Natsu Tanimoto
No ale co, poszedłeś do lekarza i po jednej rozmowie ci zdiagnozował schizofrenię?
Ludzie mają omamy, rozmawiają z szatanem/bogiem a dziwne głosy mówią im zza szafy, że powinni spalić dom. Bełkoczą od rzeczy i nie mają żadnego kontaktu z rzeczywistością.
I nie, to nie jest schizofrenia tylko ostry zespół abstynencyjny z psychozami - delirium tremensis - częste przypadki, około 5% chorych.
W przypadku ciężkiej depresji mogą ponadto pojawić się urojenia obarczenia winą (np. bezpodstawne przekonanie o popełnieniu jakiegoś przestępstwa), hipochondryczne, prześladowcze, ksobne, katastroficzne, lub omamy słuchowe (np. chory może słyszeć głosy szydzące z niego lub potępiające go).
Na schizofrenię choruje około 1% ludzkości, to nie jest aż tak częsta choroba, za to na różnego rodzaju depresje, fobie społeczne i nerwice aż 20 do 30% ludzi (niedawno czytałam artykuł o tych chorobach). Te dwie ostatnie to choroby cywilizacyjne. Szybki tryb życia, nienaturalny z ludzkim organizmem. Ogrom przyswajania informacji i natłok negatywnych wiadomości sprawia czasem, że człowiek czuje się zagubiony. Może cię zdziwię, ale takie, jak ty - objawy ma na prawdę duży odsetek młodych ludzi przy końcówce liceum, a przed studiami. Znam ze studiów przypadek chłopaka, który prawie cały semestr przespał u siebie w pokoju bo nie był w stanie zrobić nic innego.
Głupio robisz, że idziesz od razu do psychiatry, który tylko przepisuje leki i nie wspiera żadną psychoterapią, a najnowsze badania pokazują, że te tylko wspomagają leczenie (chociaż w przypadku ostrych zaburzeń są potrzebne) natomiast ważna jest psychoterapia, która opiera się na poznaniu siebie i pracy nad sobą przez dłuższy czas. Takie spotkania nie trwają dzień, czy dwa miesiące a 3-5 lat, żeby taka terapia miała skutek dla ciebie. Zastanów się nad tym.
Niestety państwo tego raczej nie finansuje, bo bardziej opłaca się szprycować ludzi lekarstwami, niż na prawdę im pomóc.
Piszesz składnie, jak mówisz nie masz objawów odtwórczych. Ja przed długi okres czasu miałam przeświadczenie, że gdy np byłam w autobusie i ludzie zaczynali się śmiać, to byłam pewna, że to ze mnie, że o mnie mówią i wiedzą, co robię.
Ja przeszłam terapię pod kątem stanów depresyjnych. Często ona objawia się w młodym wieku, tylko niewielu ludzi chce iść i sobie pomagać. Wiem dzisiaj o tej chorobie wiele i wiem, że w skrajnych przypadkach może wyglądać naprawdę gorzej od tego, co ty przeżywasz teraz. Ja potrafiłam przez 3 tygodnie nie wychodzić z pokoju zasłoniętego firankami, zdolna tylko do biernej egzystencji na zasadzie gapienia się w sufit bo nic nie miało sensu. Byłam pewna, że jestem obgadywana przez ludzi, że oni wręcz knują spiski przeciw mnie i taki dziwny lęk towarzyszył mi każdego dnia. Brałam jakieś tam leki ale głównym motorem zmian i wyleczenia była pomoc mojej rodziny i psychoterapia, która postawiła mnie na nogi. Taki ostry epizod na szczęście przeżyłam w wakacje, ale przez cały pierwszy semestr studiów czułam coraz większe rozbicie, brak motywacji, oderwanie od siebie, brak zainteresowania sprawami, które jeszcze parę miesięcy wcześniej były dla mnie istotne i mnie pochłaniały bez reszty. Jakoś dawałam radę ze studiami ale pod koniec roku było już ze mną ciężko. Ale się podniosłam.
Takie uczucie lęku, braku motywacji, rozbicia osobowości towarzyszy wielu innym chorobom i nie jest nią schizofrenia. Nerwice różnego rodzaju i depresje objawiają się już w młodym wieku, dlatego nie wiem, może twoja diagnoza jest zła i dlatego leki ci nie skutkują?
Napisz proszę u ilu tych lekarzy byłeś i po jakim czasie cię zdiagnozowali bo wydaje mi się podejrzane, że w krótkim czasie (pół roku) kilku lekarzy od razu kategoryzowało cię jako przypadek schizofreniczny.
Użytkownik Kocica edytował ten post 01.08.2013 - 09:24