. Armii. Raport powstały w wyniku śledztwa zalecał postawienie przed sądem dowódców oddziałów, które wyzwoliły Dachau oraz porucznika Bushyheada, do którego przylgnął przydomek „Mściciel”. Raport został jednak odrzucony przez generała Pattona i utajniony. Odnaleziono go w archiwum i upubliczniono dopiero w 1991 roku. Masakra w Dachau do dzisiaj jest jednym z ulubionych tematów niemieckich rewizjonistów.

 

 

 

 

 

 

 

 

źródło : http://polimaty.pl/2...oncentracyjnym/


  • 6



#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Gdzieś chyba był o  tym temat na forum.

A już na pewno D.K. wspominała o tym ostatnio przy okazji jakiejś dyskusji, w której brałem udział (jakieś dwa, trzy tygodnie temu).

W sumie, nie dziwię się, że do tego doszło, chociaż burzy to nieco mit, o "cywilizowanych metodach" rozliczania nazistów z ich zbrodni.

Ale fajnie się mówi kilkadziesiąt lat po fakcie - z perspektywy miękkiej kanapy i laptopa. Inaczej to wyglądało wtedy i jeśli o mnie chodzi - pal licho z poprawnością.

Należało się bydlakom.


  • 3



#3

Ebola.

    sceptyczny sceptyk

  • Postów: 341
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

 

Należało się bydlakom.

Jak psu micha. 


  • 1



#4

Claire.
  • Postów: 294
  • Tematów: 12
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

To dowodzi pewnej teorii, że każdy człowiek bez wyjątku może stać się bezwzględnym mordercą jeśli ma ku temu sprzyjające okoliczności i odpowiednią motywację.

 

Ja nie poczułam satysfakcji czytając ten artykuł mimo, że bardzo mocno współczuję ofiarom obozów, wątpię jednak, abym mogła poczuć ulgę mordując  osobę, która się nade mną znęcała. W tej chwili wydaje mi się to absolutnie niemożliwe. Raczej bym uciekała od oprawcy, próbowała zapomnieć.

 

Jednak tak jak napisał pishor, łatwo jest mówić siedząc w wygodnym fotelu i nie mając tego typu doświadczeń. 

Może jednak coś w tym jest, że każdy z nas byłby do tego zdolny? Zdolny, aby zabić z zimną krwią?


Użytkownik Claire edytował ten post 21.04.2015 - 20:48

  • 0

#5

Simson.
  • Postów: 172
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie zapomnij, że zabijali żołnierze. Większośc z nich,lub wszyscy mieli juz "na koncie" jakiś Niemców .... Więc to nie był dla nich ewenement.

W obozie też nie siedzieli tylko cywile. Zapewne wojskowi,policjanci czy żandarmi - przeszkoleni i przyzwyczajeni do smierci (z ich ręki)


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych