Coś mi nie daje spokoju, dziś słyszałem dźwięki te o których tak sie pisało, tyle że padał deszcz, więc mógł to być samolot i tak w tym samym czasie przypomniało mi się o tym jak po katastrofie smoleńskiej nie przyleciał prezydent USA. Rok później to samo, pył wulkaniczny pokrzyżować mógł mu plany, lecz ostatecznie nie odwołał lotu. Przypadek? Co o tym myślicie? Tyle czasu nic i nagle jak chodzi o niego, nastepuje wybuch. Tak jakby siła wyższa nie chciała go u nas i uważała za nieprzyjaciela.