Skocz do zawartości


Zdjęcie

Śmierć czai się w jelitach


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
5 odpowiedzi w tym temacie

#1

pudzion.
  • Postów: 163
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Terapia, która uratowała mi życie

Był początek 2002 roku. Zacząłem odczuwać dziwne objawy. Bole w dolnej części brzucha, okropne zaparcia, migreny. Przejdzie - dumałem. Nie przechodziło
Dołączyło sie uczucie palącej zgagi z którą i tak walczyłem przez ostatnie kilkanaście lat.
Zacząłem garściami żreć "Ranitdine". Pojawiła sie depresja.
W końcu udałem sie do domowego lekarza (miałem wtedy świetne ubezpieczenie). Zaordynował podwójna dawkę leków na nadciśnienie i niezliczone skierowania.
Prześwietlenie wykazało reflux, owrzodzenie żołądka i zwapnienia w płucach. Przepisane pół kilo recept nie skutkowało. Depresja przeszła w stan patologiczny. Czułem sie jakby mi ktoś siedział na klatce piersiowej. Straciłem apetyt. Co chwila wydawało mi sie, ze dostane torsji.
Lekarz domowy zaczął przepuszczać mnie po linii standardowej; kardiolog, gastrolog, urolog, onkolog - i dalej każdy możliwy olog.

Po trzech miesiącach mój nocny stolik przypominał skład farmaceutyczny. Ubezpieczenie płaciło. Stan sie pogarszał.

Pojawiły sie duszności. Początkowo słabsze, później z każdym dniem pogłębiające się. W piątym miesiącu choroby miałem problem z przejściem paru kroków do łazienki.
Nie sposób opisać to uczucie. Trudno było mi oddychać. Kiedy brałem oddech, odnosiłem wrażenie, jakby coś go powstrzymywało.
Otrzymałem aparat tlenowy. Na kolkach. W nocy budziłem sie z uczuciem paniki, zlany zimnym potem. To było najgorsze. Niesamowity paranoiczny lek przed czymś nieznanym. Zanikł zmysł koncentracji. Czytałem książki i nie wiedziałem, co czytam. Oglądałem film i nie widziałem, co oglądam. Popadłem jakby w odrętwienie.
Lekarz domowy rozkładał ręce. - To może mieć podłoże psychiczne - zawyrokował.
Psychiatra badał mnie długo. Testy, pytania, klocki, składanki,co tylko możliwe.
Jest pan niedotleniony-powiedział.
-Stad zaniki pamięci, stany lekowe, panika. Poza tym z mojego punktu widzenia
jest pan całkowicie w porządku.
Było to mało pocieszające. Po raz pierwszy zacząłem zastanawiać sie, co dalej. Nigdy wcześniej nie przyszło mi to do głowy. Takie życie to nie życie - myślałem. Mam 55 lat. Nie pochodzę z długowiecznej rodziny. Wielu kolegów z mego rocznika spoczywa na zgierskim cmentarzu. Może przyszła moja kolej?
Takie dumki nachodziły mnie bez przerwy. Ciężko było mi je dopuszcząc do siebie. Przecież śmierć dotyczy wszystkich, tylko nie nas. Ona jest zawsze udziałem innych, a my będziemy żyć wiecznie.

Miewałem dobre i złe dni. W te dobre oddychałem na pół gwizdka. W zle czulem sie jak ryba wyrzucona na piasek.

Zauwazylem, ze najgorsze objawy wystepują po zjedzeniu smazonych potraw. Przeszedlem wiec na platki owsiane. Jakby ulzylo.
Podjalem decyzje: jade do Polski. Jesli mi pisany koniec, to przynajmniej miedzy swoimi. A moze... w mojej Polsce zdarzy sie jakis cud? Moze jakis super lekarz, znachor...
Zawsze pamietałem ostatnie slowa hrabiego Monte Christo: Nigdy nie tracic nadziei, Wiadomo, tonacy brzytwy sie chwyta.
Bliskim powiedzialem, ze udaje sie na kuracje. Nie wierzyli.
W nastepnym tygodniu wylądowalem na Okeciu. Brat na moj widok pobladl.
Przeciez ty jestes szary - powiedzial.
-Zabieram cie jutro do kardiologa -oswiadczyl krotko.

Pojechalismy. Lekarz przygladal mi sie obojetnie. Opisalem mu wszystkie symptomy.
-Jakie pan ma ubezpieczenie? - zagadnał od niechcenia. Gdy uslyszal odpowiedz, twarz pana kardiologa najwyrazniej pojasniala. Dotknąl sluchawką serca.
Wyglqda, ze beda potrzebne bajpasy - poinformowal.
Super, blyskawiczna diagnoza - pomyslalem.
Niech pan zostawi dane ubezpieczenia. Zadzwonie za pare dni.
Bylo mi wszystko jedno. Zostawilem.
Calymi dniami siedzialem w rodzinnym domu. Patrzylem na stare gdanskie meble, wyprawe slubną mojej praprababki. Przypominalo mi sie. ile w tym domu bylo hucznych bali, przyjec i prywatek. Ile pokolen sie wychowalo i zmarlo. Kazdy z nas musi odejsc. Problem: w jaki sposob? Przerazala mnie panicznie mysl powolnego duszenia sie.

A dusilem sie z dnia na dzien coraz bardziej.

Z odretwienia i takich rozmyslan wyrwal mnie telefon. Przypuszczalem, ze przypomnial sobie o mnie pan kardiolog.
Na moje wielkie szczescie mylilem sie -dzwonil Roman.
-Jestem na kuracji we Wroctawiu -powiedzial-"Hydrokolonoterapia"
Czuję sie jak mlody bog. Przyjeżdżaj!
Co to takiego? - zapytałem. Wyjasnil.
Ociągałem się. Nie wierzyłem w medycyne naturalną. W nic nie wierzyłem.
-Porozmawiaj z doktorem - uciął Roman.
-Co panu dolega? - w słuchawce zabrzmiał miły, ciepły głos z lekkim akcentem. Odpowiedziałem, co i jak.
-Ja ci, synku - bezcermonialnie przeszła na "ty" - mogę postawić diagnozę już teraz. Przyjedź do nas. Jeżeli po trzech dniach nie poczujesz się lepiej, nie zapłacisz ani grosza.

Następnego ranka byłem we Wrocławiu. Klinika mieściła się na pierwszym piętrze. Potrzebowałem 20 minut, żeby się tam wkaraskać.
-Jestem doktor Lidia - przedstawiła się miła blondynka. Pani dyrektor (eksszefowa jednego ze szpitali) wyglądała po dyrektorsku. Miała bardzo przenikliwy wzrok. Wzbudzała respekt i dystans.
-No, zobaczymy, co z tobą, synku.
Kładź się - poleciła. - Nawiasem mówiąc wszyscy mówimy tu sobie na " ty". Tak łatwiej.
Wdrapałem się na stół przypominający stół operacyjny. Lidka rozpoczęła badanie. Obmacała brzuch - centymetr po centymetrze.
-Boli? - pytała czasami. - Boli! - Uciska? - Uciska! Badanie trwało ponad godzinę.
- Kiepsko to wygląda - powiedziała w końcu doktor Lidia.
- Masz tak powiększone jelito grube, tak zapchane, tyle złogów, że dziwię się, że jeszcze chodzisz.
-Co to ma wspólnego z moimi dusznościami? - zapytałem.
-O, ma! Bardzo dużo ma! Twoja okrężnica jest tak powiększona, że uciska płuca,
nerki, wątrobę, serce - wszystkie narządy. Dlatego się dusisz.
Czy wiesz, że 90% chorób ma swoje źródło w jelicie grubym?
-Jakim cudem? zdziwiłem się.
-Przez niewłaściwą dietę, przejadanie się, brak ruchu, stres, a głównie zły do¬bór potraw, gromadzą się tam niestrawione resztki pokarmów. Są to tzw. złogi. Przylegają do ścian jelita. Tworzą twardą powłokę. Wstrzymują przepustowość. Ograniczają wchłanianie substancji odżywczych. Te złogi gniją.
Wytwarzają substancje toksyczne.
Te właśnie toksyny, a jest ich ponad 20 gatunków zostają wchłaniane zamiast pokarmu. Z biegiem lat każdy organ ulega powolnemu zatruciu. Według najnowszych badań okrężnica jest głównym organem odpowiedzialnym za odporność systemu immunologicznego.
Czy często łapiesz wirusówkę, katar, grypę, przeziębienia?
-Co drugi dzień - zażartowałem.
Ano widzisz! A czy wiesz, że niektórzy onkolodzy uważają niedoczynność okrężnicy za przyczynę powstawania raka?
Naturalnie nie widziałem. - Jeden z amerykańskich onkologów wyraził się, że " rak to zemsta organizmu za nieprawidłowe odżywianie się". Jeśli toksyny nie zostaną usunięte przez jelito grube, to, tak jak ci mówiłam, dostają się do każdego organu i blokują samoregulacyjne procesy życiowe. Gdy trwa to przez dłuższy czas, dochodzi do poważnych schorzeń, a nawet zgonów. A winne są nasze toksyny.
-Według teorii niektórych onkologów- kontynuowała - rak jest chorobą konkretnego organu. Dopada ten, który "wysiadł" , albo, jak u palaczy, jest osłabiony. To tylko teoria, ale ma wiele sensu.
-Wiesz - roześmiała się nagle. -W Rosji mówi się, że "Ameryka kopie sobie grób nożem i widelcem". Popatrz na waszych tłuściochów.
Nie mogłem nie przyznać jej racji.
-U ciebie okrężnica jest ogromnych
rozmiarów, z wieloma wybrzuszeniami.
Oj, posiedzisz ty u mnie, posiedzisz. I tak masz szczęście. Za miesiąc, dwa byłoby za późno.
Co do tego nie miałem wątpliwości.
-No, dawaj krew. Robimy morfologię. Na wszystko, również i markery. Wyniki będą rano!
-Tak szybko? - zdumiałem się.
-Mam jeszcze trochę wpływów z dawnych czasów - wyjaśniła.
-Muszę znaleźć jakieś lokum - bąknąłem.
-To już załatwione. Zamieszkasz u Niny. To moja asystentka, emerytowana laborantka. Dobrze ci tam będzie.
Pojechaliśmy. Są takie domy, gdzie człowiek odnosi wrażenie, jakby się tam urodził. Tak właśnie wyglądała "chatka trzech dziewcząt" należąca do pani Niny. Te dziewczęta to: babcia - przeurocza starsza pani, którą kochało się od pierwszego spojrzenia, Dziecko - prześliczna, zawsze wesoła i uśmiechnięta dwudziestoletnia czarnulka, i pani Nina - przystojna, poważna, w moim wieku.
Jeździłem po świecie 30 lat. W różnych miejscach mieszkałem i różnie mnie tam traktowano. Nigdy jednak i nigdzie nie spotkałem się z bardziej serdeczną, szczerą i płynącą z serca opieką oraz troskliwością, niż u Niny. Byłem oprany, odprasowany i nafrykasowany. Momentalnie poczułem się członkiem rodziny.
Mój pokój był malutki, schludny, czyściutki, na półpiętrze, z osobnym wejściem. Nikomu nie przeszkadzałem. A babcia serwowała pyszne jedzenie. W codziennym menu była zalecana przez doktor Lidię kasza gryczana.
Następnego dnia czekał na mnie w gabinecie pan Roman.
-Z nim rozmawiaj o finansach, Mateuszku - powiedziała Lidka.
Nie wiem,dlaczego nazwała mnie Mateuszkiem, ale tak przylgnęło.
Mój rozmówca wymienił sumę bardzo, ale to bardzo przystępną.
-Po trzech zabiegach podejmie pan dalszą decyzję - powiedział. - Z tym, że
jest to cena całej kuracji, bez względu na ilość zabiegów.
Z tego rodzaju etyką spotkałem się po raz pierwszy w życiu.
-Ile czasu zabiera taka kuracja? - zapytałem.
-Na ogół 2 tygodnie, maksimum 8-10 zabiegów. W pańskim przypadku pochłonie to nieco więcej czasu (ostatecznie wyszło 6 tygodni).
-Przejrzeliśmy wyniki - kontynuował pan Roman. - Ulżymy wszelkim pańskim dolegliwościom, poza prostatą. PSA powinno opaść parę kresek, ale tym zajmie się nasz urolog.
-Przeczytałam dokładnie opis twoich dotychczasowych kuracji - powiedziała Lidka. - Dziwne, że jeszcze żyjesz. A to - wskazała na listę leków, które pobierałem - za miesiąc wyrzucisz na śmietnik.
Nie wierzyłem.

No, dawaj dupsko! - oświadczyła bezceremonialnie.
Wdrapałem się na stół, nad którym na wysokości sufitu wisiały dwa pojemniki z jakąś cieczą. Połączone były dwoma gumowymi rurkami zakończonymi czymś przypominającym gruszkę do lewatywy. Była to pompa ssąco-tłocząca.
Tuż obok toaleta.
Zainstalowano mi gruszkę. Dziwne uczucie. Jakby strumień przebiegał przez wnętrzności. Jedną rurką wchodziła ciecz, drugą wypływała brudna masa. Pani doktor delikatnie pomasowała dół brzucha.
-Aleś ty zatkany - rzekła z przyganą. -Masz zaparcia. Jak to u ciebie wygląda?
-Czasami tydzień - wyznałem zgodnie z prawdą.
-Boże ty mój! - jęknęła.
-Czy to takie ważne? - zapytałem.
-A interesuje cię to?
-Bardzo - powiedziałem. - Zawsze interesowałem się medycyną.
To była prawda, kiedyś o mały włos nie zostałem studentem WAM.
-Wszystkim wydaje się, że to głupstwo -zaczęła pani doktor - a skutki mogą być więcej niż fatalne. Taki stan obniża naturalną odporność organizmu. Powoduje skłonności do powstawania schorzeń o ostrym przebiegu, mogących przerodzić się w objawy chronicznego zwyrodnienia. Zaparcia poważnie obciążają pozostałe organy wydalania. Nerki, wątrobę, skórę, płuca i cały układ limfatyczny. Te organy są wtedy przeciążone. Aby pozbyć się toksyn, muszą wykonywać „nadgodziny". Długotrwałe zaparcia mogą doprowadzić do groźnych zmian: polipów, nadżerek ścianek, a także raka. Mogą być również sygnałem grzybicy, wirusów i pasożytów. Jestem pewna, że znajdziemy u ciebie robaczki.
-Co jest tego główną przyczyną? - zapytałem.
-Zawsze i wszędzie nasze odżywianie.

Pamiętaj: co wrzucisz do pieca, taki dym otrzymasz.-
Naszym przekleństwem jest chemia,szczególnie wzbogacane i rafinowane przetwory.
Dam ci na ten temat trochę lektury.
Poczytasz sobie - zaordynowała.
Kuracja zaczynała wyglądać interesująco nie tylko zdrowotnie, ale i edukacyjnie. Zwłaszcza że doktor Lidia miała kapitalne poczucie humoru.
-Ogłoszę konkurs na najbardziej przystojną pupę Wrocławia - śmiała się.
- Masz szansę. No, na dzisiaj dość. Będziesz trochę słaby, ale to szybko minie.
Po zabiegu nastąpiło dwudziesto minutowe wypróżnienie. Czułem się faktycznie nieco słaby, ale jakby lżejszy.

-No, a teraz „na deser - zapper". To będziesz otrzymywał codziennie.
„Zapping" to ultranowoczesna metoda elektroniczna opracowana przez dr Huldę Clark.
W toku wieloletnich badań potwierdzonych przez wielu badaczy odkryła ona, że drobnoustroje mieszczące się w mózgu, płynie mózgowordzeniowym, tkankach wątroby, stawach etc. mają określoną częstotliwość drgań. Dr Clark udowodniła, że gdy drobnoustroje te poddamy specyficznym impulsom prądu o natężeniu kilku volt, ich błony komórkowe zostaną rozerwane, a one same zniszczone. Wydalane są przez białe ciałka krwi.
Hulda skonstruowała specjalne urządzenie, które nazwała zapperem. Pozwala ono zahamować, a także eliminować patogeny z organizmu ludzkiego.
-W ciągu kilku minut możesz zabić wirusy, bakterie i pasożyty - twierdzi dr Clark.
- Jeżeli cierpisz na przewlekłe zakażenia, stwardnienie rozsiane, raka,
choroby reumatyczne, zwyrodnienia, grzybicę, cukrzycę, AIDS, niezależnie od
pobieranych leków sięgnij po „zappera",który pomoże ci powstrzymać chorobę.
„Zapper" jest bezpieczny. Nie powoduje skutków ubocznych i nie przeszkadza w żadnej kuracji.

Tu, we Wrocławiu był specjalnością pana Romana. Urządzenie zbudowano na Politechnice Wrocławskiej według instrukcji dr Clark. W dłoniach trzymałem dwie elektrody, a pan Roman ustalał częstotliwość napięcia prądu. Czulo się lekkie ukłucia. Zabieg trwał 10 minut, a po nim następowało ogromne, szybko mijające zmęczenie.
Drugi zabieg przypominał do złudzenia pierwszy. Również trwał ponad godzinę.
-Jutro dotrzemy do pierwszych złogów,Mateuszku. Zobaczysz - powiedziała Lidka.

To, co zobaczyłem, napełniło mnie zdumieniem i obrzydzeniem.

"Rodziłem" coś, co przypominało kawałki zbitego torfu. Wyglądały przerażająco.

Skąd to się wzięło? Przecież jestem taki czysty i dbam o higienę osobistą! Nie mogłem zrozumieć, że coś takiego we mnie się mieści. Z zaskoczeniem zauważyłem też, że po raz pierwszy od dawna zszedłem po schodach normalnym krokiem.
Rankiem coś było nie tak. Nie mogłem sobie przez chwilę uświadomić, o co chodzi. W pewnym momencie doznałem olśnienia: oddychałem półpiersią.
Natychmiast poszedłem do pana Romana. Bez słowa położyłem na biurku ustaloną sumę. Była to najlepsza inwestycja w moim życiu.

-Dzisiaj wypłukujemy pierwsze pola złogowe - oznajmiła Lidka.
Wyglądało to jeszcze bardziej ponuro. Ujrzałem kawałki zbitego czarnego węgla.
-O! Są pierwsze robaczki - ucieszyła się w pewnym momencie.
-Robaczki u mnie?!
-Tak, masz glisty. Rzadko kto ich nie ma. Złogi to dla nich optymalne miejsce.
-Bardzo twarde te złogi - zauważyła po chwili. - Trzeba zacząć robić wlewy.
Zmieniła się marszruta. Płukanki odbywały się trzy-cztery razy w tygodniu. Po każdym zabiegu następował wlew z przeróżnych ziół wypełniających całe jelito. To był problem. Należało bowiem leżeć nieruchomo i trzymać wiadomo co - tak długo, jak się dało. A parcie było ogromne.
Wytrzymywałem najdłużej pół godziny. Treść wypróżniania przypominała kolorem smołę. Trwało to następne pół godziny.
Raz w tygodniu otrzymywałem zastrzyk z własnej krwi. Lidka pobierała ją z żyły i wstrzykiwała domięśniowo.
Czułem się coraz lepiej. Babcia nie mogła nadążyć z dokładkami, cała była w skowronkach. - Jedz, syneczku, jedz! Niech cię Bóg wspomaga.

Po dwóch tygodniach Lidka oświadczyła: - Czas na ozon - po czym spojrzała na mnie uważnie. - To w Polsce nielegalne. Nie przyspórz mi kłopotów - uprzedziła.-
Jesteś ostatnią osobą, której sprawiłbym przykrość - zapewniłem. - Tylko dlaczego to nielegalne?
-Bo leczy! A, co najgorsze, TANIO!!!

Tu niezbędna dygresja. Terapia ozonowa stosowana jest od kilkudziesięciu lat. Specjalizuje się w niej m.in. Rosja, gdzie zabiegi te są legalne, a efekty lecznicze okazują się doskonałe.
Byłem ciekaw, jak to wygląda w praktyce. Przekonałem się, że maszyna ozonowa to pudło i cały szereg zegarków, wskaźników, systemów regulujących.
-Ozon wdychany jest trucizną -uświadomiła mnie Lidka. - Trzeba bardzo uważać na stężenie, to niezwykle ważne i dla każdego pacjenta indywidualne.
Zabija bakterie, wirusy i robaki.
Oczywiście nie dajemy ci czystego ozonu.Robimy mieszankę ozonowo-tlenową.
Ozon podawano mi w czterech formach. Drink - naozonowana woda destylowana. Kroplówki - również naozonowana woda destylowana. Insuflacja - poprzez kiszkę stolcową. Przez uszy - wtedy ozon trafia bezpośrednio do mózgu. Służą do tego specjalne, ściśle przylegające do uszu
słuchawki przypominające wyglądem słuchawki pilotów. W trakcie zabiegów słyszy się lekki szum. Najważniejsze okazuje się natężenie ozonu i czas trwania zabiegu.

Jako pierwszą zastosowano u mnie terapię słuchawkową. Trzeba by pióra Balzaka, żeby opisać to wrażenie. Mój stary, przepalony mózg zwariował ze szczęścia. Nareszcie dostał dawkę czegoś, co mu się należało - tlen. Popadłem w całkowitą euforię. Myśl pracowała z szybkością podświetlną. Świat momentalnie wydał się barwny, beztroski i piękny.

Przy następnych zabiegach nie było już euforii, pojawiała się natomiast niesamowita wprost jasność umysłu, a ponadto stało się COS GRANICZĄCEGO Z CUDEM! Zacząłem oddychać pełną piersią!

Co to za rozkosz, którą może docenić tylko ten, kto się dusił. Depresje, stany lękowe, zniechęcenie, brak zainteresowania czymkolwiek zniknęły, aby przez okres następnych czterech lat nie powrócić.
Ozon aplikowano mi codziennie. Na powitanie w formie drinka, później za pomocą jednej z wymienionych wcześniej metod.
Mijał tydzień za tygodniem. Czułem się coraz lepiej.
Czwartego tygodnia nastąpił jeden, jedyny niemiły wypadek. Po zażyciu porannej porcji leków poczułem się senny i bardzo, bardzo słaby.
Zadzwoniłem do Lidki. Zjawiła się już po 10 minutach. Zmierzyła ciśnienie.
-Jedziemy do szpitala - oznajmiła.
-Natychmiast, to moja wina - przyznała.
-Tydzień temu powinieneś odstawić środki nadciśnieniowe. Już ci są niepotrzebne.
W szpitalu zrobiono EKG, dano zastrzyki, jakąś miksturę. Nazajutrz wszystko wróciło do normy.
Pewnego dnia Lidka wręczyła mi miksturę, którą miałem wypić wieczorem.
-Zobaczysz, co będzie schodzić - zapowiedziała.
Wężowisko było już martwe, poskręcane, bezbarwne, prawie przezroczyste. Niektóre wężyki urocze zakończone wypustką.
-To paskudztwo siedzi w jelicie cienkim - oznajmiła Lidka. - Bardzo trudne do wyleczenia. Praktycznie truje je tylko ozon. Wstawałeś kiedyś w nocy z potrzebą zjedzenia czegoś słodkiego?
-Wielokrotnie!
-To one dają o sobie znać. No, Mateuszku, teraz trzy dni przerwy. Wypocznij. Jedz, co chcesz, tylko unikaj mieszania cukrów z białkami. Potem zrobimy czyszczenie wątroby.
-Masz jakąś lekturę na temat ozonu? — zapytałem.
-Naturalnie, tyle że część po rosyjsku. Dasz radę?
-Dam.
Poszperała w biurku. Dostałem plik broszur, skryptów, parę książek. Miałem trzy dni wolnego. Byłem naładowany energią jak Samson.
Zacząłem zwiedzać Wrocław. Spacerkiem! Polubiłem zwłaszcza Błękitny Pasaż z kawiarnią i księgarnią. Tam spędzalem większość czasu.

Trzeciego dnia Lidka zadzwoniła wcześnie rano.
-Jutro jesteś na specjalnej diecie -oznajmiła. - Lekkie śniadanie, a później już nic. Zabiorę cię do siebie około 17.00.
-Metoda, którą stosuję przy oczyszczaniu wątroby - mówiła następnego dnia, wioząc mnie do gabinetu - została opracowana przez dr Huldę Clark i jest niezwykle skuteczna, choć wielu lekarzy w nią nie wierzy. Wolą lancet i usunięcie woreczka żółciowego.
Każdy z nas ma kamienie, nie tylko w woreczku, ale i w przewodach żółciowych. Pacjenci w twoim wieku mają ich około 2000. Zabieg, ostrzegam cię, nie jest przyjemny i nie próbuj robić go sam. Będę przy tobie przez następne 24 godziny. Nie bój się, jest bezbolesny.
-Nie boję się - zełgałem.
-Wszystko przygotowane — mówiła wprowadzając mnie do siebie.
- Przede wszystkim toaleta.
Punktualnie o 18.00 podała mi szklankę płynu.
-To siarczan magnezu, silny środek przeczyszczający. No, pij.
Smakowało okropnie.
Lidka włączyła telewizor. - Pooglądaj sobie, wrócę za godzinę.
Emitowali akurat serial Siedlisko z Anną Dymną. Nic nam lepiej nie uświadamia naszego wieku niż widok aktora czy aktorki, którą widzieliśmy ostatni raz w szczenięcych latach. Ta wytworna, stateczna, puszysta dama to była moja Barbara Radziwiłłówna, moja córka Znachora... Trudno się z tym pogodzić.
Punktualnie o 20.00 dostałem następną porcję siarczanu, a o 22.00 Lidka odmierzyła szklankę oliwy z wyciskanych oliwek i tyleż samo świeżo wyciśniętego soku z grejpfruta. Całość dokładnie wymieszała.
-No, na zdrowie! A tu cztery tabletki ornityny na sen.
Wypiłem.
-Teraz płasko na plecy do łóżka i ani drgnij.
Na brzuch położyła mi gorącą poduszkę elektryczną. Po godzinie poczułem jakby coś się we mnie zaczęło poruszać.
-To dobrze - powiedziała Lidka. - Tak ma być.
Zapadłem w sen.
O 6.00 rano obudziła mnie następna porcja siarczanu. 2 godziny później dostałem kolejną. Reakcja była piorunująca: ledwo dopadłem toalety. Przesiedziałem tam do południa. Byłem tak słaby, że ledwo dowlokłem się do tapczanu.
-Śpij - powiedziała Lidka. - Obudzę cię za parę godzin.
Około 18.00 obudziła mnie z talerzem rosołu. - Najpierw zjedz, bo później możesz stracić apetyt!
- „Urodziłeś" około 1500 kamieni. Zabieg trzeba będzie powtórzyć - zapowiedziała. Ostatecznie powtórzono go trzy razy.
Łącznie wydaliłem około 3500 kamieni. Były różne. W większości zielone, największy miał rozmiar małego ziarnka fasoli.

-Środek każdego takiego kamienia to ognisko bakterii - tłumaczyła Lidka.
- Popatrz, ile energii tracił twój organizm na samoobronę. Cierpliwie też wyjaśniła,
jak kamienie powstają i jakie schorzenia oraz dolegliwości wywołują.
-Chirurdzy najchętniej wycinają cały woreczek żółciowy - mówiła. - Jest to niebezpieczne i pozostawia ślady, niedoczynność układu żółciowego na całe życie.
Jak widzisz, można się obyć bez lancetu.
Po czym oznajmiła:
-Teraz pojedziemy na płukankę. W jelicie została na pewno jeszcze sterta kamieni.
Faktycznie została.
-Dobiegamy końca kuracji - poinformowała mnie Lidka. - Jeszcze tydzień i moje zadanie zostanie wykonane. Potem już tylko ogólne badania u specjalistów i... idź
w życie, synku, zdrowo i szczęśliwie.
Powiedziała to jakby ze smutkiem. Mnie też było nijako. Przywiązałem się do tych ludzi. Nawiązała się między nami nić przyjaźni.
-Jak myślisz - przerwała moje rozmyślanie - ile kilogramów złogów z ciebie
wypłukałam?
Nie miałem pojęcia.
-Dwa? Trzy? - zgadywałem.

-Ponad 10 kg - zaśmiała się. - 5-6 kg złogów to waga u przeciętnego pacjenta.
Ty byłeś zatkany po kokardę. Czy nie czujesz się lżej?

Lżej to było łagodne określenie. Miałem skrzydła u ramion.
-Dam ci trochę lektury o pasożytach -powiedziała. - To ci jeszcze lepiej uświadomi funkcje ozonu i „zappera", bo tylko to je zabija. Masz tu skrypty z uczelni.
Będziesz je musiał trochę uporządkować
- wręczyła mi ze 30 stron papierzysk.

Swoją historię powrotu do zdrowia przedstawiłem w wielkim skrócie. Miałbym wątpliwości co do jej autentyczności, gdybym sam tego wszystkiego nie przeżył. Doprawdy ciężko uwierzyć, że tyle paskudztwa w nąs siedzi i powoli zabija, w dodatku bez naszej wiedzy i świadomości.

Kanadyjski magazyn medyczny Clear life z 1 października 1997 roku podaje następującą definicję pasożytów: Pasożyt to organizm żyjący kosztem innego. Odżywia się jego komórkami. Wykorzystuje energię. Korzysta z witamin. Zabiera to, co nam najbardziej potrzebne. W zamian wydziela niszczące toksyny. Statystyki wskazują, że 70-80 % mieszkańców naszego globu posiada te czy inne pasożyty.
Jak się okazuje, są tysiące możliwości nabawienia się pasożytów. Jaka istnieje zaś przed nimi samoobrona?

Higiena i jeszcze raz higiena - powtarzają wszystkie uczone pisma tudzież głowy. Zastosowanie tej teorii w praktyce w 100 % wydaje się jednak mało możliwe. Czy np. zdajemy sobie sprawę, że najłatwiejszym sposobem nabycia jakiegokolwiek paskudztwa jest... wózek sklepowy, klamka, rączka w tramwaju, uścisk dłoni, wybieranie gazet w kiosku, woda święcona, poręcz na schodach, telefon komórkowy etc?

Istnieje ponad 100 popularnych gatunków pasożytów mogących zamieszkiwać nasz organizm. Ulubionym miejscem pobytu jest okrężnica.
Złogi w okręźnicy to dla nich hotel kategorii „S".

Pasożyty rozwijają się najlepiej w tych właśnie złogach, skupiskach zalegającego, fermentującego i gnijącego kału. Z jelita grubego przenoszą się do krwi, a wraz z krwiobiegiem do każdego narządu, nawet do oczu. Skutki ich działania są fatalne. Zmniejszają drastycznie odporność organizmu, produkują bardzo groźne toksyny, powodują wiele przeróżnych schorzeń.
Niektóre z symptomów mogących świadczyć o obecności w organizmie pasożytów to: zaparcia, biegunka, gazy i wzdęcia, bóle mięśni i stawów, zaburzenia snu, chroniczne przemęczenie, depresja, drażliwość i nadmierna pobudliwość, wrzody, cała seria problemów dermatologicznych, alergie, nadmierna, gwałtowna utrata wagi, niezaspokojony głód, niesmak w ustach, trądzik, migreny, przykry oddech itp. Pasożyty mogą być także przyczyną nowotworów, chorób wieńcowych, astmy, epilepsji, cukrzycy, nadkwasoty etc.

Jak się tego świństwa pozbyć? Metody tradycyjne to przede wszystkim tabletki antypasożytnicze. Metody medycyny naturalnej są nieco bardziej skomplikowane, natomiast przynoszą długotrwałe efekty. To głównie zestawy ziół, ekstrakty kropli (np. krople czosnkowe), oczyszczanie wątroby, nerek i innych organów. Na zakończenie zaś hydrokolonoterapia - czyli usunięcie złogów wraz z martwymi ciałami rozkładających się pasożytów.
Pozostawienie złogów w okrężnicy to jak wyrzucenie niepożądanego gościa za drzwi, który natychmiast powróci oknem.

Nadszedł ostami tydzień kuracji. Położono mnie na dwa dni do szpitala, gdzie przeprowadzono badania od A do Z.

Kardiolog zrobil mi testy siłowe, później prześwietlenie serca. Przemiły starszy pan. Tłumaczył:
-Ta żyła na sercu ma około 45 % zawężenia. Jeśli przestanie pan palić, może pan z tym żyć sto lat. O ile nie będzie się zwężać. Wie pan, czym to grozi?
Wiedziałem.
-Małe zwapnienia, żadnych poważnych zmian nie widzę - dodał po chwili.
Wspomniałem o bajpasach. Zamyślił się.

-Może nie powinienem panu tego mówić, ale około 70% bajpasów robi się bez
potrzeby. Wbrew pozorom są bardzo groźne i krótkotrwałe. Często trzeba je
powtarzać.
Niech mi pan powie, ile kosztuje w Stanach Zjednoczonych poczwórny baj pas?
-Około stu tysięcy dolarów.
Popatrzył na mnie wymownie.
Zrozumiałem.
Tu kolejna dygresja. Parę lat później wybuchła w USA afera. Powszechnie ceniony kardiolog, Chińczyk przeprowadził tysiące niepotrzebnych operacji wszczepienia bajpasów. Szpital sądzono o milionowe odszkodowania. Chińczyk zniknął.
-Sporządzę diagnozę po polsku i po angielsku. Żadnych leków nie przepisuję.
Dużo ruchu, świeżego powietrza, dieta beztłuszczowa, no i przede wszystkim
trzeba rzucić papierosy. Jeśli będzie pan w Polsce, proszę przyjść do mnie za rok.

Płuca okazały się czyste: parę zwapnień i to wszystko. Zniknął reflux. Wyschły żołądkowe owrzodzenia. W wątrobie było parę zmian - przepisano mi zioła. Największe zastrzeżenia miał urolog.
-Pańskie PSA spadło z 12,5 do 10J.
To nadal bardzo wysoko. Prostata jest powiększona, bez biopsji nie mogę postawić całkowitej diagnozy. Proszę tego nie lekceważyć. Natychmiast po powrocie
niech pan znajdzie dobrego urologa.Przepisuję panu „Cardure" i „Proscar".
Zdjęcia USG załączam.
Proszę pamiętać: natychmiast po powrocie do urologa... Czemuż go nie posłuchałem?
Analiza krwi, moczu itp. - były drobne odchylenia. W sumie nic specjalnie poważnego.
-Ma pan zdrowie 55-latka - powiedział po finałowym przeglądzie docent
internista. - i 10 kg nadwagi. - To trzeba zgubić, odpowiednią dietę przekaże panu
doktor Lidia. No, powodzenia! - podał mi rękę. - Obyśmy się więcej nie zobaczyli zażartował.
Usiadłem na ławce w parku. Jak by wszystko wyglądało, gdyby mnie nie odnalazł Roman...

Pracowałem z nim wspólnie w latach 70. Do Ameryki prysnął parę miesięcy
przede mną. Odnaleźliśmy się w tym Nowym miejscu pracy, potem znów szukaliśmy przez 25 lat.
W 1999 roku byłem z wizytą u mojej szwagierki w New Jersey. Kasia ma mały sklep monopolowy, gdzie akurat z nią gawędziłem. I właśnie wtedy wszedł Roman. Nie poznałem go w pierwszej chwili, bo niesamowicie utył. Radość. Potem korespondencja, od czasu do czasu telefon. To on znalazł Lidkę. Przypadkowo, tak jak i mnie przypadkowo tam namierzył.

Przypadek? Czy istnieją przypadki?
Ci ludzie uratowali mi życie, a co najmniej zaoszczędzili nie wysłowionych cierpień.

Ostatnie dni kuracji to były już same wlewy ozonu i wykłady. Lidka kładła pomny nacisk na dietę. - Możesz jeść wszystko - tłumaczyła. - Najważniejsze, w jakiej kolejności. Dała mi trzy broszury: Dieta młodo-Dieta starości, Jak zachować zdrowie i energię. To zbyt długie wywody, by je przytaczać. Sporządziłem z tego skrótowe skrypty.
Największym szczęściem w nieszczęściu był jednak fakt, że leczono mnie również ozonem. O tym - w ogromnym skrócie - za chwilę.

W czym pomocna jest hydrokolonoterapia?

Lista dolegliwości, jaką prezentuje fachowa literatura, jest długa: wzdęcia i zaburzenia trawienia, zaparcia, biegunki, hemoroidy, celulitis, choroby zwyrodnieniowe kręgosłupa i stawów biodrowych. Hydrokolonoterapia powstrzymuje rozwój miażdżycy, rozrost gruczołu krokowego, pomaga w zwalczaniu astmy, jak i zapalenia dróg oddechowych oraz zatok, znacznie poprawia krążenie krwi, co z kolei powoduje zanikanie żylaków i obrzęków, usuwa grzybice, likwiduje częste infekcję, łagodzi objawy reumatyzmu, reguluje ciśnienie, zwalcza wszelkie alergie, choroby skórne, a nade wszystko usuwa pożerające nas na surowo pasożyty. Co zaś najważniejsze, wzmacnia nasz system immunologiczny.

Hydrokolonoterapia przypomina po prostu dokładne wyczyszczenie śmietnika.
Każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu posiada złogi. Objawy? Niektóre możemy rozpoznać sami. To przede wszystkim cuchnące gazy i oddech, nieustępująca nadkwasota, bóle głowy, zmęczenie, biegunki, długotrwałe zaparcia, wzdęcia, bóle wątroby lub uczucie ucisku, duszności, reumatyzm, nadciśnienie, a także uczucie jakby się nam coś w środku po lewej stronie przelewało z miejsca na miejsce. Inne symptomy, które ciężko byłoby nam samo¬dzielnie zdefiniować, to schyłkowość jelita, choroby skórne, zapalenie wyrostka robaczkowego, jelit, trzustki.

- A co z ozonem? - zapytacie Państwo.

Po powrocie do Stanów żywo zainteresowałem się tym tematem. Wyniki dociekań, lektury setek skryptów wewnątrz uniwersyteckich, prac naukowych, jak i fachowych czasopism przedstawiam poniżej w ogromnym skrócie.

Otóż zespoły lekarskie stosujące metodę ozonoterapii zgodnie twierdzą, że stanowi ona przełom w historii medycyny.
Ozon to alotropowa odmiana tlenu - (O3). W czasie I wojny światowej zaczęto używać go przy leczeniu ran ropnych i wszelkich chorób skórnych. Znacznie później odkryto, że posiada właściwości rozsadzania membran komórek obcych organizmowi, powodując uśmiercanie wirusów, bakterii i wszelkiego rodzaju grzybni.
Wyniki kuracji ozonowej są oszałamiające.

Głównym ośrodkiem badań w tej dziedzinie jest IBOMF - International Bjo-Oxidiative Medical Fundation w Oklahomie. W terapiach stosuje się mieszankę ozonu z tlenem i wodą utlenioną o różnym natężeniu. Kurację ozonową wykorzystuje się m.in.w zaburzeniach krążenia krwi (głównym symptomem jest uczucie zimna w nogach i ból w czasie chodzenia).
Ozon regeneruje i wzmacnia organizm poprzez pobudzanie metabolizmu. Dotlenia wszystkie komórki, pobudza system odpornościowy eliminując drobnoustroje. Jest z powodzeniem stosowany w leczeniu nowotworów złośliwych w połączeniu z chemioterapią. Eliminuje wszelkiego rodzaju wirusowe opryszczki. W przypadku wirusowego zapalenia wątroby typu A przynosi stuprocentowe rezultaty wyleczenia. Należy do nielicznych środków skutecznie leczących gangrenę palców dłoni i stóp. Okazuje się zbawienny przy leczeniu artretyzmu i chorób stawowych.
Z wielkim powodzeniem wykorzystuje się go w chorobach naczyń krwionośnych, wylewów krwi do mózgu, utraty pamięci. Jest stosowany w chorobach serca, w tym dusznicy bolesnej, arytmii, zapaleniach arterii. Kurację ozonową aplikuje się z powodzeniem przy chronicznym bronchicie, grypie, łuszczycy, złośliwych wirusowych infekcjach, jak i infekcjach powstałych na tle AIDS, zaburzeniach systemu immunologicznego. Ozon pomaga zwalczać infekcje bakteryjno-wirusowe odporne na antybiotyki, zmiany miażdżycowe, cukrzycę, wysoki poziom cholesterolu, nieżyty żołądko-wo-jelitowe, podwyższoną ilość kwasu moczowego, sklerozę, stwardnienie roz¬siane, lumbago, chorobę Parkinsona, raka krwi (białaczkę) i układu limfatycznego, chorobę Alzheimera, gościec, reumatyczną febrę. Skutecznie leczy chorobę Crohna objawiającą się bólami brzucha, wzdęciem, biegunką, krwawieniem z przewodu pokarmowego i utratą masy ciała. Znalazł też zastosowanie w stomatologii. Gaz ten jest zabójczy dla bakterii odpowiadających za powstawanie i rozwój próchnicy zębów. Ozon dociera do zmienionych chorobowo tkanek, gdzie niszczy drobnoustroje. Zabieg jest bezbolesny.
Ostatnie badania przeprowadzone przez uczonych z Kanadyjskich Sił Lotniczych udowodniły, że ozon niszczy wirusy żółtaczki, herpes (liszajów i opryszczek na narządach płciowych), a także zabija wirusy HIV.
Nic więc dziwnego, że medycyna nareszcie (z wyjątkiem paru krajów) zaczęła traktować ozon poważnie.

Obecnie ponad 2000 miast na świecie, Montreal, Los Angeles i Moskwa używa ozonu do puryfikacji wody pitnej.
Przeciwwskazania terapii ozonowej to: nadczynność tarczycy, świeży za¬wal mięśnia sercowego, skoki nadciśnienia tętniczego, ciąża, zatrucie alkoholem.


W Polsce leczenie ozonem zostało ostatecznie zalegalizowane pomimo ogromnego oporu niektórych środowisk medyczno-farmaceutycznych. Ponieważ zaś sam na własnej skórze doświadczyłem fenomenalnej właściwości jego działania uważam, że każdy w celach prewencyjnych powinien zaordynować sobie krótką kurację ozonową. Najlepsze efekty przynosi ona w początkowych fazach choroby.

W publikacji podzieliłem się wrażeniami z mojej terapii. Ogólna, płynąca z niej refleksja jest taka: do Wrocławia przyjechał kaleka. Po dwóch miesiącach wyjeżdżał stamtąd krzepki, naładowany energią pięćdziesięcio-latek. Skutki kuracji są odczuwalne do dziś.
Obecnie dobiegam sześćdziesiątki. Nie mam ani jednego siwego włosa.
Nie wiem, co to środki na nadciśnienie, depresja, duszności. Zapomniałem, co to zgaga, z którą walczyłem pół życia.Przez trzy lata byłem bombą pozytywnej energii, ale wbrew zaleceniom lekarza po terapii nie poszedłem do urologa. Za skutki tej niesubordynacji płacę dziś bardzo gorzką cenę.
Wszystkie opisane przeze mnie zabiegi, miejscowości oraz imiona osób uczestniczących w tych wydarzeniach są autentyczne. Poza moim szerokim zainteresowaniem medycyną nie pobrałem w tej dziedzinie bardziej dogłębnego wykształcenia. Proszę więc o wyrozumiałość, jeżeli przez pomyłkę lub nieświadomie w swoich zapiskach użyłem nieodpowiedniego terminu, zwrotu medycznego lub nazwy.
Doktor Lidii i jej zespołowi jestem dozgonnie wdzięczny za to, co dla mnie zrobili.

Przedruk artykułu z "Nieznany Świat"
  • 1

#2

Kalahan.
  • Postów: 175
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jak jesz regularnie activię i łykasz espumisan to niema się czego bac:D
  • 0

#3

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W naszych jelitach są, żyją pasożyt pożyteczne i nie. Można wprowadzać równowagę za pomocą ziół lu jak kto woli lewatywy. Można za pomocą niskiego napięcia wybić wszystko i wprowadzać florę bakteryjną korzystną. Zresztą u różnych nacji flora bakterii jelitowej jest różna.
  • 0



#4

exio.
  • Postów: 492
  • Tematów: 29
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

lewatywa jest dobra na wszystko
  • 0



#5

pudzion.
  • Postów: 163
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ta terapia jest bardzo podobna do terapii Gersona i wg mnie prawdopodobnie jest lepsza od stosowania całej masy różnych leków. Hehe może kiedyś sobie zafunduje taką terapie :P
  • 0

#6

PawelKotlega.
  • Postów: 11
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

bardzo ciekawe, szczegolnie kwestia ozonu, slyszalem juz o tym, ze pedaly zakazaly w polsce tej terapi bo jest zbyt efektywna, kuuuur.... pozdrawiam
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych