Skocz do zawartości


Zdjęcie

Reinkarnacja - istnieje czy nie istnieje?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
15 odpowiedzi w tym temacie

#1

Refused.
  • Postów: 633
  • Tematów: 46
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Coraz częściej ludzie z Zachodu zaczynają wierzyć w zjawisko reinkarnacji, w przeciwieństwie do wiary w duchowe życie pozagrobowe, chociaż nie wiadomo czym ta wiara jest umotywowana - przez jakiegoś typu 'oświecenie' na poziomie duchowym, przez racjonalną dedukcję czy po prostu jest to rebelia w stosunku tradycyjnych zachodnich religii i fascynacji wschodem i wszystkim, co dla nas egzotyczne?

Ogólnie rzecz biorąc, w przeszłości, wiara w reinkarnację była bardziej powszednia we wschodnich religiach, takich jak Hinduizm, buddyzm czy Jainizm (odłam hinduizmu). Najstarsze nam znane odniesienia, co do reinkarnacji znajdują się w wedyckich pismach starożytnych Indii; które mogą być znacznie starsze niż pierwotnie sądzono. Hindusi wierzą, że człowiek posiada niższą jaźń, która umiera oraz wyższą jaźń, czy też duszę, która się reinkarnuje. Ludzie mogą reinkarnować jako zwierzęta, na innych planetach, w innych wymiarach, gdzie gromadzą swoją karmę w formie pozytywnej czy też w formie negatywnej, od robienia dobrych ucznynków i dobrego nastawienia do popełniania złych uczynków i grzesznej postawy. Generalnie, wiara ta opiera się na karmie, która mówi, że dzięki złym uczynkom karma prowadzi nas do reinkarnacji w gorszym życiu, a dzięki dobrym uczynkom prowadzi nas do życia pełnego szczęścia. I tak, ostatecznie, dusza ucieka z cyklu reinkarnacji i znajduje spokój w uniwersum dusz w stanie wiecznego szczęścia (nirwana, dop. Tłumacz) Innym podejściem do fenomenu, jest wyobrażenie sobie, że my, my wszyscy, jako całość jesteśmy ze sobą połączeni w jeden wielki, galaktyczny super-umysł, co jednoznacznie prowadzi do totalnej akceptacji szczęśliwego życia. Reinkarnacja nie koniecznie znaczy całkowitego końca 'jaźni', ale koniec od samolubnych i wadliwych niższych jaźni, które wyrządzają i cierpią nieszczęścia w wyniku ich natury.

Przypuszczalnie, Buddyzm został założony przez Buddę, który był Hindusem, albo przynajmniej żył w Indiach i był wystawiony na Hinduistyczne nauki, więc to wszystko mogłoby zostać 'zmyślone', stworzone z pewnego rodzaju gałęzi znacznie starszej religii. Tradycyjni buddyści wierzą, że nie ma żadnej takiej rzeczy jak jaźn, która, do tych z nas, 'nieoświeconych' wydaje się nie robić żadnego sensu. Jeżeli nie dusza nie ma żadnego sensu, to po co reinkarnować? Pomimo tego, wierzą oni że jednak 'coś' ponownie staje na ziemi, jako zwierzę lub człowiek czy też w piekłach różnego rodzaju (Tybetańscy Buddyści wierzą, że piekła te są stanami pośrednimi pomiędzy reinkarnacjami). W końcu, dusze te osiągają nirwanę, stan wolny od pragnień, cierpienia i ponownego odrodzenia - stanu, który jest bardzo podobny, niemalże identyczny do tego z hinduskich wierzeń.

Na dzisiejszym zachodzie, wielu ludzi pokolenia new-age i wielu pogan wierzy w reinkarnację, jednakże widocznie, członkowie paru starożytnych szkół tajemnych jak Orfiści i Pitagoranie ze starożytnej Grecji czy wyznawcy filozofii Sokratesa i zwolennicy Hermetycznej tradycji najbardziej wpłynęli na Platończyków, którzy wierzyli że my wszyscy zaczęliśmy swój żywot w szczęśliwym, niebiańskim królestwie, ale zgrzeszyliśmy i zostaliśmy zesłani (zreinkarnowani) na Ziemię, za nasze grzechy, gdzie musimy się zresocjalizować przed tym jak wrócimy do wyższego stanu. Później, neoplatończycy, zafascynowani Hinduizmem, mieli podobne dogmaty do tych z Indyjskich religii. Pośród Muzułmanów, niektórzy z mistyków Sufi również wierzą w reinkarnację, reszta - wierzy w ogólne niebo i piekło.

To może być wielkim zaskoczeniem dla wielu ludzi, ale sporo Żydów jak i wcześni chrześcijanie również wierzyli w reinkarnacje! - Jak Rabi Luria i część ortodoksyjnych Żydów (chociaż Talmud nie zawiera żadnej wzmianki co do ponownego odrodzenia). Tak samo w reinkarnację wierzyło nie mało wczesnych religii gnostyckich. Oczywiście, dzisiaj Chrześcijanie i Żydzi wierzą w duchowe życie pozagrobowe.

Istnieje wiele opisów poprzednich wcieleń dzięki hipnozie regresywnej, która przypuszczalnie już udowodniła reinkarnację, lecz zahipnotyzowani ludzie mogą często wyobrażać sobie rzeczy i zacząć wierzyć, że są one prawdziwe, szczególnie, jeżeli hipnotyzer, być może mimowolnie, daje im sugestie. Najwięcej (ale nie u wszystkich) ludzi opisujących swe poprzednie życia, dotyczą one żyć w dobrze znanych historycznie czasach i miejscach, jak Egipt, a czasami dają wyraźne szczegóły o wydarzeniach i codziennym życiu w tych czasach. W dodatku, duża liczba tych ludzi twierdzi, że byli wybitnymi i sławnymi ludźmi, jak Kleopatra czy Ann Boleyn. Bo przecież kto by się spodziewał Anatolijskich wieśniaków, stolarzy z Kambodży czy boliwijskich rolników uprawiających ziemniaki?

Jeden z najwcześniejszych i najlepiej znanych przypadków opisu hipnotycznej regresji była hipnoza gospodyni domowej z Kolorado - Virginni Tighe przeprowadzona przez Morey'a Bernsteina. W jego książce, chroniąc jej prywatność nadał jej imię "Ruth Simmons". Pamiętała ona, że toczyła swoje przeszłe życie jako irlandzka kobieta o imieniu Murphy Bridey, która przypuszczalnie żyła od 1789 do 1864. Podczas hipnozy mówiła ona z irlandzkim akcentem i dawała szczegóły co do jej życia w tamtym czasie. Jednakże badacze odkryli, że nie było żadnych zapisów jej urodzin, małżeństwa, albo śmierci, wbrew faktowi, że kościół irlandzki prowadzi sumiennie bardzo dokładne dane na temat mieszkańców - wszystkie dzienniki z tamtych czasów nadal istnieją. Żaden z tekstów nie zawiera wzmianki o Bridey Murphy.

Bardzo młode dzieci czasami wydają się pamiętać swoje przeszłe życie, chociaż zdarza się to prawie wyłącznie w Indiach, gdzie większość mieszkańców wierzy w reinkarnację. Osoba daje przekonujące szczegóły o jej wcześniejszych rodzinach, której członkowie wciąż żyją, i przypuszczalnie - dane te przechodzą próbę ich weryfikacji - okazują się prawdziwe. Do tego nie ma możliwości, by dzieci mogłyby się skądś dowiedzieć o szczegółach znanych tylko poszczególnym osobom. Podczas gdy to może być dowód na istnienie reinkarnacji, równoznacznie może to być dowodem telepatii lub też komunikacji z duchem odeszłej osoby. Reinkarnacja może wyjaśnić przypadki Deja Vu, dzieci-profetów, ludzi urodzonych z pewnymi cechami lub też ułomnościami czy też znakami wrodzonymi (mogą to być rany odniesione w poprzednich wcieleniach). Ale, znów, wszystko to może mieć inne wytłumaczenie, nawet, jeśli jedne z nich brzmią niekonwencjonalnie, jak w przypadku reinkarnacji.

Doświadczenia bliskie śmierci (NDE) czy też nawiedzenia wydają się wskazywać bardziej na istnienie duchowego życia pozagrobowego, niż na istnienie reinkarnacji. Większość osób, które 'zmarło' donosi o pewnego rodzaju niebie i większość jego opisów są znacząco do siebie podobne, włączając miejsce pełne światła i piękna, manifestacje dawno odeszłych z tego świata przyjaciół i krewnych, czy kontakt ze spokojnym i kojącym duchem, który często identyfikowany jest z bogiem lub też Chrystusem. Jednakże paru ludzi opisuje swoje doświadczenie jako zejście do otchłani piekła, w chwilowym stanie (co może być dowodem na jego istnienie). Ale, o ile nam wiadomo, to życie pozagrobowe może być pośrednim stanem między reinkarnacjami tutaj, na Ziemi... cóż… jest ogólnie niemożliwą rzeczą udowodnić niemożliwość reinkarnacji tak samo jak trudno jest udowodnić nie-istnienie Boga.

Problemem dla większości z nas jest zrozumienie, dlaczego pozornie dobrzy ludzie cierpią - jeżeli byli oni wystarczająco źli w ich przeszłym życiu, by nagromadzić złą karmę, jak mogli urodzić się jako dobrzy ludzie w ich obecnym wcieleniu? Jeżeli osobowość może magicznie zmienić się z dobrej na złą, to jaki jest cel ich cierpienia? i czy możemy powiedzieć że te dwie różne osobowości to ten sam człowiek? Ich cierpienie może być skutkiem konsekwencji złych uczynków z dwóch lub nawet trzech wcieleń wstecz, które dusza stopniowo 'odwraca' czyniąc dobro i naprawiając karmę. Pozostaje również pytanie jak to jest, że większość z Nas nie pamięta swoich przeszłych wcieleń? Jaźń jest w dużym stopniu skutkiem nagromadzonych doświadczeń i wspomnień - jeżeli te wspomnienia są wymazane - jak możemy je poznać?

Wytłumaczenie może spoczywać w hinduskiej wierze w wyższą i niższą jaźń. Mała introspekcja powinna ujawnić, że żaden z nas jest dokładnie tą samą osobą w wieku - powiedzmy - czterech czy też czterdziestu lat. Dalsza introspekcja powinna też ujawnić, że my wszyscy mamy, do pewnego stopnia, wielokrotne osobowości, na przykład - rozgniewaną jaźń, która później żałuje wybuchów gniewu i życzy zmiany na lepsze. Na pewno jesteśmy w pewnym sensie różnymi ludźmi pod wpływem alkoholu i substancji odurzających, lub też kiedy zwyczajnie śpimy... i tutaj może leżeć sposób zrozumienia tego wszystkiego. Kiedy śnimy, nie jesteśmy tą samą osobą kiedy jesteśmy przebudzeni - jesteśmy mniej świadomi i mniej ostrożni i mamy tylko trochę pamięci naszego 'sennego życia'. Trudnym jest pamiętać podczas jednego snu historię swojego poprzedniego, a jeszcze trudniej jest w ogóle pamiętać swoje sny po obudzeniu. Reasumując analogicznie - nasze życie, tutaj na Ziemi jest jak sen (często jak koszmar) spowodowany naszymi skazami czy niezdolnością obudzenia się. Nasza jaźń podczas snu jest niższą jaźnią, i, kiedy ktoś się na prawdę, dosłownie 'obudzi' - będzie już od tej pory wyższą jaźnią.

Niestety, to również nie udowadnia ani też nie zaprzecza reinkarnacji. Używając tej samej analogii, co przed chwilą - nasze życia mogą być pewnym rodzaju snem, podczas którego przytrafią się nam koszmary (piekło) lub też powrót do rzeczywistości, obudzenie się (niebo). Jeszcze raz - nie mogę zaoferować kompletnie żadnych odpowiedzi... tylko same pytania. Wszystko jest tajemnicą, którą próbujemy i (dotychczas) nie zdołaliśmy rozwiązać.

Autor: William B. Stoecker
Tłumaczenie: Refused

Użytkownik Refused edytował ten post 15.08.2009 - 19:05

  • 0



#2

Opiart.
  • Postów: 202
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ja jestem mocno wierzącym katolikiem, a jakoś wierzę w reinkarnację. Coś mi mówi, że to prawda. :>
  • 0

#3

Avion.
  • Postów: 312
  • Tematów: 18
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja wierzę w reinkarnację, chociaż przyznam się, że trochę się jej boję. Nie wiem dlaczego jednak perspektywa tego, że żyłam lub będę żyła w następnych wcieleniach przeraża mnie. Zdaję sobie sprawę, że nie będę pamiętała poprzednich, na ten czas wydaje się mi to trochę straszne.
Tutaj napisałeś o Karmie, i nagromadzonych złych lub dobrych uczynkach. Ja słyszałam również o innej "wersji" reinkarnacji. Dusza sama wybiera sobie życie a nawet rodziców. Po prostu ma coś do zrobienia, czegoś doświadczenia. Gdy to usłyszałam, biłam się w głowę, jak moja dusza mogła wybrać sobie takie a nie inne życie. Pomyślałam, wtedy, że może ona wybiera tylko doświadczenia i emocje, a to jak je przeżyjemy stwarza nam już los i nasze wybory.
Mimo wszystko wersja z karmą, bardziej do mnie przemawia i wydaje się sprawiedliwa. Myślicie, że poznanie poprzednich wcieleń może wpłynąć na nas negatywnie czy pozytywnie? Mnie wydaje się, że to zależy czego się dowiemy. Słyszałam, o osobach które za pomocą regresji wychodzili z chorób.
  • 0

#4

Paris.

    V.I.P.

  • Postów: 282
  • Tematów: 7
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ja też należę do katolików i choć w mojej wierze nie ma reinkarnacji ja w nią wierzę. Dlatego kiedyś chciałam zostać buddystką, no ale budda i te inne sprawy nie zastąpią mi Jezusa, czy pana Boga. Może to przyzwyczajenie wpajane mi od dzieciństwa, że jest tylko jeden Bóg i w niego trzeba wierzyć... sama już nie wiem.
  • -1

#5

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jakich by badań nie robić i sposobów nie wynajdywać, zawsze znajdą się głosy i dowody zarówno "za" jak i "przeciw". Dlatego moim zdaniem problem ten powinien być przez każdego człowieka rozwiązywany we własnym zakresie, tj. uwierzyć, czy nie, a jeżeli już to w co. Żadne dowody, jeżeli chodzi o sferę pośmiertną, nie są w stanie, z wiadomych przyczyn, ostatecznie udowodnić prawdziwości stawianej tezy. Jeden powie "wierzę", drugi "nie wydaje mi się" i tak w kółko. Dopiero po śmierci zobaczymy co i jak, o ile w ogóle cokolwiek dostrzeżemy.
  • 0



#6

Indoctrine.
  • Postów: 1450
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Tak dla ścisłości, jeśli ktoś jest katolikiem i wierzy w reinkarnację, to znaczy, że katolikiem nie jest niestety.

A, że ludzie zachodu coraz częściej w to wierzą? Bo to wiara bez zobowiązań. Ot, żyje się jak się chce, a potem najwyżej urodzisz się jako coś/ktoś inny i tyle. Na pewno milsza to perspektywa niż sąd Boży i piekło/niego, jeśli nie żyło się wystarczająco ok na niebo.. (aczkolwiek żaden katolik nie ma prawa sądzić, że na pewno trafi do nieba, może mieć zaufanie w Boże Miłosierdzie w tej sprawie i czynić oraz wierzyć tak, by zbawienie go mogło spotkać).
  • 1

#7

Luke_Flamesword.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Szkoda, że w naszej kulturze się wie tak mało o karmie i stąd wiele nieporozumień i niby nielogiczności reinkarnacji.

A, że ludzie zachodu coraz częściej w to wierzą? Bo to wiara bez zobowiązań. Ot, żyje się jak się chce, a potem najwyżej urodzisz się jako coś/ktoś inny i tyle.

Jest dokładnie odwrotnie - w chrześcijaństwie się wierzy w to, że ksiądz, religijne rytuały itd. sprawią, że będziemy żyć wiecznie i nawet nie musimy rozumieć przyczyn naszych wyborów - wystarczy spowiedź, śmierć Chrystusa, itd i już jesteśmy zbawieni...

Tymczasem karma to nie jest tak jak się często u nas przedstawia, że niby byłem zły w jednym życiu to w kolejnym mam kiepskie warunki, itp. bzdury. Karma to jest wypadkowa wszystkich naszych intencji - zarówno świadomych jak nieświadomych. Nasze życie wygląda dokładnie tak jak nasze intencje. Jeśli uważasz, że jesteś nic nie wartym śmieciem - kreujesz sobie sytuacje, które Ci to udowadniają. Dopóki nie nastąpi zmiana intencji, dopóty będą się one odtwarzać, w każdym kolejnym życiu. Dlaczego wydaję się to kosmiczną bzdurą, skoro niby każdy przecież chce szczęścia, radości i całej reszty fajnych rzeczy? Ano dlatego, że nie jesteśmy świadomi zdecydowanej większości naszych intencji.

Podam przykład. Jeśli powiedzmy był ktoś był bity w dzieciństwie i mówiono mu, że to z miłości do niego to po jakimś czasie pojawiło się skojarzenie, że miłość to ból i krzywdzenie. Jeśli utrwaliło się to w podświadomości to z pewnością pojawia się strach przed miłością i odpychanie jej. Świadomie możemy pragnąć miłości, ale podświadomość krzyczy, że ona nie chce być znowu bita, więc tej miłości nie chce wykreować w życiu. Oczywiście, że taka osoba była bita to nie jest złośliwość losu czy Boga, ale też kwestia naszych intencji, często właśnie z poprzednich żyć. Z każdym kolejnym życiem bowiem nasza świadomość rodzi się na nowo, ale podświadomość zostaje ta sama - przenosimy wszystkie intencje do kolejnego życia, i to właśnie w skrócie jest karma. Możemy badać i oczyszczać naszą podświadomość poprzez np. rozwój duchowy lub też męczyć się miliony lat, powoli sobie uświadamiając kolejne nasze intencje i ucząc się coraz bardziej, aż do oświecenia.

Tak więc ogólnie cały proces reinkarnacyjny ma sens i nie jest to żadne losowanie. Wszystko co nas spotyka, jest kwestią naszych własnych wyborów, nawet to że nie mamy pełnej świadomości tych procesów. I nie jest tak, że można sobie robić co się chce ze względu na reinkarnację, bo jest dokładnie odwrotnie - za wszystko co zrobimy, spotka nas wypłata karmiczna. Podświadomość bowiem ma jedna, niezmienną cechę - wierzy, że to co robimy i myślimy o innych, jest dobre także dla nas. Tak, więc jeśli uważa ktoś, że dokopanie komuś jest dla tego kogoś dobre, to automatycznie jego podświadomość uwierzy, że dla niego także będzie dobre i może się spodziewać prędzej czy później, że spotka go podobny los. Jeśli np całe życie bił innych, to w kolejnym może sam być ofiarą losu, co od wszystkich dostaje w mordę...

Bóg nie jest żadnym katem, on nas wspiera na tyle na ile mu pozwalamy na to(tu też działają podświadome intencje, dlatego niektórzy myślą że Boga nie ma lub się od nich odwrócił), a wszystko co złe - sami sobie robimy, dzięki działaniu praw karmy.

Jak się uwolnić od tego wszystkiego - wystarczy rozwój duchowy, oczyszczanie podświadomości - metod jest od groma i każdy kto chce coś dla siebie zrobić, to to zrobi. Polecam szczególnie terapie regresywne, ale niehipnotyczne, gdzie jesteś w pełni świadomy - nie u wszystkich działają, ale przynajmniej nie wyciągają nic na siłę i nie ma hipnotyzera, który by Ci coś wmówił celowo lub przypadkiem.

Ja, o działaniu praw karmy przekonuje się od dłuższego czasu i uwolniłem się od wielu niekorzystnych wzorców, których nie byłem kompletnie świadomy i nawet bym się nie posądzał o ich posiadanie. No, ale właśnie przyznanie się przed samym sobą do tego co w nas siedzi jest najtrudniejsze, dalej jest już znacznie łatwiej. :P

Co do chrześcijaństwa, przykro mi że sąd po jednym życiu nie działa, ale cóż - ja sobie przypomniałem, że sam byłem w jednym z żyć księdzem a w innym, nawet się ukrzyżowałem jak Jezus i radośnie wrzeszczałem do Boga, że już do niego idę. Jakoś niestety nie doszedłem :D Czuje się jednak znacznie lepiej po odreagowaniu tych(nie jedynych niestety)ciągot do cierpienia, a nawet nadgarstki mnie znacznie mniej bolą.

Każdy wierzy w co chce, ja wolę wierzyć w to czego mogę sam doświadczyć, co ma sens i rzeczywiście się sprawdza...
  • 0

#8

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Mój umysł charakteryzuje chłodny sceptycyzm. <żart on> Ciekawe czy przez to będę karaluchem? <żart off> Nie wierzę w reinkarnację, gdyż nie ma na nią żadnych niepodważalnych dowodów, z tych samych powodów z resztą nie wierzę w życie po śmierci. Moja filozofia życiowa jest bardzo prosta, zamiast tracić czas na rozważania "co będzie potem?", skupiam się na tym co jest tu i teraz, a co będzie to się dowiem (albo i nie) w swoim czasie, jak każdy z nas. Tak czy inaczej, może i to dziwne, ale jestem najspokojniejszy, gdy myślę, że po śmierci nic nie ma, że gaśniemy jak zdmuchnięty płomień, a atomy tworzące nasze ciała wciąż krążą w przyrodzie tworząc nowe organizmy. Dla mnie to jest moja prywatna nirwana :)
  • 2



#9

Luke_Flamesword.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W poprzednim życiu pewnie też nie wierzyłeś w reinkarnację :D

A tak na poważnie - sam, przez większość życia żyłem właśnie taką filozofią. Stwierdziłem, że i tak nie da się odkryć o co w tym wszystkim chodzi, więc co się będę pocił, lepiej to zaakceptować, szczególnie że po śmierci pewnie i tak nic nie ma. Tak wtedy myślałem, a raczej chciałem myśleć - bo sama idea, żeby się męczyć na tym świecie, kto wie jak długo - przerażała. A potem zmieniło się całe moje życie, ale opowiadać nie będę bo raz że to strasznie długa historia, a dwa że i tak sceptycy tego nie kupią, bo oni wierzą że prawdziwe jest tylko to czego sami doświadczyli - a rzecz w tym, że świat jest tak zbudowany, że właśnie doświadczamy tylko tego w co wierzymy. Dlatego wnioski, że świat jest taki jak tego doświadczamy sami, zamyka nas w błędnym kole.
  • 1

#10

Macha.

    Ciekawski

  • Postów: 2267
  • Tematów: 76
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Pit a jakich ty chcesz dowodów? Dzisiejsza nauka nie posiada wystarczających narzędzi by zbadać dogłębnie ten fenomen. Wszystkie przeprowadzone badania są różnie interpretowane, w zależności od sposobu myślenia badającego. Myślę, że nigdy nie dowiemy się czy reinkarnacja naprawdę istnieje, chyba że osiągniemy wyższy poziom egzystencji :P

A tak w ogóle to siema :D Dawno mnie tu nie było :P
  • 1



#11

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

A witaj Macha, faktycznie dawno Cię tu nie było ;)


"Dzisiejsza nauka nie posiada wystarczających narzędzi", typowa odpowiedź na sceptyczne podejście do tematu. Pytam się więc: jakie wg Ciebie powinna mieć, by dogłębnie zbadać ten rzekomy fenomen? Również wyższy poziom egzystencji jest wątpliwy, czy tak trudno uwierzyć, że nasze trójwymiarowe ciało, rozciągające się w czwartym wymiarze to wszystko czym dysponujemy na tym świecie, a nasza jaźń jest nierozerwalną częścią tegoż ciała? Umysł nie może egzystować poza ciałem, ani zmieniać ciała. Jest on efektem pracy układu nerwowego, który to ma wręcz namacalny kształt. Nasze zmysły, którymi odbieramy i poznajemy otaczający nasz świat nie są ulokowane w duszy, duchu, czy tez czakrach. Są one odpowiedzią mózgu na sygnały docierające z receptorów zarówno mechanicznych jak i chemicznych.

Ja jestem mocno wierzącym katolikiem, a jakoś wierzę w reinkarnację. Coś mi mówi, że to prawda

Niestety, wierząc w reinkarnację nie możesz być mocno wierzącym katolikiem, wiara chrześcijańska zakłada jedno życie na świecie, śmierć i zmartwychwstanie na Sądzie Bożym, nie ma tam miejsca dla wielokrotnego wcielania się, ponieważ wierzy się, że Jezus swą śmiercią odkupił nasze grzechy, a reinkarnacja wiąże się z pojęciem karmy, innymi słowy, to tak jakbyśmy w kolejnym wcieleniu odkupili grzechy ze swojego wcześniejszego życia, co stoi w jawnej sprzeczności z wierzeniami chrześcijańskimi.

Moim zdaniem łatwiej uwierzyć w reinkarnację niż w to, że po śmierci nie ma nic, bo dla większości to straszna perspektywa. Nieraz spotkałem się z pytaniem: "to gdzie trafisz po śmierci?", pytaniem pełnym niedowierzania w moje słowa dot. życia po śmierci (a właściwie kresu istnienia). Zwykłem odpowiadać: "Wybieram się tam, gdzie Ty byłeś przed narodzeniem".

Jak to mawiał John Locke; Siła naszych przekonań nie dowodzi ich słuszności.
  • 1



#12

Luke_Flamesword.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Umysł nie może egzystować poza ciałem, ani zmieniać ciała. Jest on efektem pracy układu nerwowego, który to ma wręcz namacalny kształt. Nasze zmysły, którymi odbieramy i poznajemy otaczający nasz świat nie są ulokowane w duszy, duchu, czy tez czakrach. Są one odpowiedzią mózgu na sygnały docierające z receptorów zarówno mechanicznych jak i chemicznych.

A skąd pewność, że nie jest odwrotnie? :P Skąd pewność, że nasze fizyczne ciało, jego narządy i wszystkie zachodzące w nim procesy nie są po prostu odzwierciedleniem pewnych duchowych aspektów człowieka? Nauka mówi, że sygnały docierające do mózgu robią to i tamto. A skąd pewność, że właśnie owo to i tamto nie powoduje, że te sygnały w ogóle powstają?

A co do zmysłów - mamy ich więcej niż powszechnie znane, fizyczne zmysły. I dla nich(tych fizycznych) rzeczywiście ta cała duchowość będzie bzdurą, bo nimi nie poznasz pewnych rzeczy.

A co do sceptycznego podejścia do zjawisk duchowych, paranormalnych, itd. - sceptycy prezentują postawę w stylu "co z tego, że ktoś doświadczył czegoś tam - ja nie doświadczyłem i znam innych ludzi, którzy też nie doświadczyli więc wątpię, żeby to była prawda". Z tego powodu niektórzy są na tyle zabawni, aby udowadniać mi, że to czego ja doświadczam jest niemożliwe lub jest bzdurą z wyżej wymienionego powodu. Niech się nie dziwią potem, że dla nich to wszystko jest bujdą - skoro są na tyle zamknięci, to im się to nie przydarza - proste :P.
  • 1

#13

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Domeną sceptyków jest posługiwanie się metodologia naukową. W niej jest taki sprytny myk, że trzeba dowodzić istnienia danego zjawiska, by je zaakceptować, a Ty słowami:

A skąd pewność, że nie jest odwrotnie? Skąd pewność, że nasze fizyczne ciało, jego narządy i wszystkie zachodzące w nim procesy nie są po prostu odzwierciedleniem pewnych duchowych aspektów człowieka? Nauka mówi, że sygnały docierające do mózgu robią to i tamto. A skąd pewność, że właśnie owo to i tamto nie powoduje, że te sygnały w ogóle powstają?

Niejako odbijasz piłeczkę abym to ja udowadniał nieistnienie zjawiska reinkarnacji. Innymi słowy sprowadzasz mnie na drogę spekulacji i domniemań, gdzie niestety moja metodologia naukowa nie ma zastosowania oraz gdzie niewątpliwie pokonałbyś mnie w dyskusji z racji braku rzeczowych argumentów zarówno z mojej, jak i Twojej strony.
Innymi słowy; jeśli możesz, to proszę udowodnij że "owo to i tamto" powoduje, że sygnały powstają w naszym układzie nerwowym. Jeśli uda Ci się, to proszę również o dokładną dokumentację, aby niezależni naukowcy mogli odtworzyć dane zjawisko (tak, tak, metodologia wymaga powtarzalności wyników, by uznać coś za fakt ;) ) Oczywiście w ten sposób musiałbyś jednocześnie zanegować istnienie łuków odruchowych, co do których istnienia nie ma wątpliwości.

A co do zmysłów - mamy ich więcej niż powszechnie znane, fizyczne zmysły. I dla nich(tych fizycznych) rzeczywiście ta cała duchowość będzie bzdurą, bo nimi nie poznasz pewnych rzeczy.

Chętnie sie dowiem jakie to zmysły i gdzie ich receptory i ośrodki są zlokalizowane. P.S. czakry odpadają, (patrz wyżej dlaczego)

A co do sceptycznego podejścia do zjawisk duchowych, paranormalnych, itd. - sceptycy prezentują postawę w stylu "co z tego, że ktoś doświadczył czegoś tam - ja nie doświadczyłem i znam innych ludzi, którzy też nie doświadczyli więc wątpię, żeby to była prawda".

Czy muszę widzieć wrzeciono kariokinetyczne, aby uwierzyć, że jest? Nie, wystarczy opinia niezależnych naukowców stosujących powszechnie uznaną metodologię, którzy zgodnie potwierdzają jej istnienie.

Z tego powodu niektórzy są na tyle zabawni, aby udowadniać mi, że to czego ja doświadczam jest niemożliwe lub jest bzdurą z wyżej wymienionego powodu.

Nie zamierzam negować Twoich odczuć i wrażeń, po prostu Twoje słowa to dla mnie za mało, bym uwierzył, gdyż samo twierdzenie, że coś się potrafi nie wystarcza, bez weryfikacji i konfrontacji ze sceptykami. Vide moce psioniczne Fenixa Nightwalkera (dla nieznających sprawy, człowiek-legenda forum ;) )

skoro są na tyle zamknięci, to im się to nie przydarza - proste :P.

Oj zamknięci, zamknięci... Sceptycy są wbrew pozorom otwarci, ale nie lekkomyślni, stąd często przypinana im łatka zamkniętych. Same słowa to dla nich za mało. Sceptyk to ktoś, kto w poszukiwaniu prawdy konfrontuje się z tymi, którzy twierdzą, że prawdę posiadają.
  • 2



#14

Luke_Flamesword.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W niej jest taki sprytny myk, że trzeba dowodzić istnienia danego zjawiska, by je zaakceptować

Dowodzić odwołując się do ogólnie przyjętych założeń dotyczących rzeczywistości... które niekoniecznie muszą być prawdziwe.

Innymi słowy; jeśli możesz, to proszę udowodnij że "owo to i tamto" powoduje, że sygnały powstają w naszym układzie nerwowym.

Tego nie da się udowodnić w taki sposób, aby osoba która tego nie doświadczyła miała przekonujące dowody. Aby poznać rzeczywistość taką jaka jest naprawdę, jest konieczna medytacja i to właśnie w czasie medytacji poszerza się świadomość i przychodzi zrozumienie. Nie ogarniesz rzeczywistości umysłem, bo umysł jest w stanie zrozumieć tylko ograniczoną jej cześć.

tak, tak, metodologia wymaga powtarzalności wyników, by uznać coś za fakt

Właśnie dlatego im tak daleko do odkrycia rzeczywistości :P

Chętnie sie dowiem jakie to zmysły i gdzie ich receptory i ośrodki są zlokalizowane

Człowiek prócz ciała fizycznego ma także m.in ciało przyczynowe, astralne czy eteryczne. I tak, wielu ludzi jest w stanie je zobaczyć - eteryczne jest najłatwiej i nawet ja je potrafię widzieć.

Nie, wystarczy opinia niezależnych naukowców stosujących powszechnie uznaną metodologię, którzy zgodnie potwierdzają jej istnienie.

A opinia np. niezależnych ezoteryków/mistrzów duchowych/jasnowidzów, którzy maja swoje doświadczenia Ci nie wystarczy? :P

Nie zamierzam negować Twoich odczuć i wrażeń, po prostu Twoje słowa to dla mnie za mało, bym uwierzył, gdyż samo twierdzenie, że coś się potrafi nie wystarcza, bez weryfikacji i konfrontacji ze sceptykami.

Pewnie że za mało, bo nie jesteś w stanie uwierzyć w to naprawdę póki sam nie doświadczysz. Dlatego jeśli Cię to naprawdę interesuje to zajmij się praktyką, bo samym teoretyzowaniem nigdzie się nie dojdzie. Ja też nie wierzyłem, dopóki sam nie doświadczyłem, a wątpliwości ciągnęły się za mną jeszcze przez wiele miesięcy mimo doświadczenia wielu "cudów".

Sceptyk to ktoś, kto w poszukiwaniu prawdy konfrontuje się z tymi, którzy twierdzą, że prawdę posiadają.

I tu tkwi błąd - sceptyk powinien skonfrontować się z samym sobą, a nie próbować rozumem ogarnąć rzeczy, których rozumem się nie ogarnia. Słowami to można udowodnić niemal wszystko, wystarczą tylko wygodne założenia dotyczące rzeczywistości, które i tak ciągle się zmieniają. Np. Kiedyś byliśmy zbudowani z atomów i tego trzeba było się trzymać cokolwiek udowadniając, a teraz powoli odkrywa się co jest dalej - teoria strun pokazuje, że naukowcy są coraz bliżej odkrycia, czegoś co mistrzowie duchowi wiedzą od tysięcy lat - że wszystko składa się z energii, która wibruje.
  • 1

#15

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Dostrzegam ogromną różnicę w naszym światopoglądzie i dochodzę do wniosku, że nie znajdziemy konsensusu. Jednak muszę przyznać, że mimo tej różnicy dobrze się z Tobą dyskutuje. :)
Ale teraz do konkretów:

Dowodzić odwołując się do ogólnie przyjętych założeń dotyczących rzeczywistości... które niekoniecznie muszą być prawdziwe.

Czyli podważasz wiedzę zdobytą przez setki lat doświadczeń, aby uzasadnić swoje przekonania?

A opinia np. niezależnych ezoteryków/mistrzów duchowych/jasnowidzów, którzy maja swoje doświadczenia Ci nie wystarczy? :P

Ano miałem okazję poznać opinię takiego jednego, który twierdził, że jest mistrzem psioniki, nie ukrywam, dałem się nabrać i uwierzyłem mu. Jedźmy dalej:

Dlatego jeśli Cię to naprawdę interesuje to zajmij się praktyką, bo samym teoretyzowaniem nigdzie się nie dojdzie.

Zająłem się praktyką, zacząłem ćwiczyć psionikę. Efekt po godzinach spędzonych na skupianiu się przed papierowym wiatraczkiem na "przepływie energi psi"? Zero, wyćwiczenie paru trików i iluzji - bezcenne
Praktyka faktycznie doprowadziła mnie dalej... doprowadziła do sceptycyzmu, za co jestem Feniksowi wdzięczny :)

Człowiek prócz ciała fizycznego ma także m.in ciało przyczynowe, astralne czy eteryczne. I tak, wielu ludzi jest w stanie je zobaczyć - eteryczne jest najłatwiej i nawet ja je potrafię widzieć.

A te ciała to w którym wymiarze, naszego dziesięciowymiarowego wszechświata są? Co do ciała eterycznego, czy to nie przypadkiem zjawisko powidoku?

I tu tkwi błąd - sceptyk powinien skonfrontować się z samym sobą, a nie próbować rozumem ogarnąć rzeczy, których rozumem się nie ogarnia.

Ach, idee romantyczne żyją wciąż pełnią życia, aż przypomina mi się "Oda Do Młodości" Mickiewicza:
Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię.


No cóż, może i piękne wiersze tworzyli romantycy, jednak naukowcy z nich mizerni. Dla mnie inspiracją byli myśliciele oświecenia.

Kiedyś byliśmy zbudowani z atomów i tego trzeba było się trzymać cokolwiek udowadniając, a teraz powoli odkrywa się co jest dalej

Hmm... z tego co wiem, do dziś jesteśmy zbudowani z atomów, no chyba, że coś mnie ostatnimi czasy ominęło ;) A to, że atomy są jednak podzielne to też nie takie novum.
Ale wracając do reinkarnacji, bo za bardzo zbaczamy z głównego toru dyskusji, żeby udowodnić istnienie tegoż zjawiska najpierw trzeba by udowodnić istnienie duszy, a dusza jest domeną wiary, nie nauki. Stąd polemika na gruncie naukowym jest jałową wymiana zdań nieprowadzącą do konkretnych wniosków.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych