Skocz do zawartości


Zdjęcie

Schizofrenia z punktu widzenia chorego


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
11 odpowiedzi w tym temacie

#1

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Oryginalna wersja: http://www.wykop.pl/...renik-historia/
Wersja pełna: http://pokazywarka.pl/un7u8o/

Witam.
Do tej pory byłem całkowicie biernym i niezarejestrowanym użytkownikiem Wykopu, jednakże pod wpływem serii wykopalisk typu AMA (Ask Me Anything) postanowiłem, że dodam także coś od siebie. Jestem programistą, ojcem dwojga ślicznych dziewczynek i... wariatem. Nie jestem byle jakim wariatem, bo liczba zaburzeń psychicznych przez które przeszedłem jest nie mała - oto one:

-Schizofrenia niezróżnicowana (z objawami zarówno schizofrenii paranoidalnej jak i katatonicznej)

-Depresja popsychotyczna

-Zespól lęku napadowego

-Agorafobia

-Zaburzenia dysocjacyjne w tym przebytych parę fug dysocjacyjnych

Postaram się opisać każde z tych zaburzeń pod dwoma kątami: jak widziane są z zewnątrz (na podstawie relacji członków mojej rodziny) oraz jak widziane są przeze mnie. Nie jestem lekarzem, a mój wywód opieram na osobistej wiedzy i doświadczeniu, a nie na wiedzy specjalistycznej.

Paranoja

---

Zaczęło się dokładnie 5 lat temu, kiedy miałem 25 lat i bylem świeżo upieczonym magistrem informatyki podejmującym swoja pierwszą pracę. Z początku bylem bardzo chwalony i wszystko przebiegało najnormalniej w świecie, jednakże po paru miesiącach pracy wszystko zaczęło się zmieniać. Zacząłem odczuwać dziwny niepokój, napięcie, a czasami wręcz silny lęk przed miejscami takimi jak praca, sklepy, ulice. Dobrze czułem się tylko w domu, w samotności lub z najbliższą rodziną. Kiedy byłem wśród obcych ludzi wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą i mnie obgadują. W rozmowach kolegów w pracy w kuchni co chwile słyszałem swoje nazwisko... byłem pewien, że cały czas mówią na mój temat i pewnie coś knują. Czujniki dymu powoli zamieniły się w kamery obserwujące czy pracuję. Po jakimś czasie kamery były także zamontowane w ulicznych latarniach, żeby śledzić mnie po pracy. Zacząłem udawać chorobę, żeby nie musieć wychodzić z domu. Udawałem ją naprawdę - także przed rodziną, gdyż byłem przekonany, że w moim domu również zamontowano podsłuchy i kamery, i mógłbym się wkopać w jeszcze większe szambo gdyby ONI zauważyli, że blefuje. Kogo miałem na myśli pisząc ONI? Tego nie wiem do dzisiaj. Wiem tylko, że byli w kontakcie z kosmitami i używali ich wysoce-zaawansowanych technologii. Dlaczego mnie prześladowali? Dlatego, bo się dowiedziałem o ich istnieniu i dlatego stanowiłem dla nich niebezpieczeństwo. Ich macki sięgały wszędzie - byłem pewien, że muszą mieć przynajmniej jednego agenta wśród członków mojej rodziny. Po prawie 2 tygodniach udawania infekcji wirusowej, wszyscy zaczęli się dziwić dlaczego trzyma mnie tak długo - ja natomiast domyśliłem się, że oni mnie rozpracowali. Czułem jak przy pomocy jakiś dziwnych promieni odczytują moje myśli - nie mogłem już przed nimi nic ukryć. Co więcej, zaczęli czasami przejmować nade mną kontrolę. Wyobraźcie sobie, że widzicie jak wasze ręce wykonują pewne czynności, ale to nie wy kazaliście im to zrobić. Ręce są wasze, ale włada nimi ktoś inny! Straszne uczucie. Czasami nasyłali mi myśli - spróbujcie sobie wyobrazić, że w waszej głowie pojawia się myśl, ale nie należy ona do was - wyobraźcie sobie, ze wyraźnie czujecie obcość tej myśli - czujecie, że wasz umysł został skalany, zgwałcony.

Słyszałem jak ONI ze sobą rozmawiają, czasami się kłócą, czasami do mnie mówią. Słyszałem jak mówią, że przy pomocy swoich promieni każą mi popełnić jakieś przestępstwo, żeby mnie wrobić i żebym resztę życia przesiedział za kratkami. Jak to jest słyszeć glosy? Podobno różnie. Ja akurat słyszałem je dochodzące zza mojej głowy. Nie różnią się one w odbiorze niczym od prawdziwych głosów innych ludzi - są głośne i wyraźne, słyszane w stereo (żadne szepty na ucho), przynajmniej w moim przypadku. Poproście dwóch znajomych, żeby chodzili za wami komentując każdą czynność jaką wykonujecie, wyśmiewając was, oskarżając was itd, a będziecie wiedzieć jak to jest słyszeć głosy.

Rodzina przestała dla mnie istnieć - istnieli tylko ONI, kosmici i ich nie dające spokoju promienie. Jak to wyglądało z perspektywy rodziny? Z początku myśleli, że to jakieś zatrucie, potem że skutek przepracowania. Mówiłem do siebie, mówiłem od rzeczy. Potrafiłem się zamknąć w łazience na parę godzin i nikomu nie otwierać, przestałem się golić, a po jakimś czasie praktycznie w ogóle myć. Nie jadłem przez prawie dwa tygodnie, bo myślałem, ze jedzenie może być zatrute. Siedziałem w swoim pokoju, w ciemności z zasłoniętymi żaluzjami, żeby nie dosięgnął mnie żaden snajper. Na wszelkie próby ingerencji ze strony rodziny odpowiadałem agresywnie. Wykonywałem dziwne gesty, nie mające się nijak do sytuacji (dziwne symbole zakreślane w powietrzu, dziwne chodzenie jak z ministerstwa głupich kroków). Miarka się przebrała, kiedy rozwaliłem któregoś dnia telewizor, bo bylem przekonany, ze prezenterka Telexpressu daje mi do zrozumienia, że moje dni są policzone. Przyjechała policja, zostałem wyprowadzony jak kryminalista w kajdankach. Trafiłem najpierw do aresztu,a niedługo po tym do szpitala.

W rozmowie z lekarzami starałem się zachowywać jak najnormalniej, gdyż byłem przekonany, że na 100% jestem zdrowy, a lekarze są na ICH usługach i tylko czekają żebym im dał pretekst do nafaszerowania mnie jakimiś ogłupiającymi lekami tak, żeby zrobić ze mnie nieszkodliwą roślinkę.

Wiem teraz, że nie udawało mi się ukryć swojej psychozy, a to głównie za sprawą dezorganizacji myśli. Na czym to polega? Wyobraźcie sobie, że wasze myśli nie są ze sobą ściśle związane, a ważniejsza od logiki i związków przyczynowo-skutkowych, przy konstrukcji zdań staje się fonetyka oraz luźne skojarzenia. Wasz mózg zaczyna wymyślać własne słowa, które mają znaczenie zrozumiałe tylko dla was. Jak to wygląda obserwowane przez osobę trzecią? Jak bełkot.

Lekarz: "Czy prześladuje Pana jakaś konkretna osoba?"

Ja: "Nie konkretna, stalker pałker Tarkowskiego jak nad jeziorem i jak drezyną, pociągiem wyciagiem, naciagiem. Jest ich moze dwoch moze trzech, moze lubią knedle, może piwo...".

Słowo "trzech" brzmi bardzo podobnie do "Czech" i stąd, fonetycznie, moje myśli przeskoczyły na temat knedli i piwa.

Innym przejawem dezorganizacji myśli jest coś, co nazywam kradzeniem myśli. Wyobraźcie sobie, ze o czymś opowiadacie:

"Dzisiaj rano umyłem się, zjadłem śniadanie i zaraz potem........" i nagle pustka. Jakiś promień wyciągnął wszystkie myśli z waszej głowy i nic w niej nie pozostało - w ułamku sekundy, nagle nie macie pojęcia o czym mówiliście!

Po paru dniach pobytu w szpitalu (niecały tydzień) zaczela sie katatonia. Spadla jak grom z jasnego nieba.

Katatonia

---

Jest parę rodzajów katatonii. Ja wyróżniam 3 podstawowe rodzaje przez które przeszedłem: są to hipokinetyczna, hipokinetyczno-onieroidalna oraz hiperkinetyczna. W czasie pierwszego pobytu w szpitalu przeszedłem tylko przez pierwszą formę. Przez dwie pozostałe przeszedłem przy okazji drugiego pobytu w szpitalu i omówię je później. Na czym polega katatonia hipokinetyczna? Na zatamowaniu ruchowym. Dla osoby trzeciej, osoba w takiej katatonii spędza całe dnie w niezwykle niewygodnych, wręcz bolesnych pozycjach (np zwinięty w ciasny kłębek z ręką wyciągniętą przed siebie). Co ciekawe, osoby w katatonii są zdolne do rzeczy do których nie są zdolni normalni ludzie. Spróbujcie trzymać rękę wyciągniętą przed siebie przez 8 godzin, a zrozumiecie jak czasami potężna potrafi być siła umysłu i jak niewiele zależy od wytrzymałości mięśni, kiedy tylko mózg znajdzie się w pewnym określonym stanie. Osoba w takiej katatonii nie mówi w ogóle lub mówi bardzo niewiele. Oczy ma przez cały czas szeroko otwarte tak, że pielęgniarki muszą je zakraplać, żeby nie doszło do zwyrodnienia rogówki. Kolejnym zadziwiającym objawem, który u mnie wystąpił jest giętkość woskowa - polega ona na tym, że obca osoba może dowolnie ustawić nasze ciało (np. dać ręce do góry, głowę odchylić do tyłu), a my pozostajemy w tak nadanej pozycji godzinami. Jak to wyglądało z mojej perspektywy? Ucichły głosy, kosmici gdzieś zniknęli, pozostało tylko uczucie ociężałości i odrętwienia. Całkowity brak zdolności poruszania się i mówienia oraz brak w ogóle myślenia o tym, że moglibyście się ruszać czy też mówić. Świat przestaje istnieć - istnieje tylko wasze wnętrze. Podawano mi domięśniowo leki (benzodiazepiny), które o ile zazwyczaj pomagają, u mnie tylko nieznacznie łagodziły objawy. Sprawiały, że byłem w stanie mówić, ale powtarzałem tylko frazy wypowiedziane przez lekarzy jak automat. Podano mi Rispolept Consta (lek neuroleptyczny w zastrzyku domięśniowym) i skierowano na serię elektrowstrząsów.

Elektrowstrząsy

---

Elektrowstrząsy uchodzą za barbarzyństwo. Prawda jest jednak taka, że metoda ta uratowała wielu ludziom życie. Mówię tutaj szczególnie o ludziach w depresji których choroba okazała się być lekooporna. Nigdy nie spotkałem nikogo kto by żałował elektrowstrząsów, a jedyne opinie z jakimi się spotkałem to typu "żałuję, że nie zgodziłam się na to wcześniej". Elektrowstrząsy oprócz depresji stosowane są też w przypadku ostrej katatonii, czyli moim. Wyraźną zmianę zauważyłem już po pierwszym razie, a po siedmiu zabiegach nie wykazywałem już żadnych objawów katatonicznych. Elektrowstrząsy przywróciły mnie do życia. Na pierwszy rzut oka, wizja podłączenia czyjegoś mózgu pod 200V na parę sekund może się wydawać nieprzyjemna. W praktyce podawana jest narkoza tak, że nie jesteśmy świadomi całego zabiegu. Po prostu - zastrzyk do wenflonu, zasypiamy, budzimy się i już jest po wszystkim. Skutki uboczne? Podobno można mieć kłopoty z pamięcią, które przechodzą po okresie około miesiąca. Ja w każdym razie czegoś takiego nie doświadczyłem.

Neuroleptyki

---

Leki, które nazywa się chemicznymi kaftanami bezpieczeństwa. W praktyce tylko parę ich rodzajów wykazuje silne działanie uspakajające. Ja dostawałem Rispolept. Najpierw w zastrzyku, potem tabletki po 4mg rano i wieczorem (co jest dużą dawką, bo zazwyczaj nie używa się dawek powyżej 6mg/dzień). Czy te leki zamieniają ludzi w rośliny? Bzdury! Niektóre neuroleptyki (jak właśnie Rispolept, albo przede wszystkim Solian) mają wręcz działanie aktywizujące. Wyrywają z apatii, zobojętnienia i bierności - czyli zwalczają tzw. objawy negatywne schizofrenii (objawy pozytywne to omamy i urojenia). Skutki uboczne tych leków potrafią być ciężkie - dyskinezy i złośliwy zespół neuroleptyczny to straszne rzeczy. Na szczęście są to rzadko występujące skutki uboczne. Te, z którymi ja miałem do czynienia to lekka senność i zawroty głowy przez 2 tygodnie po Rispolepcie oraz akatyzja (przymus pozostawania w ciągłym ruchu) po Solianie. Obecnie biorę Olanzapinę bez żadnych skutków ubocznych.

Depresja

---

Wyjście z psychozy zazwyczaj nie jest końcem, ale dopiero początkiem prawdziwego cierpienia. W większości przypadków w miejscu w którym kończy się psychoza, zaczyna się ciężka depresja endogenna. To dlatego schizofrenicy, którzy popełniają samobójstwa robią to nie w trakcie trwania psychozy, ale po wyjściu z niej. Depresja endogenna znaczy tyle, że ma ciężkie objawy i że trwa mimo, iż nie ma się bezpośrednich powodów do rozpaczy. Przy mnie była kochająca rodzina, miałem wyuczony zawód, nikt mi nie umarł, co roku jeździłem na zagraniczne wakacje.. wszystko powinno być okej, ale nie było! Czułem się strasznie. Przez dwa miesiące nie wychodziłem ze szpitalnego łóżka, chciałem umrzeć, płakałem. Nic mi nie sprawiało przyjemności. Narzeczona przychodziła z laptopem żeby oglądać filmy - niestety nawet coś tak prostego jak zobaczenie filmu stawało się dla mnie niemożliwością, a co za tym idzie źródłem cierpienia. Depresja to przede wszystkim ból i poczucie beznadziejności - nie widzi się już dla siebie miejsca na świecie, nie widzi się w niczym sensu, ból jest nie do wytrzymania i nie widać nawet małego światełka w tunelu.

DEPRESJA TO NAJGORSZA CHOROBA ZE WSZYSTKICH. I niech nikt nie mówi, że to nie jest choroba. Jak ktoś miał do czynienia z lekką depresją to może myśleć inaczej. Ciężka depresja to jednak poważny stan. Nie tylko upadla człowieka sprowadzając go do zwiniętego kłębka niezdolnego do czegokolwiek, ale ciężka depresja jest także stanem PSYCHOTYCZNYM. Mamy wrażenie, że nasze narządy gniją, że przestają pracować, że żyły się zatykają. Nie trzeba mieć schizofrenii żeby się dowiedzieć co to urojenia - "wystarczy" depresja.

Już myślałem, że znowu pójdę na elektrowstrząsy, ale ostatecznie podziałało "dopakowanie" Depralinu (lek przeciwdepresyjny SSRI) Lamotrixem (lek przeciwpadaczkowy o działaniu normotymicznym). Po prawie czterech miesiącach opuściłem szpital prawie normalny. Prawie, bo przebyta psychoza pozostawia po sobie pewien defekt, pewną rysę, której nie da się praktycznie usunąć, a można tylko ją przypudrować. Takie rysy to tzw. objawy negatywne.

Objawy pozytywne i negatywne

---

Jak już zdążyłem napomknąć, objawy schizofrenii dzielą się na pozytywne oraz negatywne. Objawy pozytywne to takie, których nie mają normalni ludzie tzn. omamy, urojenia, dezorganizacja myślenia. Objawy negatywne to natomiast takie cechy, które normalni ludzie mają, a schizofrenicy nie (lub mają je słabsze). Do objawów negatywnych zalicza się: zubożenie języka, brak woli i motywacji, wycofanie społeczne, spłycenie emocjonalne oraz nieumiejętność odczuwania przyjemności.

Typowy przebieg schizofrenii w postaci epizodycznej (u niektórych schizofrenia występuje w postaci przewlekłej) to epizody psychotyczne raz na parę lat. Epizod psychotyczny to pojawienie się objawów pozytywnych. Z każdym epizodem psychotycznym narastają natomiast objawy negatywne, które nie przechodzą i których po każdym epizodzie jest coraz więcej. To dlatego schizofrenicy, nawet kiedy nie "wariują", wydają się być inni, nieobecni, autystyczni. Napomknąłem też, że objawy negatywne można przypudrować - można to osiągnąć przy pomocy niektórych neuroleptyków oraz terapii poznawczo-behawioralnej.

Zespół lęku napadowego

---

Wróciłem do domu i do pracy. Porozmawiałem z szefem i poprosiłem o zmienienie posady tak, żebym miał mniej kontaktu z ludźmi. Nie powiedziałem mu na co jestem chory. Nie ukrywajmy, że ludzie boją się schizofreników. Za każdym razem kiedy komuś powiedziałem o swojej chorobie, pożałowałem tego. Nie wiem czy jakakolwiek inna choroba tak bardzo stygmatyzuje jak schizofrenia. Schizofrenik jest przecież nieobliczalny, nigdy nie wiadomo co zrobi.... tak przynajmniej sądzą typowi ludzie. Bez zastanowienia stawiają znak równości pomiędzy schizofrenikami, a psychopatami mimo, iż schizofrenicy nie są bardziej agresywni od normalnych ludzi. Oczywiście zdarzają się takie przypadki tak, jak zdarzają się wśród ludzi zdrowych. Psychopatia nie jest chorobą psychiczną. Większość seryjnych morderców w tym Breivik TO LUDZIE ZDROWI PSYCHICZNIE (Breivik jest już po badaniu psychiatrycznym).

Być może to brzemię wywołało u mnie zespół lęku napadowego, agorafobię oraz zaburzenia dysocjacyjne, które mnie męczą w okresie pomiędzy epizodami, ale od początku... na początku napady lęku.

Zaczęło się przed telewizorem około miesiąc po wyjściu ze szpitala. Oglądałem program z panią Drzyzgą, kiedy poczułem niepokojące kłucie w sercu. Kłucie było coraz silniejsze i po paru chwilach pojawiło się odrętwienie na klatce piersiowej oraz twarzy. Już wiedziałem - mam zawał i już po mnie. Byłem przekonany, że na 99% umrę zwłaszcza, że nikogo nie było w domu. Wiązał się z tym niewiarygodny lęk, wszystko wirowało... depresja już mi się skończyła i już nie chciałem umierać. Chciałem żyć, a tymczasem spotkało mnie takie coś. Dostałem skurczy mięśni na całym ciele, powykrzywiało mi ręce i twarz, oddychałem bardzo ciężko i zdawało mi się, że każdy mój oddech jest już tym ostatnim. Na szczęście moja narzeczona wróciła z pracy i zadzwoniła po karetkę. Kiedy przyjechało pogotowie, miałem cały czas zamknięte oczy. Czułem, że robią mi EKG i pobierają krew. Usłyszałem od ratownika "Spokojnie, parę minut i będzie po wszystkim". "Po wszystkim"? Dla osoby z zawałem słowa "po wszystkim" brzmią bardzo groźnie. Te parę minut (a właściwie to ze 20-30) to był czas jaki był potrzebny, żeby zadziałało relanium. Kiedy doszedłem do siebie i zacząłem się czuć najnormalniej w świecie, jak gdyby cała ta sytuacja nie miała mieć miejsca, ratownicy wytłumaczyli mi, że to był tylko napad lękowy, że jak chce to mogą mnie zawieźć do szpitala na internę, żeby zrobić dokładniejsze badania, ale oni uważają że nie będzie to potrzebne. Na koniec powiedzieli mi, żebym skorzystał z pomocy psychiatry i że to nie jest wcale żaden wstyd...

Do psychiatry już i tak uczęszczałem. Dowiedziałem się, że w leczeniu napadów lęku (które od tej pory nękały mnie średnio co drugi dzień) stosuje się te same leki co przy depresji... a ja już przecież brałem leki przeciwdepresyjne! Lekarz polecił mi więc terapię poznawczo-behawioralną na którą i tak chodziłem.

Agorafobia

---

Zanim w ogóle poszedłem na kolejną po moim pierwszym napadzie lękowym terapię, miałem jeszcze dwa napady. Pierwszy w domu (nie taki silny jak pierwszy) i drugi na ulicy, kiedy wyszedłem do sklepu (tak samo silny jak pierwszy). Była późna zima. Leżałem na chodniku w czarnym, śnieżnym błotku i tylko słyszałem jak zbierają się wokół mnie jacyś ludzie mówiący, że trzeba zadzwonić po karetkę. Tym razem ekipa karetki nie była tak kumata jak poprzednio. Zamiast od razu dać mi relanium, stwierdzili, że mam jakieś kłopoty neurologiczne i zawieźli mnie do szpitala. Na szczęście lekarka na izbie przyjęć domyśliła się co mi tak naprawdę jest (w czasie silnych napadów lękowych miałem silnie-zaciśniętą krtań i nie byłem w stanie mówić) i dostałem 10-tkę cudownego specyfiku jakim jest relanium prosto w tyłek i już po godzinie byłem w domu.

Niestety, ale leżenie na ulicy zostawiło w moim umyśle kolejną rysę w postaci agorafobii, czyli lęku przed samotnym wychodzeniem z domu.

