Wydarzenie mnie bezspośrednio dotyczące, które chciałbym Wam przybliżyć nie ma na celu stawienia pytania czy faktycznie tak było , czy też jest to wytwór mojego umysłu. Historia wydaje mi się dość interesująca i zwyczajnie chcę ją w końcu opowiedzieć.
Miało to miejsce w roku bodajże 2003 w okolicach północy, kiedy to wracaliśmy z kolegą z sesji rpg trasą do domów, trasą którą pokonywaliśmy prawie co wieczór od przeszło dwu miesięcy. Było to latem, w czasie wakacji. Droga na nasze osiedle wiedzie w bliskim sąsiedztwie cmentarza przez las, następnie mijając pawilon z asortymentem dla dzieci biegnie wprost na wiadukt za, którym leży w/w blokowisko. Pierwszym dość intrygującym zdarzeniem był początek wędrówki leśną ścieżką oddzieloną kilkunasto metrową częścią lasu od cmentarnego ogrodzenia. Pochłonięci rozmową nagle dostrzegliśmy jak ze strony tegoż cmentarza w naszym kierunku pędzi (to odpowiednie słowo gdyż prędkość jak na to zjawisko była wręcz zawrotna) ku nam chmura mgły. Dosłownie chmura, gęsta i bardzo biała o kłębistym kształcie. Tak gęsta, że pochłaniała sobą wszystkie drzewa stojące na jej drodze. Oczywiście skwitowaliśmy ją żartem nazwawszy wędrówką dusz, lecz jej ogrom, gęstość jak i prędkość były tak porażające, że hasło "spier...amy" i dalsza cześć leśniej drogi przebyta biegem były reakcją niemal automatyczną.
Gdy dotarliśmy do wyjścia lasu i wspomnianego już sklepu oczom naszym ukazało się coś jeszcze bardziej przerażającego niż mgła widziana chwilę wcześniej. Na wielkiej ścianie od ulicy owego pawilonu widniały trzy ogromne okna wystawowe! Tak, śmieszne, okien nie widzieli. Ale nie w tym rzecz. Od przeszło 5ciu lat jak postawiono ten sklep przechodziliśmy lub przejeżdżaliśmy autobusem ulicą równoległą do tej ściany niemal codziennie. I obydwaj po dziś dzień twierdzimy, że tych okien nie tyle nie zauważaliśmy co po prostu nigdy wcześniej ich tam nie było. Ba, nie było ich tam nawet dzień wcześniej. A wystawy pełne drogich zabawek jestem przekonany nie raz zatrzymały by nas przy sobie na chwilę by je podziwiać.
Na tym cała opowieść się nie kończy. Po opisanych przeze mnie wydarzeniach, na poparcie których mam świadectwo kolegi w naszym życiu zaczęły dziać się rzeczy dość intrygujące. Otóż np. nasi bliscy nam i naszym poglądom do tej pory znajomi ni stąd ni zowąd nagle nie potrafili nawiązać z nami wspólnych tematów, więź jaka nas łączyła bardzo szybko została przerwana, a nasze zdanie w niektórych sprawach komentowane było słowami typu "o czym wy mówicie? Co się z wami dzieje". Kontakty bardzo szybko się pourywały.
Równie często łapaliśmy się na spostrzeżeniu, że jakaś osoba pracuje nie tam gdzie naszym zdaniem powinna, czy małżonkowie różnią się od tego co naszym zdaniem powinno być. Często też spotykałem ludzi, którzy twierdzili, że mnie znają mimo, że nie miałem pojęcia kim są.
To chyba na razie tyle. Innych zmian raczej nie zauważyłem bądź były tak nie wielkie, że nie zwróciły mojej uwagi. Zmiany takie jak np. Historia nie podlegają ocenie gdyż zwyczajnie w tamtym czasie nie przykładałem do nauki jakiejś konkretnej wagi.
Dziś prawie 9 lat po tych wydarzeniach nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Poniekąd zwalam to wszystko na zbieg dziwnych wydarzeń i okres dojrzewania, który może zaburzył moje zapatrywanie na pewne sprawy. Z owym kolegą przyjaźnimy się do dziś i często żartujemy, że pochodzimy z innego wymiaru.
Czy to w ogóle możliwe? Czy może istnieć wymiar tak bliski temu z, którego potencjalnie przybyliśmy? Mnie samego również śmieszy jak czytam to co piszę. Ale jeżeli to prawda to czy istnieje możliwość by wrócić? Choć tak nie wiele chyba uległo zmianie.
Ot taka ciekawostka z mojego życia, która skłoniła mnie ku tematom paranormalnym.
Edycji tego tematu (akapity itp) dokonam wieczorem w domu teraz piszę z komórki. Może coś jeszcze dodam.
edit: tylko akapity
Użytkownik erebeuzet edytował ten post 27.04.2012 - 20:37