Czytając o chińskich i rosyjskich praktykach meteorologicznych opisanych w tym dziale, w poście „Chiny ingerują w pogodę”, przypomniało mi się pewne zabawne zdarzenie sprzed roku (wiosna, może początek lata).
W radio podano informacje o mającym się niebawem odbyć na stadionie w Moskwie wielkim meczu piłkarskim jednej z angielskich drużyn (kibicem nie jestem, więc wybaczcie. Klub angielski należy do Rosjanina, dlatego mecz miał być w Moskwie). Ponieważ przedsięwzięcie było bardzo kosztowne, ważna była pogoda podczas meczu. O to jednak, jak zapewniano, nie należało się obawiać, bo w pogotowiu są samoloty mające środki do powstrzymania tworzenia się chmur deszczowych.
Tyle radiowy komunikat.
Po kilku dniach, również w radio, słyszę informacje podaną jako ciekawostkę, że... pewien emeryt spod Moskwy pozwał do sądu Rosyjskie Siły Powietrzne za zniszczenie jego daczy i narażenie na utratę zdrowia.
Stiepan Mikityn* pracował w swoim przydomowym ogrodzie, nagle usłyszał jakiś niepokojący odgłos, który przybierał na sile i jakby się przybliżał. Dźwięk przeszedł w wielki huk, po czym coś z wielkim impetem walnęło w jego daczę i rozerwało się wewnątrz, wyrzucając przez wybite okna ogromną chmurę duszącego pyłu.
Kiedy szary pył opadł, a Stiepan nieco ochłonął z szoku, zobaczył wielką dziurę w dachu. Wewnątrz domu panował – delikatnie mówiąc – duży nieporządek. Całe wnętrze pokryte było warstwą jasnej substancji. Strop był zawalony, a w tym, co pozostało po podłodze, znajdował się duży lej. Piękna podmoskiewska dacza była całkowicie zrujnowana.
Stiepan zgłosił niezrozumiałe dla niego zdarzenie na milicji, tam podjęto energiczne działania w celu wyjaśnienia tej zagadki. Po kilku dniach do miejskiego mieszkania Stiopy zapukało kilku wyższych rangą oficerów lotnictwa. Bardzo przepraszali za zaistniały wypadek i zaoferowali pewną kwotę, jako zadośćuczynienie oraz prosili o nie nagłaśnianie sprawy.
Mikityn, po pobieżnym oszacowaniu strat stwierdził, że rekompensata jest zbyt niska, zażądał większej kwoty. Rosyjska Armia nie chciała dać ani kopiejki więcej, więc zdesperowany emeryt oddał sprawę do sądu, licząc, że tam dojdzie swoich praw.
W toku dochodzenia ustalono, że krytycznego dnia miał się odbyć na stadionie w Moskwie bardzo ważny mecz piłkarski. Ponieważ pogoda była niepewna, zaangażowano lotnictwo, które miało rozpylić w powietrzu środki uniemożliwiające tworzenie się chmur.
Zadaniem załogi wojskowego transportowca było zrzucenie powyżej pułapu tworzenia się chmur worków z cementem, które pod wpływem naporu powietrza rozrywały się uwalniając cementowy pył wiążący cząsteczki wody.
Akcja przebiegała sprawnie i zakończyła się sukcesem – deszczu nie było.
Jednak z niewiadomych przyczyn, jeden z worków nie rozerwał się, poszybował ku ziemi - szczęśliwie w niezaludniony obszar podmoskiewskich peryferii.
Próbowałem pobieżnie obliczyć prędkość, z jaką worek cementu wpadł do daczy Stiepana Mikityna. Chyba jednak coś pokręciłem w obliczeniach, bo prędkość wyszła naddźwiękowa
Mam więc prośbę i jednocześnie zadanie do rozwiązania dla koleżanek i kolegów będących na bieżąco ze szkołą.
Jaką prędkość końcową miał worek o wadze 50 kg opuszczony z wysokości, np. 6000 metrów?
Nie mam pojęcia, jakie opory powietrza uwzględnić oraz czy dodać prędkość początkową zbliżoną do średniej prędkości przelotowej samolotu, a także jaki przyjąć maksymalny pułap chmur.
__________
* Ponieważ nie pamiętam nazwiska tego emeryta, Stiepana Mikityna wymyśliłem na potrzeby tego artykułu.