Mechanizm działania agorafobii jest niezwykły, gdyż jest on w istocie rzeczy lękiem przed.... lękiem. Tak, dokładnie. Stoimy na ulicy i zaczynamy myśleć:

"Jestem sam a ulicy. Mogę dostać napadu lęku, co jest przecież bardzo możliwe bo już raz takiego napadu dostałem na ulicy. Znowu będę leżał na ziemi, znowu będą zbierać się nade mną ludzie, znowu mnie zawiozą do szpitala."

Oczywiście myśli te nakręcają lęk. Lęk natomiast nakręca myśli - nazywam to spiralą lęku, albo rezonansem pomiędzy lękiem a myślami.

Od tej pory zacząłem pracować w domu, a wychodziłem z niego praktycznie tylko na terapię. Jak osoba z agorafobią opuszcza dom? Na dwa sposoby: albo w towarzystwie bliskiej osoby (wtedy lęk jest o wiele słabszy), albo korzysta z Xanaxu, Relanium bądź Lorafenu.

Terapia poznawczo-behawioralna

---

Jeżeli będziecie kiedyś mieli kłopoty ze zdrowiem psychicznym: nerwicę, depresję, czy cokolwiek to nie dajcie się wciągnąć w żadną terapię psychonalityczną czy psychodynamiczną. Z własnego doświadczenia wiem, że w dużej ilości przypadków to jest tylko strata czasu. Badania naukowe wyraźnie pokazują, że o wiele bardziej skuteczna jest terapia z nurtu poznawczo-behawioralnego. W takiej terapii nie leży się na kozetce i nie opowiada się o dzieciństwie, ale walczy się z problemem w sposób aktywny. Najważniejsza rzecz to poznanie swoich automatycznych myśli i towarzyszących im emocji. Następnie doszukujemy się błędów poznawczych w tych myślach i staramy się znaleźć myśli alternatywne, które następnie potwierdzamy przy pomocy eksperymentów. Do tego dochodzi masa ćwiczeń jak odpowiednie naprężanie mięśni przy napadach lęku, albo wychodzenie z domu na coraz to dłuższe dystanse zakładając z góry, że jeżeli dostaniemy napadu to trudno, bo może dostaniemy go za pierwszym, drugim i trzecim razem, ale za czwartym już nie. Ta terapia wyleczyła mnie z napadów lęku. Niestety, kolejny epizod psychotyczny wywołał kolejną depresję, a wraz z nią pojawiły się znowu napady lęku. Na szczęście znałem już techniki terapii poznawczo-behawioralnej i dzięki nim mogłem sobie samemu poradzić zarówno z depresją jak i lękami i to bez użycia leków!

Fugi dysocjacyjne

---

Czym jest fuga dysocjacyjna powinien wiedzieć każdy kto oglądał genialny film "Paris, Texas" (szczerze polecam). Jest to opuszczenie domu, wraz ze zmianą osobowości i następującą po tym amnezją. Jak wygląda to z perspektywy osoby bliskiej. Po prostu.. wszystko było okej, aż dany delikwent pewnego dnia po prostu nie wrócił do domu. Okazało się, że nie było go w pracy, ani w żadnym innym uczęszczanym miejscu. Telefon na policję, zgłoszenie zaginięcia. Wiele przypadków ciężkich fug dysocjacyjnych to ludzie, którzy trafiają potem do programu "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Na szczęście dla mnie.. żadna moja fuga nie trwała dłużej niż dwa dni. Dokładnie rzecz biorąc to jedna trwała dwa dni, a cztery pozostałe po jednym dniu, przy czym miałem trzy fugi po pierwszym epizodzie psychotycznym i dwie po drugim. Jak się zachowuje osoba w trakcie fugi? Idzie przed siebie, wsiada do pierwszego autobusu albo pociągu który akurat podjechał, nie obchodzi taką osobę dokąd zmierza. Czasami przybiera całkowicie inną osobowość. Mietek bezdzietny hydraulik lubiącym sport staje się nagle Robertem ślusarzem z trójką synów lubiącym piwo. Jak to wyglądało u mnie? Nie mam zielonego pojęcia. Jak już wspomniałem, fugi wiążą się z amnezją i po prostu nie pamiętam co w czasie nich robiłem. Tzn pamiętam bardzo mgliste urywki... jazda autobusem, rozmowa z jakimś facetem, przedzieranie się przez krzaki w lesie... Po fudze następuje przebudzenie. Nagle wraca nasza osobowość i znajdujemy się w obcym miejscu nie wiedząc jak się do niego dostaliśmy, co się stało itp. Jest to dosyć niemiłe uczucie. Zaczynają się pojawiać myśli, że może zostaliśmy napadnięci i ktoś nam przywalił porządnie w głowę.

Skąd się biorą fugi? Jest to mechanizm obronny. Kiedy problemy danej osoby stają się tak ciężkie, że osoba ta nie ma pojęcia jak sobie z nimi poradzić, mózg postanawia, że zacznie wszystko od nowa i przybiera nową, stworzona przez siebie osobowość, która tych problemów jest pozbawiona. Zaburzenia dysocjacyjne potrafią być bardzo głębokie i należy do nich między innymi dysocjacyjne zaburzenie tożsamości znane jako osobowość mnoga, kiedy to umysł danego delikwenta zamieszkuje kilka osobowości naraz.

Powrót psychozy czyli jak spędziłem tydzień zapięty w pasy

---

Wcześniej, pisząc o katatonii stwierdziłem, że wyróżniam jej trzy rodzaje: hipokinetyczną, hipokinetyczno-onieroidalną oraz hiperkinetyczną. Moja druga (i jak do tej pory ostatnia psychoza) była mieszaniną tych trzech stanów. Zaczęło się od fazy onirycznej. Zacząłem mieć dziwne wizje i halucynacje. Wydawało mi się, że chodzą po mnie robaki, potrafiłem tworzyć i niszczyć światy, stawałem się wojownikiem, mistykiem albo nic nie znaczącym czerwiem. Znowu wróciło uczucie bycia obserwowanym i śledzonym. Wszystko to było zapewne wynikiem ograniczenia neuroleptyku do minimum. Na szczęście, mimo iż nie czułem się na żaden sposób chory, zachowałem na tyle dużą trzeźwość umysłu, że samemu poprosiłem mojego psychiatrę o skierowanie do szpitala. Początek pobytu w szpitalu był mieszaniną wizji i katatonicznej pustki. Czwartego dnia nastąpiło jednak coś, co bardzo się na mnie odbiło. Byłem karmiony przy obiedzie (tak, tak, musiałem być karmiony) i nagle, w ułamku sekundy nabrzmiała we mnie ogromna energia, dziesiątki głosów dosłownie eksplodowało w mojej głowie. Wyrwałem się przewracając stolik, zacząłem biegać na oślep, kręcić się w kółko i tyle pamiętam... obudziłem się zapięty w pasy, ze znajomym uczuciem, które pojawia się po dużych dawkach Lorafenu. Moje myśli były strzępami, mieszaniną urojeń, próbą rozmów z głosami. Wystarczyło, że środki uspokajające zaczynały przestawać działać, a po paru chwilach już się wyrywałem, miotałem, krzyczałem na całe gardło, czasami śpiewałem. Wszystko to było związane z pewnym kosmicznym, gigantycznym lękiem. Lękiem tak silnych, że podobno zabija niektórych katatoników.. bo to, co mi się przydarzyło było właśnie formą katatonii - katatonii hiperkinetycznej. Znowu seria elektrowstrząsów, znowu 8mg Rispoleptu, Lorafen na śniadanie obiad i kolację. Kiedy wyszedłem z psychozy wpadłem znowu w depresję. Tym razem już po powrocie do domu. Depralin + Lamotrix wyciągnęły mnie z tego dołka. Na szczęście im silniejsza depresja tym leki są skuteczniejsze.

Podsumowanie

---

Mam nadzieje, że ta opowieść pokaże przynajmniej niektórym z was, że ludzie, których nazywacie wariatami wcale nie są potworami. Co więcej, możecie żyć obok nich, to mogą być wasi znajomi i nawet nie będziecie sobie zdawać sprawy z tego, że są chorzy. Schizofrenia to straszna choroba, źródło nieszczęścia i niewiarygodnej ilości cierpień. Kiedy spotkacie się ze schizofrenikiem nie patrzcie na niego jak na wariata i psychopatę, ale jak na człowieka, który codziennie odbywa prawdziwą batalię z własnym umysłem.
  • 14



#2

Art123.
  • Postów: 251
  • Tematów: 14
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Wyobraźcie sobie, że widzicie jak wasze ręce wykonują pewne czynności, ale to nie wy kazaliście im to zrobić. Ręce są wasze, ale włada nimi ktoś inny! Straszne uczucie. Czasami nasyłali mi myśli - spróbujcie sobie wyobrazić, że w waszej głowie pojawia się myśl, ale nie należy ona do was - wyobraźcie sobie, ze wyraźnie czujecie obcość tej myśli - czujecie, że wasz umysł został skalany, zgwałcony.

Ręce nie są Twoje, bo Ciebie nie ma. Ręce po prostu są! Włada nimi ciało. Jak sądzisz, że masz kontrolę nad ciałem, to:
a)przestań w tej chwili myśleć
b)przestań oddychać przy otwartych ustach
c)przestań widzieć przy otwartych oczach
no i najważniejsze
d)przestań chcieć seksu, bądź masturbacji:)




Nie różnią się one w odbiorze niczym od prawdziwych głosów innych ludzi - są głośne i wyraźne, słyszane w stereo (żadne szepty na ucho), przynajmniej w moim przypadku. Poproście dwóch znajomych, żeby chodzili za wami komentując każdą czynność jaką wykonujecie, wyśmiewając was, oskarżając was itd, a będziecie wiedzieć jak to jest słyszeć głosy.



To jest właśnie ego. Przestaniesz utożsamiać się z ciałem i umysłem, to zniknie problem ego.Myśli będą nadal, ale będą swobodnie przepływały i nie ma mowy by miały na Ciebie jakikolwiek wpływ.

A co do tematu - w chwili czytania tego tematu miałem wrażenie, że część tych rzeczy miałem, ale posiadałem pod wpływem DXM z Acodinu. No i na zejściu z narkotyku były myśli samobójcze, psychozy itp, praktycznie zejście gorsze od wejścia pod względem niszczenia psychiki. Także nikomu nie polecam takiego stanu, a zwłaszcza ludziom, którzy nie mają ukształtowanej jeszcze psychiki.
  • -5

#3

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kolego na górze, za przeproszeniem, ale przestań piep...yć takie głupoty. Porównujesz schizofrenię do jakiegoś stanu po narkotykach i absolutnie nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Moja siostra jest od kilku lat chora na tą straszną chorobę, obecnie od 2 miesięcy leży w szpitalu i nie ma żadnej, nawet minimalnej poprawy, jeśli chodzi o stan zdrowia. Gdybyś zobaczył na własne oczy co może z bliskim ci człowiekiem zrobić ta przerażająca choroba, to zastanowiłbyś się 3 razy przed napisaniem tak głupiego posta jak powyżej...
  • 1



#4 Gość_DREJ

Gość_DREJ.
  • Tematów: 0

Napisano

kolego ,ciemność ,Schizofrenia czy Depresja to powazne choroby ,a nie zjawiska paranormalne ,,forum
http://www.depresja.ws/

Użytkownik DREJ edytował ten post 13.09.2011 - 11:19

  • -1

#5

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@DREJ: Przecież on nic takiego nie napisał, a wręcz przeciwnie.
Pomyliłeś chyba adresatów.
  • 0



#6

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

kolego ,ciemność ,Schizofrenia czy Depresja to powazne choroby ,a nie zjawiska paranormalne ,,forum
http://www.depresja.ws/

Część chorych "leczy się" na naszym forum... także temat jest po to, aby osoby które "widzą duchy" zyskały tę świadomość, że to może być choroba i wtedy jest szansa, że pójdą do lekarza i sobie pomogą. Takie osoby żyją w strachu - a tekst jest autorstwa człowieka, który sam przez to przechodził i jego zeznania powinny do chorych na schizofrenię przemówić. Mamy tu osoby, które opisują swoje doznania dokładnie jak typowi schizofrenicy (zorientowałem się po przeczytaniu tego tekstu), są też osoby otwarcie mówiące o swojej chorobie. I wciąż się tu wypowiadają o widzianych przez nich duchach i doświadczanych stanach!

A niektóre wspaniałe osoby radzą im, żeby otworzyły trzecie oko, napawały się nieskazitelną jaźnią i chłonęły kosmiczną energię orgonu. Dzięki temu da się pokonać demona, zniszczyć jego jaźń na każdym poziomie rzeczywistości i zapewnić wstawiennictwo egregora na każde ze swoich następnych 15 wcieleń. Może takie osoby się opanują, gdy dowiedzą się co się może dziać w głowie chorego...
  • 2



#7

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@up
Dokładnie tak jak napisałeś, również często widziałem tu tematy, w których szybko doradzałem kontakt ze specjalistą, ponieważ wizyta tutaj i czytanie niektórych rad mogło tylko pogorszyć sprawę.
Dobrze, że dodałeś ten tekst, oby faktycznie otworzył oczy niektórym ekspertom...
  • 1



#8

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

ciemność


piszesz:
"Część chorych "leczy się" na naszym forum... także temat jest po to, aby osoby które "widzą duchy" zyskały tę świadomość, że to może być choroba i wtedy jest szansa, że pójdą do lekarza i sobie pomogą. Takie osoby żyją w strachu,

oraz:
" Mamy tu osoby, które opisują swoje doznania dokładnie jak typowi schizofrenicy (zorientowałem się po przeczytaniu tego tekstu), są też osoby otwarcie mówiące o swojej chorobie. I wciąż się tu wypowiadają o widzianych przez nich duchach i doświadczanych stanach! "

Także:
"A niektóre wspaniałe osoby radzą im, żeby otworzyły trzecie oko, napawały się nieskazitelną jaźnią i chłonęły kosmiczną energię orgonu. Dzięki temu da się pokonać demona, zniszczyć jego jaźń na każdym poziomie rzeczywistości i zapewnić wstawiennictwo egregora na każde ze swoich następnych 15 wcieleń. Może takie osoby się opanują, gdy dowiedzą się co się może dziać w głowie chorego..."




Pytam:




Jaka jest Twoim zdaniem różnica pomiedzy opętaniem a chorobą psychiczną i oraz co ją powoduje ?
Jakie stosuje się kryteria w ocenie tych stanów ?
Jakimi umiejetnosciam posługują się oceniający powyższe stan ?.

Jak dotąd psychiatria jest nauką akademicką i jako taka jak na razie nie rozwija umiejętniejości paranormalnych u przyszłych lekarzy.
W kościele w którym okultyzm czy umiejętności widzenia w sferach subtelnych jest czystym złem, nikt przyszłych swoich wychowanków nie uczy również w tym kierunku, a jak dotąd sam akt ubrania czarnej sukienki u nikogo nie spowodował pojawienie się jakiejkolwiek zdolności., tym bardziej paranormalnych.

Przy czym ich święci widzą i słyszą, ciekawe co ?
Schizofrenia czy co ?

a tak w kwestii formalnej:
Jesteśmy na forum tematycznym ... chyba jeszcze ... czyżbym o czymś nie wiedziała ? coś mi umknęło ?

Użytkownik Aidil edytował ten post 13.09.2011 - 12:51

  • -4



#9

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Aidil, umknęło Ci i to dużo, przede wszystkim wiedzy medycznej.
Gdyby traktować każdy przypadek choroby jako opętanie czy coś w ten deseń, to ludzie nie mieliby żadnych szans na wyleczenie, a raczej "podleczenie", bo schizofrenii nie da się wyleczyć niestety. Można jedynie łagodzić jej skutki. I Kolega "Ciemność" bardzo mądrze napisał, że przede wszystkim powinno się szukać pomocy u specjalisty, a nie na forum, zwłaszcza takim jak to. Porady typu "prawdopodobnie jesteś wyczulony na widzenie i słyszenie duchów" jedynie utwierdzają chorą osobę w przekonaniu, że jest zdrowa i nie potrzebuje pomocy. Co więcej, tego typu porady przy tego typu chorobie malują w umyśle chorej osoby przekonanie, że to cały świat dookoła jest chory, a nie ona sama. A uwierz mi, jest to bardzo niebezpieczne. Pytasz się, jak niby odróżnia się "opętanie" od choroby. Otóż powiem Ci, że chyba nigdy na żywo nie miałaś do czynienia z kimś chorym na schizofrenię, skoro zadajesz takie pytania. Nie masz zielonego pojęcia co dzieje się z chorą osobą. Nawet ten opis jaki zamieścił Ciemność nie oddaje choćby 1/100 powagi całej sytuacji w jakiej znajduje się chora osoba. Pytasz także, że skoro to choroba, a nie opętanie to skąd się ona bierze? Tego nie wie nikt, nawet najtęższe umysły medyczne do tego jeszcze nie doszły. Ludzki mózg to wciąż wielka zagadka dla nauki. Na zakończenie powiem jedno: nikomu nie życzę takiej choroby, bo uwierz mi, dopóki nie masz z czymś takim styczności to wydaje ci się, że to jedynie coś w stylu załamania nerwowego i nic więcej. Niestety w rzeczywistości okazuje się, że to o wiele bardziej przerażające zjawisko. Czasami mam wręcz wrażenie, że nie ma na świecie bardziej przerażającej choroby niż właśnie schizofrenia, bo ból fizyczny można wytrzymać, ale z własnym umysłem nie wygrasz nigdy. I powiem Ci jeszcze jedno: gdy czytałem wspomnienia tego człowieka, to czułem się jakbym czytał wspomnienia mojej siostry, która zachowywała się w 100% identycznie. Więc nie pisz proszę głupot, że coś takiego jak schizofrenia to tylko wymysł, bądź ingerencja jakiegoś tam ducha czy demona...
  • 0



#10

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

szczyglis


Dziękuję za stwierdzenie, że brakuje mi wiedzy medycznej. Rozumiem, że tak orzekłeś ponieważ sam tą wiedzę posiadasz.
Bardzo Ci współczuję z powodu choroby siostry, ale to nie powód by zamykać się na inne rozwiązania. Podobnie jak wielu z nas również i ja mam doczynienia z osobami z rozpoznaną schizofrenią.
Piszesz o szukaniu pomocy u specjalistów lecz zawęziłeś to grono wyłącznie do lekarzy. Natomiast opętanym powinien zająć się specjalista jakim jest egzorcysta i bądź pewien, że osoby opętanej nie uspokoi wiedza o tym, że jest w niej jeden lub kilka duchów, z tego powodu na pewno nie poczuje się lepiej.
Zgadzam się co do tego, że chory psychicznie często uważa, że to wszyscy dookoła są chorzy, źli i go prześladują, masz rację również w tym że nie dopuszcza on do siebie myśli, że to on właśnie jest chory.
W praktyce opętani bardzo często diagnozowani są jako schizofrenicy i odwrotnie.
Co do mózgu również masz rację, że nikt nie wie co w nim się naprawdę dzieje, czym jest świadomość, inteligencja, mądrość, zdolności logicznego myślenia ten brak wiedzy dotyczy również specjalistów czyli psychiatrów. Tak na prawdę Im któryś z nich jest bardziej zaawansowany w psychiatrię tym skromniej się wypowiada o jej możliwościach.
Co do bólu zgada dotyka on zarówno schizofrenika jak i osobę opętaną. Proponuję abyś zgłębił tą dziedzinę, zastanowił i być może dojdziesz do wniosku że opętanie i schizofrenia to te same choroby.

Użytkownik Aidil edytował ten post 14.09.2011 - 20:59

  • -3



#11

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Jaka jest Twoim zdaniem różnica pomiedzy opętaniem a chorobą psychiczną i oraz co ją powoduje ?
Jakie stosuje się kryteria w ocenie tych stanów ?
Jakimi umiejetnosciam posługują się oceniający powyższe stan ?.

Nie jestem lekarzem, więc nie potrafię odpowiedzieć na tak trudne pytania i nie chcę nikogo wprowadzać w błąd brakiem wiedzy. Twoje stwierdzenie, że "schizofrenia i opętanie to te same choroby" to dowód na to, że ducha można wypędzić lekarstwami. Taka osoba zdrowieje i wraca do normalnego życia, więc dlaczego stwierdzasz, że trzeba egzorcystów? Może coś przekręciłem, ale to są poważne błędy w rozumowaniu.
  • 1



#12

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

ciemność


To, "że ducha można wypędzic lekarstwami" to jest Twój wolny wniosek a nie moje stwierdzenia.
Ducha można wypędzić egzorcyzmem i wtedy nagle okazuje się, że schizofrenia jest wyleczalna, pomimo tego że jest to choroba często oporna na leki. Egzorcyzmować z dobrym skutkiem można choroby psychiczne np katatonie.
Natomiast schorzenia wynikające z niedorozwoju mózgu nie wyleczy się egzorcyzmami ponieważ mają przyczynę organiczną a nie duchową. Egzorcyzmowanie to nie tylko wypędzanie duchów ale także zamykanie powłok energetycznych człowieka aby nie przenikały je energie astralne, które nie będąc świadomościami, wprowadzają w życie emocjonalne człowieka skrajne, obsesyjne uczucia. Te stany też się egzorcyzmuje lecz nie przez jakiś teatralny rytuał, tylko przez zabieg energetyczny.

Mam nadzieję że minusy które dostaję są wynikiem waszych emocji a nie kwestii merytorycznych które dyskutujemy.

Użytkownik Aidil edytował ten post 14.09.2011 - 20:43

  • -1





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych