Skocz do zawartości


Zdjęcie

Co poczujesz umierając?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
30 odpowiedzi w tym temacie

#1

kamilus.
  • Postów: 1231
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Czy zbliżanie się do kresu egzystencji jest stresujące? Czy na progu śmierci czekają na nas jakieś niespodzianki? Opowieści tych, których udało się odratować w ostatniej chwili oraz najnowsze osiągnięcia medycyny pozwalają nam lepiej zrozumieć, co się dzieje z ciałem, gdy opuszcza je życie.

Wykrwawienie: kilka stadiów wstrząsu


Dołączona grafika


„Szybkość, z jaką zachodzi śmiercionośny krwotok, zależy od źródła krwawienia" - mówi John Kortbeek z kanadyjskiego University of Calgary w Albercie. Człowiek może wykrwawić się w ciągu kilku sekund, gdy aorta - główne naczynie krwionośne wychodzące z serca - zostanie całkowicie oderwana, np. wskutek poważnego upadku albo wypadku samochodowego. Śmierć może jednak skradać się znacznie wolniej, gdy naruszona zostanie mniejsza tętnica czy żyła - nawet godzinami. Ofiary takiego krwawienia doświadczają kilku stadiów wstrząsu krwotocznego. Statystyczny dorosły ma pięć litrów krwi. Utrata około 750 ml daje nieliczne objawy. Jeśli ktoś straci 1,5 litra - czy to w wyniku krwotoku zewnętrznego, czy wewnętrznego - czuje się osłabiony i zdenerwowany, chce mu się pić, a jego oddech przyśpiesza. Przy dwóch litrach pojawiają się zawroty głowy, dezorientacja i w końcu utrata świadomości.

"Ci, którzy przeżyli wstrząs krwotoczny, opisują różne doznania, od strachu do względnego uspokojenia" - mówi Kortbeek. "W dużej części zależy to od tego, jakie i jak rozległe były inne obrażenia. Jedna rana docierająca do tętnicy udowej w nodze może być mniej bolesna niż liczne złamania po wypadku motoryzacyjnym".

Pożar: atak toksycznych gazów


Dołączona grafika


Śmierć wskutek spalenia to męka. Gorący dym i płomienie wypalają brwi i włosy, parzą gardło i drogi oddechowe, utrudniając oddychanie. Oparzenia wywołują natychmiastowy, bardzo silny ból poprzez stymulację nocyceptorów - czułych na ból nerwów w skórze. Co gorsza, oparzenia prowadzą również do szybkiej reakcji zapalnej, która zwiększa wrażliwość na ból w uszkodzonych tkankach i ich okolicy.

„W miarę zwiększania się stopnia oparzenia, czucie częściowo zanika, ale w niewielkim stopniu" - mówi David Herndon, specjalista od oparzeń z University of Texas Medical Branch w Galveston. „Oparzenie trzeciego stopnia nie boli tak bardzo jak drugiego stopnia, ponieważ zniszczone zostają powierzchowne nerwy. Ale to semantyczna różnica - duże oparzenia są straszliwie bolesne w każdym przypadku".

Niektóre ofiary oparzeń opowiadają, że nie odczuwały obrażeń, póki były w stanie zagrożenia lub ratowały innych. Jednak gdy spada poziom adrenaliny i mija szok, ból szybko się pojawia. Walka z nim pozostaje jednym z największych wyzwań podczas leczenia poparzonych.

Większość ludzi ginących w pożarach nie umiera z powodu oparzeń. Najpowszechniejszą przyczyną śmierci jest wdychanie toksycznych gazów - tlenku i dwutlenku węgla, a nawet cyjanku wodoru - w połączeniu z brakiem tlenu. Badania wykonane w Norwegii w 1996 r. wykazały, że 75 proc. z 286 śmiertelnych ofiar pożarów zmarło wskutek zatrucia tlenkiem węgla.

Zależnie od wielkości pożaru i odległości ofiary od niego, tlenek węgla może wywołać ból głowy i senność w ciągu kilku minut, prowadząc ostatecznie do utraty świadomości. Według danych US National Fire Protection Association, 40 proc. śmiertelnych ofiar pożarów domowych zostaje zatrutych dymem, zanim zdążą się obudzić.

Zawał: pospolity morderca


Dołączona grafika


Hollywoodzki atak serca z gwałtownym bólem, rozpaczliwym chwytaniem się za pierś i natychmiastowym omdleniem z pewnością czasem się zdarza. Jednak typowy zawał mięśnia sercowego jest znacznie mniej dramatyczny i zachodzi powoli, zaczynając się lekkim dyskomfortem.

Najpowszechniejszy objaw to oczywiście ból w klatce piersiowej: napięcie, rozpieranie lub ściskanie, które może się utrzymywać albo pojawiać się i znikać. To znak, że mięsień sercowy walczy o tlen i obumiera z jego braku. Ból może promieniować do szczęki, gardła, pleców, brzucha i ramion. Inne oznaki to płytki oddech, mdłości i zimne poty.

„Większość ofiar zwleka z wezwaniem pomocy. czekając przeciętnie od 2 do 6 godzin. Przeważnie są to kobiety, zapewne dlatego, że częściej mają mniej znane objawy, takie jak niemożność zaczerpnięcia oddechu, ból pleców czy szczęki albo mdłości" - mówi Jo-Ann Manson, epidemiolog z Harvard Medi- cal School. Ci, którzy przeżyli, mówią, że nie chcieli nikomu sprawiać kłopotu i że wydawało im się, iż nie mają zawału, lecz po prostu niestrawność, bóle mięśniowe lub są przemęczeni.

Opóźnienia kosztują ludzkie życie. Większość śmiertelnych ofiar zawału umiera przed dotarciem do szpitala. Bezpośrednią przyczyną zgonu jest często arytmia, czyli przerwanie normalnego rytmu serca. Nawet niewielki zawał może zakłócić przepływ impulsów elektrycznych kontrolujących skurcze mięśnia sercowego, w konsekwencji zatrzymując je. Po 10 sekundach ofiara traci przytomność, a kilka minut później - umiera. Pacjenci, którym udaje się dotrzeć do szpitala, mają większe szanse. Lekarze mogą zastosować defibrylatory (przywracające normalny rytm serca), leki rozpuszczające zakrzepy czy zabiegi udrażniające tętnice wieńcowe.

Porażenie prądem: w mózg i w serce


Dołączona grafika


Podczas przypadkowych porażeń, gdy do czynienia mamy z reguły z „domowym" prądem o niskim natężeniu, najpowszechniejszą przyczyną śmierci jest arytmia, prowadząca do zatrzymania akcji serca. „Utrata przytomności pojawia się po standardowych 10 sekundach" - mówi Richard Trohman, kardiolog z Rush University w Chicago. Przeprowadzone w Montrealu badania nad przypadkami śmierci w wyniku porażenia prądem wykazały, że prawdopodobnie 92 proc. ofiar zmarło właśnie wskutek arytmii.

Większe natężenia mogą wywołać niemal natychmiastową utratę przytomności. Krzesło elektryczne zostało zaprojektowane, by wywoływało szybką utratę świadomości i bezbolesną śmierć - krok naprzód w porównaniu z tradycyjnym wieszaniem - przepuszczając prąd elektryczny przez mózg i serce.

Jednak to, czy krzesło spełnia swą rolę, jest dyskusyjne. Biofizyk John Wikswo z Vanderbilt University w Nashville uważa, że grube kości czaszki stanowią izolator, który nie pozwala na przepłynięcie odpowiednio dużego prądu przez mózg, zaś skazani mogą w rzeczywistości umierać wskutek przegrzania mózgu albo uduszenia, wywołanego przez porażenie mięśni oddechowych - tak czy inaczej, nic przyjemnego.

Utonięcie: walka o oddech


Dołączona grafika


Ten rodzaj śmierci otoczony jest swego rodzaju romantycznym nimbem, ponieważ niezliczone bohaterki literackie właśnie w ten sposób odbierały sobie życie. W rzeczywistości uduszenie się w wodzie nie jest ani romantyczne, ani bezbolesne, choć może być zaskakująco szybkie.

Szybkość topienia się zależy od kilku czynników, w tym zdolności pływackich i temperatury. W klimacie umiarkowanym, gdzie wody z reguły są zimne, 55 proc. utonięć w otwartych zbiornikach ma miejsce w odległości najwyżej trzech metrów od bezpiecznej głębokości. „Dwie trzecie ofiar to dobrzy pływacy, a to wskazuje, że poważne kłopoty mogą zacząć się w ciągu kilku sekund" - uważa fizjolog Mike Tipton z University of Portsmouth.

Gdy tonący pojmuje, że nie może utrzymać głowy ponad wodą, zaczyna panikować i wówczas dochodzi do klasycznej „walki na powierzchni". Ofiara łapie oddech nad wodą i wstrzymuje go, gdy się pod nią zanurza, nie mogąc zawołać o pomoc. Jej ciało jest wyprostowane, a ręce wykonują słabe ruchy chwytania, tak jakby tonący wspinał się po nieistniejącej drabinie. Badania z udziałem nowojorskich ratowników w latach 50. i 60. XX w. wykazały, że to stadium trwa od 20 do 60 sekund.

Kiedy ofiara wreszcie się topi, jak najdłużej stara się wstrzymać oddech - z reguły od 30 do 90 sekund. Potem wdycha trochę wody, krztusi się, kaszle i wdycha kolejną porcję. Woda blokuje wymianę gazową w delikatnych tkankach płuc, a jej wdychanie dodatkowo sprawia, że drogi oddechowe zamykają się - to odruch zwany skurczem krtani. „Gdy woda wypełnia drogi oddechowe, w klatce piersiowej czuje się rozdzierający, palący ból. Potem przechodzi on w uczucie spokoju i ukojenia" - mówi Tipton, przytaczając opowieści odratowanych.

Upadek: ląduj na stopach


Dołączona grafika


Upadek z dużej wysokości to z pewnością najszybszy sposób, by umrzeć: graniczna prędkość to ok. 200 km/godz., wysokość - 145 metrów. Badania nad śmiertelnymi upadkami w Hamburgu wykazały, że 75 proc. ofiar umarło w ciągu kilku sekund czy minut po wylądowaniu.

Konkretna przyczyna śmierci może być różna, zależnie od powierzchni, na której człowiek ląduje, i pozycji jego ciała. Wyjątkowo małe szanse na przeżycie daje upadek na głowę - często zdarzający się przy spadnięciu ze stosunkowo małej (poniżej 10 m) oraz dużej wysokości (powyżej 25 m). Wykonana w 1981 r. analiza stu samobójczych skoków z mostu Golden Gate w San Francisco - wysokość 75 m, prędkość przy uderzeniu w wodę 120 km/godz. - wykazała, że w wielu przypadkach do zgonu doszło praktycznie natychmiast wskutek masywnych stłuczeń płuc, odmy, pęknięcia serca albo uszkodzenia naczyń krwionośnych i płuc przez połamane żebra.

Ci, którzy przeżyli upadek z dużej wysokości, często mówią o odczuciu spowolnienia upływu czasu. Naturalną reakcją jest próba wylądowania na stopach, co w efekcie daje złamania kości nóg, dolnego odcinka kręgosłupa i zagrażające życiu złamania miednicy. Siła uderzenia przemieszczająca się wzdłuż ciała może też rozerwać aortę i jamy serca. Jednak prawdopodobnie jest to najbezpieczniejszy sposób lądowania, mimo że siła jest wówczas skupiona na niewielkiej powierzchni - stopy i nogi tworzą „strefę zgniotu", która zapewnia trochę ochrony najważniejszym narządom wewnętrznym.

Doświadczeni skoczkowie czy wspinacze, którym udało się przeżyć upadek, mówią o uczuciu koncentracji, pobudzenia i determinacji, by wylądować jak najlepiej: z rozluźnionymi mięśniami, ugiętymi nogami i ciałem gotowym do przetoczenia się, jeśli będzie taka możliwość. Z pewnością każda rada jest dobra, ale najważniejsze to wycelowanie w miejsce odpowiednie do miękkiego lądowania. W 1942 r. kobieta wypadła z okna w apartamencie na wysokości 28 m i wylądowała w stercie świeżo wykopanej ziemi. Skończyło się na pękniętym żebrze i złamaniu nadgarstka.

Powieszenie: dużo zależy od kata


Dołączona grafika


Samobójstwa i staromodne egzekucje z „krótkim spadaniem" powodują śmierć poprzez uduszenie - lina zaciska się na krtani i tętnicach prowadzących do mózgu. To może pozbawić ofiarę przytomności w 10 sekund, ale czas wydłuża się, jeśli pętla jest w niewłaściwym miejscu. Świadkowie publicznych egzekucji często opowiadali o ofiarach „tańczących" w mękach na sznurze. Śmierć nadchodziła po wielu minutach, a jak pokazują liczne przypadki ludzi odratowanych po odcięciu liny - nawet po kwadransie.

Gdy w 1868 r. zakazano publicznych egzekucji w Wielkiej Brytanii, kaci zaczęli szukać mniej widowiskowej metody. W końcu wybrali wariant „długiego spadania", używając dłuższego sznura, tak by ofiara nabierała większej prędkości, która łamała jej kark. Trzeba było jednak brać pod uwagę ciężar skazańca, ponieważ zbyt duża siła mogła całkowicie oderwać głowę - a to d la doświadczonego kata była zawodowa porażka.

Mimo przechwałek kilku znanych XIX-wiecznych egzekutorów, przeprowadzona w 1992 r. analiza szczątków 34 skazańców dowiodła, że uraz rdzenia kręgowego był przyczyną śmierci tylko w mniej więcej połowie przypadków. Zaledwie u jednej piątej widoczne było klasyczne „złamanie wisielcze" - między drugim a trzecim kręgiem szyjnym. Pozostali zmarli częściowo wskutek uduszenia.

Michael Spence, antropolog z kanadyjskiego University of Western Ontario, otrzymał podobne rezultaty w przypadku ofiar z USA. Doszedł jednak do wniosku, że nawet jeśli uduszenie odgrywało jakąś rolę, to uraz w wyniku spadania szybko pozbawiał ofiary przytomności.

Zastrzyk trucizny: na pewno bezbolesny?


Dołączona grafika


Wstrzyknięcie trujących substancji opracowano w Oklahomie w 1977 r. jako humanitarną alternatywę dla krzesła elektrycznego. Stanowy lekarz sądowy i kierownik katedry anestezjologii ustalili, że należy zrobić kolejno trzy zastrzyki. Pierwszy z tiopentalu - środka znieczulającego, który miał stłumić wszelki ból. Potem środek zwiotczający zwany pankuronium (pavulon), zatrzymujący oddychanie. Wreszcie chlorek potasu, który błyskawicznie zatrzymuje akcję serca. Każdy z tych środków miał być podawany w dawce śmiertelnej, by zapewnić szybką i humanitarną śmierć. Jednak świadkowie mówili o skazańcach mających drgawki, dźwigających się i próbujących usiąść podczas egzekucji, a to wskazuje, że mieszanka nie zawsze bywała skuteczna.

„Dzieje się tak - mówi Leonidas Koniaris z University of Miami Miller School of Medicine - ponieważ tiopentalu jest za mało". Wraz ze współpracownikami przeanalizował 41 egzekucji z użyciem zastrzyku trucizny w Północnej Karolinie i Kalifornii i porównał stosowane dawki środka znieczulającego z danymi dla zwierząt takich jak świnie. Ponieważ zawsze stosuje się tę samą dawkę tiopentalu, niezależnie od wagi ciała, znieczulenie u cięższych skazańców może być niewystarczające - brzmiała konkluzja.

„Myślę, że świadomość może być zachowana podczas dużej części egzekucji" - mówi Koniaris. Oznacza to uczucie duszenia się po sparaliżowaniu płuc i piekący, palący ból wywoływany przez wstrzyknięcie chlorku potasu. Skutki działania środka zwiotczającego sprawiać mogą jednak, że świadkowie nigdy nie zobaczą żadnych oznak tych męczarni. Sąd Najwyższy ma wkrótce rozstrzygnąć, czy ten rodzaj kary śmierci jest zgodny z prawem.

Wybuchowa dekompresja: bez tchu


Dołączona grafika


Śmierć wskutek znalezienia się próżni to typowy chwyt rodem science fiction. W rzeczywistości zdarzył się tylko jeden taki wypadek. Podczas radzieckiej misji Sojuz-11 w 1971 r. zawiodło uszczelnienie statku wchodzącego w ziemską atmosferę; po wylądowaniu okazało się, że trzech członków załogi zginęło wskutek uduszenia. Gdy zewnętrzne ciśnienie powietrza nagle spada, powietrze zawarte w płucach rozpręża się, rozrywając delikatne tkanki służące do wymiany gazowej. Zniszczenia są większe, jeśli ofiara nie zdąży wykonać wydechu albo próbuje wstrzymać oddech. Tlen zaczyna wówczas przemieszczać się z krwi do płuc.

Doświadczenia z udziałem psów prowadzone w latach 50. XX w. wykazały, że 30-40 sekund po spadku ciśnienia ich ciała zaczęły puchnąć, ponieważ woda w ich tkankach parowała, ale skóra nie pozwalała jej wydostać się na zewnątrz. Tempo pracy serca początkowo rośnie, potem spada. We krwi pojawiają się bąbelki pary wodnej i docierają wraz z nią w różne części ciała, blokując krwiobieg. Po minucie następuje zatrzymanie krążenia.

Ludzie, którzy przeżyli szybką dekompresję, to piloci, których samoloty straciły szczelność, oraz jeden technik NASA, który przypadkowo rozszczelnił swój skafander kosmiczny, przebywając w komorze próżniowej. Często mówią o początkowym bólu, przypominającym uderzenie w klatkę piersiową, a wielu pamięta uczucie uciekania powietrza z płuc i niemożliwości zaczerpnięcia oddechu. Czas do utraty świadomości wynosił z reguły nie więcej niż 15 sekund. Podczas eksperymentu przeprowadzonego w połowie lat 60. XX w. w US Army Aeromedical Research Laboratory odkryto, że szympansy zachowywały przytomność przez zaledwie 11 sekund, zanim oszołomił je brak tlenu. Co zaskakujące - w świetle tych traumatycznych efektów - zwierzęta, które zaczęły oddychać powietrzem o normalnym ciśnieniu po 90 sekundach, w większości przeżyły bez żadnych trwałych uszkodzeń.

Ścięcie głowy: zejście niemal błyskawiczne


Dołączona grafika


Ścięcie, nawet jeśli wydaje się dość makabryczne, może być jednym z najszybszych i najmniej bolesnych rodzajów umierania przynajmniej jeśli egzekutor jest sprawny, ostrze ostre, a skazaniec się nie rusza. Szczyt technologii dekapitacyjnej to oczywiście gilotyna. Została oficjalnie dopuszczona do użytku przez francuski rząd w 1792 r. jako bardziej humanitarna alternatywa dla innych metod egzekucji. Gdy użyto jej po raz pierwszy, widzowie byli przerażeni szybkością, z jaką została zadana śmierć.

Świadomość nie zanika od razu po przecięciu rdzenia kręgowego. Badania na szczurach w 1991 r. wykazały, że mija 2,7 sekundy, zanim mózg zużyje tlen z krwi znajdującej się w głowie; dla człowieka czas ten oszacowano na siedem sekund. Niektóre makabryczne opowieści z po rewolucyjnej Francji wspominają o ruchach powiek i ust przez 15-30 sekund po opadnięciu ostrza, choć mogły to być skurcze i odruchy pośmiertne. Jeśli przyjdzie ci stracić głowę, ale nie będziesz miał tyle szczęścia, by znaleźć się na gilotynie lub pod dobrze naostrzonym toporem, czas świadomego odczuwania bólu może być znacznie dłuższy. Kat musiał uderzyć trzy razy, by odciąć głowę królowej Marii I Stuart w 1587 r. Dokończył zadanie nożem. W 1541 r. Małgorzata Pole, hrabina Salisbury, została stracona w londyńskiej Tower. Zaciągnięto ją do pnia, lecz nie chciała złożyć na nim swej głowy. Niedoświadczony kat ciął ją w ramię. Według części relacji hrabina zaczęła wówczas uciekać, a ścigający ją egzekutor zadał jej 11 ciosów, zanim zginęła.

Źródło: Focus 03/2008

-------------------------------------------------------

Na starcie przepraszam, za pierwotny "wygląd" tematu, ale w czasie tworzenia tematu niechcący stworzyłem takie "dzieło". :) A że roboty przed sobą miałem dużo, to chciałem poprawić go na sam koniec (jednocześnie mając nadzieję, że może temat się nie stworzył - od razu po spostrzeżeniu działania przeglądarki ją zamknąłem).

Poza tym (wracając do tematu) brakuje mi opisów śmierci od kul (postrzałów) i śmierci w wyniku wybuchu bomby atomowej. Oba te rodzaje doświadczyłem w czasie snów, ale z racji, iż były dosyć spokojne i bezbolesne, raczej im nie wierzę. :)

Użytkownik kamilus edytował ten post 17.08.2011 - 14:30

  • 16



#2

szymonn.
  • Postów: 168
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

temat dobry, moim zdaniem najlepiej jest szczelic se w leb, bey watpienia najszybsza smierc

 Edycja: Kurczak

Dołączona grafika

Na razie tylko upomnienie celem zasygnalizowania, że musisz koniecznie zwrócić uwagę na ortografię oraz interpunkcję. Jeśli masz z tym problemy, skorzystaj z modułu sprawdzania pisowni będącego integralnym składnikiem każdej współczesnej przeglądarki.

wiedzialem, ze w koncu ktos sie uczepi. uprzejmie oglaszam iz jestem za granica gdzie ni mam swojego komputera

 Edycja: Kurczak
To nie ma nic do rzeczy.

NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE WCALE, RACJA

Użytkownik szymonn edytował ten post 18.08.2011 - 13:08

  • -7

#3

medytacja.
  • Postów: 27
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Co do kul zależy gdzie np. kulka przez skroń w mózg z natychmiastowa śmiercią - podejrzewam że to byłoby tylko "ukłucie igłą" :grr: A dalej to już wiecie .....
A co do tematu to super może powstrzyma wielu samobójców.... :roll:
  • 0

#4

Alembik_Vina.
  • Postów: 1030
  • Tematów: 16
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Chyba najlepiej umrzeć od bardzo silnego uderzenia prądem. Zawsze mi się wydawało, że piorun taki odpowiedni. Niedawno byłem u brata ciotecznego i się raziliśmy prądem stałym. To nawet przyjemne uczucie jak się człowiek przyzwyczai. Prąd stały nie jest tak zabójczy jak prąd zmienny. Można się nim bawić :D
  • 0

#5

kamilus.
  • Postów: 1231
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeśli prawdą jest, że człowiek nie pamięta chwil wypadku (np. motoryzacyjnego), to wszystkie nagłe rodzaje śmierci powinny być dobre. Dziwi mnie też, że obecnie w USA wykonuje się karę śmierci poprzez śmiertelny zastrzyk, zamiast używać tlenku węgla. Taka śmierć powinna być chyba najmniej bolesna - czujesz się co raz bardziej senny aż w końcu zasypiasz (i już się nie budzisz).
  • 0



#6

Damantris.
  • Postów: 152
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Artykuł bardzo ciekawy.
Ja kiedyś sama się zastanawiałam nad tym, co bym wybrała, jakbym miała popełnić samobójstwo. Żeby była jasność - to były czysto teoretyczne rozważania. Stryczka nie wybrałabym z dwóch powodów - bałabym się, że linka byłaby zbyt krótka, wysokość niewielka, przez co dłuższą chwilę bym się dusiła, zamiast skręcić sobie kark, no a inna sprawa, to efekt rozluźnienia zwieraczy, który nie byłby wybitnie przyjemny dla osób, które by mnie kiedyś tam później znalazły.
Jakieś tam skoki do wody/z balkonu/ wieżowca - mam lęk wysokości, więc to z miejsca odpada.
Strzał w głowę - bałabym się, że źle wyceluję i później musiałabym żyć z dziurą w głowie.
Podcięcie sobie żył - wydaje mi się, że ten proces trwałby zbyt długo, znudziłabym się w trakcie i zaczęła panikować, jakby doszło do mnie, że, kurczę, jednak umieram.
Chyba tabletki byłyby najlepszym sposobem - pod warunkiem dobrania odpowiedniej dawki, żeby się nie okazało, że organizm nie przyjął ich i postanowił zwrócić zawartość żołądka koło łóżka. Ale jednak wydaje mi się to najspokojniejsze, no i nie wyglądałabym po śmierci jakoś bardzo dramatycznie - ot, śpi.

Co mnie jednak zastanawia, co do kary śmierci poprzez zastrzyki, to fakt, że zrobili taką skomplikowaną mieszankę trzech różnych substancji. Dlaczego nie wykorzystać do wykonywania wyroku środka podobnego do tego, którym weterynarz usypia zwierzęta? Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, aby zwierzę, któremu wstrzyknięto ten środek, miotał się, miał drgawki czy cokolwiek innego nieprzyjemnego. Po prostu zasypiał i wiotczał.
  • 0

#7

iwosz.
  • Postów: 50
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ciekawy temat, choć już czytałem kilka treści w tej tematyce i z reguł się to powiela. Osobiście uważam że śmierć w pożarze jest najgorsza, jeśli mierzymy ilością bólu i doznań w trakcie. Wzdrygam się też na myśl o wykrwawieniu, z osobistych doświadczeń mogę powiedzieć że utracie krwi zawsze towarzyszy takie dziwne "mrowienie" czy też inne sygnały jakie wysyła nam organizm informując że dzieje się coś złego. Wtedy wiesz że jest źle :P

Można chyba jeszcze dodać śmierć przez zamarznięcie? A osobiście ciekawi mnie też jak wygląda i co się dzieje podczas śmierci w przestrzeni kosmicznej :] Można sobie tylko wyobrazić że w pierwszych chwilach objawy mogą być podobne do śmierci w próżni, jednak dalej teoretycznie powinno dojść do błyskawicznego zamrożenia no i jeszcze zabójcze promieniowanie kosmiczne...

Warto zastanowić się w tym miejscu też nad tymi "humanitarnymi" karami śmierci, czy w ogóle coś takiego istnieje? Przytoczone przykłady krzesła elektrycznego lub śmiertelny zastrzyk raczej do takich nie należą, zastanawia mnie czemu nie opracowano metody pozwalającej na pełne znieczulenie/utratę świadomości skazańca, potwierdzone przez lekarza, a dopiero w dalszym ciągu egzekucji zadanie śmierci? :|
  • 0

#8

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Jeżeli miałbym się zabić to bym skoczył z wysokości, to chyba najszybszy i najmniej bolesny sposób ;D Szczerze powiedziawszy to nie wiem jakbym chciał zginąć. Może w jakiejś katastrofie/klęsce żywiołowej, żeby było popisowo. Na przykład w takiej ogromnej apokaliptycznej fali tsunami. Ale jeszcze o tym nie chce myśleć, mam nadzieję, że jeszcze parę ładnych lat pożyję :D

Użytkownik WithinTemptation edytował ten post 18.08.2011 - 14:39

  • -1



#9

szymonn.
  • Postów: 168
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

jezeli chodzi o najbardziej humanitarne usmiercanie to stawiam na rozstrzelenie
  • 0

#10

kamilus.
  • Postów: 1231
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Rozstrzelanie może być dobre jeśli strzelec trafi w serce bądź w głowę, wtedy śmierć powinna przyjść bardzo szybko. Ale ja i tak uważam za "najlepsze" zatrucie tlenkiem węgla. Ewentualnie przecięcie ze znieczuleniem tętnicy udowej - krwotok powinien być znaczny (przez co śmierć nadeszłaby szybko), do tego znieczulenie wyeliminowałoby ewentualny ból.
  • 0



#11

Czarna.
  • Postów: 52
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Kiedyś było to w gazecie Focus bardzo ciekawe gdyż zawsze zastanawiałam się co czują osoby kiedy umierają, i owo mamy kilka przykładów śmierci. Osobiście uważam ze najlepiej umrzeć w śnie bo bezboleśnie oczywiście na drugim miejscu strzelić sobie w łeb -> śmierć na miejscu :)
  • 0

#12

~Blood.
  • Postów: 176
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Co mnie jednak zastanawia, co do kary śmierci poprzez zastrzyki, to fakt, że zrobili taką skomplikowaną mieszankę trzech różnych substancji. Dlaczego nie wykorzystać do wykonywania wyroku środka podobnego do tego, którym weterynarz usypia zwierzęta? Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, aby zwierzę, któremu wstrzyknięto ten środek, miotał się, miał drgawki czy cokolwiek innego nieprzyjemnego. Po prostu zasypiał i wiotczał.

Z tego co wiem, to weterynarz robi dwa zastrzyki (więc niewiele mniej w sumie) - jeden usypiający, drugi śmiertelny (charakterystyczny bodajże niebieski czy fioletowy kolor z tego co kojarzę). Przy uspypianiu mojego psa weterynarz powiedział, żeby się zastanowić czy chcemy zostać bo mogą wystąpić drgawki i miotanie się zwierzaka i nie będzie to przyjemny widok...

Co do tematu, kiedyś trafiłam na jakąś stronę dla samobójców, na której szczególna uwagę zwracano na to, aby swoją śmiercią nie wyrządzić krzywdy innym ludziom. Czyli - nie rzucaj się raczej pod samochód, bo kierowca który Cię potrąci może mieć potem wyrzuty sumienia, poza tym można spowodować inny wypadek ;p Nie skacz z wysokości, bo to będzie nieprzyjemny widok dla Twojej rodziny i dla bogu ducha winnym przechodniów... etc.

Użytkownik ~Blood edytował ten post 18.08.2011 - 21:35

  • 0



#13

sharpMarv.
  • Postów: 178
  • Tematów: 14
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Mysle ze jak ktos wczesniej wspomnial, najbardziej bezbolesna smiercia jest po prostu zaczadzenie sie, a najlepiej gdy to nastapi podczas snu. Nastepne w kolejnosci wykrwaienie sie (wyobrazam to sobie jako opadanie z sil a nastepnie sennosc) ewentualnie strzal w glowe. Moim zdaniem szybka smierc wcale nie jest rowna brakowi bolu (nie liczac tego strzalu w glowe).
  • 0

#14

wieslawo.
  • Postów: 682
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

tabletki nasenne, lub przedawkowanie opiatów. To powinno być bezbolesne, powolne zapadanie się w otchłań.
  • 0

#15

Nic_nowego.
  • Postów: 140
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

tabletki nasenne, lub przedawkowanie opiatów. To powinno być bezbolesne, powolne zapadanie się w otchłań.


Naprawdę sądzisz, że to tak wygląda? Przedawkowanie tabletek nasennych może spowodować pobudzenie, bezdech, porażenie mózgu. Prawdopodobieństwo śmierci po przedawkowaniu tabletek nasennych jest duże, ale jeśli uratuje kogoś płukanie żołądka czekają go powikłania.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych