Zeżarłbym wszystkie kobietyZ jasnowidzem Krzysztofem Jackowskim rozmawia Tomasz Kwaśniewski
Człuchów w województwie pomorskim. Około 15 tys. mieszkańców i drugi co do wielkości, po Malborku, krzyżacki zamek. Parkujemy przed jednym z bloków. Na drugim piętrze, w dwupokojowym mieszkaniu, mieszka Krzysztof Jackowski - jasnowidz. W Wikipedii widnieje jako jeden z siedmiu znanych człuchowian. Obok Kamilli Baar i Urlicha von Jungingena. Sławę Jackowskiemu przyniosła dokumentalna telenowela 'Eksperyment jasnowidz'. Wcześniej podjął się m.in. odnalezienia zaginionego męża Danuty Hojarskiej, posłanki Samoobrony. Męża nie odnalazł, ale do Samoobrony wstąpił. Kandydował do sejmiku województwa pomorskiego. Bez powodzenia. Pukamy do drzwi. Krzysztof Jackowski, stojąc w progu: - Proszę pokazać legitymacje prasowe. (pokazujemy) Zapraszam.
Wchodzimy do pokoju: kanapa, dwa fotele, komputer, ogromny telewizor i dwie szafy wypełnione dokumentami.
Dlaczego zażądał pan od nas legitymacji prasowych?Bo się boję zemsty.
Zemsty za co?Mam taką zasadę, że szukam zwłok, ale nie wskazuję sprawców. Zabójcy przeważnie o tym nie wiedzą, więc jak znajdę zwłoki, to morderca może sobie dopisać resztę.
Czyli to, że on przez pana wpadnie?Wyobraźmy sobie taką sytuację, którą z góry odpukuję: gdzieś pod Człuchowem mąż kłóci się z żoną. W ataku szału sięga po nóż, kobieta nie żyje. Uspokoił się i mówi: 'Jezus Maryja, co ja zrobiłem', a potem wyciąga tę kobietę do lasu i zakopuje. Dwa, trzy miesiące trwa śledztwo i cisza. Teściowie, bo policja już raczej optuje, że ta kobieta gdzieś sobie precz poszła, postanawiają zwrócić się do mnie o pomoc. I umówmy się, że ten morderca kompletnie w jasnowidzenie nie wierzy, ale nagle zaczyna się bać. Resztę niech pan sobie dośpiewa.
Zdarzyło się, że ktoś chciał pana uciszyć?Odpukać.
Ale rozumiem, że jak ktoś nagle dzwoni, to...(...rozlega się dzwonek) Spokojnie. To tylko pan Janusz. Pilnuje mnie, gdy przychodzi ktoś, kogo nie znam. Usiądzie sobie w drugim pokoju, nie będzie nam przeszkadzał. Janusz, pokaż się panom! I przynieś herbatę. A my już zostawmy te moje lęki, proszę.
Zacznijmy więc od początku. Może się pan przedstawić?45 lat. Zawód wyuczony: tokarz. Od 15 lat utrzymuję się z jasnowidzenia.
Co pan robił jako tokarz?Toczyłem śrubki.
Płynnie pan przeszedł od tego toczenia do tego jasnowidzenia?Był taki moment, że już robiłem wizje, a jeszcze pracowałem. Bo, widzi pan, ja się bałem uczynić z tego zawód. Jasnowidzenie to jest, jakby nie patrzeć, zjawisko irracjonalne, więc jeślibym miał to traktować jako zawód, to z tego mogłoby wynikać, że jestem stuknięty.
A jest pan stuknięty?Myślę, że nie. Zaraz zresztą dam panu na to kwity. Jak za węgiel. (Krzysztof Jackowski podchodzi do jednej z szaf. Wyciąga kilka dokumentów. Na kolejnych kartkach przeróżni prezydenci, wójtowie, burmistrzowie i policjanci składają podziękowania za pomoc w odnalezieniu osób i zwłok)
A miał pan taki moment, gdy pan o sobie myślał, że jest stuknięty?Absolutnie nie. Jasnowidzenie jest czymś bardzo racjonalnym i wytłumaczalnym. Bo tu nie chodzi o jakieś aury, gwiazdki czy inne historie. Tamto to rzeczywiście są bzdury.
Ma pan żonę?Miałem. Rozstaliśmy się kilka lat temu.
Dzieci?Syna wychowuję, córkę wychowałem. Ma 23 lata, studiuje psychologię i mieszka z partnerem.
Kiedy pan się zorientował, że jest pan jasnowidzem?Od dziecka interesowałem się astronomią i filozofią. O dziecka zadawałem sobie dwa pytania. Pierwsze: dlaczego człowiek jest? Drugie: co to jest nicość? Zwłaszcza ta nicość to jest dla mnie coś bardzo istotnego. Jak pan sądzi, czym może być nicość?
Niczym!Ale to już jest określenie i forma. Zastanawiałem się więc dalej i wpadła mi do głowy taka myśl, że nicość nie ma prawa istnieć, bo gdyby istniała, byłaby czymś. Potem wyciągnąłem z tego wniosek, że coś, co myśli, nabiera pamięci i że ta pamięć jest niezniszczalna.
Może będzie lepiej, jak wrócimy do tego momentu, gdy pan odkrył w sobie to jasnowidzenie.Nie chcę o tym mówić. To zbyt bajeczne.
Niech pan się nie przejmuje.Miałem wtedy dwadzieścia kilka lat i w ogóle nie interesowałem się parapsychologią. I wie pan, dziwna rzecz, nieraz, zawsze o określonej porze przed zaśnięciem, dostawałem przebłysku. Nagle pojawiało się to coś, co mnie przebudziło, olśniło, dało energię. I potem było takie myk, które na drugi dzień się działo.
A tak konkretniej?Pewnego wieczora, jest jakaś 23, już przysypiam, a tu nagle takie wrażenie, żebym nabrał wody. Do garnka, do wiaderka, do czegokolwiek. Myślę sobie, co mi po łbie chodzi? Zbagatelizowałem to i nagle jak się nie zadzieje. Bo widzi pan, wizja to jest i scena, i obraz, i zrozumienie od razu. Takie trzask i już. To jest tak, jakbym pana zapytał, jak pan spędził ubiegłorocznego sylwestra. W pana umyśle, mimo woli i w jednej chwili, pojawia się całe jego streszczenie. Tym jest wizja. Tylko że to nie jest forma czegoś, co człowiek przeżył, tylko czegoś spoza jego życia.
I co było dalej z tą wodą?Próbuję dalej zasnąć i nagle mam takie skojarzenie, że koło parku w Człuchowie jest duży wykop, stoją jacyś robotnicy i żółta koparka. Tyle. Zasnąłem. Rano pierwsze co, to do kranu. Woda jest. No to idę do pracy. Wracam i wody nie ma. Wychodzę, idę koło parku i jestem w szoku, bo jest koparka, robotnicy i duży wykop. Jak później uzmysłowiłem sobie, że to jest coś, co można nazwać przewidywaniem, to te samoistne wizje przestały się pojawiać.
Przestały?Teraz to ja je robię machinalnie.
Co pan potrzebuje do tych wizji?Ciuch. Żeby śmierdział potem. I zdjęcie. Choć ono jest mniej istotne. Najważniejszy jest smród człowieka.
Bo?Bo jego smród to on.
Wszyscy jasnowidze tak mają?Nie wiem. Mnie potrzebny jest smród.
Jak pan na to wpadł?Coś mi tak mówi.
I jakbym chciał coś wiedzieć o tym, co mnie spotka, to musiałbym panu przynieść mój ciuch?Tak.
A jakbym chciał coś wiedzieć o przyszłości świata?To nic nie trzeba.
Co się widzi, gdy się jest jasnowidzem?Jak pan wysiadał z samochodu, wyjął pan rzeczy, a potem zapalił papierosa...
Skąd pan to wie?Patrzyłem przez okno. Nie będę się tu mądrzył jasnowidzeniem.
Uff.W każdym razie to, co się wtedy działo, jest już przeszłością, ale jakże schizofreniczną. Pan ma tę samą przeszłość z innego spojrzenia i ja, patrząc przez okno, też mam z innego. Pana przeszłość to są dwa wymiary naszych pamięci.
No i?No i teraz tę pamięć można kraść.
Kraść?Jak ktoś zabija kogoś, to zawsze są przynajmniej dwie informacje: ofiary i zabójcy. Wszystko zależy od tego, na co się człowiek nastawi.
Rozumiem, że policja próbuje wyciągnąć informację od zabójcy, a pan......niech pan pomyśli, czysta fantazja. Sto lat temu jest wróżka słynąca gdzieś na jakimś dworze. Jednocześnie jakiemuś bogatemu ziemianinowi rodzi się syn. Ziemianin myśli: 'Wszyscy biegają do tej wróżki, niech i mi powie, co się z tym dzieckiem zdarzy'. No i ta wróżka siedzi, wącha tę osiusianą pieluszkę czy tam szmatkę, bo nie wiem, czy wtedy pieluszki były, i o tym dziecku opowiada. Wydaje się to bajeczne, ale wie pan, gdzie teraz te wróżki pracują?
Gdzie?Oczywiście ja mówię to w przenośni...
Oczywiście!Te wróżki mają w tej chwili fach, który się nazywa odczytywanie DNA. I co się okazuje, proszę pana? Że z tego DNA można bardzo wiele wyczytać o człowieku. Mało tego. Tę informację można dziś pobrać na przykład z niedopalonego papierosa.
Rozumiem więc, że jak pan wącha te skarpetki czy sweter, to pan jakby uczy się tej osoby?Żeby zrozumieć osobę, trzeba ją zaakceptować w pełni.
A potem, jak rozumiem, zaczyna się jakiś proces, który daje wizję?To nie jest żaden proces, bo ja nigdy nie wiem, czy ta wizja przyjdzie. Dopiero potem ktoś mi mówi, że pojechaliśmy, i rzeczywiście to ciało było tam, gdzie je wskazałem.
Czyli na początku pan wącha, a potem? Zaklęcia, kadzidełka?Nic z tych rzeczy. Bardzo dobre wizje wykonałem, oglądając telewizję. W jasnowidzeniu generalnie jest tak, że im bardziej się człowiek skupia, tym więcej narobi błędów.
Dlaczego?Bo logika wchodzi, a logika jest największym wrogiem poczucia.
Czyli musi się pan otworzyć?Nie otworzyć. Ja muszę ukraść to, co ktoś ma w głowie. Muszę dokonać gwałtu na czyjejś psychice.
Musi pan wejść do głowy mordercy i zobaczyć, co się wtedy działo?Albo do głowy ofiary, która była mordowana.
Ale przecież ona nie żyje.Pamięć pozostaje.
A gdzie ona niby jest?Człowiek jest pamięcią.
Ale przecież on nie żyje.Pan mówi o zakopanym pod drzewem starym płaszczu, a ja mówię o człowieku.
Mam wrażenie, że tu pojawia się trudność. Bo tych pamięci, które gdzieś tam są, jest bardzo dużo, a pan musi się dobrać do tej jednej.To, że ma pan na twardym dysku sto tysięcy informacji, które nie są spójne, nie znaczy, że system jest pozbawiony logiki.
Ma pan jakiś patent?Każdą wizję wykonuję według opracowanego schematu. Nie zdradzę panu jakiego, bo to jest mój chleb.
Pana rodzice czym się zajmowali?Ojciec pracował jako porządkowy przy szpitalu, mama była sprzątaczką.
Ma pan rodzeństwo?Było nas pięcioro.
Pan jest jasnowidzem, a oni?Mają rodziny, żyją normalnie. Utrzymujemy znikomy kontakt.
Dlaczego?Najgorszą rzeczą w moim fachu jest niezrozumienie otoczenia.
Swoją przyszłość też pan może widzieć?Mnie się wydaje, że żeby wykonać wizję, musi być plus i minus. Jak w baterii. Ja jestem minusem lub plusem, więc nie ma reakcji.
Ale chciałby ją pan zobaczyć?Nigdy bym do żadnego jasnowidza nie poszedł.
A do uzdrowiciela?Poszedłbym do lekarza, bo jestem człowiekiem racjonalnym. Ale nie mówię, że uzdrowiciel nie może pomóc tym, co w niego wierzą.
Dużo pan pali?Trzy paczki dziennie.
Alkohol?Wolę kawę. Średnio wypijam dziesięć dziennie.
Co pan dzisiaj jadł?Zalewane wrzątkiem purée, zupę w proszku, no i jabłko.
Ile pan śpi?Od pierwszej do szóstej rano.
Chodzi pan na spacery?Nie mam czasu. Cokolwiek człowiek robi, traktuje to z ambicją. Jeśli pan robi wywiad ze mną, to...
...niech pan mówi o sobie.Dla mnie powiedzenie komuś: 'Pana syn nie żyje, leży tam i tam', to jest tak, jakbym po raz wtóry, czego nigdy nie robiłem, ale mogę sobie wyobrazić, czekał na wynik matury. Dla jasnowidza szokiem jest, jeżeli ojciec zadzwoni: 'Pan mi powiedział, że mój syn nie żyje, ja w to dwa dni wierzyłem, a syn dzisiaj wrócił żywy'.
Zdarza się?Czasem.
I jak się pan wtedy czuje?Jak szmata.
Powinien się pan cieszyć, że żyje.Ależ co pan opowiada! Ja się cieszę, jak się znajdą zwłoki.
To nieludzkie!To jest bardzo ludzkie, bo to jest mój zawód. Jak mi się zdarzy pomylić, to jak najszybciej szukam czegoś, czym mógłbym sobie udowodnić, że wciąż jestem jasnowidzem.
Ciągle pan szuka potwierdzenia?I to mnie wewnętrznie niszczy.
Boi się pan, że to się może okazać bujda na resorach?To, co już zrobiłem, to zrobiłem. Byłem testowany w wielu miejscach. Na przykład w Japonii, w 2002 r. w telewizji odbyły się zawody, w których konkurowałem z największymi jasnowidzami świata. Wygrałem.
Jakie były konkurencje?Proste. Siadam w studiu, przed komisją, w której zasiadają policjanci, dostaję rzecz ze zdarzenia i mam opisać, co się stało. Opisałem zabójstwo czteroosobowej rodziny w Osace. Zrobiłem to bezbłędnie.
Podrywa pan kobiety na jasnowidzenie?Wie pan, może jest jakiś uzdrowiciel, który machnie rękoma i powie, że ma błękitną energię, więc one myślą, że jak on ma błękitną energię w rękach, to w tym interesie ma coś więcej. Ja nie mam tego szczęścia, bo kojarzę się z trupem.
Czuje się pan samotny?Jestem w takim stanie, że jakbym mógł, tobym je wszystkie zeżarł.
Szuka pan?Myślę sobie, że ceną jasnowidzenia jest samotność.
No to na koniec chciałbym poprosić o jakąś przepowiednię.To może ja jutro do pana zadzwonię i powiem, co się wydarzy w Polsce. I to nie jakieś tam pierdoły, tylko poważne sprawy.
Tylko żeby to było związane z kobietami.O Boże! A czemu to właśnie mnie wybraliście?
Panie redaktorki z 'Wysokich Obcasów' tak chciały.Kobiety chciały mnie słuchać! Czemu?
Nie jestem jasnowidzem.To weź pan tam napisz, że jakby która chciała u mnie czasem pozmywać, to jestem do dyspozycji. Żartuję oczywiście. Rano zadzwonię.
(rano) - Myślałem i myślałem i jedno, co mi po głowie chodzi, to Hanna Gronkiewicz-Waltz. Tak mi się coś widzi, że ona w przyszłych wyborach prezydenckich odegra poważną rolę. Co prawda jest z tej samej partii co Donald Tusk i na razie wszystko wskazuje na to, że to on chce zostać prezydentem, ale może się wydarzyć, że to będzie ona. Albo przynajmniej będą poważne przymiarki w tej sprawie. W każdym razie jeśli tak, to ja bym na nią głosował.
Źródło: Wysokie Obcasy - dodatek do "Gazety Wyborczej" - 7 grudnia 2008
http://kobieta.gazet...,...7&startsz=x