Skocz do zawartości


Zdjęcie

Polskie wojsko na tropie UFO


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
36 odpowiedzi w tym temacie

#1

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Polskie wojsko na tropie UFO


Rozmowa z płk Ryszardem Grundmanem*; byłym szefem Służby Ruchu Lotniczego Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Kraju

Siły lotnicze PRL gromadziły i analizowały meldunki pilotów na temat spotkań z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. W teczce "sprawy niewyjaśnione" zebrało się kilkadziesiąt raportów. W latach 90. bezcenne dane zniknęły ze sztabu.

Wie pan, że większość osób słysząc o latających spodkach uśmiecha się z politowaniem?


Wiem. Jednak pilotom wojskowym, którzy widzieli na własne oczy niezidentyfikowane obiekty latające, daleko jest do śmiechu. Nie twierdzą, że spotkali UFO, ale uważają, że zdarzyło im się coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Proszę sobie wyobrazić, że podczas lotu ćwiczebnego nagle podlatuje do pana maszyny pulsujący zmiennym światłem "spodek" i zaczyna wykonywać manewry zaprzeczające prawom fizyki. Jakby pan wtedy się zachował?


Nie wiem. Takie przypadki faktycznie się zdarzały?

W latach 80-tych, gdy byłem szefem Służby Ruchu Lotniczego Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Kraju, meldunki o obiektach, których zachowania nie umiano wytłumaczyć, dostawałem stosunkowo często. Do końca mojej służby, czyli do 1992 r., uzbierało się ich co najmniej kilkadziesiąt. Wszystkie lądowały w specjalnej teczce "spraw niewyjaśnionych". Razem z płk Jerzym Topolnickim, moim ówczesnym bezpośrednim przełożonym, staraliśmy się je analizować, ale niewiele można zrobić mając do dyspozycji jedynie suchy meldunek pilota. Uznaliśmy jednak, że jeżeli my czegoś nie rozumiemy, to nie jest powiedziane, że za 50 lat nadal nikt nie będzie w stanie wyjaśnić tych zjawisk. Nie mogłem zamykać oczu na zdarzenia, które mogły zagrozić bezpieczeństwu lotów. To była moja rola służbowa.

W polskim wojsku nikt wcześniej ani nikt później nie zbierał raportów o UFO?

Byłem pierwszym wojskowym, który zainteresował się poważniej tą tematyką. Jeżeli ma się w ręku meldunek doświadczonego pilota wojskowego, oficera, którego trudno podejrzewać o brak kompetencji w ocenie zjawisk atmosferycznych i wyglądu ziemskich pojazdów latających, to nie należy wyrzucać go do kosza. Wojskowe instrukcje nie obejmowały oczywiście UFO, bo wprowadzenie takiego terminu do oficjalnego dokumentu byłoby równoznaczne z tym, że istnienie obiektów latających pochodzenia pozaziemskiego jest uznane nie tylko przez Wojsko Polskie, ale też przez siły zbrojne całego Układu Warszawskiego. Przepisy instrukcji wojskowych były bowiem znormalizowane w całym Układzie. Nikt nie zabraniał jednak gromadzenia danych na temat dziwnych zjawisk przestrzeni powietrznej. Robiłem to i miałem nadzieję, że moja praca będzie kontynuowana.

A była kontynuowana?

Niestety nie. Nikt w polskim wojsku nie zajmuje się dziś niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. Ufolodzy czasami mówią, że nasza armia ukrywa informacje o UFO. Nie ukrywa, bo ich nie ma. Po moim odejściu ze sztabu zaprzestano systematycznego zbierania raportów na ten temat. Szkoda. Armie państw zachodnich badają niezwykłe zjawiska, robią to także Rosjanie.

A co stało się z zebranymi przez pana raportami?

Po moim odejściu ze sztabu teczka z meldunkami zniknęła.

Zniknęła?

Zniknęła. Nie ma jej.

A co się z nią stało?

Nie wiem. Może ktoś zabrał sobie meldunki na pamiątkę. Nie potraktowano tej sprawy poważnie. Żałuję, bo gdyby nadal zbierano tego typu sygnały, to mielibyśmy do dyspozycji dane obejmujące okres ponad 20 lat. Można by się pokusić o ich analizę i próbować wyłapać prawidłowości dotyczące pojawiania się i zachowania niezidentyfikowanych obiektów latających. A tak, skoro nie ma materiału, to nie ma czego analizować.

Kiedy po raz pierwszy dostał pan meldunek o spotkaniu samolotu wojskowego z niezidentyfikowanym obiektem latającym?

Nie pamiętam dokładnej daty, ale najwięcej sygnałów dotyczyło wydarzeń z 11 grudnia 1982 r. W nocy stacje radiolokacyjne w różnych częściach Polski zaczęły meldować o wykryciu poruszających się z ogromną prędkością obiektów. W sumie nad naszym terytorium zaobserwowano ich aż 16. Samoloty myśliwskie dostały rozkaz startu i zestrzelenia przeciwnika, ale żadnej z maszyn nie udało się zlokalizować celów. Dziwne obiekty pojawiły się wtedy także nad NRD, Czechosłowacją i wschodnią częścią ZSRR. Obawiano się nawet, że rozpoczął się atak NATO. W tym przypadku nie mamy do czynienia z obserwacją jednego pilota, tylko zdarzeniem, które uruchomiło całą machinę wojskową i zaangażowało setki osób. Wszyscy nie mogli ulec złudzeniu. A tym bardziej złudzeniu nie mógł ulec radar.

Stacje radiolokacyjne często wykrywały tego typu obiekty?

Nie. Najczęściej nie wykrywały niczego. Radary tylko kilka razy dały pełny obraz sytuacji. Dysponuję relacją z 1955 r. Podczas ćwiczeń Układu Warszawskiego stacja radiolokacyjna w rejonie Warszawy namierzyła dwa cele nad Zatoką Gdańską. Poruszały się z prędkością 2300 km/h na wysokości 20 tys. metrów. W tych czasach nie istniał żaden samolot o takich osiągach. Co jeszcze dziwniejsze, w pewnym momencie oba obiekty zrobiły zwrot o 90 stopni. Dosłownie w miejscu, bez żadnego promienia skrętu. Takiego manewru na tak dużej prędkości nie da się wykonać. Nie są w stanie zrobić tego nawet współczesne, najnowocześniejsze samoloty. A co dopiero 50 lat temu.

I co się stało z tymi obiektami?


Poleciały na Litwę, potem przemieściły się w okolice Lwowa i wtedy zniknęły z ekranów stacji. Wtedy nikt nie wysłał myśliwców w celu podjęcia próby przechwycenia obiektu. Ale np. jesienią 1983 r. obiekt w kształcie "cygara" był ścigany najpierw przez dwa śmigłowce, a potem przez myśliwiec Su-20.

Co wtedy się stało?

W jednostce w Łęczycy namierzono lecący z dużą prędkością na małej wysokości obiekt o kształcie przypominającym cygaro. W pościg za nim wysłano dwa śmigłowce i zaalarmowano lotnisko wojskowe w Powidzu. Śmigłowce nie były jednak w stanie dojść do obiektu na odległość mniejszą niż 30 km. W Powidzu, gdy to "coś" nadleciało nad jednostkę wyłączyły się urządzenia elektryczne, padła łączność. Przelatujące nad pasem startowym świecące "cygaro" widziało w Powidzu kilkunastu żołnierzy. Obiekt skierował się w stronę Poznania. Z bazy w Krzesinach wysłano myśliwiec. Pilot nie mógł jednak namierzyć celu, który gdzieś się "zgubił".

Incydent badała wojskowa komisja, która przesłuchała wszystkich świadków. Raport nie zawierał żadnych końcowych wniosków. Stwierdzono, że należy materiał poddać dalszej analizie i wykazać szczególną uwagę przy podobnych tego typu zdarzeniach. Zachowywałem więc czujność, tym bardziej, że o dziwnych obiektach meldowali nie tylko piloci.

To znaczy?


Czasem wysyłano patrole po otrzymaniu sygnałów, że "coś" dziwnego wylądowało w lesie lub na łące. Pamiętam meldunek oficera dyżurnego WSW do Centralnego Stanowiska Dowodzenia. To też był 1983 r. Oficer poinformował, że do patrolu WSW w Kobyłce pod Warszawą zgłosili się cywile. Prosili, żeby sprawdzić las, bo tam dzieje się coś dziwnego, widać jakieś światło.

Może ktoś sobie po prostu "jaja" robił z WSW?

Nie wiem, jakie były intencje cywilów, ale w raporcie napisano, że patrol po przejściu kilkuset metrów w las, dostrzegł silne światło. Żołnierze mieli wrażenie, że to blask pożaru. Podeszli bliżej do polany i zobaczyli wiszący 10 metrów nad polaną obiekt o kształcie "cygara". Miał ok. 50 metrów długości, silnie świecił na czerwono. Żołnierze byli w szoku. Nie strzelali, nic nie mówili, byli w stanie tylko patrzeć. Po chwili obiekt zmienił światło na seledynowe, zielone, niebieskie i w końcu na silnie pulsujące czerwone. Wtedy w zupełnej ciszy "cygaro" wyleciało z ogromną prędkością w górę. Patrol poszedł na polanę, ale nie znalazł żadnych śladów.

Co typowe, meldunek został przyjęty bez odnotowania w raporcie. Potraktowano go jako ciekawostkę.

Takie meldunki często traktowano w wojsku jako ciekawostkę?

Często. Sam nie do końca wiedziałem, jak się do nich odnosić. Chciałem poradzić się przełożonego. Poszedłem więc do płk Topolnickiego. Mówię mu, że od czasu do czasu pojawiają się nad Polską tajemnicze obiekty i pytam, co on o tym myśli. On wtedy z tajemniczą miną mówi do mnie: poczekaj, coś ci pokażę. Wyjął z sejfu raport dwóch pilotów z Wybrzeża, którzy podczas dyżuru bojowego spotkali się nad Bałtykiem z niezidentyfikowanym obiektem. Zostali naprowadzeni na niego przez obsługę naziemną, która widziała go na radarach. Zbliżyli się do niego na odległość niespełna 200 metrów. Obiekt miał kształt podłużnego walca o długości blisko sześciu metrów. Był czarny, nie miał żadnych znaków rozpoznawczych, usterzeń, silników czy otworów, nie ciągnął też za sobą żadnej smugi. Gdy pilot włączył w "Iskrze" pełne uzbrojenie i poprosił o zgodę na użycie broni, obiekt zaczął gwałtownie manewrować. Załoga straciła go z oczu. Zniknął także z radarów. To było bardzo dziwne. Pamiętam jeszcze nazwiska pilotów: kpt. Zbigniew Praszczałek i ppor. Marek Jacewicz. Trudno w tym przypadku mówić o złudzeniu.

W środowisku pilotów wojskowych chętnie mówiono o spotkaniach z tajemniczymi obiektami latającymi?

Wręcz przeciwnie. Opowiadając o spotkaniu z "latającym spodkiem" bardzo łatwo można było narazić się na kpiny kolegów i utratę prestiżu. W bardzo wielu przypadkach piloci nie przyznawali się, że natknęli się w powietrzu na coś zupełnie nieznanego. Woleli o tym zapomnieć. Nawet jeśli obiekt widziało kilku pilotów, to po wylądowaniu żaden nie kwapił się do rozmowy o nim.

Sytuacje, gdy z "latającym spodkiem" spotkało się kilka samolotów też się zdarzały?

Tak. Raz, w 1980 r., na niezidentyfikowany obiekt natknęło się aż siedem samolotów. Migi-21 z bazy w Mierzęcicach ćwiczyły przechwycenia. W pewnym momencie lecący jeden za drugim piloci zauważyli, że podlatuje do nich pulsujący zmiennym światłem obiekt w kształcie "spodka" z błękitno-szarą kopułą. Był wielkości trzech samolotów. Podlatywał kolejno do każdego samolotu, wykonując przy tym manewry zaprzeczające prawom fizyki. Gwałtownie zmieniał kierunki lotu w pionie i poziomie. Piloci byli przestraszeni, bo takich manewrów nie jest w stanie wykonywać żaden obiekt posiadający jakąś masę. Skrócili lot, chcieli jak najszybciej wylądować. Jeden z nich, w momencie gdy obiekt znalazł się przed jego samolotem, wykonał kilka zdjęć z fotokarabinu.

Co było na tych zdjęciach?


Na fotografii wykonanej z odległości 800 metrów widać jedynie czarno-biały punkt. Jednak zachowanie pilotów podczas lądowania świadczy, że spotkanie z tym obiektem musiało zrobić na nich bardzo duże wrażenie. Aż sześciu z nich zerwało opony podczas lądowania. Wszyscy byli bardzo doświadczeni, a mimo to hamowali za ostro. Po lądowaniu, gdy zebrali się obok startowego stanowiska dowodzenia, nic nie mówili o spotkaniu z tajemniczym "spodkiem". Dopiero gdy pierwszy wspomniał, że widział coś dziwnego w powietrzu, kolejni zaczęli przyznawać, że im również towarzyszyło przez pewien czas coś, czego nigdy wcześniej nie widzieli.

Okazało się, że stacje radiolokacyjne również widziały obiekt, ale żołnierze uznali, że skoro punkt pojawił się tak nagle i równie niespodziewanie zniknął, to pewnie popełnili błąd albo szwankuje sprzęt.

Meldunki dotyczące UFO wyglądały najczęściej właśnie tak? Piloci widzą dziwny obiekt, ale nie ma żadnych materialnych dowodów na to, że faktycznie go widzieli?

Jeżeli nie było zapisu ze stacji radiolokacyjnej, to opieraliśmy się tylko na słowach pilotów. Oczywiście, że w powietrzu łatwo można ulec złudzeniu i pewnie część "spotkań" da się racjonalnie wytłumaczyć, ale z pewnością nie wszystkie. Piloci są przygotowani na bardzo różne sytuacje, ale wszyscy, którzy zetknęli się z niezidentyfikowanym obiektem latającym powtarzają, że było to coś niesamowitego, nieziemskiego. Coś, czego nie są w stanie wyjaśnić na gruncie dostępnej im wiedzy. I jeszcze jedno: piloci przyznawali, choć niechętnie, że podczas spotkania z niezidentyfikowanym obiektem latającym paraliżował ich strach. Działały oczywiście odruchy: wykonywali manewry, meldowali, wykonywali procedury związane z użyciem broni. Przede wszystkim jednak bali się. I nie był to strach o własne życie czy obawa, że zaraz będą musieli zestrzelić obiekt. Bali się, bo zetknięcie z nieznanym, z tajemnicą, zawsze wywołuje strach.

Myśli pan, że piloci dzisiaj piloci wojskowi również spotykają niezidentyfikowane obiekty latające?

Pewnie tak. Tyle że dzisiaj nasze samoloty wojskowe wykonują o wiele mniej lotów niż w latach 70. i 80. "Zimna wojna" się skończyła, wojska lotnicze mają trochę inne zadania i możliwości. Lektura współczesnych meldunków dotyczących niezidentyfikowanych obiektów latających byłaby jednak na pewno bardzo ciekawa.

A pan na swój własny użytek tłumaczył sobie jakoś istotę tych fenomenów?


Zawsze patrzyłem krytycznie na każdy meldunek. Być może dlatego, że przez 42 lata służby wojskowej nigdy nie widziałem niezidentyfikowanych obiektów latających. Starałem się podchodzić do sprawy racjonalnie. Jednak były przypadki, przy których mój zdrowy rozsądek kapitulował. Pilot wie, czego spodziewać się w powietrzu. I jeśli melduje precyzyjnie, że obiekt wykonywał manewry, którego nie jest w stanie wykonać żadna maszyna zbudowana na ziemi, to nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć. A tym bardziej nie mam powodu, by nie wierzyć kilku pilotom. W powietrzu nie zdarzają się zbiorowe halucynacje.

Mam rozumieć, że podczas swojej służby w wojskach lotniczych uwierzył pan w UFO?

Nie. Jeżeli jednak czegoś nie rozumiemy, to nie można powiedzieć, że tego nie ma. Wolę powiedzieć: nie wiem. Po prostu nie wiem. Gdyby wojsko i instytucje cywilne podeszły do tematu poważnie, a nie odkładały go automatycznie na półkę z "ciekawostkami", to może wiedzielibyśmy więcej. Póki co pozostaje nam pogodzić się ze swoją niewiedzą.

*Płk dypl. pil. Ryszard Grundman – pilot myśliwski, jeden z pierwszych polskich pilotów samolotów odrzutowych. Był dowódcą I Pułku Lotnictwa Myśliwskiego "Warszawa" i szefem Służby Ruchu Lotniczego Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Kraju. Obecnie w stanie spoczynku.
Dołączona grafika

źródło
  • 0



#2

livin.
  • Postów: 532
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Kurczę ubiegłeś mnie już chciałam to zarzucać;) co do wywiadu to powiem ak; wierze temu facetowi, nie jest jakimś nawiedzonym ufologiem, gada do rzeczy i nie próbuje na siłe udowadniać swoich racji. Jest wiarygodny. Dzięki takim ludziom fenomen ufo jest w stanie mnie zainteresować. Człowiek kompetenty wie o czym mówi, już dosyć mam czytania o 1000 rasach ufo i porwaniach wyjętych żywcem z sci-fic. Prawda jest taka, że długo jeszcze będziemy musieli czekać aby rozwiązać zagadke noli, ufonautów. Może nawet nigdy nie będzie to nam dane....O ile to jest rzeczywiście produkcji pozaziemskiej.
  • 0



#3

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ten portal ma to do siebie, że raz trzyma wiadomości 24 godziny, a raz nawet nie 5 minut, więc trzeba się śpieszyć. Nieraz uda im się nawet dać jakiś fajny artykuł paranormalny, ale trzeba go przed opublikowaniem przeczytać dwa razy :D
Co do tematu, to nie ma powodów, aby nie wierzyć temu Panu, a teczki jak to teczki, gdzieś są, ale w Polsce..prędzej znajdziesz Graala...
  • 0



#4

Raziel.
  • Postów: 405
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

No proszę jeden z bardziej przekonujących ludzi jakich słyszałem ( czytałem) to wszystko brzmi bardzo wiarygodnie bo skoro ludzie na ziemi widują obiekty latające a nie chodzimy jednak na siłę z głową w górze to piloci którzy są powietrzu siłą rzeczy muszą natykać się na takie zjawiska hehe to musi być ciekawe i paraliżujące doświadczenie
  • 0

#5

Wujek_Deth.
  • Postów: 69
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Kilkanaście lat temu natknąłem się na ciekawy artykuł w "Skrzydlatej Polsce" bądź "Lotnictwie" (wybaczcie, że nie pamiętam dokładnie; ojciec kiedyś miał całe stosy tych magazynów). Był to wywiad, nie pamiętam już z kim, ale bardzo prawdopodobne, że z tym właśnie człowiekiem. W wywiadzie tym był wspomniany przypadek spotkania niezidentyfikowanego obiektu latającego nad Bałtykiem. Obiekt ten wykonywał dziwne manewry, zupełnie jakby "drażnił się" z pilotem. Kiedy w końcu pilot dostał pozwolenie na użycie broni, obiekt zniknął. Musiał to być przypadek Iskry, o którym mowa jest w tym temacie. Było też wspomniane, iż wszelkie tego typu przypadki są rejestrowane. Magazyn, w którym zamieszczono ten artykuł, pochodził z przełomu lat 80/90. Niestety, mam nikłe szanse na "odkopanie" go.
  • 0

#6

Pierce.
  • Postów: 153
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Pan płk. jest wiarygodny zwłaszcza dlatego, że niewiele mógł zyskać dzialąc się z nami swoimi informacjami. Prawdą jest także, iż nie narzuca nam konkretnej racji, on "nie wie" - woli się do tego przyznać niż kłamać jak inni pseudoświadkowie ufo.

Druga strona medalu to coraz częstsze powoływanie się na wiarygodnych ludzi. Chyba zauważyliście że jeszcze kilkanaście lat temu wywiady przeprowadzano z rolnikiem w stroju roboczym, a dziś jego miejsce zajmują bardziej zaufane społeczeństwu osoby np. policjanci, wojskowi.

Jak by na to nie spoglądać, nie przetrwały żadne dowody, nie ma zatem powodu do bardziej wnikliwej rozmowy. Słowa świadka są niewiele warte.
  • 0

#7

Cthulhu.
  • Postów: 406
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Miałem kiedyś wydanie specjalne Faktora X ze specjalnym odcinkiem Nie Do Wiary, o UFO w Polsce. I tam też był z nim wywiad.
  • 0



#8

adiridas.
  • Postów: 21
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

z tym "spotkaniem" w Kobyłce pod wawa bez kitu coś było kiedyś mi wujek opowiadał o tym znaczy nie że coś konkretnie widział ale cała ta sytuacja miała miejsce .Jeśli chodzi o sam las to jest duży poligon wojskowy do dziś wiec nie dziwne że na wezwanie mieszkancow wyslano tam żołnierzy a nie np. policje.Do dziś poligon funkcjonuje i używany jest przez brygade pancerna w Wesołej, GROM z Warszawa-Rembertów ,przez instytut uzbrojenia leżacy na pograniczu Zielonki i Kobyłki oraz jeszcze kilka wojskowych instytucji ;)
  • 0

#9

Smokin Aces.
  • Postów: 37
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@Przemo

Musisz mnie nazwać ignorantem, bo wiara ma się nijak do rzeczywistej bytności obcych inteligentnych form życia na Ziemi, czy w jej okolicy. Moim zdaniem dowodów to wy nie macie, wy czyli towarzystwo ufo-wielbicieli. To czym wasze towarzystwo dysponuje to poszlaki, a nie dowody. Dowodem byłby obcy, albo jego zwłoki, dowodem byłby statek obcych, najlepiej z załogą na pokładzie. Te wszystkie rozmazane filmiki i zeznania świadków że widzieli błysk, albo jakiś latający spodek to z jednej strony bajki, które dobrze sprzedają się prasie brukowej. Zaś z drugiej strony rzeczywiście widzieli ten spodek, czy latające bóg wie co, ale to wcale nie oznacza że to obca, inteligentna forma życia. Równie dobrze może to być prototyp prosto z rosyjskiego czy japońskiego laboratorium wojskowego.

Edycja
UFO to się kolegom ;]
  • 0

#10

Smokin Aces.
  • Postów: 37
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@Przemo

W takim razie masz prawo albo nazwać mnie ignorantem albo człowiekiem skłonnym do nadinterpretacji. Najwyraźniej mylnie założyłem, że chodzi ci o obce inteligentne formy życia, bo skrótu ufo używa się również w tym znaczeniu. Dlaczego tak wywnioskowałem, bo to chyba oczywiste, że od cholery jest raportów na świecie o niezidentyfikowanych obiektach latających. To samo wynika bezpośrednio z lektury tego artykułu. To dosłownie rozumie się samo przez się.
  • 0

#11

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

mogłeś to zinterpretować na swój sposób, poprzez nieco błędne sformułowanie zdania przez Pana Ryszarda.

Wiem. Jednak pilotom wojskowym, którzy widzieli na własne oczy niezidentyfikowane obiekty latające, daleko jest do śmiechu. Nie twierdzą, że spotkali UFO, ale uważają, że zdarzyło im się coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć.


  • 0



#12

Rzolniez.
  • Postów: 31
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Co do tematu to obserwacje UFO w wojsku były, są i będą. W "Nie do wiary" o Wylatowie była wzmianka o takich właśnie obserwacjach. Na Konferencji ufo w Grudniu tamtego roku Fizycy z Uniwersytetu Śląskiego też stwierdzili tak jak kolega "Smokin Aces" aby uwierzyć w "ufo" to musieliby dostać UFOludka w klatce. Czyli niewierzący też jesteś bo wątpię żebyś znalazł jakiś niepodważalny dowód na istnienie Boga ;)
  • 0

#13

Smokin Aces.
  • Postów: 37
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@Rzolnierz

Gratuluje trafnego wnioskowania, trafiłeś dosłownie w sedno. Jestem niewierzący i dobrze mi z tym. Przy czym nie jestem ateistą, a agnostykiem, czyli ani wierzę, że coś jest ani wierzę że tego czegoś tam nie ma i mało mnie to obchodzi póki z dala ode mnie. ;]
  • 0

#14

livin.
  • Postów: 532
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Oczywiście ta niewiera ma się nijak do noli, przecież one moga być również pochodzenia ziemskiego. Jeśli chodzi o obce formy życia to powiem,że owszem wierzę w nie. Czy to czyni mnie fantastą? Myślę, że nie.
  • 0



#15

Smokin Aces.
  • Postów: 37
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jeśli chodzi o obce formy życia to powiem,że owszem wierzę w nie. Czy to czyni mnie fantastą? Myślę, że nie.


Nie no oczywiście, że nie tak samo jak z człowieka wierzącego w boga nie czyni to osoby religijnej, albo z kogoś wierzącego w istnienie skrzatów nie czyni oszołoma. Ty jesteś spoko bo wiesz swoje, nie. ;]
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych