Skocz do zawartości


Zdjęcie

Reagan i ufo


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1

Sante.

    Veritas odit moras

  • Postów: 305
  • Tematów: 84
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ronald Reagan - 40. prezydent Stanów Zjednoczonych nie tylko przyznawał się do swojej wiary w UFO. Wielokrotnie też twierdził, że widział je na własne oczy. Wielu politycznych oponentów drwiło z jego wyznań. Nie zabrakło też żartobliwych insynuacji, że zainicjowany przez Reagana program budowy strategicznej obrony antybalistycznej, znany pod nazwą "gwiezdne wojny", którego budowa kosztowałaby 125 miliardów dolarów, miał służyć do walki z obcymi.
Dołączona grafika

Spojrzałem przez okno i zobaczyłem to jasne światło, które kręciło się dookoła. Poszedłem do pilota, aby zapytać, czy kiedykolwiek wcześniej widział coś podobnego. Był zszokowany i zaprzeczył. Poleciłem mu podążać za tym światłem. Śledziliśmy je przez kilka minut. To było jasne, białe światło. Lecieliśmy w stronę Bakersfield, kiedy nagle, ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu, światło wzniosło się prosto do góry i zniknęło z zasięgu naszego wzroku. Kiedy wylądowałem opowiedziałem o tym Nancy." - opowiadał Reagan o swoim kontakcie z UFO. Nieskrępowane opowieści Reagana o wierze w UFO u jednych wzbudziły podziw ze względu na dużą dozę odwagi, jaką musiał się wykazać Reagan, by głośno mówić o tajemniczym zjawisku; a u innych wywołały salwy śmiechu.

Nie skończyło się tylko na drwinach i uśmieszkach. Przeciwnicy prezydentury Reagana gustujący jednocześnie w teoriach spiskowych zasugerowali, że jedynym celem budowy systemu obronnego, którego elementy miały się znaleźć w przestrzeni kosmicznej, miała być w zamierzeniu prezydenta USA obrona Ziemi przez najazdem kosmitów. Ktycy Reagana zarzucają, że był on niezrównoważony. Twierdzą też, że pieniądze, które przeznaczył na budowę systemu w latach 80-tych, zostały wyrzucone w błoto z powodu jego absurdalnych przekonań.

Na temat tego typu hipotez każdy powinien wyrobić sobie własną opinię. Gdyby jednak do każdego kolejnego projektu realizowanego przez USA dopisać jakąś teorię, to wkrótce okazałoby się, że władza dzierżona przez prezydentów USA służy głównie do zaspokajania ich potrzeb i zażegnywania ich lęków. A może jednak coś w tym jest?

Źródło

edit: Burnago
literówka w temacie poprawiona ;)

Użytkownik Burnago edytował ten post 29.11.2009 - 14:17

  • 0



#2

crc.
  • Postów: 712
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Uwazam, ze mijalo sie z celem wydawanie tylu milionow na system obrony rakietowej przed "czyms" co znika z zasiegu wzroku w pare sekund. Wezmy pod uwage lata 80 i jeszcze wolniejsze systemy, napedy itd.
Jesli ktos wierzy w obce cywilizacje to jest to tylko jego osobiste przekonanie, wierzysz lubi nie, ale wiadomo politycy musza miec o czym gadac, wiec podlapali temat ufo, przeciez najlatwiej wysmiac cos czego nie rozumiemy.

Użytkownik crc edytował ten post 29.11.2009 - 01:43

  • 0

#3

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Odkopię nieco, wklejając bardziej obszerny artykuł dotyczący kwestii stosunku R.Reagana do przybyszów z kosmosu.

Jest to o tyle ciekawa sprawa, że był on przez długi czas przywódca najpotężniejszego na ziemi mocarstwa i to w okresie dużo bardziej gorącym niż obecnie, więc jego poglądy na kwestie "obcych' musiały się jakoś przełożyć na działania związane tak z polityką wewnątrz jak i na zewnątrz kraju.

Czy tak było rzeczywiście - nie wiadomo. Ale pewien asumpt do wysnuwania takich podejrzeń jest (szczególnie jeżeli czyta się poniższe cytaty).

 

Amerykański prezydent bał się inwazji obcych?

30 lat temu Ronald Reagan podczas spotkania z Gorbaczowem powiedział, że jeśli kiedykolwiek ludzkość będzie musiała zmierzyć się z zagrożeniem ze strony obcych, USA i ZSRR wspólnie wystąpią w obronie Ziemi. Do dziś nie wiadomo, dlaczego amerykański prezydent wygłosił tak dziwaczną deklarację. Czy w ten sposób chciał dać obywatelom znak, że wie o rzeczach, o jakich mówić nie wolno?

 

Publiczne wypowiedzi czołowych polityków na temat UFO i życia pozaziemskiego od lat budzą kontrowersje i pytania, czy wiedzą oni coś, czego nie mówią obywatelom. 30 lat temu doszło do jednej z najdziwniejszych i najgłośniejszych deklaracji tego typu. Podczas spotkania Ronalda Reagana z przywódcą ZSRR, Michaiłem Gorbaczowem, ten pierwszy powiedział, że mimo różnic dzielących ich kraje, powinny one stanąć ramię w ramię, jeśli nasza planeta zostałaby… napadnięta przez obcych. Zmieszany Gorbaczow ponoć dyskretnie zmienił temat. Wiadomo, że Reagan powtarzał tę myśl jeszcze przy kilku innych okazjach. Co chciał w ten sposób przekazać? A może - jak uważają niektórzy - prezydent dał w ten sposób do zrozumienia, że wie o rzeczach, o których nie może powiedzieć społeczeństwu wprost?

 

"Jeśli przylecą, zjednoczymy się"

Ronald Reagan (1911-2004) - były aktor, późniejszy gubernator Kalifornii, objął fotel prezydencki w 1981 r. z ramienia Partii Republikańskiej i sprawował urząd do 1989 r. Jego prezydentura przypadła na ostatni etap zimnej wojny i przez wielu pamiętany jest on jako przywódca, który zadał ostateczny cios ZSRR, wspierając m.in. ruchy demokratyczne w krajach bloku wschodniego. Choć Reagan był jawnym antykomunistą, który o Związku Radzieckim wyrażał się jako o "imperium zła", pewnego razu wypowiedział nietypową deklarację o możliwej współpracy z Rosjanami. W listopadzie 1985 r., podczas spotkania z Gorbaczowem w Genewie, Reagan stwierdził, że oba kraje powinny połączyć siły, jeśli przyjdzie im zmierzyć się z… inwazją obcych.

 

- Zaskoczył on Gorbaczowa stwierdzeniem, że jest pewien, iż w obliczu zagrożenia inwazją z kosmosu oba mocarstwa podjęłyby ze sobą współpracę. Zmieszany radziecki przywódca grzecznie skierował rozmowę na inne tory - mówi dr David Clarke - pisarz i wykładowca dziennikarstwa na Sheffield Hallam University zajmujący się historią ufologii, który współpracował z brytyjskimi Archiwami Narodowymi w ramach programu ujawniania raportów o UFO, jakie przez dziesięciolecia zbierał tamtejszy MON.

 

Co najciekawsze, nie była to ostatnia taka wzmianka w przemówieniach amerykańskiej głowy państwa. Reagan powtórzył ją podczas przemowy do uczniów Fallston High School (Maryland) w grudniu 1985 r. Podobne odniesienia znaleźć można w jego wystąpieniu przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ z września 1987 r. oraz w przemówieniu wygłoszonym podczas wizyty na Kremlu w tym samym roku. Z kolei w rozmowie z dziennikarzami na Krajowym Forum Bezpieczeństwa w Chicago w maju 1988 r. prezydent powiedział:

 

- Często zastanawiam się, co by było, gdybyśmy nagle odkryli, że grozi nam niebezpieczeństwo ze strony siły zewnętrznej pochodzącej z przestrzeni kosmicznej, z innej planety - stwierdził, dodając, że mogłoby to stanowić powód do zjednoczenia narodów Ziemi i konsolidacji ludzkości jako rasy.

 

Od tamtego czasu badacze i pasjonaci UFO zastanawiają się, co skłoniło prezydenta światowego mocarstwa do deklaracji, która była (bądź co bądź) mocno oderwana od priorytetów politycznych. Czy w ten sposób próbował on oswoić społeczeństwo z problemem, jakim jest niekontrolowana aktywność istot z kosmosu na Ziemi? Nie ulega bowiem wątpliwości, że Reagan jako głowa państwa mógł zostać zaznajomiony przez służby z tajnymi raportami na temat zjawiska UFO, którym - jak potwierdziła jego córka, Patti Davis - był mocno zafascynowany.

 

Bliskie spotkania prezydenckiego stopnia

Zainteresowanie Reagana kosmitami i "latającymi talerzami" nie wynikało jedynie - jak uznają niektórzy - z jego filmowej przeszłości i zamiłowania do produkcji science fiction (szczególnie lubił on ponoć klasyczny obraz "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" z 1951 r. traktujący o inwazji obcych). Wyrazem jego zainteresowania UFO był też urządzony w Białym Domu pokaz filmu "ET" z udziałem reżysera, Stevena Spielberga. Mało kto jednak wie, że prezydent sam był świadkiem obserwacji nieznanego obiektu.

Do spotkania Reagana z UFO miało dojść w 1974 r. Tydzień później opisał on zajście Normanowi C. Millarowi - znajomemu dziennikarzowi z "Wall Street Journal", który tak zapamiętał słowa polityka:

 

"W ubiegłym tygodniu leciałem samolotem i kiedy wyjrzałem przez okno, zobaczyłem to białe światło. Poruszało się, zygzakując. Zapytałem pilota: ‘Czy już coś takiego widziałeś?’, a on, zszokowany, odpowiedział: ‘Nie’. Ja na to: ‘Lećmy za tym’. Śledziliśmy to przez kilka minut. To było jasne białe światło. Nad Bakersfield nagle, ku naszemu wielkiemu zdumieniu, obiekt wystrzelił prosto w niebo. Po wylądowaniu opowiedziałem o wszystkim Nancy" - miał powiedzieć Reagan.

 

Bill Paynter - pilot Cessny Citation, na pokładzie której był ówczesny gubernator Kalifornii, potwierdził jego wersję. Co ciekawe, mówiono też o innym spotkaniu z UFO, jakie państwo Reagan mieli przeżyć podczas lotu na przyjęcie w Hollywood, na które spóźnili się, tłumacząc, że przyczyną była obserwacja niezidentyfikowanego obiektu.

 

Związki amerykańskich prezydentów ze zjawiskiem UFO to bardzo intrygujący temat. Przykładowo, poprzednik Reagana w Białym Domu, Jimmy Carter (urzędujący w latach 1977-81), stał się najsłynniejszym świadkiem obserwacji dziwnego latającego obiektu w USA, przyznając, że widział go wraz z innymi ludźmi w 1969 r. po wystąpieniu dla Lions Club w mieście Leary (Georgia).

 

"Nagle ktoś spojrzał w górę i powiedział: ‘Patrzcie na zachód!’. Pojawiło się tam jasne światło. Wszyscy je widzieliśmy. Światło zbliżało się i było niedaleko. Potem zatrzymało się, choć nie wiem dokładnie, w jakiej odległości, zawisając nad sosnowym lasem. Następnie nagle zmieniło kolor na niebieski, potem na czerwony, aby następnie wrócić do bieli. Wszyscy próbowaliśmy ustalić, co to było, ale odleciało" - mówił w 2005 r.

 

Nie były to jedyne przykłady powiązań Białego Domu z zagadką "latających talerzy". Jak podaje serwis informacyjny Presidentalufo.com (w wolnym tłumaczeniu "Prezydenckie UFO") do grupy pasjonatów UFO należeli też m.in. John F. Kennedy oraz Bill Clinton, ale tylko Reagan przeniósł swą ciekawość na "wyższy poziom". Pojawiły się bowiem głosy, że zaproponowany przez niego słynny program "wojen gwiezdnych" mający na celu obronę przed radzieckimi pociskami balistycznymi był przynajmniej częściowo zainspirowany obawą o atak wrogich obcych.

 

"W wielu przemówieniach Reagan promował swój program Strategicznej Inicjatywy Obronnej, który media szybko ochrzciły systemem ‘wojen gwiezdnych’. Biały Dom opisywał go jako kompleksowy układ laserów i pocisków ukierunkowanych na zestrzeliwanie sowieckich pocisków balistycznych. (…) Choć pomysł i wykorzystanie takiego systemu przeciw UFO przypisuje się Reaganowi, podobna koncepcja powstała wiele lat wcześniej. Wojenny bohater, gen. MacArthur, wspominał o potencjalnym konflikcie między zjednoczoną rasą ludzką a siłami z innej planety czy galaktyki" - dodaje Presidentalufo.com.

 

Czy w przypadku Ronalda Reagana zainteresowanie UFO przełożyło się na kierunek prowadzonej polityki? Jego współpracownicy, w tym Colin Powell, który pełnił za jego kadencji funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa, bagatelizowali dziwne skłonności przełożonego, narzekając, że prezydent ma tendencję do częstego gadania o "zielonych ludzikach". Dziś trudno jednak rozstrzygnąć, czego tak naprawdę Reagan mógł dowiedzieć się o zjawisku UFO i czy ta wiedza wpłynęła na jego komentarze o agresji z kosmosu…

 

 

Autor: Piotr Cielebiaś

źródło


Użytkownik pishor edytował ten post 15.05.2015 - 12:57

  • 1





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych