ale ja nie wierze w katolickiego boga i nie chcę wierzyć, dlatego irytuje mnie takie gadanie typu "skoro odszedłeś z kościoła, to jak mozesz wierzyć w boga" itp. Uważam, że Biblie stworzył człowiek, a Boga ktoś na swoje podobienstwo czyli ktoś okrutny, chcacy podporzadkowywać sobie innych.
Nie ma więc żadnego racjonalnego powodu, dla którego Twój Bóg miałby być "prawdziwszy" od mojego, katolickiego.
Katolicy ida do spowiedzi, bo wierza w wizje piekła i odgórnej moralności...a ja odrzucajac lub kwestionujac przekonania tak jakby zostałem z "pustym umysłem" (w sensie wolnym od ograniczajacych historii. Podobnie jest ze skrzywdzeniem, uwalniajac złe emocje mysli, zostaje czyste doswiadczenie. Ja boga czułem jako absolut, energie, coś dobrego, boga mnicha bardziej niż boga który stwarza jakies dekalogi, rozkazuje i ma wiecznie "okres".
obecnie nie czuje tego, bo przekonania pozmieniały mi sie. Temat jest o Bogu, a nie Bogu religijnym. Bóg religii jest nie wart uwagi, bo czyni z nas bezbronne owieczki, potrzebujace nakazow i zakazow by potrafiły żyć w stadzie (nie mowiac o tym, że wiekszość katolików lamie te swoje zasady co rusz..).
Bóg jako absolut. Bóg jako "wszechświat", który ma usposobienie tak jak pisałem bardziej mnicha z klasztoru niż władcy. Bóg który jest godny przyjazni i który pomaga. Polegam na swoich uczuciach, tylko poprzez nie moglbym udowodnic istnienie boga, ale z drugiej strony jak już nie mam przekonan o jego istnieniu to i nie mam poczucia, że on istnieje...to chyba naprawde kwestia umysłu. Nie wiem. Teraz czuję sie jak ateista, nawet nie jak agnostyk.
Jestem ciekaw dlaczego traktujecie boga katolickiego na równi z bogiem jako wszechświat, świadomość (absolut)? Tzn. jako teorie, a nie fakt. Czy nie rozumiecie, że pierwszy Bóg istnieje jako obraz w naszych głowach, zas drugi jest czystym doświadczeniem, bo człowiek dzieki usuwaniu przekonan a nie ich dodawaniu, w koncu zyskuje do niego dostep?
bardzo mnie to ciekawi.. gdy uznawałem tą druga wersje, to CZUŁEM że on istnieje. I naprawde wierzcie mi, czułem go jako dobroć a czujac to nie moglem jednoczesnie wierzyć w biblijne historie ani nawet to, że stworzył np.dekalog co juz czyniloby go ządnym sterowania nami.
Nic ponad uczucie jego obecnosci nie było mi potrzebne, po prostu nie pasowało.Nawet tutaj na forum uzytkownik mentoris, pisał ze prowadzi blog bodajze na którym rozmawia z bogiem, ten bog z blogu jest identyczny co Bóg z ksiażek walscha w których walsch też z nim prowadzi dialog. To Bóg jak gdyby pozbawiony ego. Przypominajacy mentalnie ludzi pokroju katie byron, ekcharta tolle itp. dlaczego zaprzeczacie i temu skoro taka wizja boga jest najbardizej prawdopodobna, a nie jakiegos bożka katolickiego który myśli, że rozdaje karty i wścieka sie o byle co, by zaraz po tym w Nowym Testamencie udawać wielce miłosiernego i dobrego? Taki przeskok z ST na NT do mnie nie przemawia. Nie polegałem i nie bede polegać na tym co ktoś napisał w ksiażkach które dla mnie święte nie są, lecz są po prostu nudnymi, okrutnymi książkami.
Użytkownik marcin999 edytował ten post 05.02.2015 - 11:40