Jeśli to anarchokapitalizm i nikt nie stoi nad tym sędzią, to KTO go zmusi do przestrzegania jakiegokolwiek kodeksu?
Nie bardzo rozumiem dlaczego ktoś miałby nad kimś stać.
Domyślam się, że celowo ominąłeś mój przykład z dziennikarką... I do tego zachowujesz się, jakby nigdy się on nie pojawił.
Zacinasz się i powtarzasz to samo. Przecież już mówiłem, że:
1. społeczeństwo nie ma nic do gadania, bo się o niczym nie dowie.W skrócie i uproszczeniu można tylko wymienić:
-społeczeństwo
-konkurencja
-inne sądy
2. jaka konkurencja? Przecież ten sąd kosi potężną kasę za wydawanie stronniczych wyroków, więc z rynku nie wypadnie.
3. inne sądy nie mają nad nim władzy.
Właśnie dlatego ktoś musi stać nad sądem - aby nie było takich sytuacji, jak ta, którą opisałem. Dla przypomnienia:
NIE JESTEŚ w stanie rozwiązać tej sytuacji inaczej, niż wprowadzając coś, co stoi nade mną i nad moim sądem.Sędzia skazuje tą dziennikarkę na 25 lat za "przysporzenie mi stresu" nie dlatego, że widzi jakże przekonujące dowody. Dowody są tak dla picu, żeby to ładnie wyglądało.
Sędzia skazuje tą dziennikarkę na 25 lat, bo jestem jego bardzo szanowanym, i co ważniejsze - hojnym klientem. Mamy podpisaną ładną umowę, a mój ukochany sędzia bardzo często pakuje za kratki niewygodnych dla mnie dziennikarzy. I ma pełno takich hojnych klientów jak ja, szefów wielkich przedsiębiorstw, którzy chcą uciszać jakichś niewygodnych dziennikarzy. Ja i szefowie innych takich wielkich firm stwarzamy popyt na niesprawiedliwe wyroki, które jednak nam się podobają. No to ten nasz sędzia zapewnia podaż. Prawa wolnego rynku.
Twoje argumenty nie mają żadnego związku z tym przykładem, ty po prostu stwierdzasz, że sędzia takiego wyroku nie wyda. Ale przecież wyda - właśnie tym się zajmuje, z tego żyje, a ja i inni mu za to płacimy. Zasady libertariańskie? LOL, a co mnie to obchodzi? Jak je złamię to co się stanie? Publika nic nie może zrobić, bo, powiedzmy, zmonopolizowałem część rynku - i jak mnie zaczną bojkotować, to nie będą mieli np. od kogo kupować komputerów. Poza tym - publika o tym procesie się nie dowie. Bo dlaczego miałbym komukolwiek mówić? Dziennikarka została de facto porwana przez prywatną policję wynajętą przez sąd. Sąsiedzi widzieli tylko, jak wychodziła, a potem wsiadała do jakiegoś samochodu. Tyle.
A zatem, pytam jeszcze raz. Mój Miły Sędzia, którego bardzo dobrze opłacam skazuje tą dziennikarkę na 25 lat, bo ja mu tak kazałem (dowody tylko tak dla jaj są, żeby to w papierach wyglądało jak normalny proces). Po wydaniu wyroku dziennikarka jest od razu zabierana do więzienia, gdzie przez najbliższe 10 lat nie będzie widzieć nikogo oprócz tamtejszego personelu (i wyjdzie dopiero po 25 latach).
Co mi zrobisz? (uprzedzając powtarzanie przez ciebie tej samej odpowiedzi: NIE, NIE wypadnie z rynku, bo ma klientów takich jak ja)
Nie tak działa obecny system.Idąc tym tokiem rozumowania należy przyjąć, że organ kontrolujący, którego przedstawicielami są ludzie też nie jest doskonały i należy mieć go na oku, za pomocą jeszcze wyższego organu. Ale jaka jest gwarancja, że i oni będą dobrze wykonywać swoja pracę. Nie ma żadnej. Taka organizacja charakteryzuje dyktatury, gdzie na ostatnim szczeblu władzy zasiada dyktator.
Jeśli są dowody na skorumpowanie sędziego, to można przeciwko niemu wszcząć postępowanie. Jak to nic nie daje/prawo za bardzo chroni sędziego, to może prawo zmienić legislatywa. A legislatywę wybierają obywatele w wyborach. Na ostatnim szczeblu władzy zasiadają zatem, pośrednio, obywatele.
Przegrałyby? Doprawdy? Rozważmy taką sytuację..."
Rządy państw sprzyjają korporacjom, dając im ulgi, subwencje, przymykając oko na ich wybryki. Bez ochrony państwa korporacje przegrałyby w konkurencji z bardziej wydajnymi mniejszymi firmami."
Jeśli nastanie to rolę państwa przejmą korporacje i będziesz w jeszcze gorszej sytuacji.
Do wielkiego, bogato zdobionego pomieszczenia otwierają się powoli ciężkie, dębowe drzwi. Nieśmiale wchodzi przez nie pan Ukrzyński, sekretarz, i z niepewnością patrzy na postać siedzącą za wielkim biurkiem po drugiej stronie pomieszczenia.
- Szefie, można? - pyta z wahaniem postać.
- Hm?
- Napotkaliśmy pewną... niedogodność. Z badań rynku wynika, że w Warszawie powstała pewna firma i przejęli 10% tamtejszego rynku elektroniki. I dosyć szybko wypierają nas z rynku.
- No i? To rozwalcie tą budę w drzazgi.
- Ale mają kontrakt z firmą ochroniarską. Poleje się krew.
- Ukrzyński, Ukrzyński... - Postać za biurkiem ze zniecierpliwieniem wzdychnęła. - To po prostu kupcie tą firmę. Jak właściciel nie będzie chciał sprzedać, to sprawdźcie gdzie mieszka jego rodzina i go zastraszcie. Potem wykorzystajcie tych ochroniarzy do rozniesienia firmy i po problemie.
Zapanowała chwila ciszy, postać za biurkiem wyraźnie dumała patrząc w sufit.
- Ukrzyński?
- Tak proszę pana?
- Ta firma ochroniarska ma monopol na Warszawę?
- Tak proszę pana.
- Wspaniale. Po kupieniu tej firmy ogrodźcie miasto murem. Powiedzcie jego obywatelom, że teraz pracują dla mnie. Jak będą bunty po prostu wyślijcie cięższe oddziały i rozpędźcie tą hołotę czołgami.
- Tak proszę pana.
Mówiąc prościej: gigantyczny moloch finansowy może małe firemki zastraszać albo je po prostu kompletnie niszczyć. Stać go na to. Zresztą, w USA pod koniec XIX i na poczatku XX wieku interwencjonizm państwa w gospodarkę był mniejszy... A jednak to właśnie wtedy powstawali najwięksi monopoliści.
No tak, ty chcesz, żeby zasadę ustanawiał twórca jurysdykcji, a Paweł mówi, że nikt by tego nie ustalał.Zasadę ustanowi twórca jurysdykcji. Zgodzisz się na taką zasadę przy podpisywaniu umowy z jurysdykcją. Porządnemu człowiekowi zależy na sprawiedliwych wyrokach, bo nie ma zamiaru zostawać złodziejem czy mordercą. Dlatego najlepiej zaprojektowane jurysdykcje będą przyciągały wartościowych ludzi co przełoży się na ekonomię.
Dwa anarchokapitalizmy? lol
Poza tym... raz - a skąd wiadomo, że ta umowa będzie cokolwiek warta?
Dwa - pomyślmy...
Kupuję sobie jurysdykcję, otaczam ją murem, na murze strażnicy. Miasto staje się moją własnością, jeśli ktoś chce coś wywieźć - musi mi płacić. Opuszczenie miasta tylko za moim pozwoleniem. (zresztą, nie muszę kupować jurysdykcji, wystarczy kupić ziemię tak, żeby tworzyła wokół miasta szczelny okrąg - i już je kontroluję w 100%... no, może jeszcze tylko lotnisko kupię i ewentualnie port).
W tym momencie zdanie mieszkańców mam gdzieś, bo co mi zrobią? Zaczną bojkotować lokalne piekarnie? To zdechną z głodu. Wyjdą na ulice? Otworzyć ogień. Co, mają broń? No to wyprowadźcie czołgi. Mają rakiety? Pf, artyleria i jazda. (bo raczej przeciętny obywatel nie będzie miał działa samobieżnego w garażu, lol) Pobuntują się, pobuntują, ale im przejdzie jak się połapią, że zależy mi tylko na pewnym procencie ich zarobków, a sfera obyczajowa to już ich sprawa.
W takiej sytuacji powstaje tak naprawdę państwo. Jest władza sądownicza (sądy, które kupiłem), egzekutywa (moja armia) i legislatywa (ja).
Nie wiem na jakiej podstawie zakładasz, że taki scenariusz jest niemożliwy.